[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Kogo spotkasz?- Nie mam pojęcia.Prawdopodobnie pośrednika.W przeszłości widziałem ich wielu.Mówiąmało, biorą rzeczy i odchodzą.Nie sądzę, żeby byli zatrudniani po to, aby zadawać pytania.Sara westchnęła.- Nie podoba mi się ta sytuacja.Uważaj.- Bądz spokojna.Nikt nie ma pojęcia o tym, co przygotowuję.Od dawna obsługujemy ichw milczeniu.To dzisiejsze to tylko nieprzewidziany zbieg okoliczności.- Ben uniósł brew, ana jego twarzy odmalował się ironiczny uśmiech.- Powiem ci, skok do miasta i zachłyśnięcie się ostatni raz powietrzem Gai, jako wolnyczłowiek.dobrze mi zrobią.Przywiezć ci jakiś mały prezent? Ponoć mam dobry gust, wiesz?Sara spojrzała mu w oczy, wyciągnęła rękę i splotła swoje palce z jego.Taki gest wykonanyw miejscu publicznym byłby - łagodnie mówiąc - nierozważny.Kiedy Sara weszła do sali badań, zespół był już na miejscu i gotowy do działania.Wszyscybyli obecni, wcześniej brakowało jej i Bena, teraz tylko Bena.Jenny siedziała na brzegu łóżka,ubrana w szpitalny kaftan, odsłaniający jej nogi.Widząc wchodzącą kobietę, powoli podniosłagłowę, delikatnie się uśmiechając.- Gdzie jest szef? - zapytał jeden z chłopców.- Nie ma go tutaj? - Sara udała zdziwienie.Ktoś pokiwał głową.- Dzień dobry wszystkim - powiedział głośno Ben, schodząc szybkim krokiem z łączącejrampy.- Dzień dobry - przywitała go Sara, odwracając się i wymieniając porozumiewawczespojrzenie.- Dzisiaj wypływamy na powierzchnię? - zapytał jeden z chłopców, niski, z wydatnymnosem i w okularach o grubych szkłach.- Tak jest.Nawet.- Ben rzucił okiem w głąb sali, gdzie rząd monitorów ukazywałbezpośrednio obrazy spoza statku.- Chyba już jesteśmy na powierzchni.W rzeczy samej, dolna połowa Mnemoniki, gdzie znajdowały się silniki i kabinysterownicze, nigdy nie wynurzała się z wody.Kiedy stacja podwodna przybijała do nabrzeża,tylko poziomy od trzeciego w górę wynurzały się z morskich fal.To, co ludzie widzieli zbrzegu, było imponującą błyszczącą konstrukcją wykonaną z czarnego metalu, w skład którejwchodziły olbrzymie cztery bloki połączone ze sobą szeregiem struktur rurowych, co pozwalałona przejście z jednej sekcji do drugiej.Sprawiały one wrażenie mocnych i niezniszczalnych.Dzieci marzyły, aby wejść na pokład, i zrobiłyby wszystko, by się tam dostać.- Komunikat mówił, że wypłyniemy o piątej trzydzieści po południu, jeśli dobrze pamiętam- zauważyła kobieta o czarnych, krótkich włosach z grzywką.- Tak - potwierdziła Sara.- Ben dostarczy dane, które zebraliśmy do dzisiaj.Dlatego.odwagi, zaczynajmy.Byłoby dobrze mieć wszystko wydrukowane i zebrane do przerwyobiadowej.Tymczasem kontynuujemy badania, zespół będzie pracował także podczasprzybijania do brzegu.- Kiedy ruszamy? - zapytał inny chłopak - wysoki i szczupły, z dużym jabłkiem Adama,którego szyja przyciągała uwagę bardziej niż oczy. - Spotkanie jest wyznaczone na terenie portu Horus - odpowiedział niespiesznie Ben.-Otrzymałem drugą wiadomość, prywatną, wraz ze współrzędnymi.Znam miejsce, nie zajmie todużo czasu.Sądzę, że stacja zatrzyma się tylko dla tej dostawy, ewentualnie zrobimyzaopatrzenie.Według mnie odkotwiczymy się w ciągu godziny.Chłopak potaknął z grymasem rozczarowania na twarzy.Może chciałby zobaczyć światzewnętrzny, pooddychać świeżym powietrzem wieczoru.Prawdopodobnie był tutaj zamkniętyod dłuższego czasu.Zbyt długiego jak dla dwudziestopięciolatka, pełnego ambicji i nadziei,którą system szybko zniszczył.- Dalej, do pracy - zarządziła Sara i każdy udał się na swoje miejsce.Ben ukrył się, po czymzrobił kilka kroków ku Jenny.Kiedy stanął naprzeciw niej, zaskoczyło go łagodne spojrzeniedziewczyny.Jej orzechowe oczy skrywały tajemnicę czasów.Prawdę, której może nawet niebyła świadoma, ale która szybko mogłaby wyjść na jaw.Ale nie tutaj.I nie pod dyktandoszefa bez twarzy.Ben odwrócił się w stronę monitora odtwarzającego obrazy nakręconekamerami ustawionymi na zewnątrz Mnemoniki.Strzeliste iglice gmachów wyróżniały się natle jasnego porannego nieba w centrum Horusa, dominując nad dywanem niskich budynkówwokół.Smukłe, kręte i okazałe, były chwałą współczesnej architektury i manifestacjąbogactwa, czym chełpiło się miasto.Po Nes Horus był największym portem Gai, zdolnymgościć niemal trzysta statków i dającym pracę prawie jednej piątej ojców rodzin.Jeszcze kilkagodzin, a Ben będzie mógł podziwiać tę panoramę na stałym lądzie zamiast na małym, płaskimekranie.Nie pierwszy raz zatrzymywał się w Horusie, znał port, pamiętał dobrze ulicęCommerciale, prowadzącą bezpośrednio do centrum, gdzie na pewno mógłby kupić prezent dlaswoich dziewczynek, jeśli miałby czas.Ponownie odwrócił się do Jenny, położył jej rękę naplecach i popatrzył tak, jakby była jego córką.Zabrał się do pracy.Mnemonika wpłynęła do portu o czwartej czterdzieści pięć po południu, dużo wcześniej niżpodawał komunikat cyfrowy.Plik z wynikami badań podmiotu Alfa w formie papierowej byłjuż gotowy od drugiej.Ogłoszono przez megafon, że ci, którzy mają w mieście spotkanie, będąmogli zejść ze statku w ciągu piętnastu minut.Ben zdjął kitel i położył go na krześle.Doszedłdo rzędu szafek po przeciwnej stronie sali, otworzył jedną z nich i wyjął brązową marynarkę.- Do zobaczenia pózniej, chłopcy - powiedział, nie patrząc nikomu w oczy.Jennyodpoczywała na jednym z małych łóżek, reszta zespołu analizowała wyniki.Miejscem spotkania był bar w pobliżu portu, oddalony nie więcej niż pięć minut drogipieszo od punktu przybicia statku do wybrzeża.Bary zastąpiły w ostatnich dziesięciu latachzapomniane już gospody, które w czasach dziadka Bena stanowiły główne miejsca spotkań powyczerpującym dniu pracy.Współczesne lokale były sklepami pozbawionymi personelu,wyposażonymi w dystrybutory z napojami i jedzeniem, z oprogramowaniem cyfrowym,ulokowanymi wzdłuż jednej ze ścian.Po przeciwnej stronie stały pojemniki na odpady; długi,biały stół pośrodku sklepu służył jako oparcie dla jedzących.Z bogatego menu wystawionegoprzy wejściu można było zamówić wszystkie rodzaje dań, gdyż bary nie sprzedawały dańpakowanych przemysłowo.Prawdziwa, wspaniała kuchnia, niedostępna publicznie, pracowałapełną parą, głównie na dolnym poziomie.Większość ludzi zamawiała, czekała, odbierała iwynosiła do domu potrawy zgodnie z protokołem społecznym, niszczącym coraz bardziejstosunki międzyludzkie.Kilka osób zatrzymywało się, aby zjeść na miejscu, co nie było za-bronione.Wystarczał im w zupełności długi stół pośrodku lokalu. Spacerując po pomoście łączącym Mnemonikę z lądem stałym, Ben rozglądał się, biorącgłęboki oddech. Tak niewiele brakuje." - pomyślał, delektując się odurzającym uczuciem niezależności,które mogłaby mu dać ucieczka stąd na tydzień.Oczywiście, już po kilku godzinach byłbyposzukiwany, ale warto spróbować! Jakże fascynował go czar wolności!Ben dotarł do końca mostu, zrobił kilka kroków i podniósł wzrok, a następnie odwrócił sięw stronę Mnemoniki.Cień bardzo wysokich budynków w centrum Horusu - oświetlonych ztyłu popołudniowym słońcem, które chyliło się już ku zachodowi, by niebawem zniknąć zawzgórzami - kładł się cicho na oceanie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl