[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy z wysokiego komina cukrowni buchnÄ…Å‚ gÄ™sty dym, Stephen zwlókÅ‚siÄ™ z łóżka i snuÅ‚ po plantacji blady jak wÅ‚asny duch.WychudÅ‚ straszliwie,oczy zapadÅ‚y mu siÄ™ w gÅ‚Ä…b sinych orbit, poruszaÅ‚ siÄ™ powoli i niepewnie.PrzypatrujÄ…c mu siÄ™ dzieÅ„ po dniu, André wykryÅ‚ coÅ› jeszcze, w każdymsÅ‚owie Stephena, w każdym geÅ›cie przebijaÅ‚a ledwie wyczuwalna gorycz.ZresztÄ… prawie siÄ™ nie odzywaÅ‚, zamykaÅ‚ siÄ™ na dÅ‚ugie godziny wgabinecie z Little Inchem, który czytywaÅ‚ mu na gÅ‚os.Najmniejszy wysiÅ‚ek,nawet samodzielna lektura, zupeÅ‚nie go wyczerpywaÅ‚a, maÅ‚y niewolnik wszybkim tempie zdobywaÅ‚ zdumiewajÄ…ce zasoby wiedzy.WspólnieprzebrnÄ™li przez RepublikÄ™ Platona.Stephen czÄ™sto przerywaÅ‚ chÅ‚opcu, bydogÅ‚Ä™bnie roztrzÄ…sać jakÄ…Å› zasadÄ™ filozoficznÄ… w zestawieniu z drobnymiwydarzeniami, które niósÅ‚ dzieÅ„.W Kongresie z rosnÄ…cÄ… gwaÅ‚townoÅ›ciÄ… przeciwstawiano siÄ™ przyÅ‚Ä…czeniuTeksasu.WÅ‚aÅ›nie w Kongresie pewien wÅ‚aÅ›ciciel niewolników i przeciwnikekspansji niewolnictwa dobyli wreszcie szabel, zażartość debat rzucaÅ‚amroczny cieÅ„ na dopiero budzÄ…cÄ… siÄ™ przyszÅ‚ość. KtoÅ› bÄ™dzie musiaÅ‚ ustÄ…pić  mówiÅ‚ Stephen do André  albo my,albo oni.Tamci nie pozwolÄ…, by niewolnictwo rozszerzaÅ‚o siÄ™ na resztÄ™kraju, my nie pozwolimy, by zniesiono ten system. W takim razie na tej półkuli wyodrÄ™bniÄ… siÄ™ dwa paÅ„stwa  odparÅ‚André. My pójdziemy swojÄ… drogÄ…, a oni swojÄ…. Przecież to jakaÅ› bzdura.Dwa sÅ‚abe, wzajemnie siÄ™ zwalczajÄ…cepaÅ„stewka, zamiast jednego silnego paÅ„stwa pokoju.Nie rozumiesz, André,że gdyby oni stanowili odrÄ™bne paÅ„stwo, to nic nie zmusiÅ‚oby ich do zwrotunaszych zbiegÅ‚ych niewolników? Nie moglibyÅ›my też prowadzić z nimihandlu, choć sÄ… tak blisko.Jedna rzecz byÅ‚aby z góry wiadoma: ich wiecznawrogość, wiecznie ponawiane próby zniszczenia nas. Wszystko widzisz w krzywym zwierciadle  rozeÅ›miaÅ‚ siÄ™ André.Trzeba ci jakiejÅ› odmiany. W tym siÄ™ z tobÄ… zgodzÄ™  odparÅ‚ Stephen.PotrzebowaÅ‚ caÅ‚ej zimy,by wrócić do zdrowia.WiosnÄ… po dawnemu objeżdżaÅ‚ swoje dobra, skaczÄ…cprzez przeszkody z zawziÄ™tÄ… brawurÄ….Praktycznie biorÄ…c zamieszkaÅ‚ wwielkich kasynach na ulicy Królewskiej.TrwoniÅ‚ zawrotne sumy grajÄ…c wfaraona i ruletkÄ™, jednak przy zielonym stoliku byÅ‚ niepokonany.WydawaÅ‚osiÄ™, że jego wygrana jest z góry przesÄ…dzona, niezależnie od tego, jakRS 218przykÅ‚adaÅ‚ siÄ™ do gry.André coraz bardziej niepokoiÅ‚ siÄ™ o przyjaciela.Trzeba z tym skoÅ„czyć, zadecydowaÅ‚, i to szybko. Stephen, co byÅ› powiedziaÅ‚ na bal?  rzuciÅ‚ pewnego razu, gdyjechali w stronÄ™ La Place.Stephen obrzuciÅ‚ go spojrzeniem peÅ‚nym nieskrywanego obrzydzenia. %7Å‚e też tobie przyszÅ‚o coÅ› takiego do gÅ‚owy!  prychnÄ…Å‚. Nie chodzi mi o zwyczajny bal  odparÅ‚ André z chytrymuÅ›mieszkiem.Stephen uniósÅ‚ jasnÄ… brew. Nigdy nie sÅ‚yszaÅ‚eÅ› o Bals du Cordon Bleu** Bals du Cordon Bleu (franc.)  bale z bÅ‚Ä™kitnÄ… wstążeczkÄ… WiÄ™c to ci chodzi po gÅ‚owie  zaÅ›miaÅ‚ siÄ™ Stephen. Chcesz miprzygruchać jakÄ…Å› MulateczkÄ™? A fe, nieÅ‚adnie! ChcÄ™ tylko, byÅ› rzuciÅ‚ na nie okiem.Masz coÅ› przeciw? Ależ nic  odparÅ‚ Stephen, uÅ›miechajÄ…c siÄ™ pod wÄ…sem.RS 219ROZDZIAA 16Obok Théâtre D'Orleans mieszczÄ…cego siÄ™ przy ulicy Orleans miedzyBurboÅ„skÄ… a KrólewskÄ…, przycupnÄ…Å‚ niski budynek reduty o tej samejnazwie.Gdy André i Stephen podjechali tam pewnego wiosennego wieczora1838 roku, od okien reduty biÅ‚y jaskrawe Å›wiatÅ‚a, a dzwiÄ™ki muzyki iradosnego gwaru niosÅ‚y siÄ™ daleko w gÅ‚Ä…b ulicy.Nie zsiadajÄ…c z konia,Stephen patrzyÅ‚ krytycznym okiem na tÄ™ brzydkÄ…, jednopiÄ™trowÄ… budowlÄ™. PiÄ™kne to, to nie jest  zauważyÅ‚. Poczekaj aż wejdziesz do Å›rodka  odparÅ‚ André. No, rusz siÄ™,czÅ‚owieku, szkoda czasu. Niby dlaczego? André rozeÅ›miaÅ‚ siÄ™. W Å›rodku zastaniesz trzy czwarte caÅ‚ej arystokracji orleaÅ„skiej odparÅ‚. W zeszÅ‚ym roku cordon bleu wypadÅ‚ w tym samym dniu co jedenz naszych bali. MusiaÅ‚em przez caÅ‚Ä… noc  na proÅ›bÄ™ Melii obtaÅ„cowywać paniusie, dla których zabrakÅ‚o partnerów.Wszyscy panowiezbiegli siÄ™ tutaj.Stephen zeskoczyÅ‚ z konia. Te twoje różnobarwne panienki to dla mnie żadna atrakcja powiedziaÅ‚ z uÅ›miechem. Poczekamy  zobaczymy.No wejdzże  ponagliÅ‚ André.Weszli w niskie drzwi.W westybulu oddali okrycia, André wykupiÅ‚karty wstÄ™pu  po dwa dolary od osoby  i weszli na piÄ™tro.StephenzatrzymaÅ‚ siÄ™ w drzwiach sali balowej i rozejrzaÅ‚ ciekawie.Z sufitówzwisaÅ‚y ogromne krysztaÅ‚owe żyrandole, niemal równie kosztowne jak te wHarrow.WzdÅ‚uż Å›cian w niszach staÅ‚y posÄ…gi, których nie powstydziÅ‚yby siÄ™komnaty Wersalu, w obrazach wprawne oko Stephena rozpoznaÅ‚onatychmiast oryginaÅ‚y.Zciany wyÅ‚ożono boazeriÄ… z cennych odmian drewnai inkrustowano odmianami jeszcze cenniejszymi.Na wspaniaÅ‚ym parkiecie, zÅ‚ożonym, jak mówiÅ‚ wszystkowiedzÄ…cyAndré, z trzech warstw klepki cyprysowej, pokrytej grubÄ… warstwÄ… dÄ™biny,taÅ„czyli mÅ‚odzi i mniej mÅ‚odzi panowie orleaÅ„scy.Stephen natychmiastzorientowaÅ‚ siÄ™, że byli tu prawie wszyscy jego znajomi, jak również wielu,których nie znaÅ‚.SpojrzaÅ‚ na ich partnerki i zmarszczyÅ‚ brwi. Zliczne, prawda?  spytaÅ‚ André. Pewnie, że Å›liczne, jakżeby inaczej? Doskonalicie tÄ™ rasÄ™ od wielupokoleÅ„  odparÅ‚ Stephen, tÅ‚umiÄ…c ziewniÄ™cie grzbietem dÅ‚oni. Dziwne,że wy Francuzi, znajdujecie czas, by cokolwiek uprawiać  macie tyleRS 220roboty w chatkach niewolnic! DziwiÄ™ siÄ™, że tak zasmakowaÅ‚eÅ› w tymmieszanym towarze! Nie wyprowadzisz mnie z równowagi  uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ André. ZresztÄ… jeszcze niczego nie widziaÅ‚eÅ›. Wprost pÅ‚onÄ™ z niecierpliwoÅ›ci  warknÄ…Å‚ Stephen. I co to za atrakcja? Ten bal jest równie mieszczaÅ„ski, nudny i nadÄ™tyjak bale w wyższych sferach, na które mnie ciÄ…gaÅ‚eÅ›.Owszem, panny tu sÄ…Å‚adniejsze, ale te ich tÅ‚uste, żółte mamusie pilnujÄ… ich jak jastrzÄ™biec Nic nie rozumiesz.W ich pojÄ™ciu zwiÄ…zki, które zawierajÄ…, sÄ… równiegodne szacunku jak zwiÄ…zki małżeÅ„skie.Nigdy nie porzucajÄ… ani niezdradzajÄ… swoich opiekunów.A jeÅ›li chodzi o miÅ‚ość  Dieu  tedziewczyny zapomniaÅ‚y wiÄ™cej, niż nasze kobiety kiedykolwiek wiedziaÅ‚y.OczywiÅ›cie nad wszystkim czuwajÄ… mamusie.SprzeciwiÅ‚yby siÄ™nierozsÄ…dnemu zwiÄ…zkowi równie zdecydowanie jak biaÅ‚e matkisprzeciwiÅ‚yby siÄ™ nierozsÄ…dnemu małżeÅ„stwu. Przejdzmy siÄ™ trochÄ™, bo padnÄ™ z nudów  wtrÄ…ciÅ‚ Stephen.ZaczÄ™li krążyć po sali.DziewczÄ™ta zerkaÅ‚y zza wachlarzy na tych dwóchdoskonale ubranych panów, wymieniajÄ…c szeptem uwagi.Gdy dwajprzyjaciele dotarli do klatki schodowej, Stephen zatrzymaÅ‚ siÄ™ nagle,zacisnÄ…Å‚ smukÅ‚e palce na ramieniu André. Chyba już wiem, co miaÅ‚eÅ› na myÅ›li  wycedziÅ‚.Schodami szÅ‚agrupa mÅ‚odych Mulatek, o czwartej lub ósmej części krwi murzyÅ„skiej.André nie musiaÅ‚ pytać, o którÄ… dziewczynÄ™ szÅ‚o Stephenowi.Jejtowarzyszki mogÅ‚y równie dobrze wcale nie istnieć.PrzewyższaÅ‚a je o pół gÅ‚owy i miaÅ‚a ciemniejszÄ… karnacjÄ™  zÅ‚otawÄ…,podczas gdy tamte byÅ‚y jasne jak kość sÅ‚oniowa.Lecz najbardziejwyróżniaÅ‚y jÄ… wÅ‚osy.Nie byÅ‚y to smoliste kÄ™dziory, zwiniÄ™te nad uszami,lecz kaskada bursztynowych loków, mieniÄ…cych siÄ™ to zÅ‚otem, to miedziÄ…przy żywszych ruchach jej gÅ‚owy.Stephen wyszedÅ‚ na podest schodów, gdy przechodziÅ‚a obok, dotknÄ…Å‚ jejramienia. DziÅ› wieczór taÅ„czysz tylko ze mnÄ…  powiedziaÅ‚  z nikim innym.ZrozumiaÅ‚aÅ›?UniosÅ‚a ciężkie powieki, ukazujÄ…c oczy zielone i chÅ‚odne [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl