[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pracowałam całą noc.Korolew nie chciał wiedzieć, jakiego rodzaju zadania, wymagającetak długich godzin pracy, powierzono Wydziałowi Patologii medycynysądowej.Zmarłym nigdzie się przecież nie spieszyło. Nic się nie stało, właśnie skończyliśmy fotografować miejscezbrodni.No i co myślicie, tak na pierwszy rzut oka?Kiedy spojrzała na niego, wydawało mu się, że jej oczy zostałycałkowicie wyprane z blasku.Ostatnim razem gdy ją widział, kipiałaenergią, mimo że miała w pracy urwanie głowy, w sensie dosłownym iprzenośnym.Teraz wyglądała na o dziesięć lat starszą i śmiertelniezmęczoną. Nic już nie jest w stanie mnie zaskoczyć  odparła.Jej wzrokpowędrował ku zachlapanej krwią podłodze. Sporo wycierpiała,zanim umarła, tyle mogę wam powiedzieć już teraz.Przy tak niskiejtemperaturze ciężko ustalić dokładny czas zgonu.Przypuszczam, że był to wczesny ranek.Jeśli pojedziecie ze mną do Instytutu, zbadam ją odrazu i będę mogła podać wam więcej szczegółów. Przecież nie spaliście poprzedniej nocy  zaprotestował Korolew,przyglądając się ziemistemu odcieniowi jej skóry. I być może nie zmrużę oka również następnej, towarzyszu.Lepiejwięc nie zwlekać.Posłała mu uśmiech, a pózniej podążyli za sanitariuszami niosącymikołyszące się w rytm ich ruchów nosze w stronę oczekującej na nichkaretki.Ta sama grupa zaniedbanych dzieciaków obserwowała, jaknosze zniknęły we wnętrzu samochodu.Jeden z wyrostków, kościstyrudzielec, ubrany w przechodzony, za duży o dwa rozmiary płaszcz,sprawiający, że jedynym widocznym szczegółem jego twarzy była paraniebieskich oczu, zanurkował pod milicyjnym sznurem i biegł teraz wkierunku noszy, z szeroko rozpostartymi ramionami.Korolewzamachnął się i chwycił kępę rudych włosów, przez co dzieckomomentalnie zahamowało.Zamierzał co prawda złapać za kurtkę, leczuznał, że i włosy się nadadzą, ignorując przerażone spojrzenie, jakimzmierzyła go doktor Czestnowa.Opuścił rękę na kark chłopca i pochyliłsię do niego. Dokąd to?  zapytał.Nie dostrzegł nawet cienia strachu w jegooczach. Chciałem ją tylko zobaczyć, tę dziewczynę.Słyszałem, że byłapiękna jak anioł.Korolew sięgnął po kajdanki, ale gdy poczuł na sobie karcącespojrzenie Czestnowej, zmienił zdanie i popchnął chłopca dość mocno wkierunku dwójki jego koleżków, przypatrujących się całej scenie zumiarkowanym zainteresowaniem. Twarde z nich sztuki , pomyślał.Tak wielu rodziców zostało zesłanych ostatnimi czasy, że na każdymrogu można było się natknąć na bezdomne dzieci. Jeżeli nikt niezabierze ich z ulicy i nie umieści w sierocińcu, najprawdopodobniej nieprzeżyją zimy.Nie żeby dom dziecka był o wiele lepszym miejscem, niżulica , myślał dalej, bezwiednie grzebiąc w kieszeni w poszukiwaniukilku kopiejek.  Macie, kupcie sobie trochę kapuśniaku, łobuzy.Pieniądze zostały przyjęte bez słowa, ale rudzielec obrzuciłKorolewa spojrzeniem tak badawczym, że kapitan zaczął sięzastanawiać, kto jeszcze dawał je chłopcom i za co.Ile właściwie tendzieciak miał lat? Z osiem? Jego syn Jurij był w podobnym wieku, leczoczy tego chłopca zdawały się należeć do kogoś dziesięć razy starszego.Korolewowi zrobiło się wstyd i nawet uśmiech aprobaty na twarzyCzestnowej nie poprawił jego samopoczucia. ROZDZIAA 4Gdy ambulans ruszył, podskakując na kocich łbach, którymiwybrukowana była ulica Razina, Korolew i fotograf usiedli na ławce,obok zapakowanego w brezent ciała.Brak zawieszenia w przerobionymna karetkę samochodzie dostawczym sprawił, że mężczyzniprzypominali szmaciane lalki, podskakujące i obijające się o siebie nakażdym zakręcie oraz wyboju.Siedząca na przednim siedzeniuCzestnowa wciąż pokrzykiwała na kierowcę, żeby nie spowodowałwypadku i ostrożnie wymijał sunące po drodze pojazdy.Gujeginowpoświęcił większość czasu na skręcenie papierosa, co okazało się nielada sztuką, biorąc pod uwagę jego tiki i szaleńczą jazdę, bardziejprzypominającą przejażdżkę kolejką górską niż autem.W końcu zwidoczną satysfakcją wsunął skręta do ust i zapalił.Marszcząc brwi,wskazał skinieniem głowy na zwłoki. M-mam n-nadzieję, że go z-złapiecie.T-to nic przyjem-m--nego,fotografować coś t-takiego  skierował zapalonego papierosa w stronęciała. Przed R-rewolucją, robiłem port-trety żywym.R-rodzinom,dzieciom, tak-kie tam.Po jej wyb-buchu fotograf-fuję tylko nieb-boszczyków.Cichy głos Gujeginowa z trudem przebił się przez dzwięk silnika irozkazy wydawane przez Czestnową, trudno więc było ocenić, jakiwydzwięk miały jego słowa.Korolew przyjrzał się koledze, próbujączgadnąć, czy właśnie pozwolił sobie na ryzykowny żart, lecz skupiony na paleniu papierosa fotograf niczego nie zauważył.Gujeginowzaciągnął się ponownie. K-kapitaliści stanowili w tamt-tych czasach n-niezły widok kontynuował swoją wypowiedz. Za cenę sukienki z szafy j-jednej znich można by było w-wyżywić rodzinę przez rok.M-może nawet dwa.T-to był wyzysk.Ja to oczyw-wiście rozumiem.B-błękitna krew.T-terazjest lepiej.Uczciw-wiej.Nie brakuje mi tamtych czasów.L-liczy siędobro społeczn-ne. Ciekawe, co miałaby na ten temat do powiedzenia ta martwakobieta , pomyślał Korolew. P-proszę  rzekł Gujeginow, sięgając do kieszeni po piersiówkę zestali nierdzewnej. N-napijcie się, mój sąsiad pracuje w g-gorzelni.N-niezle grzeje.Zrobiłem kiedyś z-zdjęcie jego żony, żywej.M-miłaodmiana, z-zrobiłbym to za darmo, ale uparł się, żeby dać mi parę but-telek.Korolew pociągnął łyk i poczuł ciepło wódki płynące w dółprzełyku.Gdy samochód podskoczył na jakimś wyboju, rękazamordowanej kobiety wyślizgnęła się z worka i zaczęła ocierać się ojego nogę.Kiedy schylił się, by ją schować, zaskoczyła go miękkośćpozbawionej życia skóry.Korolew opuszczał karetkę z ciężkim sercem.Nienawidził sekcjizwłok głównie ze względu na dodatkową porcję okrucieństwazadawaną ciałom, które wycierpiały dostatecznie dużo.Nie potrafił sięoprzeć wrażeniu, że zmarłych powinno się zostawić w spokoju po tymwszystkim, czego doświadczyli, gdy tymczasem rozcinano ich, krojonokawałek po kawałku, obdzierano ze skóry i pobierano próbki.Podpewnymi względami było to gorsze od rzeznictwa.Zmarłegoredukowano do kawałka mięsa, obiektu badań doktorów i śledczych,odbierano mu całą godność i szacunek należny radzieckiemuobywatelowi, ucieleśnieniu samej Rewolucji.Z całą pewnością należałomu się od świata coś więcej, zważywszy, jak bezlitośnie los się z nim obszedł.Innym powodem, dla którego Korolew ciężko znosił udział wautopsji, było to, że mimo czternastu lat spędzonych w milicji i siedmiuna wojnie wciąż musiał w takiej sytuacji walczyć z mdłościami.Zzaschniętym gardłem zaczął się wspinać po wysłużonych stopniachInstytutu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl