[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Blair ładowała broń na Larkina przemienionego w konia, a Moira nawierzchowca Ciana.- Jesteś pewna, że dasz radę na nim pojechać?- Ja umiem jezdzić na wszystkim.- Moira spojrzała w okno wieży.-Tojedyny sposób, oni muszą się skoncentrować na swojej pracy.Nie możemyryzykować targania tego wszystkiego po zmroku.- Prawda.- Blair wskoczyła na grzbiet Larkina.- Miej oczy szerokootwarte, w lesie może nam się trafić towarzystwo.Jedna za drugą ruszyły przed siebie.- Naprawdę czujesz ich zapach? - zawołała Moira.- Bardziej wyczuwam obecność.Wiem, kiedy któryś się zbliża.- Przeczesywała wzrokiem zacieniony las, ale między drzewami poruszały się jedynie zające i ptaki.Promienie słońca i śpiew ptaków, pomyślała.Jak inaczej będzie ta droga wyglądała w nocy.Ona i Moira na Larkinie, postanowiła, a Hoyt i Glenna na Vladzie.Cian potrafił biec prawie tak szybko jak koń, jeśli musiał.Zcieżka była kręta i w niektórych miejscach prawie niewidoczna, a cienie niekiedy tak gęste, że Blair kładła dłoń na kuszy.Pod nogami poczuła napięcie mięśni Larkina i skinęła głową.On - albokoń, w którym był, też je wyczuwał.- Obserwują nas.Trzymają się na dystans, ale patrzą.- Będą wiedziały, dokąd jedziemy.- Moira obejrzała się przez ramię.-Albo zaniosą wiadomość Lilith i ona będzie wiedziała.- Tak.Przyspieszmy trochę, chcę mieć to już z głowy.Wyjechały z lasu i przecięły niewielki ugór.Na wzgórzu przed nimiwznosił się Taniec Bogów.- Jest duży - wymruczała Blair.Nie tak wielki jak Stonehenge, pomyślała, ale imponujący.I tak samo jak w Stonehenge poczuła moc kamieni,zanim się do nich zbliżyła.Niemal usłyszała ich pomruk.- Mocna sprawa.- Zsiadła z konia.- I w tym świecie, i w moim.Moira także zsunęła się z konia i oparła czoło o czoło Larkina.- To nasza droga do domu.- Miejmy taką nadzieję.- Blair zaczęła rozładowywać broń.- Jesteśpewna, że wampiry nie mogą tu wejść?- %7ładen demon nie może prześliznąć się między kamieniami i postawićstopy na uświęconej ziemi.Tak było w Geallii i z tego, co czytałam, w tymświecie jest tak samo.Moira podążyła za wzrokiem Blair i popatrzyła na ścianę lasu, ale myślała o Cianie i co poczną, jeśli będą musieli go zostawić.- Znajdziemy sposób.Moira popatrzyła na nią.- Ty też się martwisz.- To jest pewien problem.Musimy go tu przetransportować i uchronićprzed spaleniem.Dobrze, że tutaj jest strefa ochronna i możemy być pewni, że jak wrócimy za kilka godzin, nasza broń wciąż będzie na miejscu, alez Cianem nadal mamy kłopot.Bezmyślnie pogłaskała Larkina, ale gdy odwrócił się i spojrzał jej głęboko w oczy, opuściła rękę.- Hoyt i Glenna nad tym pracują.Wszyscy przechodzimy, taki jestukład.Coś wymyślimy.Larkin-koń trzepnął ją zalotnie ogonem w pośladek.-Hej !- On nigdy nie przepuści okazji do zabawy - zauważyła Moira.- Prawiew każdej postaci.- Tak, prawdziwy z niego dowcipniś.Musisz uważać, żebyś pewnegodnia nie został na zawsze z tymi czterema nogami.- Pochyliła się do niego.- Bo co wtedy?Koń przesunął językiem po policzku Blair.-Fuj !Moira roześmiała się serdecznie, odkładając ostatni miecz.- On zawsze mnie rozśmiesza, nawet w najgorszych chwilach.No cóż -powiedziała, gdy skrzywiona Blair wycierała końską ślinę z twarzy.- Nieprzeszkadza ci to tak bardzo, kiedy jest człowiekiem.Dzwięk, który wydał z siebie Larkin, bardzo przypominał śmiech, o iletylko koń może się roześmiać.Moira, chichocząc, wskoczyła na swojegowierzchowca.- Trudno nie zauważyć, kiedy dwoje ludzi tak bardzo ma się ku sobie.Sama kiedyś się w nim kochałam.- Pociągnęła Larkina za grzywę.- Miałam wtedy pięć lat i już dawno mi przeszło.- Cicha woda brzegi rwie - mruknęła Blair.- No proszę, i to ty! - Kiwnęła głową w stronę Moiry, wskakując na grzbiet Larkina-konia.z nosem w książkach.Nigdy bym nie pomyślała, że tak lekko przyjmieszfakt, że bzykam się z twoim kuzynem.- Bzykasz się? - Moira wydęła usta.- Czy to określenie oznacza współżycie? Pasuje, bo przecież dzieciom opowiada się o pszczółkach.-Tym razem to Blair się roześmiała.- Jesteś pełna niespodzianek.- Wiem, co się dzieje między kobietą i mężczyzną.Teoretycznie.- Teoretycznie.Więc ty nigdy.- Zobaczyła, że Moira krzywi się, wskazując na Larkina.- Ach, przepraszam.Duże konie mają wielkie uszy.- Och, w sumie to chyba drobiazg w porównaniu z całą resztą.Nie, jajeszcze nigdy.Jeśli mam zostać królową, muszę wyjść za mąż, ale mam jeszcze czas.Chciałabym znalezć kogoś, kto będzie do mnie pasował, i kto mniezrozumie.Najbardziej bym chciała, żebyśmy darzyli się taką miłością jakmoi rodzice, ale przynajmniej niech nam zależy na sobie nawzajem.I mamnadzieję, że będzie biegły w bzykaniu.Tym razem Larkin wydał dzwięk podobny do warknięcia.- A dlaczego tylko ty masz mieć przyjemność? - Moira wysunęła stopęze strzemienia i lekko trąciła go nogą w bok.- A on jest w tym dobry, tennasz Larkin?- Istny ogier.Larkin puścił się w kłus.Tak, pomyślała Blair, dobrze się pośmiać, nawet w najcięższych chwilach.12Zdegustowany Cian przesunął w palcach czarny materiał.- Peleryna.- Magiczna peleryna - obwieściła Glenna z triumfalnym uśmiechem.-Z kapturem.Czarne peleryny i wampiry, pomyślał, wzdychając w duchu.Co za stereotyp.- I ta.płachta ma mnie uchronić przed przemienieniem się w żywą pochodnię w promieniach słońca.- To naprawdę powinno zadziałać.Cian posłał jej lekko rozbawione spojrzenie.- Powinno" jest tu słowem kluczowym.- Twoja krew nie zagotowała się na słońcu - zaczął Hoyt.- To pocieszająca wiadomość.Niestety, tak się składa, że składam sięnie tylko z krwi.- Krew jest najważniejsza - upierał się Hoyt.- Sam tak mówiłeś.- Ale moje ciało i kości też są zagrożone.- Przykro nam, że nie mieliśmy czasu, żeby to przetestować.- Glennaprzeczesała palcami włosy.- To trwało tak długo, a nie mogliśmy cię poprosić, żebyś wyszedł w pelerynie na zewnątrz, dopóki nie byliśmy w miarępewni efektów.- Jak to miło z waszej strony.- Uniósł pelerynę.- Nie mogliście nadaćjej trochę więcej szyku?- Wymogi mody nie były naszym głównym problemem.- Hoyt już prawie warczał.- Martwiliśmy się, jak ochronić twoją niewdzięczną osobę.- Nie zapomnę wam podziękować, jeśli nie skończę tego dnia jako kupka popiołu.- I powinieneś.- Moira popatrzyła na niego potępiająco.- Pracowaliprzez całą noc i dzień tylko dla ciebie.Ty sobie spałeś, a my wszyscy ciężko pracowaliśmy.- Ja też nie próżnowałem, wasza wysokość.- Zignorował ją, odwracającsię do niej plecami.- Cóż, problem zniknie, jeśli wasz kamienny krąg mnienie wpuści.- Musisz zaufać bogom - poradził mu Hoyt.- Pozwolę sobie po raz kolejny ci przypomnieć: jestem wampirem.Wampiry i bogów raczej trudno uznać za kompanów od kieliszka.Glenna podeszła do Ciana i położyła rękę na jego dłoni.- Włóż ją.Proszę.- Tylko dla ciebie, Ruda.- Uniósł jej twarz i lekko pocałował Glennęw usta, po czym odsunął się i zarzucił pelerynę na plecy.- Czuję się jakcholerny aktor z filmu klasy B.Albo jeszcze gorzej, jak mnich [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Blair ładowała broń na Larkina przemienionego w konia, a Moira nawierzchowca Ciana.- Jesteś pewna, że dasz radę na nim pojechać?- Ja umiem jezdzić na wszystkim.- Moira spojrzała w okno wieży.-Tojedyny sposób, oni muszą się skoncentrować na swojej pracy.Nie możemyryzykować targania tego wszystkiego po zmroku.- Prawda.- Blair wskoczyła na grzbiet Larkina.- Miej oczy szerokootwarte, w lesie może nam się trafić towarzystwo.Jedna za drugą ruszyły przed siebie.- Naprawdę czujesz ich zapach? - zawołała Moira.- Bardziej wyczuwam obecność.Wiem, kiedy któryś się zbliża.- Przeczesywała wzrokiem zacieniony las, ale między drzewami poruszały się jedynie zające i ptaki.Promienie słońca i śpiew ptaków, pomyślała.Jak inaczej będzie ta droga wyglądała w nocy.Ona i Moira na Larkinie, postanowiła, a Hoyt i Glenna na Vladzie.Cian potrafił biec prawie tak szybko jak koń, jeśli musiał.Zcieżka była kręta i w niektórych miejscach prawie niewidoczna, a cienie niekiedy tak gęste, że Blair kładła dłoń na kuszy.Pod nogami poczuła napięcie mięśni Larkina i skinęła głową.On - albokoń, w którym był, też je wyczuwał.- Obserwują nas.Trzymają się na dystans, ale patrzą.- Będą wiedziały, dokąd jedziemy.- Moira obejrzała się przez ramię.-Albo zaniosą wiadomość Lilith i ona będzie wiedziała.- Tak.Przyspieszmy trochę, chcę mieć to już z głowy.Wyjechały z lasu i przecięły niewielki ugór.Na wzgórzu przed nimiwznosił się Taniec Bogów.- Jest duży - wymruczała Blair.Nie tak wielki jak Stonehenge, pomyślała, ale imponujący.I tak samo jak w Stonehenge poczuła moc kamieni,zanim się do nich zbliżyła.Niemal usłyszała ich pomruk.- Mocna sprawa.- Zsiadła z konia.- I w tym świecie, i w moim.Moira także zsunęła się z konia i oparła czoło o czoło Larkina.- To nasza droga do domu.- Miejmy taką nadzieję.- Blair zaczęła rozładowywać broń.- Jesteśpewna, że wampiry nie mogą tu wejść?- %7ładen demon nie może prześliznąć się między kamieniami i postawićstopy na uświęconej ziemi.Tak było w Geallii i z tego, co czytałam, w tymświecie jest tak samo.Moira podążyła za wzrokiem Blair i popatrzyła na ścianę lasu, ale myślała o Cianie i co poczną, jeśli będą musieli go zostawić.- Znajdziemy sposób.Moira popatrzyła na nią.- Ty też się martwisz.- To jest pewien problem.Musimy go tu przetransportować i uchronićprzed spaleniem.Dobrze, że tutaj jest strefa ochronna i możemy być pewni, że jak wrócimy za kilka godzin, nasza broń wciąż będzie na miejscu, alez Cianem nadal mamy kłopot.Bezmyślnie pogłaskała Larkina, ale gdy odwrócił się i spojrzał jej głęboko w oczy, opuściła rękę.- Hoyt i Glenna nad tym pracują.Wszyscy przechodzimy, taki jestukład.Coś wymyślimy.Larkin-koń trzepnął ją zalotnie ogonem w pośladek.-Hej !- On nigdy nie przepuści okazji do zabawy - zauważyła Moira.- Prawiew każdej postaci.- Tak, prawdziwy z niego dowcipniś.Musisz uważać, żebyś pewnegodnia nie został na zawsze z tymi czterema nogami.- Pochyliła się do niego.- Bo co wtedy?Koń przesunął językiem po policzku Blair.-Fuj !Moira roześmiała się serdecznie, odkładając ostatni miecz.- On zawsze mnie rozśmiesza, nawet w najgorszych chwilach.No cóż -powiedziała, gdy skrzywiona Blair wycierała końską ślinę z twarzy.- Nieprzeszkadza ci to tak bardzo, kiedy jest człowiekiem.Dzwięk, który wydał z siebie Larkin, bardzo przypominał śmiech, o iletylko koń może się roześmiać.Moira, chichocząc, wskoczyła na swojegowierzchowca.- Trudno nie zauważyć, kiedy dwoje ludzi tak bardzo ma się ku sobie.Sama kiedyś się w nim kochałam.- Pociągnęła Larkina za grzywę.- Miałam wtedy pięć lat i już dawno mi przeszło.- Cicha woda brzegi rwie - mruknęła Blair.- No proszę, i to ty! - Kiwnęła głową w stronę Moiry, wskakując na grzbiet Larkina-konia.z nosem w książkach.Nigdy bym nie pomyślała, że tak lekko przyjmieszfakt, że bzykam się z twoim kuzynem.- Bzykasz się? - Moira wydęła usta.- Czy to określenie oznacza współżycie? Pasuje, bo przecież dzieciom opowiada się o pszczółkach.-Tym razem to Blair się roześmiała.- Jesteś pełna niespodzianek.- Wiem, co się dzieje między kobietą i mężczyzną.Teoretycznie.- Teoretycznie.Więc ty nigdy.- Zobaczyła, że Moira krzywi się, wskazując na Larkina.- Ach, przepraszam.Duże konie mają wielkie uszy.- Och, w sumie to chyba drobiazg w porównaniu z całą resztą.Nie, jajeszcze nigdy.Jeśli mam zostać królową, muszę wyjść za mąż, ale mam jeszcze czas.Chciałabym znalezć kogoś, kto będzie do mnie pasował, i kto mniezrozumie.Najbardziej bym chciała, żebyśmy darzyli się taką miłością jakmoi rodzice, ale przynajmniej niech nam zależy na sobie nawzajem.I mamnadzieję, że będzie biegły w bzykaniu.Tym razem Larkin wydał dzwięk podobny do warknięcia.- A dlaczego tylko ty masz mieć przyjemność? - Moira wysunęła stopęze strzemienia i lekko trąciła go nogą w bok.- A on jest w tym dobry, tennasz Larkin?- Istny ogier.Larkin puścił się w kłus.Tak, pomyślała Blair, dobrze się pośmiać, nawet w najcięższych chwilach.12Zdegustowany Cian przesunął w palcach czarny materiał.- Peleryna.- Magiczna peleryna - obwieściła Glenna z triumfalnym uśmiechem.-Z kapturem.Czarne peleryny i wampiry, pomyślał, wzdychając w duchu.Co za stereotyp.- I ta.płachta ma mnie uchronić przed przemienieniem się w żywą pochodnię w promieniach słońca.- To naprawdę powinno zadziałać.Cian posłał jej lekko rozbawione spojrzenie.- Powinno" jest tu słowem kluczowym.- Twoja krew nie zagotowała się na słońcu - zaczął Hoyt.- To pocieszająca wiadomość.Niestety, tak się składa, że składam sięnie tylko z krwi.- Krew jest najważniejsza - upierał się Hoyt.- Sam tak mówiłeś.- Ale moje ciało i kości też są zagrożone.- Przykro nam, że nie mieliśmy czasu, żeby to przetestować.- Glennaprzeczesała palcami włosy.- To trwało tak długo, a nie mogliśmy cię poprosić, żebyś wyszedł w pelerynie na zewnątrz, dopóki nie byliśmy w miarępewni efektów.- Jak to miło z waszej strony.- Uniósł pelerynę.- Nie mogliście nadaćjej trochę więcej szyku?- Wymogi mody nie były naszym głównym problemem.- Hoyt już prawie warczał.- Martwiliśmy się, jak ochronić twoją niewdzięczną osobę.- Nie zapomnę wam podziękować, jeśli nie skończę tego dnia jako kupka popiołu.- I powinieneś.- Moira popatrzyła na niego potępiająco.- Pracowaliprzez całą noc i dzień tylko dla ciebie.Ty sobie spałeś, a my wszyscy ciężko pracowaliśmy.- Ja też nie próżnowałem, wasza wysokość.- Zignorował ją, odwracającsię do niej plecami.- Cóż, problem zniknie, jeśli wasz kamienny krąg mnienie wpuści.- Musisz zaufać bogom - poradził mu Hoyt.- Pozwolę sobie po raz kolejny ci przypomnieć: jestem wampirem.Wampiry i bogów raczej trudno uznać za kompanów od kieliszka.Glenna podeszła do Ciana i położyła rękę na jego dłoni.- Włóż ją.Proszę.- Tylko dla ciebie, Ruda.- Uniósł jej twarz i lekko pocałował Glennęw usta, po czym odsunął się i zarzucił pelerynę na plecy.- Czuję się jakcholerny aktor z filmu klasy B.Albo jeszcze gorzej, jak mnich [ Pobierz całość w formacie PDF ]