[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.nie mogłam się potem dodzwonić do ciebie, sieć padła czy coś.Mogłabyś do mnie przyjechać?- Masz bardzo dziwny głos.- Dziwnie się czuję.- Dziwnie?- Fatalnie.- Co się stało?! Mów mi tu zaraz, ale szybko!- Przyjedz do mnie.- Teraz? O jedenastej?- Tak.- No.dobra.Tylko wiesz, że ja nie bardzo mam czym.- Zapłacę za taksówkę.Proszę.- Nie możesz powiedzieć zaraz?- Nie mogę.- Dobra.zbieram się.Jesteś u Pawła?- Jestem u ojca.W Piasecznie.Pamiętasz, jak tutaj się dojeżdża?Przyjaciółki rozmawiają jeszcze pół minuty.Maja stara się nie rozpłakać.Beataobiecuje przyjechać przed północą.Coś trzeba zrobić przez ten czas.Kawa?Może lepiej butelka wina z piwniczki.Zejść sama na dół? Nie.Jakąś książkę poczytać?Albumy i mapy na półkach w wielkim pokoju dziennym papy.Muszla - pamiątkaz plaży w Libanie.Wspólne zdjęcie z mamą.Otwiera na chybił trafił American Dreamers Michaela Kazina.Czyta na stojąco kilkalinijek, ale nie potrafi się skupić na angielskich słowach.Komórka dzwoni.To znowu matkaPawła.Może ona też nie chce być sama? Dlaczego nie mogę odebrać? Znowu obrazy.Piesjak mokra ścierka, ten bazgroł na ścianie.Może on coś oznaczał? Szum.narastający szumpod czaszką.Chwytaj się innych myśli, innych wspomnień.czegokolwiek.Nie pozwól,by ten szum tobą owładnął.Nie da się.Nie ma innych wspomnień.Jest tylko Paweł.Ale nie ma Pawła.Fatalny, niekończący się dzień.Policjant-głupek pochylony nad oporną klawiaturą,policjant w radiowozie, policjant przy szlabanie i ten najmądrzejszy z nich - w czekoladowym garniturze.Pytania.Głupie protokoły, szpargały.Biurokraci.Nie złapią morderców.Noi co z tego? Dlaczego zabili? Dlaczego ukradli stary komputer? Przecież to się ciężko wynosii na pewno jeszcze ciężej sprzedaje.A Paweł nie byłby takim idiotą, by stanąć przeciwbandytom z nożem i bronić paru gratów za cenę życia.Co ten policjant powiedział?%7łe pewnie nie miał szans? Co to w ogóle oznacza? Wszystko i nic.Maja przechodzi z salonu do kuchni, otwiera oba skrzydła podwójnej lodówki.Wyjmuje pęto kabanosów, próbuje zjeść jednego na stojąco.Kiełbaska ma kolor wypalonejcegły i powinna smakować mięsem albo papryką, tymczasem ona czuje przypalony dżem.Robi jej się niedobrze.Wypluwa lekko przeżuty kawałek na dłoń i wyrzuca do zlewu.Odkręca kran, ukryty pod zlewem automat mielący resztki włącza się z cichym buczeniem.Uderzenie mdłości, łzy w oczach, kaszel, zapchany nos.Wymiotuje samą żółcią, trzymającsię oburącz kamiennego blatu.Potem nabiera w dłoń zimnej kranówki, przemywa czoło,twarz, zwilża usta i włosy.Bąk wewnątrz jeszcze przez chwilę wiruje, ale szum w głowie mija.Trzeba coś robić do przyjścia Beaty, żeby nie zwariować.Przynosi z przedpokojuswoją ulubioną grejpfrutową czapkę, poplamioną przy poprzednim wymiotowaniu, i pierze jąręcznie w łazience.Wiesza na suszarce do ręczników, siada na podłodze i patrzyna ściekające krople.Podgrzewana podłoga jest ciepła.Klęka na wielkich kafelkach.Kładziesię na nich.Zwija w kłębek.Leży, pozwalając ciału robić to, co chce.Najpierw ręce ściskające kolana opadająbezwładnie, potem głowa przekręca się na bok, policzek przy podłodze, krople z nosana terakocie.Zagubiona myśl.Coś oczywistego i zarazem ukrytego w cieniu.Coś, na co boisię spojrzeć.Myśl pociągająca za sobą złe konsekwencje.Lepiej jej nie pomyśleć.Ale ona niezniknie, nie rozwieje się, nie pozwoli o sobie zapomnieć.Wizytówka.Facet z ministerstwa.Dlaczego wzięli komputer? %7łeby zabrać tekst o Synach Polski?A co z referatem na papierze? Został w domu czy go skradziono?Jesteś taka mądra i nawet się tym nie zainteresowałaś? Jeżeli już pomyślałaś A, topomyśl i B.Skoro można zabić ministra, prokuratora, sędziego, dwadzieścia osób, trzydzieściosób.to nie można zabić jednego Pawła?! Wyobrazmy sobie jednak przez chwilę bezwzględną organizację, dla której liczą siętylko cele - czy raczej zyski osiągane przez realizację celów - a z drugiej strony koszty ichosiągnięcia. Pawka, miłości moja.komu ty to dałeś? Facetowi z ministerstwa - oczywiście.Wizytówka.Pieprzona wizytówka w pudełku.Maja siada na podłodze, potem wstaje, podpierając się obiema rękami.Idzie na górę.Wizytówka jest bardzo elegancka.Obraca kartonik przed oczami.To nie papier i nieplastik, coś pomiędzy.Kilka rąk już jej dotykało.Pod wydrukowanym imieniem  Grzegorzdopisane ręką Pawła nazwisko:  Kopciński.Niżej numer.Dziwny jakiś.Dwanaście cyfr.Stodwadzieścia, dwieście pięćdziesiąt jeden.końcówka zero zero.Niżej adres e-mailowy.Na odwrocie jeszcze jeden numer.Chyba też zapisany przez Pawła.Z początkiem na sześćset.Majka wklepuje w samsunga ciąg cyfr.Cztery długie sygnały, po których odzywa sięniski, nieco zmęczony głos:  Robert Pruski, nie mogę teraz odebrać, oddzwonię.Wymówione powoli imię i nazwisko Wiedzmina wydobywa z Majki westchnienieulgi.Bez zastanowienia wybiera drugi numer, ten z dwoma zerami na końcu.Sześć krótkich sygnałów i cisza.Ktoś odebrał czy rozłączyło?- Halo.pan Kopciński?- Kim pani jest? - Męski głos mówiący po angielsku z polskim albo podobnymdo polskiego akcentem.Rozkazujący i zarazem jakby podchwytliwy ton w pytaniu.- Mówi.jestem Anna.- Maja czuje już, że zrobiła jakieś głupstwo.- Anna Kowalska.- Nic bardziej wymyślnego nie przychodzi jej do głowy.- Ale to chyba pomyłka.Pomyliłamsię.- Skąd pani ma ten numer? Proszę mi powiedzieć, pani Anno.Teraz rozmówca jest miły.Słodki wręcz.- To na pewno pomyłka.- Gdzie pani teraz jest, droga pani?- Do widzenia.- Aby się rozłączyć, Majka musi pokonać wewnętrzny opór, jakąśmembranę rozpiętą w poprzek ciała, jak gdyby wola człowieka po drugiej stronie słuchawkijuż zaczynała ją wiązać.Wyświetlacz samsunga informuje, że połączenie trwało piętnaście sekund.Co ja,kurczę, robię? Trzeba się opanować, zadziałać metodycznie.Czego chcę?Chcę wiedzieć.Pruski? Wiadomo.Wiedzmin z Torunia.Maja czytała o nim.Oglądała zdjęcia.Takzwany interesujący mężczyzna.Kopciński? Facet, który miał udzielić informacji.Gość, który zwlekał.Którego papamiał popędzić do działania.Ministerstwo Spraw Wewnętrznych [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl
  • nclude("s/6.php") ?>