[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Otworzyła ramiona i oddała mu sięz błogim uśmiechem.Nie przypuszczała, że namiętność może być tak potężna; że bliskość mężczyzny może dać jej tyle rozkosz]Sprawne, mocne dłonie Michaela rzezbiły jej ciało, a onawiła się pod jego dotykiem i coraz bardziej traciła poczucietego, gdzie jest i co się z nią dzieje.On też zagubił się w niej, zapamiętał.Ciało Sydneypachniało jak kwiat i jak kwiat otwierało się przed nim.Stawała się coraz bardziej jego.Pocałował jej piersi.Gładkie ciało Sydney wygięło sięi naprężyło z rozkoszy.W jej pociemniałych nagle oczachdojrzał i lęk, i pożądanie.Jeszcze raz pocałował ją w tosamo miejsce.- Proszę cię.- usłyszał.- To ja cię proszę, dla nas obojga.KSI%7łNICZKA I CZAROWNICA 1 2 5Poczuł na sobie jej dłonie, poddał się im, czuł, że jeszczechwila, a zdradzi mu, czego naprawdę pragnie.On też tegopragnął, do bólu, nie mógł już dłużej czekać.Westchnęli razem i znieruchomieli na moment.Byli terazjednym ciałem; jednym ciałem, poruszanym wspólnym oddechem i wspólnym odnalezionym wreszcie rytmem.Sydneysłyszała, że Michael coś mówi, lecz nie mogła odróżnić słów.Rozumiała tylko, że oto połączyli się na zawsze i że już nigdynie będą żyć oddzielnie.%7łe tak właśnie być musi.Pokój pogrążony był w mroku.Uniosła się delikatniei spojrzała na śpiącego obok Michaela.Cudownie było słyszeć jego oddech.Mogłaby tak leżeć godzinami i słuchać,jak miarowo wpuszcza i wypuszcza powietrze.No właśnie.Może rzeczywiście upłynęło parę godzin,odkąd wtargnął do jej mieszkania? Czy to ma jednak jakieśznaczenie? - pomyślała.Ważne było przecież teraz tylkojedno: od chwili kiedy Michael przytrzymał nogą drzwi jejapartamentu, zmienił się świat i wszystko zaczęło wyglądać inaczej.Poczuła się lekka i szczęśliwa.Uśmiechnęła się w ciemności i musnęła wargami jego włosy.Odwrócił twarzi pocałował ją w policzek.- Nie spałeś?- Nie, nie chcę spać, kiedy jesteś obok.- Dojrzaław mroku jego oczy, uśmiechnięte usta.- Szkoda czasu nasen - dodał.- Można lepiej go wykorzystać.Sydney poczuła, że się czerwieni.- Było mi.- zaczęła, zadowolona z panującej wokółciemności.- Nie, najpierw ty.Czy było ci dobrze?1 2 6 KSI%7łNICZKA I CZAROWNICA- Nie - poczuł, jak jej ciało sztywnieje, uśmiechnął sięi dokończył: - nie można tego tak określić.Dobrze możebyć komuś, kto przespacerował się po parku.- Przytulił jątak mocno, że nie mogła wykonać żadnego ruchu- Myślałam tylko.- Poczekaj.Może zapalimy światło na tę rozmowę?~ Nie, lepiej nie.- Chcę cię widzieć.Czuję, że za chwilę znów będziemysię kochać, i chciałbym przedtem na ciebie popatrzeć.-Dotknął ustami jej ust.- Sydney, nie rób tego - powiedział.- Czego?- Znowu zaczynasz być spięta.Bardzo bym chciał, żebyś przy mnie była rozluzniona.- Jestem - wzięła głęboki oddech, choć i on, i ona dobrze wiedzieli, że to nieprawda.- Chciałam po prostu wiedzieć, jak dobrze było ci ze mną.Ale zawsze kiedy cięo coś pytam, odpowiadasz wykrętnie.Przytulił ją jeszcze mocniej.- Jak dobrze - powtórzył.~ Może mam zastosowaćszkolną skalę? Czwórka - dobry, piątka - bardzo dobry,szóstka-celujący.- Przestań.- Chciała odsunąć się od niego, lecz zacisnął mocniej ramiona i przytrzymał ją w uścisku.- Jeszcze nie skończyłem, panno Hayward.Za chwilęodpowiem na pani pytanie - powiedział, po czym pocałował ją namiętnie.Całował cudownie długo, wreszcie przerwał i spytał: - Czy taka odpowiedz panią zadowala?Spojrzała w jego czarne oczy.~ Tak.- Przez chwilę panowała cisza.- Michael.?KSI%7łNICZKA I CZAROWNICA 1 2 7- Mhm?- Mnie też było cudownie.Była nieziemsko piękna.Nie mógł wprost oderwaćwzroku od leżącej obok uśpionej postaci.Połyskliwa aureola włosów otaczała jej śliczną delikatną twarz.Przypominała mu misterną figurkę z kości słoniowej.Ta niezwykła matowa biel, nieskazitelny kształt, łagodne rysy.Kochać się z nią było czymś niezwykłym.Nigdy dotądnie spotkał tak doskonałego połączenia nieśmiałości i namiętności.Była płochliwa jak dziewica i uwodzicielska jaksyrena.Niepewna siebie i przez to jeszcze bardziej pociągająca.Jaka jest naprawdę? Musi się tego dowiedzieć, terazalbo pózniej.Raczej pózniej.Teraz nie będzie jej o nicpytał, jest taka spokojna i bezbronna.Na jej widok ogarnęła go nagle wielka czułość.Nie chciał jej budzić, ale wiedział, że żadna kobieta niewybacza mężczyznie, kiedy ten rano znika bez słowa.Musnął wargami jej policzek.- Sydney.- Uśmiechnęła się i rozchyliła usta.- Sydney, obudz się i pocałuj mnie na do widzenia.Uniosła długie rzęsy.- To.już rano? - Zobaczyła nad sobą jego ciemną odzarostu twarz.Uniosła rękę i pogładziła szorstki policzek.Tak dawno o tym marzyła.- Wiesz, masz niebezpiecznątwarz.- Uniosła się na łokciu.- Jesteś już ubrany?- Pomyślałem, że lepiej coś na siebie włożyć przedwyjściem do miasta.- Wychodzisz?KSI%7łNICZKA I CZAROWNICAPrzysiadł na brzegu łóżka.- Już prawie siódma.Zrobiłem sobie kawę i wziąłeiprysznic.Pociągnęła nosem.Czuła zapach swojego mydła na jegoskórze, z kuchni dochodziła woń kawy.- Trzeba było mnie obudzić.Ujął pukiel jej włosów i z uśmiechem owinął go sobiewokół palca.- Nie spałaś całą noc.Nie miałem serca, by wyrywaćcię ze snu.Spotkamy się pózniej.Przyjdziesz do mnie popracy? Zrobię obiad.Uśmiechnęła się radośnie.- Jasne!- I zostaniesz u mnie na całą noc?Usiadła.Ich twarze znajdowały się teraz obok siebie.- Tak.- Bardzo dobrze, a teraz pocałuj mnie na pożegnanie.Zarzuciła mu ramiona na szyję, poczuła przez ubraniejego silne, cudownie umięśnione ciało.Zaczęła go całować, rozpinając mu jednocześnie koszulę.- Sydney - złapał ją za ręce - spóznię się przezciebie.- Zwietny pomysł - uwolniła ręce - nic się nie martw,jakoś usprawiedliwię cię przed szefem.Godzinę pózniej tanecznym krokiem weszła do biura.W rękach trzymała ogromny bukiet kwiatów kupionych naulicy, włosy miała rozpuszczone, powiewna żółta sukienkazgrabnie opływała jej ciało.Nuciła sobie coś wesoło podnosem.KSI%7łNICZKA I CZAROWNICA 1 2 9Janinę uniosła wzrok znad biurka.Słowa codziennegopowitania zamarły jej na ustach.- Ale pani cudownie wygląda! - wyrwało się jej zupełnie nieoficjalnie.- Bardzo dziękuję, Janinę.Czuję się cudownie, a tekwiaty są dla ciebie.Janinę zmieszana objęła oburącz bukiet.- Dziękuję.ja bardzo, naprawdę dziękuję.- O której mam pierwsze spotkanie?- O wpół do dziewiątej.Przychodzą panowie Kelleri Lowe podpisać ten kontrakt z New Jersey.- W takim razie mamy chwilę czasu, żeby spokojnieporozmawiać.Chodzmy do mnie.- Już idę.-Janinę sięgnęła po notatnik.- To ci nie będzie potrzebne.- Przeszły do gabinetu,usiadły, po czym Sydney zapytała: - Od jak dawna tu pracujesz?- W marcu minęło pięć lat.Sydney uważnie przyjrzała się sekretarce [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Otworzyła ramiona i oddała mu sięz błogim uśmiechem.Nie przypuszczała, że namiętność może być tak potężna; że bliskość mężczyzny może dać jej tyle rozkosz]Sprawne, mocne dłonie Michaela rzezbiły jej ciało, a onawiła się pod jego dotykiem i coraz bardziej traciła poczucietego, gdzie jest i co się z nią dzieje.On też zagubił się w niej, zapamiętał.Ciało Sydneypachniało jak kwiat i jak kwiat otwierało się przed nim.Stawała się coraz bardziej jego.Pocałował jej piersi.Gładkie ciało Sydney wygięło sięi naprężyło z rozkoszy.W jej pociemniałych nagle oczachdojrzał i lęk, i pożądanie.Jeszcze raz pocałował ją w tosamo miejsce.- Proszę cię.- usłyszał.- To ja cię proszę, dla nas obojga.KSI%7łNICZKA I CZAROWNICA 1 2 5Poczuł na sobie jej dłonie, poddał się im, czuł, że jeszczechwila, a zdradzi mu, czego naprawdę pragnie.On też tegopragnął, do bólu, nie mógł już dłużej czekać.Westchnęli razem i znieruchomieli na moment.Byli terazjednym ciałem; jednym ciałem, poruszanym wspólnym oddechem i wspólnym odnalezionym wreszcie rytmem.Sydneysłyszała, że Michael coś mówi, lecz nie mogła odróżnić słów.Rozumiała tylko, że oto połączyli się na zawsze i że już nigdynie będą żyć oddzielnie.%7łe tak właśnie być musi.Pokój pogrążony był w mroku.Uniosła się delikatniei spojrzała na śpiącego obok Michaela.Cudownie było słyszeć jego oddech.Mogłaby tak leżeć godzinami i słuchać,jak miarowo wpuszcza i wypuszcza powietrze.No właśnie.Może rzeczywiście upłynęło parę godzin,odkąd wtargnął do jej mieszkania? Czy to ma jednak jakieśznaczenie? - pomyślała.Ważne było przecież teraz tylkojedno: od chwili kiedy Michael przytrzymał nogą drzwi jejapartamentu, zmienił się świat i wszystko zaczęło wyglądać inaczej.Poczuła się lekka i szczęśliwa.Uśmiechnęła się w ciemności i musnęła wargami jego włosy.Odwrócił twarzi pocałował ją w policzek.- Nie spałeś?- Nie, nie chcę spać, kiedy jesteś obok.- Dojrzaław mroku jego oczy, uśmiechnięte usta.- Szkoda czasu nasen - dodał.- Można lepiej go wykorzystać.Sydney poczuła, że się czerwieni.- Było mi.- zaczęła, zadowolona z panującej wokółciemności.- Nie, najpierw ty.Czy było ci dobrze?1 2 6 KSI%7łNICZKA I CZAROWNICA- Nie - poczuł, jak jej ciało sztywnieje, uśmiechnął sięi dokończył: - nie można tego tak określić.Dobrze możebyć komuś, kto przespacerował się po parku.- Przytulił jątak mocno, że nie mogła wykonać żadnego ruchu- Myślałam tylko.- Poczekaj.Może zapalimy światło na tę rozmowę?~ Nie, lepiej nie.- Chcę cię widzieć.Czuję, że za chwilę znów będziemysię kochać, i chciałbym przedtem na ciebie popatrzeć.-Dotknął ustami jej ust.- Sydney, nie rób tego - powiedział.- Czego?- Znowu zaczynasz być spięta.Bardzo bym chciał, żebyś przy mnie była rozluzniona.- Jestem - wzięła głęboki oddech, choć i on, i ona dobrze wiedzieli, że to nieprawda.- Chciałam po prostu wiedzieć, jak dobrze było ci ze mną.Ale zawsze kiedy cięo coś pytam, odpowiadasz wykrętnie.Przytulił ją jeszcze mocniej.- Jak dobrze - powtórzył.~ Może mam zastosowaćszkolną skalę? Czwórka - dobry, piątka - bardzo dobry,szóstka-celujący.- Przestań.- Chciała odsunąć się od niego, lecz zacisnął mocniej ramiona i przytrzymał ją w uścisku.- Jeszcze nie skończyłem, panno Hayward.Za chwilęodpowiem na pani pytanie - powiedział, po czym pocałował ją namiętnie.Całował cudownie długo, wreszcie przerwał i spytał: - Czy taka odpowiedz panią zadowala?Spojrzała w jego czarne oczy.~ Tak.- Przez chwilę panowała cisza.- Michael.?KSI%7łNICZKA I CZAROWNICA 1 2 7- Mhm?- Mnie też było cudownie.Była nieziemsko piękna.Nie mógł wprost oderwaćwzroku od leżącej obok uśpionej postaci.Połyskliwa aureola włosów otaczała jej śliczną delikatną twarz.Przypominała mu misterną figurkę z kości słoniowej.Ta niezwykła matowa biel, nieskazitelny kształt, łagodne rysy.Kochać się z nią było czymś niezwykłym.Nigdy dotądnie spotkał tak doskonałego połączenia nieśmiałości i namiętności.Była płochliwa jak dziewica i uwodzicielska jaksyrena.Niepewna siebie i przez to jeszcze bardziej pociągająca.Jaka jest naprawdę? Musi się tego dowiedzieć, terazalbo pózniej.Raczej pózniej.Teraz nie będzie jej o nicpytał, jest taka spokojna i bezbronna.Na jej widok ogarnęła go nagle wielka czułość.Nie chciał jej budzić, ale wiedział, że żadna kobieta niewybacza mężczyznie, kiedy ten rano znika bez słowa.Musnął wargami jej policzek.- Sydney.- Uśmiechnęła się i rozchyliła usta.- Sydney, obudz się i pocałuj mnie na do widzenia.Uniosła długie rzęsy.- To.już rano? - Zobaczyła nad sobą jego ciemną odzarostu twarz.Uniosła rękę i pogładziła szorstki policzek.Tak dawno o tym marzyła.- Wiesz, masz niebezpiecznątwarz.- Uniosła się na łokciu.- Jesteś już ubrany?- Pomyślałem, że lepiej coś na siebie włożyć przedwyjściem do miasta.- Wychodzisz?KSI%7łNICZKA I CZAROWNICAPrzysiadł na brzegu łóżka.- Już prawie siódma.Zrobiłem sobie kawę i wziąłeiprysznic.Pociągnęła nosem.Czuła zapach swojego mydła na jegoskórze, z kuchni dochodziła woń kawy.- Trzeba było mnie obudzić.Ujął pukiel jej włosów i z uśmiechem owinął go sobiewokół palca.- Nie spałaś całą noc.Nie miałem serca, by wyrywaćcię ze snu.Spotkamy się pózniej.Przyjdziesz do mnie popracy? Zrobię obiad.Uśmiechnęła się radośnie.- Jasne!- I zostaniesz u mnie na całą noc?Usiadła.Ich twarze znajdowały się teraz obok siebie.- Tak.- Bardzo dobrze, a teraz pocałuj mnie na pożegnanie.Zarzuciła mu ramiona na szyję, poczuła przez ubraniejego silne, cudownie umięśnione ciało.Zaczęła go całować, rozpinając mu jednocześnie koszulę.- Sydney - złapał ją za ręce - spóznię się przezciebie.- Zwietny pomysł - uwolniła ręce - nic się nie martw,jakoś usprawiedliwię cię przed szefem.Godzinę pózniej tanecznym krokiem weszła do biura.W rękach trzymała ogromny bukiet kwiatów kupionych naulicy, włosy miała rozpuszczone, powiewna żółta sukienkazgrabnie opływała jej ciało.Nuciła sobie coś wesoło podnosem.KSI%7łNICZKA I CZAROWNICA 1 2 9Janinę uniosła wzrok znad biurka.Słowa codziennegopowitania zamarły jej na ustach.- Ale pani cudownie wygląda! - wyrwało się jej zupełnie nieoficjalnie.- Bardzo dziękuję, Janinę.Czuję się cudownie, a tekwiaty są dla ciebie.Janinę zmieszana objęła oburącz bukiet.- Dziękuję.ja bardzo, naprawdę dziękuję.- O której mam pierwsze spotkanie?- O wpół do dziewiątej.Przychodzą panowie Kelleri Lowe podpisać ten kontrakt z New Jersey.- W takim razie mamy chwilę czasu, żeby spokojnieporozmawiać.Chodzmy do mnie.- Już idę.-Janinę sięgnęła po notatnik.- To ci nie będzie potrzebne.- Przeszły do gabinetu,usiadły, po czym Sydney zapytała: - Od jak dawna tu pracujesz?- W marcu minęło pięć lat.Sydney uważnie przyjrzała się sekretarce [ Pobierz całość w formacie PDF ]