[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W su-chym powietrzu papieros smakował jak trucizna.Stróż poznał ją i otworzył bramę.Nazywał się Dmitrij.Zoia kiedyś opowiedziała jego hi-storię.Pochodził z Sankt Petersburga, uciekł z Rosji przed dwudziestu laty, korzystając z okazjipobytu w Helsinkach, gdzie był tłumaczem delegacji handlowców.Nikt nie miał pojęcia, czyzostawił w kraju rodzinę, chociaż wiedząc co nieco o Rosjanach, można było się domyślić, żetak.Był przystojny, choć twarz miał szczupłą i pomarszczoną, z długimi, pionowymi bruzdamina policzkach, twarz postarzałą bardziej z powodu smutku niż z powodu czasu.Zadyszał się, zamiatając ścieżkę.- Spodziewałem się, że znów panią zobaczę - powiedział, stając tyłem, żeby ją przepu-ścić, z wielką szczotką w ręce.Przychodziła tam co tydzień, ale od ostatniej wizyty minęły dwa tygodnie.- Byłam zajęta - powiedziała, wchodząc.Skinął głową ze zrozumieniem.- Założę się, że tym ważnym artykułem.Zledztwem.Słuchając jego słowiańskiego akcentu, nigdy nie potrafiła powiedzieć, czy brał ją poważ-nie, czy też nie.W jego oczach widziała iskierkę rozbawienia.Uśmiechnęła się.Jak twierdziła Zoia, z Dmitrijem zawsze można pogadać, ponieważprawie nikt inny tego nie robi.Ludzie mówili, że pije, ale to bzdura.Jeśli nosił w kieszenipłaszcza flaszkę wódki, to tylko po to, żeby się rozgrzać.- Szczerze mówiąc, nie posunęłam się zbyt daleko - wyznała.- Wcale niedaleko.Dmitrij otworzył usta, jakby chciał dodać jej otuchy, ale szybko zmienił zdanie.Zamknąłbramę.- Ona lubiła lilie - powiedział.- Są piękne.Zarzucił szczotkę na ramię, jak zarzuca się strzelbę, i ruszył obok niej w stronę grobu.Główna ścieżka była w większości oczyszczona.Ale kiedy skręcili w stronę wschodniego mu-ru, ich nogi zatapiały się w świeżym śniegu.- Dwa dni temu tutaj zamiatałem.Kto by pomyślał.Niech pani uważa.Dmitrij zwykle odprowadzał ją do grobu, a potem zostawiał tam samą.To stało się jużich zwyczajem, zupełnie jakby mówił: niech pani spojrzy, kogo pani przyprowadziłem, mada-me Zoia.Kiedy Zoia malowała portrety rodziny królewskiej, wiele osób zaczęło traktować ją ztakim szacunkiem, jakby sama została członkiem rodziny królewskiej.Zoi chyba sprawiało toprzyjemność, choć Kerstin podejrzewała, że nie miało to nic wspólnego z chęcią bycia kimśSR lepszym.Tak naprawdę Zoia najbardziej ceniła dystans, jaki to wytworzyło w jej stosunkach zludzmi, dzięki temu w ostatnich latach słabego zdrowia mogła wybierać tych, którym dawaławstęp do swojego życia, i tych, których nie dopuszczała.Niskie szare niebo rzucało blade cienie na śnieg.%7łelazne krzyże stały do połowy zako-pane w śniegu, niektóre pochylone jak maszty tonących statków.Zbliżając się do grobu Zoi,Kerstin stwierdziła, że idzie po czyichś śladach.Krok był nieco dłuższy niż jej, ale wyglądałona to, że co kilka metrów człowiek, który zostawił te ślady, przystawał, żeby się zorientować,gdzie jest.- Właśnie chciałem pani powiedzieć - rzekł Dmitrij.- Miała wczoraj gościa.Nie widzia-łem go nigdy przedtem.- Kto to był?Dmitrij wzruszył ramionami.- Nie przedstawił mi się.Zlady biegły z boku grobu.Ten ktoś zrzucił chyba ręką śnieg z krzyża.Kerstin przystanę-ła, włożyła lilie do małego kamiennego wazonu.Za nim znalazła zawiniątko w białym płótnie,wielkości książki.- To musiał być Rosjanin - powiedział Dmitrij.Podniosła na niego wzrok, nie rozumie-jąc.- To chleb.Niech pani zobaczy.To był bochenek chleba, żytniego chleba z krzyżem naciętym na wierzchu.Zbliżyła godo nosa i poczuła kwaśny, kojący zapach.Dmitrij zaśmiał się.- Tylko Rosjanin zrobiłby coś takiego.- Rozmawiał pan z nim?- Powiedziałem mu tylko, gdzie ją znalezć.Zabawne, swoją drogą.Najpierw myślałem,że to Anglik.Sądząc ze sposobu, w jaki mówił, wziąłem go za Anglika.- Zaczął zamiatać śniegwokół grobu.- Pytałem go, czy jest z rodziny, żeby pogadać.Powiedział, że jest tylko znajo-mym.Kerstin zapakowała z powrotem bochenek chleba i położyła go obok krzyża.- Elliot.Dmitrij przerwał pracę.- Więc pani go zna?- Spotkaliśmy się.I ma pan rację, to Anglik.Dmitrij powoli pokiwał głową i wrócił doswojej pracy.SR Rozsądek podpowiadał jej, że Elliot brał udział w całym tym przekręcie.Jej przyjaciółkaSilvia, recepcjonistka u Bukowskiego, przekazała jej dostępne informacje, i żadna z nich niewzbudzała zaufania.Elliot stracił wszystko.Kiedyś był marszandem, specjalizującym się wsztuce Europy Wschodniej, ale potem, przed dwu laty, był zamieszany w przemyt.Rosyjskieszesnastowieczne ikony ze szkoły Nowgorodu, wielkiej wartości, których nie wolno było wy-wozić z kraju, zniknęły z muzealnych piwnic w niewyjaśnionych okolicznościach.Niektórzymówili, że sprzedano je, żeby zdobyć pieniądze, inni, że zostały skradzione po powodzi.Rokpózniej pokazały się w angielskim porcie jako część większej przesyłki, rzekomo dzieła nie-wielkiej wartości [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl
  • and+american+foreign.php">William Inboden Religion and American Foreign Policy, 1945 1960; The Soul of Containment (2008)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tgshydraulik.opx.pl