[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Triboulet jednak nie widział i nie słyszał mc, a to dlatego, że stojąc przed furtką, rozmy-ślał, jak by się nią wykraść.Od strony wybrzeża, za furtką, spacerował tam i z powrotem znudzony wartownik.Za-trzymał się i ziewał, przeciągając się, zaczynał gwizdać, a potem znowu wracał do przerwa-nego spaceru.%7łołnierz ten miał wygląd olbrzyma.Ruda broda spływała mu aż na piersi, oczy miał ja-snobłękitne, niskie czoło, twarz łagodną, prawie dziecinną, a jednocześnie straszną.Zabijając,na pewno nie rozumiał, że zabija.%7łołnierz ten nudził się.O czym mógł myśleć? Może o oberży, do której pójdzie wieczo-rem, aby wychylić kilka kubków wina, może o służącej, którą uszczypnął wczoraj w łydkę,proponując jej schadzkę, może o czymś bardzo dalekim.Nagle zatrzymał się i mruknął pod wąsem z wyraznie niemieckim akcentem: Herr Jezu i wszyscy święci! Co ja sliszę?%7łołnierz usłyszał dzwięki piosenki, wygranej na lutni.Na jego twarzy rozlał się wyrazzdziwienia, graniczący z osłupieniem, potem przeszedł w zachwyt i niemal ekstazę.113 Ze złożonymi rękami, z oczami pełnymi łez żołnierz słuchał.Dzwięki piosenki płynęły ci-cho, jakby skądś z daleka, budząc w nim wspomnienie rodzinnego kraju.W jego wyobraznipojawił się obraz gór, gdzie spędził lata młodzieńcze.Widział zielone łąki, drewniane domkiz dymiącymi kominami, szczyty gór, okryte śniegiem, wznoszące się hen, wysoko ku niebu.widział stada owiec, krów i młode dziewczęta  pasterki  jasnowłose, błękitnookie, ubrane wczerwone krótkie spódnice. Górskie hale!  powiedział olbrzym.Jego olbrzymie wąsiska zadrżały ze wzruszenia, łzy przesłoniły mu oczy i zaczęły spływaćpo policzkach.Zaszlochał cicho. Górskie hale! Och! Górskie hale!Piosenka urwała się nagle, w furtce stanął Triboulet. No i cóż  odezwał się  czy jesteś zadowolony, mój poczciwy Ludwiku? Zatofolony, panie Triboulet! I oddałbym chętnie roczny mój szołd, aby móc raz jeszczeusliszeć ta piosenka. Tak, tak! Jesteś dobrym Szwajcarem! Przypomniało ci się Righi, nieprawdaż? Nein, aber Jungfrau. Aha!  rzekł Triboulet z zachwytem. A więc Jungfrau? Tak! Tam sze urodzić. I tam chciałbyś być w tej chwili, zamiast mordować się przy tych drzwiach, za któryminic nie ma. Przy drzwiach, których muszę pilnować, którymi nie ma nikt fyjść, a zfłaszcza pan rzekł żołnierz, przypominając sobie nagle o swoich obowiązkach. A powiedz mi, mój Ludwiku, jak długo trwa taka warta? Zluzują mnie za godzinę, ale odejdz pan już, proszę pana o ta.Nie chciałbym zapijaćczłofieka, która tak pięknie gra Górskie hale. I on również uprzedzony!  pomyślał Triboulet. Widzisz, mój drogi Ludwiku, że niezbliżam się do furtki, że nie mam zamiaru uciekać  powiedział. Królowi zbyt na mnie za-leży, a mnie z kolei zbyt zależy na jego królewskiej mości. To bardzo szczęślifie, panie Triboulet.Olbrzym uśmiechnął się szeroko do Tribouleta i spojrzał z zachwytem na jego lutnię.Triboulet zamilkł, odstąpił o kilka kroków, potem zaczął znowu wygrywać na swym in-strumencie.I znowu góralska piosenka i jeszcze jedna.Melodie przewijały się jedna po dru-giej.Ludwik słuchał całą duszą.Wstrząsał nim dreszcz wzruszenia, przymknął oczy, aby lepiejsłyszeć.Czar pieśni działał na niego jeszcze silniej niż przed chwilą.Triboulet skończył granie i zbliżył się pośpiesznie do olbrzyma. Ludwiku  zapytał go szeptem  jak ma na imię ta, która czeka na ciebie tam, w górach.Elżbieta? Małgosia? Nie, Katchen.Ale skąd pan fie, sze jest jakaś ona? A gdybyś mógł wrócić do niej? Och! Byłby to istny raj. A gdybyś mógł się z nią ożenić? Mieć domek, własny drewniany domek na pięknej le-śnej polance otoczonej sosnami, tak cudownie pachnącymi żywicą.gdzieś w pobliżu dolinyi pienistego wodospadu. A więc pan tam był!  zawołał zdumiony Ludwik. Tuż przy domku ogród, miałbyś również stado krów, powracających wieczorem do do-mu, a na czele stada krowa przewodniczka z kołatką na szyi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl