[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Te dwukrotne ćwiczenia z 25 Dywizją Piechoty to ładna karta megopokojowego dowodzenia, po nich nabrałem zaufania i pewności we własne siły,jeśli chodzi o taktyczne dowodzenie w polu.Pułk też, jak czułem nabrał zaufaniado mnie jako dowódcy.Na letniej koncentracji 1933 roku przypadło mi po raz pierwszy dowodzićdywizją, i to nie byle jaką 7 batalionów, pułk artylerii lekkiej, dywizjon artyleriiciężkiej, dwa bataliony czołgów oraz batalion saperów.wiczenie byłodoświadczalne, nakazane przez Sztab Główny, dwudniowe.Zadanie dla dywizjisprowadzało się do odrzucenia w ciągu dnia wysuniętych od działównieprzyjaciela przed jego pozycję obronną, dobicie się do czat jego, spędzenieich, rozpoznanie pozycji głównej nieprzyjaciela i ze świtem dnia następnegoprzełamanie jej.Dowodzenie poszło mi bardzo składnie generał Dreszerpodkreślił to potem kilkakrotnie.Uderzające było wydanie rozkazu do natarcianatychmiast po mojej odprawie pod wieczór dnia pierwszego.To pisanierozkazu, w myśl moich ustnych w ciągu dnia wskazówek, zrobił kapitanJiruszka, szkolony przez szereg lat w pułku na podobną funkcję przeze mnie.Pełnił on w tym ćwiczeniu funkcję szefa sztabu (adiutanta) mego zgrupowania,bo na szefa sztabu nie przyjąłem oficera dyplomowanego z Dowództwa OkręguKorpusu VII, którego mi zaproponowano, a którego nie znałem.Cały sztabdywizji i jednego pułku ćwiczącego obsadziłem oficerami mego pułku, z mojej pułkowej wyższej szkoły wojennej", jak się śmiejąc nieraz nazywano mój nadmiar" ćwiczeń i doskonalenia w dowodzeniu mojej kadry zawodowej.Tenpopis Jiruszki, oficera nie dyplomowanego, pomógł bardzo potem w awansie namajora, gdy w jego sprawie interweniując generał Dreszer poszedł aż do PanaMarszałka Natarcie mej dywizji, jak się wyrażono, przeprowadziłem w sposób klasyczniezdecydowany, uderzając w pasie działania dywizji, szerokim 14 km, 6batalionami na froncie 2 kilometrów, przy czym te bataliony uszykowane w 2rzutach wspierało na 12 baterii aż 11 oraz 2 bataliony czołgów, idących w 2rzutach.Sukces takiego natarcia był bezwarunkowy i temu dano wyraz przyomówieniu.Wreszcie w 1934 r.dałem rewanż pułkownikowi Chilewskiemu za jegonadwerężenie mnie na moich pierwszych manewrach pod Koninem w 1930 r.Tym razem dywizja 14 miała koncentrację między Zremem i Lesznem.Znowuja dowodziłem moim pułkiem, a on resztą dywizji.Chilewski chciał powtórzyćswój manewr z 1930 r., masą swych batalionów (6) przygnieść i rozciąć moje 3bataliony.Tymczasem ja odskoczyłem, a gdy on ruszył dwoma kolumnami a 4 i2 bataliony, nagle wykorzystując defile wśród jezior uderzyłem na jego bocznąkolumnę a 2 bataliony i potrzaskałem ją.Wieczorem zrobiłem wypad, który dałmi w ręce cały sztab Chilewskiego wraz z dowódcą samym.Uważałem, żeskwitowaliśmy się z nawiązką za r.1930.Ponieważ nie chciałem mu tegozaogniać, nawet w omówieniu, gdy przedstawiałem działania mej strony,ograniczyłem się w miejscu, gdzie został Chilewski wyfasowany, dozaznaczenia  po czym nastąpił incydent wszystkim znany".Tak biegły mi lata dowodzenia pułkiem, zawsze prawie z powodzeniem idużymi dla mnie sukcesami.Z innych spraw pułkowych to ruszyłem naprzód i uporządkowałem w sposóbwidomy tradycję wspaniałą pułku.O tej bojowej tradycji dotychczas jedyniegadano.Zabrałem się sam z kilku oficerami, no i przede wszystkim sierżantem(dziś nareszcie już chorążym) Franciszczakiem 174 do zebrania i uporządkowaniamateriałów historycznych i związanych z tradycją pułku.Zorganizowaliśmydział historii 55 pułku piechoty przy Wielkopolskim Muzeum Wojskowym wPoznaniu.Przedstawia się on obecnie bardzo szeroko i bogato, uderza specjalnie wachlarz" historii pułku (mego pomysłu) na wzór ruchomych  wiatraków" rozkładów kolejowych, gdzie historię pułku przedstawiono za pomocą szkiców,fotografii oraz napisów stylem telegraficznym.Kopię tego muzeum wraz z wiatrakiem" historycznym zaczęto robić również w pułku, aby mieć to dlanauki historii szeregowych pod ręką.To obecnie zakończono.Plac ćwiczeń  Wyciążkowo" był mały i daleko od koszar, bo o 6 km odległy.Strata czasu na przemarsze (6X2= 12 km, to jest 2 1/2 godziny) była ogromna,jeśli wziąć 5 godzin ćwiczeń przedpołudniowych, z których 50% maszerowałosię bezprodukcyjnie, bo po drodze też nawet wejść do rowów przydrożnych niemożna było (trawa wynajęta na wykoszenie lub wypas). Zacząłem od tego, że posyłałem bataliony na cały dzień, a kuchnie do-woziły imobiad.Potem posyłałem bataliony lub kompanie na kilka dni pod namioty, akuchnie gotowały na miejscu.Okazało się praktyczniej postawić prowizorycznekotły, a żywność dowozić.Potem postanowiłem wybudować kuchnie stałe wbarakach.Pobyt oddziałów w obozie  Wyciążkowo" dawał olbrzymie korzyści.Zysk na czasie, zamiast bezprodukcyjnego maszerowania, był ogromny.Wkrótce zaczęliśmy odczuwać ogromne korzyści  postępy w wyszkoleniubojowym były ogromne.Wkrótce też przyjąłem system pobytu batalionów po 6dni na zmianę, również i III/5 pułku piechoty z Rawicza, który teraz zaczął jużod razu przychodzić na  Wyciążkowo" zamiast, tak jak dawniej  do Leszna, istąd codziennie maszerował dopiero na strzelania na  Wyciążkowo" (wRawiczu nie mógł odbywać strzelań bojowych).Pobyt w namiotach w r.1932 przekonał mnie, że lepiej by było mieć stałe letniebaraki.Dowiedziałem się, że we Wrześni są stare baraki azbestowe, które175rozbierać mają wkrótce.Dostałem zgodę od śp.generała Franka , dowódcyOkręgu Korpusu VII, na ich zabranie oraz pieniądze na pokrycie kosztów ichprzewiezienia.Wkrótce na ,,Wyciążkowie" w małym lasku stanęły 4 kompanijne baraki zazbestu, pięknie wyglądające.Głównym budowniczym był chorąży Sworek.Cała zabawa kosztowała niewiele więcej niż 5000 złotych.Brak było wody,więc zrobiliśmy tam 6 studni i urządzeń do mycia.Brak było miejsca do kąpieli,więc bagno i bajoro kazałem oczyścić, pogłębić (były tam zródła) i powstał tambasen spory i głęboki do kąpieli oraz do mycia się (tylko bez mydła).W barakach obozu  Wyciążkowo" w latach 1933 i 1934 od wczesnej wiosny dopóznej jesieni stoją kolejno bataliony.Tempo wyszkolenia wzrasta.Trzebaoficerom umożliwić też egzystencję.Z resztek baraków azbestowych,przewiezionych z Wrześni, zrobiono kasyno i hotel oficerski, położone władnym miejscu, na skraju lasku, z widokiem na Klonowiec.Obóz funkcjonował176całą parą: nazywano go małym Biedruskiem.Z innych dywizji (z 17 odgenerała Malinowskiego) przyjeżdżano, aby go zobaczyć i dowiedzieć się, jakzostał on zorganizowany.Mało było teraz placów ćwiczeń, więc przejęto zmajątku parcelowego obok blisko 140 ha i plac ćwiczeń wzrósł niemaldwukrotnie.Tymczasem dziś, po 4 latach zaledwie, aż przykro patrzeć.Jestlipiec, a  Wyciążkowo" puste.W barakach kolonia dla dzieci z RodzinyWojskowej.Baraki, studnie, żłoby do mycia itp.prawie się walą.Nic nowegome zrobiono, a starego nikt nie konserwuje.Place ćwiczeń przynajmniej wpołowie zabrano pod uprawę; powstały folwarki  gospodarstwa 55 pułkupiechoty i 17 pułku ułanów.Widać  za dużo mają miejsca" do tej ilościćwiczeń, które obecnie robią [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl