[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uważał, że to nie na miejscu tak szybko pośmierci Jamesa.Prosił, żeby zaczekała, aż to przemyślą.Zastanawiał się nawet, czy nie wybrać się znią, oczywiście pod warunkiem, że wszystko zostanie odpowiednio zorganizowane.Powinnazrozumieć, że za nic w świecie nie może jechać sama.James na pewno by sobie tego nie życzył.Lizzieteż jest z tego powodu nieszczęśliwa.Zelda nigdy wcześniej tak nie postępowała.To po prostu nie masensu.Zeldo - pisał, mocno naciskając długopisem kartkę papieru.-Proszę Cię, nie jedz.Kocham Cię, oczym na pewno wiesz.Drew.Zelda spojrzała na ogród.Cassie i Dana nie odezwały się ani słowem.Zapadła cisza, w którejsłychać było tylko ćwierkanie dwóch ptaków pod okapem.52 Po chwili dziewczyna wstała i weszła do domu.Podeszła do telefonu i wybrała numer agenta z biurapodróży w Melbourne.- Mówi Zelda Madison - przedstawiła się, gdy w słuchawce odezwał się męski glos.- Kilka dnitemu rozmawiała z panem moja przyjaciółka, Cassie.- Tak, pamiętam - przerwał jej mężczyzna.- Zarezerwowała dla pani lot do Indii.Czym mogęsłużyć?- Zależy mi na tym, żeby wyjechać jak najszybciej.Z zaskoczeniem wsłuchiwała się w brzmienie własnego głosu.Był taki zdecydowany i mocny.- Zobaczę, co da się zrobić.Przez chwilę agent wystukiwał coś na klawiaturze.- Jest wolne miejsce na piętnasty kwietnia, czyli na najbliższy piątek.- Odpowiada mi.Dziękuję.Jakie to proste! Zelda uśmiechnęła się z poczuciem ulgi.Teraz już nic nie będzie mogło stanąć jej naprzeszkodzie; podróż właśnie się zaczęła.- W porządku - ciągnął agent.- Wszystkie pozostałe sprawy ma pani załatwione, tak? Paszport,szczepienia? Gdyby pani była tu, na miejscu, pomoglibyśmy pani skompletować wszystkiewymagane dokumenty.- Dziękuję najmocniej, zajęłyśmy się już wszystkim.Cassie przejęła dowodzenie.Wiedziała, jak wszelkie formalności szybko załatwić. Kochanie -zaczynała.- Chyba nie uwierzysz, z jakimi błahostkami mamy tu poważne problemy.Liczę, żezdołasz nam pomóc."- W Delhi będzie cholernie gorąco.Radzę pani spakować letnie rzeczy - dodał agent.- Byłem tamkiedyś i omal nie umarłem z pragnienia.Nie rozumiem, dlaczego ludziom nie odpowiada stary, dobryQueensland.Nastąpiła krótka przerwa.- Wybieram się na spotkanie z matką - wyjaśniła dziewczyna.53 Rozkoszowała się tymi słowami, czując, jak ból i radość na przemian zaciskają jej gardło.- Ach! - westchnął mężczyzna.- To całkiem inna sprawa.No cóż, było mi milo, pani Zeldo.%7łyczęudanej podróży.-Roześmiał się.- I proszę pozdrowić ode mnie swoją mamę.Zelda odłożyła słuchawkę i stała przez chwilę w korytarzu.Mamusia.Mama.Ellen.Powtarzała te słowa, jakby dzięki zwielokrotnieniu mogły nabrać realnych kształtów.Przeobrazićsię w konkretną twarz, głos, osobę.Czuła się trochę tak jak przed laty, gdy razem z koleżankami zeszkoły przeglądała jakiś magazyn, a w nim zdjęcia otwartych torebek z porozrzucaną zawartością.Zadanie polegało na tym, by wyobrazić sobie właścicielkę na podstawie rzeczy, które nosiła wtorebce: starych biletów do teatru, talizmanów, szminek, wizytówek, zdjęć, tamponów, prezerwatyw -wszystkiego.Sharn często powtarzała listę rzeczy, które będzie można znalezć w jej torebce, jeślizostanie sławna, bogata i wyjedzie z wyspy w świat.Zelda marzyła o czymś innym.%7łe znajdzie kiedyś torebkę matki, a w niej swoje zdjęcie.Uśmiechniętą twarz ukochanej córeczki na zniszczonej, starej fotografii o ząbkowanych brzegach.Nie zabraknie też rzeczy, które chciałaby zobaczyć, żeby się przekonać, kim była matka.Tylko teraz -pomyślała Zelda, odczuwając jednocześnie radość i strach - sprawa wygląda inaczej.Teraz wybierasię na poszukiwanie prawdziwej matki.%7ływej twarzy, kryjącej się za strzępkami informacji [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl