[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przede wszystkim świadczyło o braku ogłady.Zerknęłam naJakuba, pewna, że spogląda na mnie z przyganą czy drwiną, on jednak nagle stałsię śmiertelnie poważny.- Nawet jeśli tak jest, Katarzyno, to wkrótce się zmieni - oznajmił z uroczystąnutą w głosie.- Pokocha cię, gdy tylko zamilkną armaty.Takiej kobiety jak ty niemożna nie pokochać.Gdybyś była moją żoną, na pewno darzyłbym cię wielkąmiłością.- Naprawdę? - Oczywiście z wrażenia oblałam się purpurą.- Jesteś dla mniebardzo miły, Jakubie.- Uśmiechnęłam się do niego, odpowiedział mi tymsamym.Od tej chwili Jakub był stałym gościem w moim tymczasowym domu nieopodalpola bitwy.Po jakimś czasie dołączyły do naszego małego grona trzy osoby:Alice Botillier, jej mąż i dorosły syn.Panowie Botillier służyli Henrykowi,natomiast Alice została przydzielona mnie jako ktoś pośredni między siostrąmiłosierdzia a osobistą służącą, a może nawet damą do towarzystwa.Innymisłowy, miała dbać o mnie, kiedy będę przy nadziei.Była to osoba surowa, pewnasiebie, wysoka i szczupła, ubierała się w ciemne, skromne i pełne powagi stroje.Tylko głowę ozdabiał biały czepiec, jakby złożyła śluby zakonne.Ale i tak byłam zadowolona z jej przybycia, choć słowa szacownej damy byływyjątkowo oschłe:- Milady jest za chuda, sama skóra i kości.Jeśli naprawdę wyczekuje panibłogosławionego stanu, musimy zadbać o okrąglejsze kształty milady.- By nosić pod sercem dziecko, powinnam częściej widywać męża! - wyznałamz rozpaczą, bo nie widziałam Henryka już od tygodnia. - Na pewno robi, co może.- Alice zacisnęła mocno wargi, po czym dodała: - Wtych okolicznościach.Wciąż brzmiało to oschle, a ja już wiedziałam, że nie wolno mi wyrażać sięniepochlebnie o królu Henryku, a już na pewnie nie otwarcie, ponieważ Anglicystoją za nim murem.Alice szybko zabrała się do dzieła.Nazrywała białych kwiatków z żółtymiśrodkami, które rosły koło żywopłotu, zrobiła napar i kazała go wypić.- To złocień maruna, milady.Rozgrzeje twoją krew i twój brzuch.Nasieniekróla musi paść na żyzną glebę.Nie pachniało to zachęcająco, ale wypić musiałam, a tego właśnie dnia podczasprzerwy w działaniach wojennych Henryk rzeczywiście złożył swoje królewskienasienie.Jak to Henryk.Szybko, zręcznie, nie dbając o szczegóły.- Jesteś tu szczęśliwa? - spytał, kiedy po włożeniu butów sięgał po miecz.Niemusiał się ubierać, ponieważ z braku czasu odzienie cały czas miał na sobie.Czy byłam szczęśliwa? Raczej nie.Ale nieszczęśliwa też nie.Owszem, trochęsamotna, chociaż często dotrzymywał mi towarzystwa uroczy gaduła ze Szkocji.Też król, a jakże, i dzięki niemu doskonaliłam angielski z prędkością niebywałą.- Nie, nie jestem nieszczęśliwa - odparłam zgodnie z prawdą.- To dobrze.Bardzo bym nie chciał, żeby tak było.- Powiedział to dziwniemiękko, a ja pod wpływem impulsu dotknęłam jego ręki.On z kolei pogłaskałmnie po głowie, dodając przy tym: - Dziecko uczyni cię szczęśliwą, tak zawszebywa.Ale Katarzyno, ty się mnie nie boisz, prawda?- Miałabym się ciebie bać? Ciebie, Henryku? - Ależ nie ma najmniejszegopowodu.Nigdy jeszcze nie zbiłem swojej żony!Cóż, nie był to przedni żart, ale jednak żart, i to w ustach samego a Henryka.Oczywiście roześmiałam się i cmoknęłam go w policzek, a Henryk, chyba tymzaskoczony, objął mnie mocno i równie mocno Pocałował.Po czym zrobił cośniebywałego.Wziął mnie po raz drugi.- Módl się o syna, Katarzyno.Módl się o następcę tronu Anglii. Więc modliłam się, żarliwie prosząc Boga o syna, a także o to, by Henrykjakimś cudownym sposobem jednak mnie pokochał.Może nie cudownym.Możetak się stanie, gdy wspólnie będziemy się radować z narodzin naszego syna.Marzyłam o tym, śniłam, aż wreszcie Melun padło.Kiedy wieść dotarła do mnie,tak bardzo się uradowałam, że sięgnęłam po harfę.W tym momencie do namiotuwszedł Henryk, przynosząc nową wieść:- Jutro wyjeżdżamy.- A dokąd? Do Anglii? - spytałam z nadzieją, bo nagle zapragnęłam tampojechać, osiąść na stałe i wychowywać nasze dzieci.Innymi słowy, robić to, corobi każda żona i matka, nawet jeśli jest królową.- Henryku?- Tak? - Zajęty czytaniem listu, poderwał głowę.- Czy jedziemy do Anglii?- Najpierw do Paryża.Na pewno dojrzał w moich oczach rozczarowanie, bo uśmiechnął się i zwykletak powściągliwy, teraz objął mnie wpół i pocałował wyjątkowo żarliwie.- Na pewno się ucieszysz, gdy wrócisz do Paryża, Katarzyno.Będziemyświętować nasze zwycięstwo, potem pojedziemy wracamy do Anglii, byświętować nasz triumf.Być może też niebawem przyjdzie na świat nasz syn.Mówił niby lekko i radośnie, czułam jednak, jak go rozpiera energia, jak krew wnim pulsuje.Czułam też, że mnie również zaczyna rozpierać radość, bo nagleuznałam, że właśnie coś zaczyna rodzić się między nami.Coś niezwykleważnego i tak bardzo upragnionego przeze mnie.Miłość! Przyjazd do Anglii stanie się prawdziwym początkiem naszegomałżeńskiego pożycia.Będziemy spędzać ze sobą wiele czasu, poznamy sięlepiej, wytworzy się między nami zażyłość i.I będzie cudownie!Roześmiałam się.Henryk co prawda tylko się uśmiechnął, ale był to uśmiechbardzo ciepły.- Tak bardzo chcę jechać do Anglii, Henryku.Czuję, że właśnie tam, i to jużniebawem, przekażę ci radosną nowinę o twoim następcy. ROZDZIAA 4Londyn, Anglia.Luty I42I r.Wcale mi nie zależy na tym, by wszystko było zgodnie z tradycją.Za to bardzomi zależy, żebyś był razem ze mną, milordzie.- Katarzyno, proszę.Nie ma powodu, żeby tak to przeżywać.Nasza pierwszasprzeczka na angielskiej ziemi.Och, nie sprzeczka,tylko prawdziwy spór, ponieważ zamiast jak zwykle coś tam bąknąć czywestchnąć, jasno i wyraznie wykładałam swoje racje.- A co będziesz miał na sobie? - spytałam zdezorientowana, ponieważ Henrykubrany był zwyczajnie, w kaftan i spodnie, natomiast ja od stóp do głów spowitabyłam w angielskie lwy, francuskie lilie i gronostaje.Damy dworu, czyliBeatrice, Meg, Cecily i Joan, ubierały królową przez bite trzy godziny.Kiedywreszcie odeszły, zachwycona sobą stanęłam sprzed Henrykiem, rozpościerającręce w wymownym geście: Proszę, podziwiaj mnie!Niestety przede wszystkim skupiony był na porannym posiłku, któryspożywaliśmy w małżeńskiej komnacie.- Henryku, czy w ogóle będziesz uczestniczył w ceremonii?- Nie - odparł, łaskawie podrywając głowę znad talerza z dziczyzną.- Mnie tamnie będzie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl