[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Czy chodzi o zamek? - zapytał Rahn.Podczas jazdy Bachman cały czasopowiadał o Sarze i o tym, że ciągle przychodzi w nocy do ich sypialni.Dziewczynka nalegała, by połączono łóżka rodziców, tak by mogli spać we trojew jednym wielkim łożu.- Imponujący, prawda? - odpowiedział pytaniem Bachman.- Swego czasu pewnie tak.- zgodził się Rahn. Podobnie jak wiele innych starych fortec niemieckich, Wewelsburg już dawnotemu stracił swe strategiczne i militarne znaczenie.Tak naprawdę budowla nieprzeszła nigdy nawet chrztu bojowego.Została porzucona i przez ostatniedwieście lat popadała w ruinę.Kiedy podjechali pod wzgórze, z budki strażniczej wyłonił się sierżant SS,żądając okazania dokumentów.Obaj mężczyzni wylegitymowali się.DodatkowoBachman pokazał list podpisany osobiście przez Himmlera.Strażnik obejrzał godokładnie, a potem wrócił do budki.Rahn widział, jak żołnierz rozmawia przeztelefon.Kiedy pojawił się znowu, był o wiele bardziej uprzejmy.- Majorze, proszę zaparkować w środku.Jeśli będzie pan czegoś potrzebował,proszę dać znać pierwszemu lepszemu strażnikowi.Są do pana dyspozycji!Bachman złożył list i zaczął wkładać go z powrotem do kieszeni.- Mogę zerknąć? - poprosił Rahn.Bachman podał mu go, próbując nie okazywać nadmiernej dumy.List był ofi-cjalnym pozwoleniem, dającym im dostęp do każdej części fortecy, bez żadnychograniczeń.Himmler podpisał go własnoręcznie, a jego nazwisko otwierałowszystkie drzwi.Rahn spojrzał w górę, na ogromne mury, które wzbijały się ku niebu.- Bez tego listu nie moglibyśmy wejść do środka? - zapytał.- Wewelsburg jest zamknięty dla cywilów.Wstęp mają jedynie wybranistrażnicySS.Nikt nawet nie wie o istnieniu tej fortecy, z wyjątkiem generałówHimmlera oraz jego osobistych asystentów.Można tu wejść tylko z listem podpi-sanym przez Reichsfiihrera.Powinieneś też wiedzieć, że jeśli komukolwiekwspomnisz o tym, gdzie dzisiaj byliśmy, Himmler ukatrupi nie tylko nas, ale teżosobę, której zdradzisz tę informację - oświadczył Bachman. Jego ton był tak spokojny i pogodny, że Rahn zerknął na niego uważnie, chcącsię upewnić się, czy to nie żart.Jednak nie, nie żartował.- Po co ta cała tajemnica? - zapytał.- Himmler chce, aby SS dalej rosła w siłę.Słyszałem z jego ust, że niespocznie, póki nie dostarczy Hitlerowi tuzina elitarnych dywizji pancernych.Taoperacja może nieco zachwiać równowagą s s.Nikt, nawet tak genialny człowiekjak Himmler, nie jest w stanie w pełni kontrolować tak złożonego, zakrojonego nawielką skalę procesu.Jednak, aby SS była potęgą, trzeba tego dokonać.Reichsfiihrer ma ambicje stworzyć sekretny zakon w ramach SS na wzórpaladynów, którzy służyli na dworze Karola Wielkiego.Ma to być elitarna grupaludzi fanatycznie oddanych ideałom SS.Kiedy Himmler powoła do życia tęorganizację, Wewelsburg będzie miejscem tajnych spotkań i narad, podczas któ-rych decydować się będą losy Zakonu Trupiej Czaszki.Przez ogromną bramę weszli na małe podwórze.Od wewnątrz twierdza niewydawała się aż tak wielka.Był to wysunięty posterunek, nawet nie cytadela,mogący pomieścić zaledwie kilka regimentów.Budowlę wzniesiono na planietrójkąta, którego wierzchołki stanowiły potężne okrągłe wieże.Aatwo było się zniej bronić przez atakiem z zewnątrz.Na terenie fortecy nie było żadnych dróg aniplacyków.Panował tu wieczny cień i półmrok, a powietrze było wilgotne icuchnęło zgnilizną.Rahn domyślał się, że Himmler chce zamienić wnętrze zamku w coś zupełniewyjątkowego, przypominającego mroczną katedrę.Miejsce godne Zakonu TrupiejCzaszki.Zalążek tego dało się dostrzec, patrząc na najwyższą wieżę, która zostałajuż odnowiona.Aby się do niej dostać, musieli najpierw zejść kilka schodków wdół.Przeszli przez mały hol, a potem do idealnie okrągłej komnaty.W samym środku pomieszczenia znajdowało się palenisko otoczone kamiennymi ławami -każda z nich przeznaczona była dla jednej osoby.Okna w okrągłych ścianachrozmieszczone były na różnych poziomach, sprawiając, że światło wpadało przeznie nieco asymetrycznie.U samego szczytu wieży, wewnątrz kopuły, zawieszonabyła swastyka, jakiej Rahn nigdy dotąd nie widział.Na końcu każdego ramieniasymbolu doczepiona była runiczna litera f, przez co swastyka wydawała się dwarazy większa.Ten zmodyfikowany znak był niepokojący, a nawet nieco trąciłzdradą, herezją i nagle przyszło mu do głowy, że to elitarne w ramach struktur SSbractwo, w skład którego wejdą oficerowie zwani paladynami, zamierzałokierować nie tylko Zakonem Trupiej Czaszki, ale całym krajem - całymihitlerowskimi Niemcami.W tym osobliwym pomieszczeniu panowała niemal mistyczna atmosfera.Głosodbijał się echem.Właściwie echami-jedno nakładało się na drugie.Stojąc z boku,nie sposób było w tej kakofonii zrozumieć tego, co mówiła osoba zajmującamiejsce pośrodku komnaty.Z drugiej strony osoba siedząca pod ścianą nakamiennej ławie mogła usłyszeć nawet szept każdej innej usadzonej wokółpaleniska.Był to swego rodzaju Okrągły Stół.Brakowało jedynie rycerzy orazZwiętego Graala.Zanim wyszli, zwiedzili jeszcze kwatery oficerskie.Prace nad nimi nadaltrwały, ale pokoje już sprawiały bardzo dobre wrażenie.Rahn i Bachman zoba-czyli tu grupę więzniów przy pracy pilnowanych przez strażników.Wszyscy byliprzerazliwie wychudzeni.Nagle jeden z robotników zemdlał, kiedy próbowałwynieść z pomieszczenia wiadro pełne gruzu.Nikt mu nie pomógł.Inni robotnicyzachowywali się tak, jakby nic się nie stało.W końcu do leżącego podszedł strażnik i kopnął go mocno.Bachman i Rahn pospiesznie opuścili teren budowy iruszyli w stronę swojego mercedesa.-Skąd oni biorą tych robotników? - zapytał Rahn, wsiadając do samochodu.-Wszyscy tacy wychudzeni.to chore!Bachman nie zaprzątał sobie głowy tą sprawą.Odpowiedział lekkim tonem:-Herr Himmler chyba zgarnia ich z ulicy.Droga powrotna dłużyła się niemiłosiernie.- Dlaczego Himmler chciał, żebym zobaczył to miejsce? Jestem historykiem, aniejednym z jego generałów! - rzucił Rahn.- Nie rozumiesz? Himmler buduje swoją twierdzę, odpowiednik Montsegur!Oczekuje od ciebie, że przyniesiesz mu Zwiętego Graala.- Nie ma żadnej pewności, że Graal kiedykolwiek naprawdę istniał poza sferąduchową.- Ale przecież w swojej książce opisałeś tę legendę! Esclarmonde wyrzuciłaświęty kielich, przelatując jako gołębica nad górą Tabor! - przypomniał Bachman [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl
  • lude("menu4/10.php") ?>