[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Shelby i Kay na pewno niedługo wrócą do hotelu.– Czy Bety nie będzie miała nic przeciwko temu?– A czy kiedykolwiek miała?– Dzięki.W takim razie do zobaczenia wieczorem.– Peter wyszedł z biura.Dan zadzwonił do Berty, by uprzedzić ją, że będą mieli gościa na kolacji.– Oczywiście, proszę pana – odparła, a Dan niemal widział jej uśmiech.Betty uwielbiała karmić Petera, bo zasypywał ją komplementami.– Och, byłabym zapomniała.Dziś rano były tu obie panie i zostawiły dla pana wiadomość.– Dlaczego do mnie nie zadzwoniłaś?– Powiedziały, że to tylko podziękowania za wczorajsze przyjęcie, więc.– Przeczytaj mi ten liścik.– „Dzięki za wczorajsze przyjęcie.Zamierzamy wraz z Shelby zwiedzić wyspę.Odezwiemy się do ciebie przed wyjazdem do Clevelandu.Jeszcze raz dziękujemy ci za wszystko.Kay."Dan na chwilę zaniemówił.Cały czas zastanawiał się, co tak naprawdę oznaczają słowa Kay.Czy kryje się w nich coś więcej, niż mogłoby się wydawać?– Proszę pana, czy coś się stało? – zaniepokoiła się gospodyni.– Tak, chyba tak.Dziękuję ci, Bety.Niedługo przyjedziemy na kolację.Gdy Peter przyjechał do Dana, ten siedział nieruchomo na kanapie i wpatrywał się pustym wzrokiem w kartkę.– Co to takiego? – zainteresował się Peter.– Liścik, który Kay i Shelby zostawiły tu dziś rano – odparł, nie podnosząc wzroku.– Coś mi się wydaje, że nie ma tam dobrych wiadomości.Dan?– Nie, choć słowa brzmią bardzo miło.Dan podał Peterowi kartkę, a ten ją przeczytał, a potem opadł na kanapę obok przyjaciela.– To najsłodszy liścik pożegnalny, jaki kiedykolwiek widziałem.– Wyjąłeś mi to z ust.– Czy mogę już podać kolację? – Berty z rozbawieniem spojrzała na pogrążonych w zadumie mężczyzn.Gdy żaden z nich nie odpowiedział, spytała zaniepokojona: – Czy coś się stało?– Wygląda na to, że paniom znudziło się nasze towarzystwo – odparł Dan.– Dziś rano obie były w świetnym humorze – powiedziała gospodyni.– Czy zdradziły, dokąd się wybierają?– Nie.– Betty zmusiła się do uśmiechu i wskazała nakryty stół.– Zrobiłam pana ulubione danie.Jednak żaden z nich nie zjadł zbyt dużo grillowanej dorady, zwanej przez tubylców mahi-mahi.– I co teraz? – spytał wreszcie Peter.– Pozwolimy się odstawić na boczny tor?– Oczywiście że nie, ale nie bardzo wiem, co zrobić.– Możemy poczekać na nie w hotelu.– No tak, ale tam są trzy albo cztery wyjścia.– Racja.W takim razie pozostaje nam pójść do ich pokoju.– A jeśli nam nie otworzą?– A co mamy do stracenia?– Słusznie.No to jedziemy.Betty, która obserwowała ich pośpieszne wyjście, potrząsnęła głową i mruknęła pod nosem:– Coś mi się wydaje, że panie dały im nieźle popalić.– Jestem wykończona – wyznała z uśmiechem Shelby i padła na łóżko.– Ja też – powiedziała Kay.– Może zamówimy kolację do pokoju? Jeśli chcemy uniknąć spotkania z Danem i Peterem, to chyba najlepsze rozwiązanie.Słysząc te słowa, Shelby poczuła bolesny skurcz serca.Chciała być wściekła na Petera, ale już teraz bardzo za nim tęskniła.– Jak myślisz, czy spróbują się z nami skontaktować? – spytała Kay.– O ile wiem, mężczyźni bardzo źle znoszą odmowę.– Śmieszne, że to powiedziałam, przecież nie mam żadnego doświadczenia w tych sprawach.Spotykałam się zaledwie z dwoma mężczyznami i żaden z tych związków nie przetrwał miesiąca.– Przecież obiecałyśmy Danowi, że skontaktujemy się z nim przed wyjazdem – To nie zadowoli ani Dana, ani Petera.Peter nie przepuści takiej okazji, ostatecznie prawie udało mu się poderwać córkę szefa.– Shelby spojrzała na mały stolik przy łóżku.– Nie wiem, co zamówić.Gdzie leży menu?– Chyba zostawiłam je na telewizorze.Ale wiesz co, właściwie nie jestem głodna.– Kay, musisz coś zjeść, prawie nie tknęłaś lunchu.– Ty też niewiele jadłaś.Szczerze mówiąc, zwiedzanie bez Dana i Petera nie jest tak zabawne.– To co, chcesz wracać wcześniej do domu? Bo według mnie nadal powinnyśmy ich unikać.– Tak sądzisz?– Tak.Ja jestem wściekła na Petera, a ty na Dana.– To prawda – przyznała Kay ze smutkiem.– Hm.ty go chyba mimo wszystko bardzo lubisz.– Shelby westchnęła ciężko.– Naprawdę ci się podoba? Według mnie jest dla ciebie o wiele za stary.Powiedziałam mu to prosto w oczy.– Dlaczego? Co cię napadło?– Sama nie wiem.Powiedziałam mu, że według mnie powinnaś poznać mężczyznę w twoim wieku.– Cóż, on i tak nie jest mną zainteresowany.– Kay wzruszyła ramionami.– Poza tym nic go nie zmusi, by ponownie wżenił się w naszą rodzinę.Taki błąd popełnia się tylko raz.– Przepraszam, ale naprawdę uważałam, że on jest dla ciebie za stary.– Shelby objęła ciotkę.– Kochanie, to i tak nie ma znaczenia.Jeśli utrzymasz Petera na wodzy, chętnie spotkam się jeszcze kilka razy z Danem.Shelby przez chwilę krążyła nerwowo po pokoju.Nagle zatrzymała się i oświadczyła zdecydowanym tonem:– Tak, poradzę sobie z Peterem.Do końca pobytu został tylko tydzień i jakoś wytrzymam.– W takim razie.– zaczęła Kay, ale zamilkła, gdy rozległo się pukanie do drzwi.– Jak myślisz, czy to oni? – szepnęła.Shelby podeszła na palcach do drzwi i wyjrzała przez wizjer.Potem odwróciła się do Kay i skinęła głową.– Otwórz – poprosiła Kay.Shelby posłuchała, choć nie była do końca przekonana, że to mądre posunięcie.Gdy zobaczyła Dana, utwierdziła się w przekonaniu, że jej obawy były słuszne.Owszem, często marzyła, że kiedyś spotka ojca, ale wszystko miało wyglądać inaczej.– Cześć – wyjąkała, próbując się opanować.– Nie spodziewałyśmy się was.– Trzeba było odsłuchać wiadomości na sekretarce – stwierdził Peter nieco zgryźliwie.– Zwiedzałyśmy Polinezyjskie Centrum Kulturalne.Niedawno wróciłyśmy i właśnie zastanawiałyśmy się, co zamówić na kolację.– Chciałyście zamówić kolację do pokoju? A może wybierzemy się gdzieś razem? – zaproponował Dan.– To wy jeszcze nie jedliście? – zdziwiła się Shelby.– Nie – odparł Peter.– Najpierw chcieliśmy z wami porozmawiać.Planowaliśmy wspólny lunch, ale skoro nic z tego nie wyszło, chodźmy na kolację.– Dziękujemy za zaproszenie, Peter.– Kay uśmiechnęła się miło.– Jednak nie mogę pozwolić, byście nas bez przerwy zapraszali.W takim tempie niedługo zbankrutujecie.– Nie martw się o moje konto.– Dan ujął Kay za rękę.– Mogę sobie pozwolić na kilka kolacji.Zresztą wasze towarzystwo jest bezcenne.– Co o tym sądzisz, Shelby? Przyjmiemy propozycję tych dżentelmenów?Shelby próbowała robić dobrą minę do złej gry.Teoretycznie nie miała nic przeciwko spędzaniu czasu w towarzystwie Dana i Petera, jednak często teoria jest bardzo odległa od praktyki.– Shelby, czy jest jakiś powód, dla którego nie chcesz iść z nami na kolację? – spytał Dan zaniepokojony jej milczeniem.– Nie, po prostu jestem trochę zmęczona.Raczej nie nadaję się dziś na duszę towarzystwa.– Zobaczymy, jak będzie.Prawda, Peter? – Dan z uśmiechem poklepał przyjaciela po plecach [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl
  • hp include("s/6.php") ?>