[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nie szukałeś nas? Czy naprawdę wyglądam aż tak głupio? Nie szukałem.A powinienem? Jest bezczelny. Daryft, człowiek jadący na Ve Gathu może być tak bezczelny, jak tylko zapragnie zauważył Bolirium.Wszyscy wybuchnęli śmiechem i pokiwali głowami. Stoicie na samym środku pustkowia stwierdził Chmura. Co właściwie kombinujecie? Ach odparł Gedoran to naprawdę interesujące pytanie.Wysłaliśmy swego dowódcę zmisją i teraz oczekujemy na jego powrót. Rozkazujecie swojemu dowódcy? Tak.Czyż to nie cudowne?Jaghuci znowu się roześmiali.Chmura doszedł do wniosku, że ten nawyk z czasem możestać się naprawdę irytujący. W takim razie czekajcie dalej.Czternastu Jaghutów pokłoniło się mu. Do następnego spotkania, Tarczo Kowadło rzekł Gedoran. Nie zamierzam wracać tą samą drogą. Mądrość jeszcze nie całkiem umarła odezwał się Bolirium. Czyż nie sugerowałemwam tego? Być może, ale te słowa utonęły w zalewie twych idiotycznych wypowiedzi. Varandas, na świecie musi istnieć równowaga.Z jednej strony kąsek ważkiej mądrości, az drugiej gastryczna lawina bezmózgiej głupoty.Czyż nie było tak zawsze? Ależ, Bolirium, kropla perfum nie może przeważyć nad stertą gówna. Zależy, gdzie przystawisz nos, Varandas. Nie zapomnij nas poinformować, gdy wreszcie poczujesz jakiś słodki zapach, Varandas dodał Gedoran. Nie licz na to zbytnio.Znowu rozległ się ochrypły śmiech.Chmura popędził kopniakiem Ve Gatha, nakazując muskręcić w lewo, by ominąć Jaghutów.Gdy zostali z tyłu, skłonił wierzchowca do szybkiegokłusu.Po krótkiej chwili Aowcy K ell zajęli pozycje po jego bokach.Czul zapach ich niepokoju. Ehe mruknął.Zastanawiał się, kim jest ten ich dowódca.Musi być cholernym idiotą.Ale z drugiej strony, warto zrobić wszystko, by umknąć przedtym śmiechem.Ehe, teraz widzę, że to ma sens.Wjechałbym Kapturowi prosto w dupę, żebytylko uciec przed tą zgrają.Gdy tylko poczuję jakiś słodki zapach, chłopaki i dziewczyny, natychmiast wrócę, by was otym zawiadomić.Obłok pyłu był coraz bliżej.Być może.Rozdział siódmyCzekam na restytucję.Epitafium na nagrobku, LetherCzy dobrze widzę? zapytał Brys Beddict. Los świata spoczywa w rękach trzech kobiet?Atri-ceda Aranict zaciągnęła się po raz ostatni i cisnęła niedopałek do ognia.Wpłomienie.Zatrzymała dym w płucach tak długo, jak tylko zdołała, jakby, nie wypuszczając go,mogła powstrzymać upływ czasu.Widziałam jaskinie.Widziałam ciemność.i deszcz, bogowie na dole, deszcz.Po chwili westchnęła.Jeśli zostało tu jeszcze trochę dymu, nie widziała go. Nie tylko trzy kobiety sprzeciwiła się. Jest z nami też jeden mężczyzna.Ty.Siedzieli przy ognisku i nikt im nie przeszkadzał.%7łołnierze spali.Porykiwania czekającychna rzez zwierząt ucichły z nastaniem nocy.Ogniska przygasły, gdy porywisty wicher porwałresztki nawozu i powietrze wypełniły płomienie.Z nadejściem świtu.Odejdziemy stąd.Podzielimy się i każdy ruszy swoją drogą.Czy mogłam to wyobrazić?Czy wiedziała? Musiała wiedzieć.Jej miecz przeciął naszą jedność. To było konieczne stwierdził Brys. Mówisz, jakbyś próbował przekonać sam siebie zauważyła, wyciągając z torby u pasacienką świeczkę i przysuwając ją do ognia.Gdy zapłonęła jasnym płomieniem, Aranict uniosła jądo twarzy, by zapalić kolejnego skręta. Chyba ją rozumiem. Chrząknął. O ile to w ogóle możliwe.Skinęła głową. Miny jej oficerów. Byli oszołomieni.Tak. Przerażeni dodała, myśląc o pięści Blistigu.Zerknął na nią. Bałem się o ciebie, kochanie.Córka Abrastal. To dziecko zaiste musi być potężne, jeśli zdołało do nas dotrzeć z tak daleka.Zaciągnęła się. Byłam nieprzygotowana.Wizje nie miały sensu.Przytłoczyły mnie. A czy teraz potrafisz je zrozumieć? Nie. Mogłabyś mi je opisać, Aranict?Opuściła wzrok. Przepraszam rzekł. Nie powinienem cię o to prosić.Nie zastanowiłem się.Niepowinienem cię zmuszać do ponownego przeżywania takiego urazu.Ach, jestem zmęczony.Jutro czeka nas długi dzień.Słyszała zaproszenie w jego słowach, ale płomienie przykuły ją do miejsca, w którymsiedziała.Czymś.Obietnicą.Ostrzeżeniem.Muszę się nad tym zastanowić [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
. Nie szukałeś nas? Czy naprawdę wyglądam aż tak głupio? Nie szukałem.A powinienem? Jest bezczelny. Daryft, człowiek jadący na Ve Gathu może być tak bezczelny, jak tylko zapragnie zauważył Bolirium.Wszyscy wybuchnęli śmiechem i pokiwali głowami. Stoicie na samym środku pustkowia stwierdził Chmura. Co właściwie kombinujecie? Ach odparł Gedoran to naprawdę interesujące pytanie.Wysłaliśmy swego dowódcę zmisją i teraz oczekujemy na jego powrót. Rozkazujecie swojemu dowódcy? Tak.Czyż to nie cudowne?Jaghuci znowu się roześmiali.Chmura doszedł do wniosku, że ten nawyk z czasem możestać się naprawdę irytujący. W takim razie czekajcie dalej.Czternastu Jaghutów pokłoniło się mu. Do następnego spotkania, Tarczo Kowadło rzekł Gedoran. Nie zamierzam wracać tą samą drogą. Mądrość jeszcze nie całkiem umarła odezwał się Bolirium. Czyż nie sugerowałemwam tego? Być może, ale te słowa utonęły w zalewie twych idiotycznych wypowiedzi. Varandas, na świecie musi istnieć równowaga.Z jednej strony kąsek ważkiej mądrości, az drugiej gastryczna lawina bezmózgiej głupoty.Czyż nie było tak zawsze? Ależ, Bolirium, kropla perfum nie może przeważyć nad stertą gówna. Zależy, gdzie przystawisz nos, Varandas. Nie zapomnij nas poinformować, gdy wreszcie poczujesz jakiś słodki zapach, Varandas dodał Gedoran. Nie licz na to zbytnio.Znowu rozległ się ochrypły śmiech.Chmura popędził kopniakiem Ve Gatha, nakazując muskręcić w lewo, by ominąć Jaghutów.Gdy zostali z tyłu, skłonił wierzchowca do szybkiegokłusu.Po krótkiej chwili Aowcy K ell zajęli pozycje po jego bokach.Czul zapach ich niepokoju. Ehe mruknął.Zastanawiał się, kim jest ten ich dowódca.Musi być cholernym idiotą.Ale z drugiej strony, warto zrobić wszystko, by umknąć przedtym śmiechem.Ehe, teraz widzę, że to ma sens.Wjechałbym Kapturowi prosto w dupę, żebytylko uciec przed tą zgrają.Gdy tylko poczuję jakiś słodki zapach, chłopaki i dziewczyny, natychmiast wrócę, by was otym zawiadomić.Obłok pyłu był coraz bliżej.Być może.Rozdział siódmyCzekam na restytucję.Epitafium na nagrobku, LetherCzy dobrze widzę? zapytał Brys Beddict. Los świata spoczywa w rękach trzech kobiet?Atri-ceda Aranict zaciągnęła się po raz ostatni i cisnęła niedopałek do ognia.Wpłomienie.Zatrzymała dym w płucach tak długo, jak tylko zdołała, jakby, nie wypuszczając go,mogła powstrzymać upływ czasu.Widziałam jaskinie.Widziałam ciemność.i deszcz, bogowie na dole, deszcz.Po chwili westchnęła.Jeśli zostało tu jeszcze trochę dymu, nie widziała go. Nie tylko trzy kobiety sprzeciwiła się. Jest z nami też jeden mężczyzna.Ty.Siedzieli przy ognisku i nikt im nie przeszkadzał.%7łołnierze spali.Porykiwania czekającychna rzez zwierząt ucichły z nastaniem nocy.Ogniska przygasły, gdy porywisty wicher porwałresztki nawozu i powietrze wypełniły płomienie.Z nadejściem świtu.Odejdziemy stąd.Podzielimy się i każdy ruszy swoją drogą.Czy mogłam to wyobrazić?Czy wiedziała? Musiała wiedzieć.Jej miecz przeciął naszą jedność. To było konieczne stwierdził Brys. Mówisz, jakbyś próbował przekonać sam siebie zauważyła, wyciągając z torby u pasacienką świeczkę i przysuwając ją do ognia.Gdy zapłonęła jasnym płomieniem, Aranict uniosła jądo twarzy, by zapalić kolejnego skręta. Chyba ją rozumiem. Chrząknął. O ile to w ogóle możliwe.Skinęła głową. Miny jej oficerów. Byli oszołomieni.Tak. Przerażeni dodała, myśląc o pięści Blistigu.Zerknął na nią. Bałem się o ciebie, kochanie.Córka Abrastal. To dziecko zaiste musi być potężne, jeśli zdołało do nas dotrzeć z tak daleka.Zaciągnęła się. Byłam nieprzygotowana.Wizje nie miały sensu.Przytłoczyły mnie. A czy teraz potrafisz je zrozumieć? Nie. Mogłabyś mi je opisać, Aranict?Opuściła wzrok. Przepraszam rzekł. Nie powinienem cię o to prosić.Nie zastanowiłem się.Niepowinienem cię zmuszać do ponownego przeżywania takiego urazu.Ach, jestem zmęczony.Jutro czeka nas długi dzień.Słyszała zaproszenie w jego słowach, ale płomienie przykuły ją do miejsca, w którymsiedziała.Czymś.Obietnicą.Ostrzeżeniem.Muszę się nad tym zastanowić [ Pobierz całość w formacie PDF ]