[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co powie-działa matka?Constance.Jej pełne imię.Jak wielu ludzi używających na co dzień przydomków lub zdrobnień, Con-nie dawno zapomniała, że ma jakikolwiek związek z tym słowem.Kiedyś roz-mawiały o tym z Liz.Jak ona to wtedy ujęła? Ze kiedy ktoś zwraca się do niej Elizabeth", zawsze jej się wydaje, że chodzi o osobę, która stoi za jej plecami.Constance.Imię pasujące do nadętej panienki w lśniących lakierowanychpantofelkach i skarpetkach z falbankami.W dzieciństwie nienawidziła swojegoimienia, zresztą przyjaciele jej matki przewijający się przez hipisowską komunęw Concord nigdy nie używali oficjalnych imion.Ci, którzy mieli dzieci w cza-sach, gdy Connie była mała, wymyślali dla nich hipisowskie imiona: był tam naprzykład Branch Water Alpert, który robił teraz licencjat w Brandeis, i SamadhiMarcus, zarozumiały młody człowiek z prawicowym odchyleniem, mieszkającyobecnie w Asheville i używający imienia  John", jakby ktokolwiek mógł mieć doniego pretensje o to prawdziwe.Connie wyrzuciła więc swoje pełne imię z pamięci, jak co roku wyrzucałapantofle, z których wyrosła.Zapomniała je tak doszczętnie, że teraz odkryła jeponownie, a w dodatku uświadomiła sobie, że ma ono również samodzielne zna-czenie.Constance.Stałość.Stateczność.Akt niewzruszonego trwania.Stan ist-nienia lub kondycja warte, by do nich dążyć.Jak Grace, łaska.Jak Deliverance,zbawienie.- O, mój Boże - szepnęła, szeroko otwierając oczy.Nagle zyskała absolutnąpewność.Oczywiście.I jeszcze Sophia, według Liz greckie słowo oznaczająceRLT mądrość.Mercy, miłosierdzie.Prudence, rozwaga.Patience, cierpliwość.I po-wściągliwość, Temperance, której łagodna twarz z połowy dziewiętnastego wie-ku spoglądała z portretu w jadalni babci.Te imiona to milczące ogniwo łączącełańcuch kobiet znany Connie z obecnego życia z łańcuchem tych, które tropiła wprzeszłości.Ich nazwiska zmieniały się wraz z małżeństwami i upływem czasu,ale imiona niewzruszenie wyznaczały genealogię.Wpatrywała się zdumiona w swoją dłoń, w zagłębienie, gdzie jej wola wtrudny do wytłumaczenia sposób objawiła się w postaci boleśnie piekącego nie-bieskawego ognika, gdy zadawała pytania situ i nożycom i wtedy, gdy dotykałapalcem czoła Sama, by ulżyć jego cierpieniu.Przebiegła myślą szczegóły życiamatki, odrzucając mętną terminologię New Age, przyglądając się, jak prawdazmienia swoje kształty wraz ze zmieniającym się językiem.Podobnie jakwszystkie te kobiety - każda zamknięta we własnym wycinku historii, będącazarazem wariacją na temat Connie - Grace opisywała rzemiosło terminami swojejepoki.Connie przełknęła ślinę, przysunęła słuchawkę bliżej warg i zniżyła głosdo szeptu.- Mamo, czy wiesz, kto umieścił ten wypalony symbol na moich drzwiach? -zapytała.Usłyszała cichy śmiech Grace, który zabrzmiał niemal arogancko.- Powiem ci tyle - odrzekła matka.- Nikt, podkreślam, nikt tak nie pragnie,żebyś była bezpieczna, jak ja.Zapadło milczenie, bo Connie wreszcie zrozumiała.- Ale jak.- zaczęła, matka jednak nie dała jej dokończyć.- Bardzo cię przepraszam, kochanie, ale naprawdę muszę już iść.Bill niemoże dłużej czekać.Jego aura jest fatalna.- Mamo! - zawołała tonem sprzeciwu, ale Grace syknęła, by ją uciszyć.- Posłuchaj mnie.Wszystko będzie dobrze.Pamiętasz, co ci mówiłam o na-turalnych ziemskich cyklach? I o tym, że inni odczuwają je po prostu jako zmia-RLT ny pogody? Ja się nie martwię ani trochę.Ufaj swojemu instynktowi, a będzieszwiedziała, co robić.To tak jak.- zawiesiła głos i spojrzała w niebo, szukającodpowiednich słów.- Jak tworzenie muzyki.Jest instrument.Jest ucho.Jest teżtechnika.Połącz wszystkie te trzy składniki i możesz grać.Są też nuty.Mogą cięprowadzić, służyć jako wskazówka.Ale same w sobie? To tylko znaczki na pa-pierze.Nagle Connie poczuła się tak zagubiona i zdezorientowana, jakby stała nadnie płytkiego strumienia i próbowała z jego mętnej wody wyłowić coś błysz-czącego i cennego.- Tylu rzeczy jeszcze nie rozumiem - szepnęła, przyciskając słuchawkę doucha z taką siłą, że przybrało ciemnoczerwoną barwę.- Ty widzisz w tym tajemnicę - powiedziała Grace z niezbitą pewnością.- Aja widzę dar.-I zanim Connie zdążyła otworzyć usta, zawołała:  Już idę, Bill", apotem rzuciła do słuchawki: - Kocham cię, córeczko.Uważaj na siebie.Rozległ się trzask i Grace już nie było.- Ale to boli - powiedziała Connie do głuchej słuchawki, poruszając wolnąręką i coraz wyrazniej czując tuż pod skórą lekkie elektryczne mrowienie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl