[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Lubię skromnych mężczyzn.Na razie jednak nie mogępójść z panem na kawę.Muszę odpocząć, wykąpać się popodróży.Dzisiaj znowu upał. Czy ma pani już jakieś locum? Tak.Zamieszkam w Sopocie u przyjaciółki. Co za niezwykły zbieg okoliczności.Ja także jadę doSopotu, do przyjaciela.Podwiozę panią. Ma pan wóz? Mam, ale nie tutaj na lotnisku.Wezmiemy taksówkę. To będzie drogo kosztowało.Możemy przecież pojechaćpociągiem elektrycznym. Niech się pani nie kłopocze kosztami.Nie przywiązujęwagi do pieniędzy.Pieniądze są po to, żeby człowiekowiumilały życie. To prawda, ale trzeba je mieć. Do tej pory jakoś sobie radzę.Nie skarżę się natrudności finansowe.  Czy można wiedzieć, gdzie pan pracuje? Och, gdybym pracował, to nie miałbym pieniędzy roześmiał się Downar. Aadny z pana numer. Na ogół uchodzę za dosyć przystojnego mężczyznę.Roześmieli się. No więc jak? Jedziemy? Nie chciałabym robić panu kłopotu. Jaki tam kłopot.Cała przyjemność po mojej stronie.Przecież to ja zaczepiłem panią, a nie odwrotnie. Argument nie do odparcia.Kapituluję. Przyjmuję kapitulację, ale pod warunkiem, że wieczoremsię spotkamy. Może. Nie może, ale nad morzem.Więc o której? O ósmej. Gdzie? W tej kawiarence koło mola.Wie pan? Na lewo. Zgoda.Liczę na pani punktualność.Wobec tego, żejesteśmy umówieni pani pozwoli, że się przedstawię: Kalickijestem.Ryszard Kalicki.Podała mu rękę. A ja nazywam się Mokrzycka.Na imięmam Mariola.Podoba się panu? Przepiękne imię, jak z dziewiętnastowiecznego romansu.Ogromnie się cieszę, żeśmy się poznali.W taksówce Downar w dalszym ciągu utrzymywałrozmowę w tonie żartobliwym, przy czym zorientował się, żeMariola chciała uchodzić za głupszą aniżeli była wrzeczywistości.To dało mu do myślenia.Stał się bardziejczujnym i z dużą ostrożnością formułował odpowiedzi nazadawane pytania.Mariola mieszkała daleko za Sopotem, pod lasem w małejwilli otoczonej ogromnymi wieżowcami nowej koloniimieszkaniowej.Stare, drobne domki były przytłoczone kamiennymi kolosami.Pożegnali się jak para dobrych znajomych i Downar wróciłtą samą taksówką do centrum, na Monte Cassino.Zapłacił iposzedł na stację.Wolał pojechać do Gdańska pociągiem.W Komendzie Wojewódzkiej spotkał swojego dawnegokolegę, Władka Borowiaka, który nie dawno awansował namajora. Jak się masz, Stefan! Kopę lat! Nie masz pojęcia jak sięcieszę, że cię widzę.Zwietnie wyglądasz.Downar wyściskał przyjaciela serdecznie.Zauważył, żeBorowiak przytył i trochę wyłysiał. Latka lecą pomyślał,dotykając odruchowo własnej, mocno już szpakowatejczupryny. Jak tam Władziu? Jak ci się powodzi? Jak rodzinka?Wszyscy zdrowi? Chwalić Boga zdrowie nam dopisuje.Heniek Jużprzeszedł do drugiej licealnej.Dobrze się uczy.Ma smykałkędo techniki.Pewnie pójdzie na inżyniera. A najstarszy, Wacek? Pływa.Służy we flocie handlowej.Uparł się, że zostaniemarynarzem. Dobry zawód. Bo ja wiem? Niepokoimy się zawsze o niego, jak popłyniew jakiś dalszy rejs.Z wodą nie ma żartów. Pamiętam, żeś ty się nigdy nie lubił kąpać  roześmiałsię Downar  ani w rzece, ani w jeziorze.Borowiak pokiwałgłową. To prawda.Najlepiej lubię kąpać się w wannie.Alemów co u ciebie? Kiedy przyjechałeś? Dzisiaj.Zdążyłem już  szałowego" kociaka zawiezć doSopotu. Widzę, że masz dobry zryw.Z miejsca nabierasz ostregotempa.Dostałeś urlop? Diabła tam urlop.Słyszałeś kiedyś, żebym ja taknaprawdę odpoczywał.Jeżeli nawet wyjadę na urlop, to murowane, że mi się jakiś nieboszczyk napatoczyz nożem w plecach, albo z porcją cyjanku potasu w żołądku.Musiałbym chyba spędzać urlopy na bezludnej wyspie, a i tonie jestem pewien, czy nie musiałbym się zająć jakąś małpiązbrodnią. Urlop nie urlop, ale sam mówisz, że poderwałeś jakąśpierwszorzędną dziewczynę  roześmiał się Borowiak  Oj,Stefanku, Stefanku, jesteś niepoprawny.Nic się niezmieniłeś.Downar niechętnie machnął ręką. Daj spokój.Tosłużbowy podryw. Prowadzisz jakieś dochodzenie? Jesteś fantastycznie domyślny.Tak, prowadzędochodzenie w dość skomplikowanej sprawie.Dwa trupy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl