[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mam możliwości, o jakich ci się nawet nie śniło.- Nosisz kradzione dżinsy, słodziutki.- No tak.Muszę się dostać do jednego ze swoich tajnych składów.- Mam pomysł - powiedziała i był to prawdziwy powód, dla którego przyszła tu sama.Wiedziała, że on tu będzie.A przynajmniej miała taką nadzieję.- Może dam ci tyle pieniędzy,żebyś mógł opuścić miasto, a ty zrobisz to, co obiecaliśmy Riverze i Cavuto? Zostawisz w spokoju mnie i Tommy ego, po prostu wyjedziesz.Elijah wstał, rzucił ręcznik na krzesło i zaczął poruszać się tak szybko, że ledwie gowidziała.- Sztuka, muzyka, literatura - powiedział.- Pożądanie, pasja, moc, to co najlepsze wczłowieku i to co najlepsze w bestii.Razem.Odmówiłabyś?Położył dłoń na jej policzku, a ona mu na to pozwoliła.- Miłość? - spytała, patrząc mu w oczy.Wyglądały w mroku jak krople rtęci.- Bajki.My jesteśmy tym, z czego składają się koszmary.Twórz ze mną koszmary.- Ho, ho, fajna propozycja.Nie rozumiem, czemu od stu lat nikt się nie zgłosił.-Złapała go za nadgarstek.Jeśli - nie zechce wyjechać, może go zabrać.W końcu też byławampirem.Wampir uśmiechał się, ale jego uśmiech zmienił charakter z miłego na drapieżny.- Niech będzie.Jego dłoń w jednej chwili znalazła się na jej szyi.Jody nie dostrzegła ruchu i nie miałaszans na reakcję.Nagle nie mogła ruszyć ręką ani nogą i poczuła silny ból za uchem i podszczęką.Krzyknęła, wydając dzwięk, jakiego nigdy nie spodziewałaby się po istocie ludzkiej,lecz raczej po torturowanym kocie.Zacisnął jej rękę na ustach.- Nie nauczyłem cię wszystkiego podczas naszej jedynej wspólnej nocy, kochana.Bezradnie patrzyła, jak odchyla głowę i wysuwa kły.***Troy Lee szykował się do walki z Drew przy końcu regału z psią karmą.W dłoniachtrzymał dwa krótkie miecze.- Dawaj, ćpunie - powiedział.Zakręcił mieczami.Drew przyklęknął przy płynach domycia naczyń.- Jestem teraz szybki.- Mhm - mruknął Troy.Zatoczył ostrzami śmiercionośny, wachlarzowaty ruch.Trenował, odkąd był dzieckiem.Nie bał się nikogo, a już zwłaszcza Drew.- Hej - rozległ się tuż obok niego kobiecy głos.Troy Lee błyskawicznie się obejrzał, wsamą porę, by zobaczyć, że do jego twarzy zbliża się coś na kształt księżyca w pełni.Rozległ się głośny klang i Troy niemal nakrył się nogami, gdy żelazna patelniawalnęła go w czoło.Blue opuściła ją i uśmiechnęła się do Drew. - Zawsze chciałam to zrobić.- Przybory kuchenne to była moja działka - stwierdził Drew.- Wez go - powiedziała Blue.- Pozwól mu wypić trochę swojej krwi, zanim umrze.-Ruszyła w stronę zamieszania wśród półek z puszkami.- Zostawcie trochę, chłopcy.Mamama złamany nos i musi się wyleczyć.***Jody poczuła, że wysuwają jej się kły i drgają kolana, gdy Elijah pożywiał się jejkrwią, ale poza tym nie mogła się ruszyć.Jak mogła być tak głupia? On miał osiemset lat - tooczywiste, że nie nauczył jej wszystkiego.To oczywiste, że był od niej silniejszy - sama byłasilniejsza od Tommy ego, a była wampirem tylko kilka miesięcy dłużej niż on.Gdyby mogła zachować przytomność, może zdołałaby wykonać ruch, gdy tamtenprzestanie pić.Czy mógł zmienić ją w pył, jak człowieka, czy też czekało ją coś innego?Głupia.Głupia.Głupia.Dlaczego tego wszystkiego nie wiedziała? Dlaczego nie kierowała sięinstynktem? Gdzie się podziewał umysł drapieżnika, kiedy był najbardziej potrzebny?Jej wzrok zaczął odpływać, traciła przytomność.Słyszała jednak szybkie kroki nazewnątrz.Najpierw na dole, potem przez ulicę, potem znów poniżej.Elijah też je słyszał i nachwilę zwolnił uścisk, ale zanim zdołała się wywinąć, jego palce znów wpiły się w jej szyję iszczękę.Potem przez okno przeleciała jakaś czarna plama i Jody usłyszała, że coś wali opodłogę w kuchni.Rozległ się kolejny łoskot, a wtedy Elijah ją puścił i runęła na podłogę.Próbowała się podnieść, ale coś na nią narzucono i usłyszała jakieś bzyczenie.Pózniej rozległsię krzyk i rozniósł się swąd palonego mięsa, brzęknęło tłuczone szkło, a pózniej coś jąpodniosło i zaczęło nieść.Nie mogła się już ruszać ani walczyć.Odpuściła, pozwoliła swojejświadomości odpłynąć, a ostatnią rzeczą, jaką usłyszała, był dziewczęcy głos:- Nakarmiłeś Cheta?***Cesarz siedział w przystani jachtklubu St.Francis i patrzył, jak mgła omywafalochron.Nie posłuchał rady detektywów z wydziału zabójstw i wyszedł ze sklepu.To byłojego miasto i miejsce, by stoczyć bitwę z napastnikami.Już wystarczająco długo kulił się ze strachu.Ostry miecz leżał u jego boku.%7łołnierze, Bummer i Lazarus, spali za jego plecami iwyglądali niczym sterta sierści [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl