[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy tylko nadarzyła się okazja, bypojechać do miasta, wysyłała kasety i listy do GregaFurmana, producenta z Nashville, który jeszcze jej nieodpisał.Phillip był zbyt zajęty, by zauwa\yć, \e corazczęściej prosi go o samochód.Wainwright i Yardley twierdzili, \e ludzie Mendozysą w okolicy.Gdy pewnego gorącego wieczoru Phillip wrócił dodomu, od razu skierował się do swojej sypialni.Nagleusłyszał dzwięki z pokoju Celeste.Melodyjny głos.Przy-stanął.Niech to szlag.Zpiewała te słodkie, smutne piosen-ki co wieczór, pewnie po to, by go ruszyło sumienie.Ostatni tydzień był istnym piekłem.Prócz obaw o jejbezpieczeństwo, coraz silniej odczuwał, \e nie mo\e tak\yć, słuchając jej smutnych piosenek i obserwując, jakprzemyka się po domu.Wszystko, co robiła, było se-ksowne.Ka\dy strój, który wkładała, sposób, w jakiwłosy spływały jej na ramiona, rozmarzone spojrzenie,gdy patrzyła przez okno.Czy tęskniła za blaskiemreflektorów, sceną, sławą i człowiekiem, który mógłbydać jej lub przynajmniej obiecać to wszystko?Złapał za klamkę i drzwi, które były lekko uchylone,otworzyły się jakby same.Celeste była w wannie.Pluskwody i głośny śpiew uniemo\liwiły jej usłyszenie kro-ków.Mógł oglądać ją zupełnie nagą.Obok nieposłanego łó\ka, na drodze do łazienki, le-\ała porozrzucana bielizna i bi\uteria.Niewiarygodniekrótkie spodenki, świecący czarny stanik i majtki,skromny srebrny łańcuszek, który zazwyczaj znikał zakoszulką i wisiał pomiędzy piersiami.Jej piersi.Wzrok Phillipa spoczął na dwóch po-kaznych wzgórzach.Podniosła mokrą myjkę i, śpiewa-jąc jedną ze swoich piosenek, wycisnęła na nie wodę.Przez chwilę Phillip nie mógł złapać oddechu.Le\aław wannie i pocierała piersi tak długo, a\ jej sutki byłyjak dojrzałe maliny.Serce waliło mu nieprzytomnie izamarł w bezruchu.Płonął z pragnienia.- Jestem tylko samotną dziewczyną.zagubionąw nicości - śpiewała.- Samotną dziewczyną zakocha-ną w samotnym mę\czyznie."Ale gdy wycisnęła wodę z myjki i poło\yła ją nabrzegu wanny, wiedział, \e powinien ju\ iść.Wstała,a woda spływała po jej gładkim, lśniącym ciele.Zaschło mu w gardle.Gdy sięgała po ręcznik, myd-lana piana wcią\ perliła się na jej skórze.Nawet z piekławyczułby zapach ró\anego mydła, którego u\ywała,i czułby smak gorącej wody na jej ciele.Ta reakcja zaniepokoiła go.Był przecie\ \ołnierzempiechoty morskiej.Gdzie \elazna wola, zdyscyplinowa-ny umysł? Dlaczego bycie twardzielem w jej towarzy-stwie było tak trudne?Niech to diabli! Xavier Gonzalez i zabita krowa niezaprzątały mu tak umysłu, jak obawa przed utratą Ce-leste.Musiał bardzo się starać, by nie wbiec do łazienki,nie paść na kolana i nie błagać o przebaczenie za to, \ebył taki obojętny przez ostatni tydzień.W jego \yłachszalał ogień.Dr\ał z po\ądania.Dlaczego wyjechała z Vegas? Dzwonił do motelu,gdzie zatrzymał się Yardley, i zadał mu to samo pytanie.Usłyszał tylko:- Dlaczego jej pan o to nie spyta?Ten człowiek coś wiedział, to nie ulegało najmniej-szej wątpliwości.Spali ze sobą? A mo\e miała jakieś powa\ne kłopo-ty? Je\eli Celeste kochałaby go i mu ufała, dawno ju\wiedziałby, o co chodzi.Ale nie powiedziała nic.Jakimś sposobem przezwycię\ył niepohamowanepragnienie i wyszedł z jej pokoju.Celeste odchyliła do tyłu fotel w niebieskim pikapiePhillipa.Pomimo cię\kiej atmosfery, która zapanowałamiędzy nimi przed kilkoma dniami, tego ranka Celestebyła bardzo podekscytowana.Piosenka Samotny ko-chanek" była według niej najlepszą, jaką napisała do tejpory.Była z niej dumna i pewna, \e tym razem Furmanwreszcie odpisze.A swoją drogą, co zrobił z innymi kasetami? Czy wogóle je przesłuchał? A mo\e jego sekretarka wyrzuciła jeprosto do kosza? Celeste nie mogła znieść tej ostatniejmyśli.Phillip i Juan przygotowywali się do znakowaniazwierząt, co zaplanowali na następny tydzień.Je\eliCeleste będzie miała szczęście, to zdą\y pojechać domiasta i wrócić, zanim którykolwiek z nich się zorien-tuje.Jednak gdy wyjechała z gara\u, na podjezdzie po-jawił się Phillip.Przyłapał ją.W ręce trzymał kowbojski kapelusz,drugą zaś ocierał twarz z błota.Jego oczy przewiercałyją na wylot.Zacisnął usta i skinął na nią.No nie, tylko nie towładcze spojrzenie! Gdy się skrzywił, przeszył jądreszcz.Po wielu dniach milczenia właśnie teraz chciałz nią rozmawiać! Niedobrze! Szybkim ruchem wcisnęłakopertę z kasetą pod fotel.- Cześć - powiedziała, otwierając okno.- Potrze-bujesz czegoś z miasta?- Dlaczego, u diabła, znowu tam jedziesz? - Oparłsię o drzwi, umyślnie ocierając się ramieniem o jej dłoń.Cofnęła rękę.- Do sklepu.- Ju\ dziś rano tam byłaś.- Ale.Zapomniałam jednej rzeczy.Zmietany.- Zmietany? - Jego piękne usta uśmiechnęły się.Idiotka! Przecie\ nigdy jej nie u\ywasz.- Do jednej z potraw potrzebna jest śmietana- skła-mała.- Mogę pojechać z tobą?- Nie jesteś zbyt zajęty przygotowaniami do znako-wania?- Juan się tym zajmie.Nie! Nie! Nie! Nie mo\esz jechać.Nie dzisiaj.- Mo\e ja poprowadzę? - zaproponował, otwierającdrzwi.Koperta była pod siedzeniem kierowcy.- Jasne - zgodziła się.- Wsiadaj.Myślałam, \emasz wa\niejsze sprawy na głowie.Wspiął się do kabiny, a ona odwróciła głowę i patrzyław okno.Zapanowała grobowa cisza.Celeste włączyłaradio i popłynęła jakaś marna piosenka o miłości.Gdy nacisnął gaz, pochyliła się w jego stronę, by spoj-rzeć na licznik.- Odebrałem bardzo interesujący telefon, gdy wczo-raj wieczorem pojechałaś do miasta.- Ton głosu Phil-lipa zaalarmował ją.- Szeryf?- Nie.Ktoś inny.- Spojrzał na nią.- Naprawdę? - wymamrotała.- Ktoś, kogo znam?- Tak.Johnny Silver.- Mam nadzieję, \e się rozłączyłeś.- Có\, nie.Przełknęła ślinę.Phillip mocniej chwycił kierownicę.Zaczęła coś mó-wić, ale przerwała, gdy\ trudno jej było oddychać.Kolejne kilka minut wypełniały dzwięki piosenki.Phillip ściszył radio.- Spytałem go, czemu wyjechałaś z Vegas w takimpośpiechu.- Nie miałeś prawa.- Kocham cię, Celeste - powiedział z taką złością,\e a\ się przeraziła.- Nie bój się, nic mi nie powiedział.Drań odło\ył słuchawkę.Odetchnęła z ulgą.- Czemu nie powiesz mi, dlaczego wróciłaś?- Znów to samo! Miałam kłopoty.Zrobiłam to, cobyło najrozsądniejsze w tamtej chwili, wyjechałam [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Gdy tylko nadarzyła się okazja, bypojechać do miasta, wysyłała kasety i listy do GregaFurmana, producenta z Nashville, który jeszcze jej nieodpisał.Phillip był zbyt zajęty, by zauwa\yć, \e corazczęściej prosi go o samochód.Wainwright i Yardley twierdzili, \e ludzie Mendozysą w okolicy.Gdy pewnego gorącego wieczoru Phillip wrócił dodomu, od razu skierował się do swojej sypialni.Nagleusłyszał dzwięki z pokoju Celeste.Melodyjny głos.Przy-stanął.Niech to szlag.Zpiewała te słodkie, smutne piosen-ki co wieczór, pewnie po to, by go ruszyło sumienie.Ostatni tydzień był istnym piekłem.Prócz obaw o jejbezpieczeństwo, coraz silniej odczuwał, \e nie mo\e tak\yć, słuchając jej smutnych piosenek i obserwując, jakprzemyka się po domu.Wszystko, co robiła, było se-ksowne.Ka\dy strój, który wkładała, sposób, w jakiwłosy spływały jej na ramiona, rozmarzone spojrzenie,gdy patrzyła przez okno.Czy tęskniła za blaskiemreflektorów, sceną, sławą i człowiekiem, który mógłbydać jej lub przynajmniej obiecać to wszystko?Złapał za klamkę i drzwi, które były lekko uchylone,otworzyły się jakby same.Celeste była w wannie.Pluskwody i głośny śpiew uniemo\liwiły jej usłyszenie kro-ków.Mógł oglądać ją zupełnie nagą.Obok nieposłanego łó\ka, na drodze do łazienki, le-\ała porozrzucana bielizna i bi\uteria.Niewiarygodniekrótkie spodenki, świecący czarny stanik i majtki,skromny srebrny łańcuszek, który zazwyczaj znikał zakoszulką i wisiał pomiędzy piersiami.Jej piersi.Wzrok Phillipa spoczął na dwóch po-kaznych wzgórzach.Podniosła mokrą myjkę i, śpiewa-jąc jedną ze swoich piosenek, wycisnęła na nie wodę.Przez chwilę Phillip nie mógł złapać oddechu.Le\aław wannie i pocierała piersi tak długo, a\ jej sutki byłyjak dojrzałe maliny.Serce waliło mu nieprzytomnie izamarł w bezruchu.Płonął z pragnienia.- Jestem tylko samotną dziewczyną.zagubionąw nicości - śpiewała.- Samotną dziewczyną zakocha-ną w samotnym mę\czyznie."Ale gdy wycisnęła wodę z myjki i poło\yła ją nabrzegu wanny, wiedział, \e powinien ju\ iść.Wstała,a woda spływała po jej gładkim, lśniącym ciele.Zaschło mu w gardle.Gdy sięgała po ręcznik, myd-lana piana wcią\ perliła się na jej skórze.Nawet z piekławyczułby zapach ró\anego mydła, którego u\ywała,i czułby smak gorącej wody na jej ciele.Ta reakcja zaniepokoiła go.Był przecie\ \ołnierzempiechoty morskiej.Gdzie \elazna wola, zdyscyplinowa-ny umysł? Dlaczego bycie twardzielem w jej towarzy-stwie było tak trudne?Niech to diabli! Xavier Gonzalez i zabita krowa niezaprzątały mu tak umysłu, jak obawa przed utratą Ce-leste.Musiał bardzo się starać, by nie wbiec do łazienki,nie paść na kolana i nie błagać o przebaczenie za to, \ebył taki obojętny przez ostatni tydzień.W jego \yłachszalał ogień.Dr\ał z po\ądania.Dlaczego wyjechała z Vegas? Dzwonił do motelu,gdzie zatrzymał się Yardley, i zadał mu to samo pytanie.Usłyszał tylko:- Dlaczego jej pan o to nie spyta?Ten człowiek coś wiedział, to nie ulegało najmniej-szej wątpliwości.Spali ze sobą? A mo\e miała jakieś powa\ne kłopo-ty? Je\eli Celeste kochałaby go i mu ufała, dawno ju\wiedziałby, o co chodzi.Ale nie powiedziała nic.Jakimś sposobem przezwycię\ył niepohamowanepragnienie i wyszedł z jej pokoju.Celeste odchyliła do tyłu fotel w niebieskim pikapiePhillipa.Pomimo cię\kiej atmosfery, która zapanowałamiędzy nimi przed kilkoma dniami, tego ranka Celestebyła bardzo podekscytowana.Piosenka Samotny ko-chanek" była według niej najlepszą, jaką napisała do tejpory.Była z niej dumna i pewna, \e tym razem Furmanwreszcie odpisze.A swoją drogą, co zrobił z innymi kasetami? Czy wogóle je przesłuchał? A mo\e jego sekretarka wyrzuciła jeprosto do kosza? Celeste nie mogła znieść tej ostatniejmyśli.Phillip i Juan przygotowywali się do znakowaniazwierząt, co zaplanowali na następny tydzień.Je\eliCeleste będzie miała szczęście, to zdą\y pojechać domiasta i wrócić, zanim którykolwiek z nich się zorien-tuje.Jednak gdy wyjechała z gara\u, na podjezdzie po-jawił się Phillip.Przyłapał ją.W ręce trzymał kowbojski kapelusz,drugą zaś ocierał twarz z błota.Jego oczy przewiercałyją na wylot.Zacisnął usta i skinął na nią.No nie, tylko nie towładcze spojrzenie! Gdy się skrzywił, przeszył jądreszcz.Po wielu dniach milczenia właśnie teraz chciałz nią rozmawiać! Niedobrze! Szybkim ruchem wcisnęłakopertę z kasetą pod fotel.- Cześć - powiedziała, otwierając okno.- Potrze-bujesz czegoś z miasta?- Dlaczego, u diabła, znowu tam jedziesz? - Oparłsię o drzwi, umyślnie ocierając się ramieniem o jej dłoń.Cofnęła rękę.- Do sklepu.- Ju\ dziś rano tam byłaś.- Ale.Zapomniałam jednej rzeczy.Zmietany.- Zmietany? - Jego piękne usta uśmiechnęły się.Idiotka! Przecie\ nigdy jej nie u\ywasz.- Do jednej z potraw potrzebna jest śmietana- skła-mała.- Mogę pojechać z tobą?- Nie jesteś zbyt zajęty przygotowaniami do znako-wania?- Juan się tym zajmie.Nie! Nie! Nie! Nie mo\esz jechać.Nie dzisiaj.- Mo\e ja poprowadzę? - zaproponował, otwierającdrzwi.Koperta była pod siedzeniem kierowcy.- Jasne - zgodziła się.- Wsiadaj.Myślałam, \emasz wa\niejsze sprawy na głowie.Wspiął się do kabiny, a ona odwróciła głowę i patrzyław okno.Zapanowała grobowa cisza.Celeste włączyłaradio i popłynęła jakaś marna piosenka o miłości.Gdy nacisnął gaz, pochyliła się w jego stronę, by spoj-rzeć na licznik.- Odebrałem bardzo interesujący telefon, gdy wczo-raj wieczorem pojechałaś do miasta.- Ton głosu Phil-lipa zaalarmował ją.- Szeryf?- Nie.Ktoś inny.- Spojrzał na nią.- Naprawdę? - wymamrotała.- Ktoś, kogo znam?- Tak.Johnny Silver.- Mam nadzieję, \e się rozłączyłeś.- Có\, nie.Przełknęła ślinę.Phillip mocniej chwycił kierownicę.Zaczęła coś mó-wić, ale przerwała, gdy\ trudno jej było oddychać.Kolejne kilka minut wypełniały dzwięki piosenki.Phillip ściszył radio.- Spytałem go, czemu wyjechałaś z Vegas w takimpośpiechu.- Nie miałeś prawa.- Kocham cię, Celeste - powiedział z taką złością,\e a\ się przeraziła.- Nie bój się, nic mi nie powiedział.Drań odło\ył słuchawkę.Odetchnęła z ulgą.- Czemu nie powiesz mi, dlaczego wróciłaś?- Znów to samo! Miałam kłopoty.Zrobiłam to, cobyło najrozsądniejsze w tamtej chwili, wyjechałam [ Pobierz całość w formacie PDF ]