[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wy na przykład to co innego! wy, petersburscy zdobywcy: wystarczywam spojrzeć, a kobiety już topnieją.A czy ty wiesz, co księżniczka o tobiemówiła?. Co? to ona już z tobą o mnie mówiła? Nie ciesz się jednak.Kiedyś przypadkowo wszcząłem z nią rozmowąprzy zdroju i nie zamieniliśmy jeszcze trzech słów, jak zapytała:  Kto to jest tenpan, który ma takie nieprzyjemne, ponure spojrzenie? Był z panemwtedy."Zarumieniła się i nie chciała wymienić dnia, przypomniawszy sobieswój miły odruch. Nie potrzebuje pani mówić, co to za dzień odpowiedziałem jej  wiecznie będzie dla mnie pamiętny.Mój przyjaciel,Pieczorin!" Nie mogę ci powinszować: masz u niej złą markę.A doprawdyszkoda! Bo Mery jest bardzo miła!.Trzeba nadmienić, że Grusznicki należy do tych ludzi, którzy mówiąc okobiecie bardzo mało sobie znanej, nazywają ją moja Mery, moja Sophie, jeżelimiała szczęście im się podobać.Przybrałem poważną minę i odpowiedziałem mu: Tak, jest niebrzydka.Ale strzeż się, Grusznicki!: Rosyjskie pannyżywią się przeważnie tylko miłością, platoniczną nie łącząc jej z myślą ozamążpójściu; a miłość platoniczna najwięcej ma w sobie niepokoju.Księżniczka, zdaje się, należy do kobiet, które chcą, by je zabawiano; jeżeliprzez dwie minuty z rzędu będzie jej z tobą nudno, przepadłeś z kretesem; twojemilczenie powinno podniecać jej ciekawość, twoja rozmowa nigdy niezaspokajać tej ciekawości całkowicie; musisz ją nieustannie niepokoić; dlaciebie zlekceważy dziesięć razy publicznie opinię i nazwie to ofiarą, i żebysobie to wynagrodzić, zacznie cię dręczyć, a potem po prostu powie, że cięznieść nie może.Jeżeli nie zdobędziesz nad nią władzy, to nawet jej pierwszypocałunek nie da ci prawa do drugiego; nakokietuje się do woli, a po dwóchlatach wyjdzie za mąż za poczwarę przez posłuszeństwo dla mamy i zaczniesobie wmawiać, że jest nieszczęśliwa, że jednego tylko człowieka kochała, tojest ciebie, ale że niebiosa nie chciały połączyć jej z tobą, ponieważ nosiłeśżołnierski płaszcz, choć pod tym grubym, szarym płaszczem biło serce namiętnei szlachetne. Grusznicki uderzył pięścią w stół i zaczął chodzić tam i z powrotem popokoju.Zmiałem się w duchu i nawet ze dwa razy uśmiechnąłem się, lecz on naszczęście tego nie zauważył.Oczywiście, jest zakochany, bo stał się jeszczebardziej łatwowierny niż dawniej; zaczął nawet nosić ma palcu srebrnypierścionek miejscowego wyrobu z czarną emalią: pierścionek ten wydał mi siępodejrzany.Zacząłem mu się przyglądać i co znalazłem?.imię Mery byłowyryte drobnymi literami na wewnętrznej stronie pierścionka, a obok  dataowego dnia, w którym ona podniosła sławetną szklankę.Zataiłem swojeodkrycie; nie chcę wymuszać od niego wyznań; chcę, żeby sam wybrał mniesobie na powiernika  wtedy dopiero będę miał używanie!Dzisiaj wstałem pózno; przychodzę do, zdroju  nie ma już nikogo.Robiło się gorąco; białe kudłate chmurki szybko ciągnęły od śnieżnych górzapowiadając burzę; głowa Maszuka dymiła jak zgaszona pochodnia; dokołaniego wiły się i pełzały jak węże szare kłaki obłoków zatrzymane w drodze,jakby zaczepiły się o jego cierniste zarośla.Powietrze było nasyconeelektrycznością.Zapuściłem się w aleję winnic wiodącą do groty; było mismutno.Myślałem o tej młodej kobiecie ze.znamieniem na policzku, o którejmówił mi doktor.Po co ona tu jest? I czy to ona? I dlaczego myślę, że to ona? Idlaczego nawet tak jestem tego pewny? Czyż mało jest kobiet ze znamieniem napoliczku?  Rozmyślając w ten sposób podszedłem do groty.Patrzę: wchłodnym cieniu jej sklepienia na kamiennej ławce siedzi kobieta w słomkowymkapelusiku, owinięta w czarny szal, z opuszczoną na piersi głową; kapelusikzasłaniał jej twarz.Już chciałem zawrócić, aby nie zakłócać jej marzeń, gdyspojrzała na mnie. Wiera!  zawołałem mimo woli.Drgnęła i zbladła. Wiedziałam, że pan jest tutaj  rzekła.Siadłemprzy niej i wziąłem ją za rękę.Dawno zapomniane drżenie wstrząsnęło mnącałym na dzwięk tego miłego głosu; spojrzała mi w oczy swoimi głębokimi ispokojnymi oczami: wyrażały nieufność i jakby wyrzut. Dawnośmy się nie widzieli  powiedziałem. Dawno, i zmieniliśmy się oboje pod wielu względami. A więc już mnie nie kochasz!. Wyszłam za mąż!. powiedziała. Znowu? Jednakże kilka lat temu ten powód także istniał, a mimo to.Wyrwała swoją rękę z mojej, policzki jej zapłonęły. Może kochasz swego drugiego męża?.Nie odpowiedziała i odwróciła się. Albo może jest bardzo zazdrosny? Milczenie. No cóż? Jest młody, przystojny, zapewne bogaty, więc boisz się.Spojrzałem na nią i zląkłem się: twarz jej miała wyraz głębokiej rozpaczy, woczach błyszczały łzy. Powiedz mi  wyszeptała wreszcie  czy wielką ci sprawiaprzyjemność dręczyć mnie?.Powinna bym cię nienawidzić.Odkąd się znamy, nie dałeś mi nic prócz cierpień. Głos jej zadrżał, pochyliła się ku mnie iopuściła głowę na moją pierś. Być może  pomyślałem  dlatego właśnie mnie kochałaś: zapominasię o radościach, nigdy o cierpieniach."Mocno ją objąłem i tak trwaliśmy długo.Wreszcie wargi nasze sięzbliżyły i złączyły w gorącym, upajającym pocałunku; ręce jej były zimne jaklód, głowa płonęła.Wówczas między nami zaczęła się rozmowa, jedna z tych,które na papierze nie mają sensu, których nie można powtórzyć i nie możnanawet zapamiętać: znaczenie dzwięków zastępuje i uzupełnia znaczenie słówjak w operze włoskiej.Stanowczo nie chce, bym się poznał z jej mężem, owym kulejącymstaruszkiem, którego widziałem przelotnie na bulwarze: wyszła za niego przezwzgląd na syna.Jest bogaty i cierpi na reumatyzm.Nie pozwoliłem sobie nanajlżejszy żart na temat jego osoby: ona go szanuje jak ojca  i będzieoszukiwała jak męża.Dziwna to rzecz serce ludzkie w ogóle, a kobiece wszczególności!Mąż Wiery, Sjemion Wasiliewicz G.w, jest dalekim krewnym księżnyLigowskiej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl