[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Uśmiechnął się zmieszany.- Totalne szaleństwo.Obłęd.- I co teraz? Co ja mam z tym wszystkim zrobić? Co ci powiedzieli? - mówiłam i się nakręcałam.Sprawdziłam sobie tętno, całkiem oszalało.- Nic.Dziś rano ta przesyłka przyszła FedEksem.Obiecałem ci ją dostarczyć w ciągu dwudziestu czte-rech godzin.- Ale dlaczego prosili ciebie? Czemu nie przysłali tutaj.- No jasne, przecież w McCall nigdy by mitego nie przekazali.Serce tłukło mi się po mózgu, blokując możliwość myślenia, myślenia i jeszczeraz myślenia.- Wezmiesz tę przesyłkę? Akt urodzenia uda mi się ukryć, ale resztę mi zabiorą.Rozległo się pukanie do drzwi i dobiegł nas odgłos klucza przekręcanego w zamku.- No, kochani, czas minął - oznajmiła DeeLee.Richie szybko zebrał papiery.- To nie jest miejsce dla ciebie.Wymyślę jakiś sposób, żeby cię stąd wydostać.152 Posłał mi pełne tęsknoty spojrzenie.Nie chciałam, żeby odchodził.Elektryczność między nami była namacalna.Pragnęłam go pocałować raz jeszcze.A potem znowu iznowu.Uśmiechnął się zawstydzony.Kurczę, wiedział, o czym myślę.- Do zobaczenia, Beth.Niedługo, obiecuję.- Dotknął ust dwoma palcami i przesłał mi pocałunek.Roztopiłam się.Minutę pózniej DeeLee po mnie wróciła.Otarła czoło i wzięła głęboki wdech, a potem zastrzeliłamnie czterema słowami, które będą mnie prześladować do końca życia:- Dziewczyno, ale ty śmierdzisz!Po powrocie do pokoju, kiedy już się najadłam i wyszorowałam, godzinami zastanawiałam się nadwyładowaniami elektrycznymi między mną a Richiem.Czyżbym zarażała? Rozsiewała wirus? Czy tominie, czy wręcz przeciwnie, zabije nas oboje? Co się stanie, jeśli znowu się pocałujemy? Porazi nasprąd? Spalę się na popiół? Usmażę jak jajko? A może tylko podsmażę w wa-rzywko? Nie byłamprzerażona, byłam megaprzerażona.W wyniku jednego uniesienia Richie z potencjalnie zabójczegociacha zamienił się w realnego zabójcę.A ja nie zamierzałam zrezygnować ani z uniesień, ani zRichiego.Pragnęłam go bardziej niż kiedykolwiek.Pomimo tej uniesieniowej gorączki pragnęłam się dowiedzieć, co się stało.Na przykład dlaczegomoje życie budziło aż takie zainteresowanie obcych osób.Byłam Alef Bet czy nie byłam? Zostałam adoptowana? Ukradziona? Czy co? A jeśli nawet ja to nie ja,159 dlaczego kogokolwiek to obchodziło? Zadrżałam.Czyżby przez siedemnaście lat odgrywania swojejroli moja mama wcale mnie nie kochała? Miałam dość tych pytań.Musiałam poznać odpowiedzi.Alenajpierw trzeba się stąd, do cholery, wydostać.Następnego ranka Nessa słuchała mojego planu ucieczki, gdy nagle mi przerwała.- Nadaj go do Richiego.Jeśli jesteście ze sobą tak związani, pewnie możesz go o tym poinformowaćtelepatycznie.- Spoglądała na mnie przez chwilę, próbując przekazać mi telepatycznie swoje myśli.- Przestań.Przecież cię słyszę.Nie musisz mi zalewać mózgu obrazami Richiego.Załapałam.Rozsunęła suwak przy kapturze, pokazała mi język i znów zasunęła się pod sam nos.- Nie gap się tak, jakbym nie miała racji.Spróbuj.Ile cię to kosztuje?- Swoją cenę już zapłaciłam.- Więc czas na coś nowego.Powiedz Richiemu dokładnie, czego potrzebujesz.Może podrzuciłby cięna lotnisko? Albo coś więcej? - Zatrzęsła pupą nad siedzeniem i dodała: - Może nawet sprawdzi ciolej, Olive.- Zamknij się.- Hm, myślałam, że ten etap mamy za sobą.- Daleko za sobą.Skoro istnieje między nami coś w rodzaju przypadkowego okczuciowegopołączenia, dzięki któremu widział mnie i swoją mamę, i numer telefonu przez sen, to chybamogłabym zaeksperymento-wać i posłać mu myśli.Jestem.To przerażające.Jestem przerażona.- A co masz do stracenia? Bądz sobie przerażona, a i tak to zrób.160 Zamilkła, kiedy pielęgniarz T.J.podszedł z lekarstwami i dał każdej po maleńkim kubeczku.- Z kim rozmawiasz? - Puścił do mnie oko.Zerknęłam na niego, potem na zupełnie zaskoczoną Nessę.- Z Nessą - odparłam.- Zabawne - roześmiał się T.J.Popatrzyłam na Nessę, ona jednak nic nie powiedziała.- A co w tym śmiesznego? - spytałam.Pielęgniarz pokręcił głową, szeroko otworzył oczy,pochylił się i wyszeptał:- Nie wiedziałem, że aż tak lubisz dzwięk własnego głosu, Beth.- Dziwnie się uśmiechnął i ruszyłdalej.Spojrzałam na Nessę.- Dziwaczna praca przyciąga dziwaków.- Wzruszyłam ramionami.Następne dwa dni upłynęły nam z Nessą na układaniu planu i burzach mózgów.Zastanawiałyśmy,czego będę potrzebowała w drodze do Nowego Jorku.Biletu na samolot, pieniędzy na taksówkę ihotel.Pomiędzy tymi praktycznymi projektami eksperymentowałam z mentalnym telegrafowaniemdo Richiego Maca. Ri-che.Zabierz mnie.Podwiez na lotnisko.Zakochaj się we mnie i pomóż miprzez to przejść.Proszę.Dziękuję".Proszę i dziękuję dodałam po to, żebym nie miała takiegowrażenia, że nim manipuluję.Głupio się czułam, ale w sumie eksperyment był dość podniecający.Ajeśli Richie się pojawi? To przenosiło mnie na całkiem nowy poziom oczekiwań.Nie wierzyłam, żetelepatia zadziała, więc godzinami marzyłam o tym, czego bym chciała od Richiego: kwiatów idługich pocałunków.Pragnęłam11 - Siedem promieni161 też stracić z nim prawdziwe dziewictwo - bo to ipodo-we dawno przeszło do historii - spędzić razemwakacje w egzotycznych miejscach, przeżyć przygody, które rzucałyby nas po całym świecie!Podobało mi się to.Moje fantazje obejmowały całą gamę doświadczeń - od najzwyczajniejszych poheroiczne.Romans pod piramidami! Seks na safari! Masaże na Malediwach! Surfowanie w Sydney -nie umiałam surfować, ale chętnie bym spróbowała.Korrida w Hiszpanii - raczej przerażające, alewyczerpały mi się oryginalne pomysły.Ratowanie głodujących dzieci w Malawi i przeciwdziałaniechorobom.Chciałam, żeby to było jak bar ze szwedzkim stołem zastawionym wymarzonymi po-trawami.Wyobrażałam sobie nasze wesele - ogromne, conajmniej dwustu gości; cudowne, tryskającezdrowiem dzieci - dwoje; wielką szczęśliwą rodzinę z domami i spokojnymi przystaniami na całymświecie.I tę wieczną płomienną miłość, o której ludzie tylko śnią.Jeśli miałam sobie czegoś życzyć,to z rozmachem.Dlatego moje życzenie było wielkie, gargantuiczne, nienasycone.Nienażarte.Tymczasem realizowałam przewidziany przez McCall program - doktor Donat siedział mi na karku.Zcałą pewnością stale utrzymywał kontakt z moją mamą, więc na plan ucieczki trzeba było spuścićzasłonę milczenia.Odgrywałam całkowicie uległą nastolatkę, a on bardzo się cieszył z moichpostępów.- Dziękuję za pomoc, doktorze Duncan.- Lubisz spędzać czas z Nessą? - odezwał się najmilszym, jaki słyszałam, tonem.- Och, tak.Jest bardzo fajna.162 - Wygląda na to, że sporo z nią rozmawiasz.O czym?- Takie tam babskie sprawy.Nic poważnego.- A jak to wygląda? - Donat nabazgrał coś w swoim bloczku, co niekoniecznie znaczyło, żepowiedziałam coś mądrego.- Co pan ma na myśli?Dlaczego traktował mnie jak przedszkolaka? To mi działało na nerwy.- Kiedy mówisz o tych babskich sprawach, Nes-sa bierze udział w rozmowie? - Sięgnął po chusteczkęi wydmuchał nos [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl