X




[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przy posłaniu z prawej strony stał okrągły, ogrodowy stolik zzardzewiałego żeliwa, a na nim musztardówki, gazety z ośćmiryb i skórkami od kiełbasy.Na posłaniach spało dwóch mężczyzn.Trzeci spał w pozycji siedzącej na podłodze, plecamioparty o dziecinne łóżeczko.Po drugiej stropie łóżeczka leżałana gołej podłodze kobieta ubrana w płaszcz.Podniesionymkołnierzem otuliła sobie głowę.Sądząc, że to jest meliniarka, zacząłem ją budzić.Opędzałasię, odpychała przez sen ręce, którymi szarpałem ją za ramionai głowa leciała jej w dół, nawet w czasie tarmoszenia jejchrapała.Zabrałem się do mężczyzny opartego o łóżeczko.Osiągnąłem tylko ten rezultat, że osunął się i spał z głową podłóżkiem.Doszedłem do wniosku, że popełniłem błąd: ci musieliprzyjść czy tylko usnąć pózniej, skoro nie znalezli już miejsc naposłaniach.Tylko jeden reagował na budzenie kopiąc iwymierzając słabe ciosy na oślep.Szarpałem go, a potemzacząłem bić po twarzy.Odwracał głowę, wiercił się, ale spał.Po 5 minutach zacząłem od nowa, bez rezultatu.Rozwierałemmu powieki, zatykałem nos i usta, dusił się, jęczał i spał.Niemiałem gdzie usiąść, bo nie było ani jednego krzesła.Podszedłem do okna i odruchowo oparłem się o parapet.Toprzypomniało mi, po co przyszedłem.Ewa Salm też pewnie niemiała gdzie usiąść, brzydziła się barłogami, usiadła naparapecie.Okna zaczynały się dość wysoko.Wystarczyło, ażebyktoś przykucnął pod oknem, a byłby niewidzialny z zewnątrz.Iten ktoś mógł korzystając z upojenia alkoholowego Ewy Salmpozorować staczanie się dziewczyny i wypchnąć ją.Zacząłemod nowa szarpać mężczyznę, który spał najsłabiej.Coś ma-mrotał, ale był ciągle nieprzytomny.Wszyscy spali prawie bezruchu.Rozlegały się chrapania, świsty.Zacząłemsystematyczne oględziny pokoju, stwierdziłem, że butelki powódce ukryte są w posłaniach w głowie.W tej chwili zostałem zaskoczony przez powrót dziewczynki.Była dobrze ubrana w kolorowy sweterek i rajstopy z helanko.Powiedziała mi:  Mogę panu przynieść tylko piwa. Gdziemama?  Mama w więzieniu. A ci?  Ci śpią odpowiedziała.  Milicja ich wypędziła, ale wrócili. Nierobią ci nic złego?  Nie.Wysyłają po' piwo.Wódki zakazał miprzynosić milicjant i tak jestem tu ostatni dzień, biorą mnie dodomu dziecka. Powiedz mi, kim są ci ludzie, kto tu bywa?  To  pokazywała mi kolejno śpiących  to �Straszny Leon�,to �Syn Senatora�, to  to �Patelnia� (o mężczyznie śpiącymkoło łóżeczka), a ta pani  to, jak mówią, �Krysia Dobra dlaWszystkich�.Prawie zawsze ci sami tu urzędują, inni rzadkozachodzą, wolą chodzić do państwa.Bujnowskich, pod szósty,tam jest weselej. Czy byłaś wtedy, kiedy zdarzyło się to z tąpanią?  Z Ewą?  dziewczynka wbiła we mnie wzrok:   Jachodzę do szkoły. No ale może akurat miałaś lekcje o innejgodzinie?  Nie, ja chodzę do szkoły, w domu dziecka też jestszkoła. Mamusia nie pozwoliła ci mówić?  Nie.Pozwoliła.Ale o szkole.Mamusia powiedziała, że teraz pójdzie odsiedzieć,do wszystkiego się przyznała, woli teraz być w więzieniu. Czyboi się, że ci panowie mogą jej to zrobić, co Ewie?Dziewczynka namyślała się chwilę. Może  powiedziała.Przez sekundę zdawałem się być bliski prawdy, ale po tejsekundzie dziewczynka zapytała:   A co zrobili Ewie?Nigdy nie dojdę pewnie, czy to niezwykła w tym otoczeniunaiwność, prostoduszność i niewiedza tego dziecka, czy nawetjak na te warunki niepospolite wyrobienie i spryt kazało jej takpowiedzieć.Zacząłem znów budzić tego mężczyznę, któryokazał się  Patelnią.Dziewczynka powiedziała:  Na nic, proszępana, oni zaczną się budzić przed wieczorem, napiją się piwa iusną znowu.Kiedy po kilku godzinach siedziałem naprzeciw mecenasa(znów powtórzyła się ta sama scena: mały chłopczyk nakolanach, mecenas obejmując go przewraca w teczce z aktami),zdecydowałem się powiedzieć mu o rezultatach moich badań.Mecenas wysłuchał i krzyknął: Pan uważa, że nic pan nie osiągnął? Ja uwalam to zarewelacyjne.Milczenie jest sposobem mówienia.Trzeba tylkochcieć je słyszeć.Nie wiem, czy sam pan wie, co pan wie: żewedług wszelkiego prawdopodobieństwa jakiś grozny osobniklub nawet gang, kontrolujący ten dom, ulicę czy okolicę  awięc, uwaga, jakby już oznaczony terytorialnie  zabił EwęSalm w związku ze sprawą Kernera, a teraz terroryzujewszystkich, którzy coś wiedzą. Można by więc sądzić  powiedziałem  że Kerner nie działał sam?Mecenas nie odpowiedział, spojrzał na mnie krytycznie,niechętnie, prawie z gniewem.Tuż obok jego oczu, troszkęponiżej, patrzyły na mnie łagodne, ciekawe oczy jego syna.Mecenas powiedział: To ja już panu pokażę ten dokument.44.Do Ministra Sprawiedliwości.Wniosek o rewizjęnadzwyczajną w sprawie Lechosława Kernera.(fragment):.Bezkrytyczne wydaje się przyjęcie samooskarżenia sięKernera, że zostawił on teczkę z pieniędzmi na daszkuprzystanku.Nie mógł uczynić tego w warunkach pogoni, wgodzinach, gdy na przystanku musieli się znajdowaćpasażerowie.Największe zastrzeżenie budzi jednak ta część materiałudowodowego, która dotyczy najważniejszej, zda- niem obrony,kluczowej sprawy.Nie ma poza subiektywnym skojarzeniemświadka dowodów, że osobnik, który podniósł z trotuaru teczkęi zaczął uciekać  jest tym samym osobnikiem, który stał napodwórzu domu, przy śmietniku, trzymając w ręce płaszczortalionowy.Robert Kwasowski stwierdził jego tożsamość już jak wynika z rozwoju wydarzeń  na podwórku i dokonałosię to przez rozpoznanie spodni, butów i skarpetek.W czasiekonfrontacji zaś świadek Robert Kwasowski rozpoznał nieosobnika, który podniósł z ziemi teczkę i rzucił się do Ucieczki ale człowieka, którego zauważył na podwórku.Jestbezsporne, że Kerner jest tym człowiekiem, wszystkie dowodywskazują właśnie na to  ale nie na to, że jest człowiekiem,który dokonał napadu.45.D.c [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl