[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Przypuszczam.Struan telefonuje do mnie cowieczór.Przypuszczam, że ma w stosunku do ciebie poważnezamiary.- Być może je miał - odparła z goryczą, a Lloyd roześmiał sięgłośno.- Nie wiem, jak wyglądają wasze sprawy, ale jestemszczęśliwy, że Struan znowu zaczął się uśmiechać.- Zaczął się uśmiechać? Co masz na myśli?- No cóż, od śmierci Sary nie miał wielu powodów do radości.Nie mam pojęcia, co o tym wiesz, ale w miesiąc po ichzaręczynach Sara, prowadząc samochód, wypadła z szosy izginęła na miejscu.Od tej pory minęły już niemal trzy lata, aleRS 134Struan przez cały czas poruszał się jak we mgle.dopóki niepoznał ciebie.To ty przywróciłaś mu dobry humor.- Skąd.- Gina nie mogła wydobyć głosu.- Skąd o tymwiesz?- Wiedzą o tym wszyscy mieszkańcy Gundowring - odparł.-Sara pochodziła z naszego miasteczka, była pielęgniarką.Czynikt ci o tym nie mówił? Nic o tym nie wiesz?- Teraz już wiem.- Patrzyła tępo w sufit, przypominając sobieszczegóły rozmowy ze Struanem.Powiedział jej, że oświadczałsię trzy razy, a ona nawet nie wyczuła w jego głosie bólu.- Tak,Lloyd, chyba ktoś mi o tym wspominał, aleja byłam zbyt zajętawłasnymi sprawami, żeby uważnie słuchać.- To zrozumiałe - powiedział pocieszającym tonem.-Przeżyłaś dwa trudne tygodnie.Jak twoja noga?- W porządku.- Musiała skupić uwagę na jego słowach, bo wjej głowie kłębiły się różne myśli.- Posłuchaj, Lloyd, muszęteraz wyjść.Dzięki za telefon.Cieszę się, że zaczynasz ruszaćpalcami.- Ja też się cieszę.I uważaj na Cartera.- Co? Ach, tak, będę ostrożna.Dobranoc.Odłożyła słuchawkę i leżała z otwartymi oczami, myśląc ośmierci narzeczonej Struana.Była tak zaabsorbowana swoimwłasnym cierpieniem, wynikającym z niezdolności do podjęciadecyzji, że nie interesowała się przeszłością Struana.Uważałago za niebezpiecznego lekkoducha, który chciał natychmiast jąpoślubić, nie myśląc o przyszłości.Sądziła, że nigdy nie przeżyłdramatu, że nie wie, czym jest ból.A on stracił narzeczoną.I stracił na trzy lata swój uśmiech.- Byłam egoistką - szepnęła w ciemności i wiedziała, że marację.Myślała tylko o sobie.Bała się ryzyka, a Struan był gotówje podjąć.Wiedział, co oznacza przegrana, a jednak chciałzaryzykować.Prosił ją, by za niego wyszła, a ona odmówiła, bonie chciała narażać się na ból.RS 135Och, Struan, pomyślała.Tęskniła za nim, czuła się samotniew łóżku, ale nie umiała podjąć decyzji.Tak łatwo byłoby muulec, zapomnieć o przeszłości i mieć nadzieję na lepsząprzyszłość.Ale jak mogła zapomnieć o przeszłości? I skąd miała wziąćodwagę, która byłaby zródłem nadziei?Tej nocy prawie nie spała.Zdrzemnęła się na chwilę przedświtem, ale miała tak okropne sny, że kiedy Lisa i Wackywpadli z hałasem do jej pokoju, była im niemal wdzięczna.Czwartek.Następnego dnia mają przyjechać z Melbourneprzedstawiciele opieki społecznej i odebrać jej Lisę.Nie wiedziała, jak przygotować dziecko na to wydarzenie.Jejwiedza z zakresu pediatrii była bezużyteczna, a ona sama czułasię coraz bardziej bezradna.Może powinna powiedzieć Struanowi, że za niego wyjdzie.Dla dobra Lisy? To absurdalne.Dla twojego własnego dobra, podpowiedział jej głos serca, aleona potrząsnęła głową.Nie chciała słuchać głosu serca.Chciała się skoncentrować na sprawach Lisy.Wiedziała, żemusi jej o wszystkim powiedzieć, ale postanowiła poczekać ztym do wieczora.Szybko zrobiła śniadanie i wzięła prysznic, ale i tak omal sięnie spózniła.Kończyła się czesać, kiedy zadzwonił telefon.- W ambulatorium jest jakiś rybak z haczykiem w nodze -oznajmiła dyżurna pielęgniarka.- Czy może pani przyjść?- Zaraz tam będę.- Gina pocałowała Lisę w czoło, wzięłaswój biały kitel, ustawiła drzwi w takiej pozycji, żebypielęgniarka z oddziału dziecięcego mogła widzieć jejpodopiecznych, a potem poszła szybko do ambulatorium.Noga pacjenta wyglądała okropnie.Doświadczeni rybacywiedzą, jak należy postępować w takich przypadkach:wystarczy zrobić miejscowe znieczulenie, odciąć czubekhaczyka i wyciągnąć go z ciała.Ale ten człowiek był turystą.Złowił barakudę i wciągnął ją na pokład łodzi, a potem pośliznąłRS 136się i wbił sobie w łydkę duży, zakrwawiony hak.Próbując gowyjąć, poszarpał okolice rany, a teraz mdlał z bólu.Gina musiała go znieczulić, by wyjąć haczyk z nogi.Zajęłojej to co najmniej pół godziny.Oczyściła ranę, zszyła ją ipoprosiła pielęgniarkę, by obserwowała pacjenta jeszcze przezjakiś czas.- Wpadnę tu za pół godziny, żeby sprawdzić, czy wszystko wporządku - obiecała pechowemu rybakowi.- Ale musi pan leżeć,dopóki nie przestanie pan być tak śmiertelnie blady.Rybak nie protestował.Stracił całą swoją energię.Ginapomyślała z rozbawieniem, że dzieci o wiele mężniej znoszątakie obrażenia niż dorośli mężczyzni.Dzieci.Nie robiła jeszcze obchodu, ale postanowiła zajrzećdo Lisy.Dziewczynka spędzała u niej ostatni dzień.Stanęła w otwartych drzwiach swego mieszkania i zawołałagłośno, ale Lisa nie wybiegła na jej powitanie.Nie było też psa [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl