[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chester usiłował zrobić szybki zwód, lecz baran ze zgrzytem wrył się w piasek.Zręczny trik napiasku, nawet jeżeli posłużył się magią.Baran zatoczył następne koło, szykując się doponowienia ataku.Gdyby Chester zignorował ten manewr, zostałby niechybnie staranowany odtyłu.Zad, mimo, że niedawno zabrudził go sokiem roślinnym, dla Chestera wciąż był tą częściąciała z której dumny był najbardziej.Znacznie przystojniejszą od twarzy.Odwrócił się, by stanąćprzed baranem i ponownie zrobił unik.Ale na tym nie koniec.Baran z radością ciągnąłby w nieskończoność atak, wzbijając tumanypiasku przy każdej nieudanej próbie.Chester jednak musiał odpowiedzieć na zew Syreny.Musiałwięc jakoś powstrzymać barana.Bink zastanawiał się: jego talent miał częściowy udział w uratowaniu go przed wikłaczem,wykorzystując pobudki i talenty magiczne innych.Czyżby baran był następnym narzędziemmającym przeszkodzić mu w dotarciu do Syreny? W takim razie to on powinien był zachęcićbarana, a nie Chester.Centaur, też nie w ciemię bity, tak manewrował pomiędzy atakami barana, że w końcu znalazł sięnaprzeciwko potężnego drzewa.Nie spuszczał przy tym zwierzęcia z oczu, nie pozwalając się za-skoczyć.Przy następnym ataku baran strzeliłby prosto w pień drzewa, do którego kierował sięcentaur.Przy dozie szczęścia, uderzenie w potężny pień ogłuszyłoby zwierzaka.Lubprzynajmniej rozpoczęło ten proces, ponieważ potrzeba wielu uderzeń do ogłuszenia tarana nadobre.Te zwierzęta były nazbyt głupie, by z nimi zaczynać.Wtem Bink rozpoznał odmianę tegodrzewa. Tylko nie to drzewo, Chester krzyknął. To jest.Za pózno.Dlaczego zawsze się spózniał? Stawało się to dosyć irytujące! Baran zaatakował.Chester zwinnie uskoczył w bok, zabrzmiała muzyka przypominająca brzmienie fletu i barangłową zarył w drzewo.Tak wielka była siła tego uderzenia, zupełnie nie proporcjonalna dorozmiarów zwierzęcia, że aż całe drzewo zadrżało gwałtownie..drzewo ananasowe dokończył Bink po niewczasie.Naraz zaczęły spadać owoce:olbrzymie, złociste ananasy, całkowicie dojrzałe.Dotykając ziemi za każdym razem wybuchały.W taki właśnie sposób rozmnażało się drzewo ananasowe.Eksplodujące owoce rozsiewały się pocałej okolicy za pomocą nasion-szrapneli.Przy odrobinie szczęścia i magii każde mogłozapoczątkować nowe drzewo ananasowe.W pobliżu drzewa nie było zbyt bezpieczne.Jeden ze spadających ananasów uderzył tarana w zad.Baran zabeczał i szybko odwrócił się, byrozprawić się z tym czymś.Zad miał usmolony.Chciał ustawić się przodem do przeciwnika, alebyło to daremne działanie.Eksplodowały wokół niego inne owoce.Jeden upadł tuż przed nim.Zwierzę parskając wyzywająco, skoczyło na oślep w przód, by nadziać ananas na rogi.Spowodowany tym wstrząs naprawdę solidnie ogłuszył barana.Ten zerwał się do biegu ryczącradośnie.Zataczał się.W międzyczasie Chester wykonywał prawdziwie zawiły taniec, usiłując utrzymać swój falującyogon i lśniący zad z dala od całej tej biedy.Udało mu się uniknąć padających na lewo i prawooraz przed nim owoców.Te z tyłu stanowiły dla niego poważny problem.Jeden prawie upadł muna ogon, faktycznie przeczesując podniesiony zad.Chester w godnym uwagi manewrze usunąłcały swój tył poza ich zasięg.Ale głowa znalazła się w niebezpieczeństwie.Ananas eksplodowałwprost pod jego brodą.Głowę owiał mu obłok dymu i płomienia.Kiedy powietrze oczyściło się,Chester stał oszołomiony.Bink stwierdził, że mimo całej swej troski o przyjaciela nie zdoła zmusić się do powrotu.Częściowo z powodu wabienia Syreny, a częściowo dlatego, że ścieżka wodna wiodła tylko wjedną stronę.Gdy szedł do przodu była twarda, gdy próbował wrócić stawała się po prostu wodą.Jeziorko było wprawdzie niewielkie, ale wydawało się tak głębokie, że wahał się przed oddaniemw jego objęcia.Zła magia wydawała się wabić go w głębinę.Mógł więc tylko patrzeć i zawołać: Chester! Czy wszystko z tobą w porządku?Centaur stał tam powoli potrząsając głową.Wybuch nie wyrządził wielkiego spustoszenia w jegowyglądzie, gdyż centaur urodziwy nie był nigdy.Bink martwił się, czy jest przy zdrowychzmysłach.Czy wybuch ananasa nie uszkodził mu mózgu? Chester! Słyszysz mnie? kiedy centaur całkowicie zignorował jego wołanie, ten zrozumiałw czym rzecz.Wybuch po prostu go ogłuszył.Bink gwałtownie wymachiwał rękami i w końcuzwrócił na siebie uwagę Chestera.Wówczas centaur zrozumiał o co chodzi. Mów głośniej, nie słyszę cię! Ogłuchłem! krzyknął. Niczego nie słyszę!Ostatecznie okazało się, że wszystko było w porządku.Bink, uwolniony od niepokoju oprzyjaciela uległ znowu zniewalającemu śpiewowi Syreny.Skinął Chesterowi. Do diabła z Syreną! zawołał Chester. Teraz już jej nie słyszę.To głupie iść do niej,oznacza to śmierć.Wcześniej Crombie uwolnił się od tego przymusu pod wikłaczem, choć ponownie został opętanyprzez Syrenę.Teraz, wskutek interwencji tarana-barana na chwilę uwolnił się Chester.Musiało tobyć działanie talentu Binka! Bink jednak złapał się na haczyk.Odwrócił się od przyjaciela iposzedł w kierunku wyspy.Crombie i Dobry Mag prawie już tam dotarli, ale oni niezatrzymywali się na tak długo jak Bink.Chester ruszył galopem, doganiając Binka.Podniósł go za łokcie swoimi potężnymi łapami. Bink, nie idz tam, to nie ma sensu.Jednak Bink nie chciał zawrócić z drogi. Postaw mnie na ziemię, ty koński zadzie! Muszę iść! krzyknął i usiłował iść dalej machającw powietrzu nogami. Chociaż nie słyszę co mówisz, wiem, że nie warto tego słuchać powiedział Chester. Jesttylko jeden sposób, żeby powstrzymać to, zanim wszyscy będą zgubieni.Posadził Binka na ziemię i zdjął z ramienia swój wielki łuk.Syrena nadal znajdowała się bardzodaleko, ale nie było lepszego łucznika od Chestera.Zabrzęczała napięta cięciwa.Zmiertelnastrzała pomknęła nad wodą w kierunku wyspy i stojącej na niej kobiecej postaci.Nagle rozległ się okrzyk udręki i bólu, a melodia raptownie zamilkła.Strzała Chestera dosięgłacelu.W tej samej chwili wszyscy mężczyzni zostali uwolnieni, przymus znikł.Talent Binkazadziałał w końcu bez ujawniania się.Biegiem rzucili się na wyspę.Leżała tam Syrena,najcudowniejsza rusałka, jaką Bink kiedykolwiek widział.Włosy jej połyskiwały jak światłosłoneczne, ogon miała migotliwy jak płynące fale.Okrutna strzała przeszyła jej ciało na wylot,nieco poniżej pięknych nagich piersi.Upadła na cymbały, na których grała melodię.Ranyspływały krwią [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Chester usiłował zrobić szybki zwód, lecz baran ze zgrzytem wrył się w piasek.Zręczny trik napiasku, nawet jeżeli posłużył się magią.Baran zatoczył następne koło, szykując się doponowienia ataku.Gdyby Chester zignorował ten manewr, zostałby niechybnie staranowany odtyłu.Zad, mimo, że niedawno zabrudził go sokiem roślinnym, dla Chestera wciąż był tą częściąciała z której dumny był najbardziej.Znacznie przystojniejszą od twarzy.Odwrócił się, by stanąćprzed baranem i ponownie zrobił unik.Ale na tym nie koniec.Baran z radością ciągnąłby w nieskończoność atak, wzbijając tumanypiasku przy każdej nieudanej próbie.Chester jednak musiał odpowiedzieć na zew Syreny.Musiałwięc jakoś powstrzymać barana.Bink zastanawiał się: jego talent miał częściowy udział w uratowaniu go przed wikłaczem,wykorzystując pobudki i talenty magiczne innych.Czyżby baran był następnym narzędziemmającym przeszkodzić mu w dotarciu do Syreny? W takim razie to on powinien był zachęcićbarana, a nie Chester.Centaur, też nie w ciemię bity, tak manewrował pomiędzy atakami barana, że w końcu znalazł sięnaprzeciwko potężnego drzewa.Nie spuszczał przy tym zwierzęcia z oczu, nie pozwalając się za-skoczyć.Przy następnym ataku baran strzeliłby prosto w pień drzewa, do którego kierował sięcentaur.Przy dozie szczęścia, uderzenie w potężny pień ogłuszyłoby zwierzaka.Lubprzynajmniej rozpoczęło ten proces, ponieważ potrzeba wielu uderzeń do ogłuszenia tarana nadobre.Te zwierzęta były nazbyt głupie, by z nimi zaczynać.Wtem Bink rozpoznał odmianę tegodrzewa. Tylko nie to drzewo, Chester krzyknął. To jest.Za pózno.Dlaczego zawsze się spózniał? Stawało się to dosyć irytujące! Baran zaatakował.Chester zwinnie uskoczył w bok, zabrzmiała muzyka przypominająca brzmienie fletu i barangłową zarył w drzewo.Tak wielka była siła tego uderzenia, zupełnie nie proporcjonalna dorozmiarów zwierzęcia, że aż całe drzewo zadrżało gwałtownie..drzewo ananasowe dokończył Bink po niewczasie.Naraz zaczęły spadać owoce:olbrzymie, złociste ananasy, całkowicie dojrzałe.Dotykając ziemi za każdym razem wybuchały.W taki właśnie sposób rozmnażało się drzewo ananasowe.Eksplodujące owoce rozsiewały się pocałej okolicy za pomocą nasion-szrapneli.Przy odrobinie szczęścia i magii każde mogłozapoczątkować nowe drzewo ananasowe.W pobliżu drzewa nie było zbyt bezpieczne.Jeden ze spadających ananasów uderzył tarana w zad.Baran zabeczał i szybko odwrócił się, byrozprawić się z tym czymś.Zad miał usmolony.Chciał ustawić się przodem do przeciwnika, alebyło to daremne działanie.Eksplodowały wokół niego inne owoce.Jeden upadł tuż przed nim.Zwierzę parskając wyzywająco, skoczyło na oślep w przód, by nadziać ananas na rogi.Spowodowany tym wstrząs naprawdę solidnie ogłuszył barana.Ten zerwał się do biegu ryczącradośnie.Zataczał się.W międzyczasie Chester wykonywał prawdziwie zawiły taniec, usiłując utrzymać swój falującyogon i lśniący zad z dala od całej tej biedy.Udało mu się uniknąć padających na lewo i prawooraz przed nim owoców.Te z tyłu stanowiły dla niego poważny problem.Jeden prawie upadł muna ogon, faktycznie przeczesując podniesiony zad.Chester w godnym uwagi manewrze usunąłcały swój tył poza ich zasięg.Ale głowa znalazła się w niebezpieczeństwie.Ananas eksplodowałwprost pod jego brodą.Głowę owiał mu obłok dymu i płomienia.Kiedy powietrze oczyściło się,Chester stał oszołomiony.Bink stwierdził, że mimo całej swej troski o przyjaciela nie zdoła zmusić się do powrotu.Częściowo z powodu wabienia Syreny, a częściowo dlatego, że ścieżka wodna wiodła tylko wjedną stronę.Gdy szedł do przodu była twarda, gdy próbował wrócić stawała się po prostu wodą.Jeziorko było wprawdzie niewielkie, ale wydawało się tak głębokie, że wahał się przed oddaniemw jego objęcia.Zła magia wydawała się wabić go w głębinę.Mógł więc tylko patrzeć i zawołać: Chester! Czy wszystko z tobą w porządku?Centaur stał tam powoli potrząsając głową.Wybuch nie wyrządził wielkiego spustoszenia w jegowyglądzie, gdyż centaur urodziwy nie był nigdy.Bink martwił się, czy jest przy zdrowychzmysłach.Czy wybuch ananasa nie uszkodził mu mózgu? Chester! Słyszysz mnie? kiedy centaur całkowicie zignorował jego wołanie, ten zrozumiałw czym rzecz.Wybuch po prostu go ogłuszył.Bink gwałtownie wymachiwał rękami i w końcuzwrócił na siebie uwagę Chestera.Wówczas centaur zrozumiał o co chodzi. Mów głośniej, nie słyszę cię! Ogłuchłem! krzyknął. Niczego nie słyszę!Ostatecznie okazało się, że wszystko było w porządku.Bink, uwolniony od niepokoju oprzyjaciela uległ znowu zniewalającemu śpiewowi Syreny.Skinął Chesterowi. Do diabła z Syreną! zawołał Chester. Teraz już jej nie słyszę.To głupie iść do niej,oznacza to śmierć.Wcześniej Crombie uwolnił się od tego przymusu pod wikłaczem, choć ponownie został opętanyprzez Syrenę.Teraz, wskutek interwencji tarana-barana na chwilę uwolnił się Chester.Musiało tobyć działanie talentu Binka! Bink jednak złapał się na haczyk.Odwrócił się od przyjaciela iposzedł w kierunku wyspy.Crombie i Dobry Mag prawie już tam dotarli, ale oni niezatrzymywali się na tak długo jak Bink.Chester ruszył galopem, doganiając Binka.Podniósł go za łokcie swoimi potężnymi łapami. Bink, nie idz tam, to nie ma sensu.Jednak Bink nie chciał zawrócić z drogi. Postaw mnie na ziemię, ty koński zadzie! Muszę iść! krzyknął i usiłował iść dalej machającw powietrzu nogami. Chociaż nie słyszę co mówisz, wiem, że nie warto tego słuchać powiedział Chester. Jesttylko jeden sposób, żeby powstrzymać to, zanim wszyscy będą zgubieni.Posadził Binka na ziemię i zdjął z ramienia swój wielki łuk.Syrena nadal znajdowała się bardzodaleko, ale nie było lepszego łucznika od Chestera.Zabrzęczała napięta cięciwa.Zmiertelnastrzała pomknęła nad wodą w kierunku wyspy i stojącej na niej kobiecej postaci.Nagle rozległ się okrzyk udręki i bólu, a melodia raptownie zamilkła.Strzała Chestera dosięgłacelu.W tej samej chwili wszyscy mężczyzni zostali uwolnieni, przymus znikł.Talent Binkazadziałał w końcu bez ujawniania się.Biegiem rzucili się na wyspę.Leżała tam Syrena,najcudowniejsza rusałka, jaką Bink kiedykolwiek widział.Włosy jej połyskiwały jak światłosłoneczne, ogon miała migotliwy jak płynące fale.Okrutna strzała przeszyła jej ciało na wylot,nieco poniżej pięknych nagich piersi.Upadła na cymbały, na których grała melodię.Ranyspływały krwią [ Pobierz całość w formacie PDF ]