[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy dotarli do wielkiego głazu, Ayla się zatrzymała i znowu przytuliła do lwa.Maluszek wypuścił zpyska \ubra i Jondalar z niedowierzaniem pokręcił głową, gdy zobaczył, jak kobieta wspina się na grzbietdzikiego drapie\nika.Uniosła rękę i machnęła nią do przodu a potem schwyciła się rudawej grzywy, a ogromny lew skoczył do przodu.Pognał z wielkim pędem, unosząc przytuloną do swego grzbietu Aylę zrozwianym włosem.Potem zwolnił i wrócił do głazu.Ponownie schwycił młodego \ubra i pociągnął go w głąb doliny.Ayla stała na wielkim kamieniu ipatrzyła w ślad za nim.Lew, kiedy znalazł się ju\ daleko w polu, upuścił byka raz jeszcze.Zaczął wydawaćserię gardłowych dzwięków, porozumiewawczych pomruków, swych znanych "hnga hnga", które przeszły wryk tak donośny, \e wstrząsnął Jondalarem a\ do szpiku kości.W końcu lew odszedł, a Jondalar odetchnął z głęboką ulgą, i oparł się o ścianę, czując, \e robi mu sięsłabo.Kim jest ta kobieta? - pomyślał.Jakim rodzajem magii włada? Ptaki, zgoda.A nawet konie.Ale lewjaskiniowy? Największy lew jaskiniowy, jakiego widział?Czy ona była.doni? Któ\, jak nie Matka, potrafi nakłonić zwierzęta do posłuszeństwa? A do tego jeszczejej uzdrowicielskie moce? Albo jej zdumiewająca zdolność szybkiego opanowania mowy? Ma, co prawda,trochę dziwny akcent, ale nauczyła się większości z jego zasobu słów Mamutoi i pewnych słów z językaSharamudoi.Czy ona jest wcieleniem Matki?Usłyszał, \e nadchodzi, i poczuł dreszcz strachu.Niemal oczekiwał, i\ oznajmi mu, \e jest wcieleniemWielkiej Matki Ziemi i on by jej uwierzył.Ujrzał kobietę z rozpuszczonymi włosami i spływającymi popoliczkach łzami.- Co się stało? - zapytał, a czułość wzięła górę nad jego wyimaginowanymi obawami.- Dlaczego muszę tracić swoje dzieci? - szlochała.Jondalar pobladł.Jej dzieci? Ten lew był jej dzieckiem?Wstrząśnięty przypomniał sobie niedawne prze\ycie, gdy mu się zdawało, i\ słyszy płacz Matki, Matkiwszystkiego.- Twoje dzieci?- Najpierw Durc, a potem Maluszek.- To imię tego lwa?- Maluszek? To znaczy malutki, dzieciątko - odparła, próbując to przetłumaczyć.- Malutki! - parsknął Jondalar.- To największy lew jaskiniowy, jakiego widziałem!- Wiem - odparła i roześmiała się przez łzy z matczyną dumą.- Zawsze dbałam o to, aby miał poddostatkiem jedzenia, nie tak jak lwiątka w stadzie.Ale gdy go znalazłam, był taki mały.Nazwałam goMaluszek i nigdy się nie zdobyłam na to, aby nadać mu inne imię.- Znalazłaś go? - zapytał Jondalar, nadal pełen wątpliwości.- Porzucono go, by zdechł.Myślę, \e reny gostratowały.Zaganiałam je do dołu-pułapki.Brun pozwalał mi czasami przynosić do jaskini małe zwierzątka,je\eli były ranne i potrzebowały pomocy, ale nigdy nie zezwalał na zabieranie drapie\ników.Nie miałamzamiaru go zabierać, ale wtedy rzuciły się na niego hieny.Odpędziłam je moją procą i zabrałam lwiątko.Spojrzenie Ayli przyjęło nieobecny wyraz, a usta wykrzywił uśmiech.- Maluszek był taki zabawny, gdy był mały, zawsze mnie rozśmieszał.Ale przez długi czas musiałam dlaniego polować, zanim podczas drugiej zimy nie nauczył się polować razem ze mną.Wszyscy polowaliśmyrazem, Whinney te\.Nie widziałam Maluszka od czasu.- nagle zdała sobie sprawę, kiedy to było.- Och, Jondalar, tak mi przykro.Maluszek jest lwem, który zabił twego brata.Ale gdyby to był inny lew,to nie mogłabym cię mu zabrać.- Ty jesteś doni! - krzyknął Jondalar.- Widziałem cię w moim marzeniu! Myślałem, \e doni przyszłazabrać mnie na drugi świat, ale ona zamiast tego odpędziła lwa.- Musiały się jeszcze w tobie tlić resztki przytomności.A kiedy cię odciągałam, pewnie z bólu straciłeśświadomość.Musiałam szybko cię stamtąd zabrać.Wiedziałam, \e Maluszek mi nic nie zrobi, czasami jesttrochę niedelikatny ale nie robi tego celowo.Nic na to nie mo\e poradzić.Ale nie wiedziałam, kiedy wrócijego lwica.Mę\czyzna kręcił z podziwu i niedowierzania głową.- Ty naprawdę polowałaś z tym lwem?- To był jedyny sposób, abym go mogła wykarmić.Z początku, kiedy jeszcze nie umiał sam zabijać,powalał jedynie zwierzynę, a ja podje\d\ałam na Whinney i zabijałam ją dzidą.Wówczas jeszcze niewiedziałam o rzucaniu oszczepem.Kiedy Maluszek wyrósł ju\ na tyle, by samemu.zabijać, to czasamizanim zabrał się do jedzenia, brałam sobie kawałek mięsa, a kiedy indziej, gdy chciałam sobie zachowaćskórę.- Wtedy odpychałaś go na bok, tak jak od tego \ubra? Nie wiesz, jak niebezpiecznie jest zabierać mięsolwu? Widziałem, jak jeden zabił za to własne lwiątko!- Ja równie\.Ale Maluszek jest inny.Nie wychował się w stadzie.Wyrósł tutaj, z Whinney i ze mną.Razem polowaliśmy przyzwyczaił się dzielić ze mną.Cieszę się, \e znalazł lwicę, \e będzie mógł \yć jaklew.Whinney wróciła na pewien czas do stada, ale nie podobało jej się i wróciła.- Ayla pokręciła głową ispojrzała w ziemię.To nieprawda.Chciałam w to wierzyć.Myślę, \e była szczęśliwa ze swoim stadem iogierem.Ja nie byłam szczęśliwa bez niej.Cieszę się, \e zechciała do mnie wrócić po śmierci ogiera.Ayla podniosła swe brudne okrycie i ruszyła w kierunku jaskini.Jondalar spostrzegł, \e nadal trzymaoszczep, więc odstawił go pod ścianę, i poszedł za nią.Ayla szła zamyślona.Powrót Maluszka obudził takwiele wspomnień.Spojrzała na pieczeń z \ubra, obróciła szpikulec i pogrzebała w \arze.Potem nalała wody z du\ego \ołądka dzikiego osła, słu\ącego za pojemnik, do naczynia do gotowania i wło\yła do niego gorącekamienie z paleniska.Jondalar przyglądał się jej, nadal nie mogąc ochłonąć po wizycie lwa jaskiniowego.Ju\ wystarczającymszokiem było ujrzeć, jak zeskoczył na skalną półkę, a co dopiero gdy Ayla rzuciła się pomiędzy nich izatrzymała tego potę\nego drapie\nika.nikt by w to nie uwierzył.Przypatrywał się jej z uczuciem, \e coś się w niej zmieniło.Wtem zauwa\ył: miała rozpuszczone włosy.Przypomniał sobie, jak pierwszy raz zobaczył ją z rozpuszczonymi włosami, połyskującymi złociście wsłońcu.Wracała z pla\y i wtedy ją ujrzał, ujrzał ją całą, po raz pierwszy jej rozpuszczone włosy i wspaniałeciało.-.dobrze było zobaczyć znowu Maluszka.Te \ubry musiały być na jego terytorium.Pewnie wywęszyłkrew i poszedł naszym śladem.Twój widok go bardzo zaskoczył.Nie wiem, czy cię pamiętał.Jak daliściesię złapać w tym ślepym jarze?- Co.? Przepraszam, co powiedziałaś?- Zastanawiałam się, jak ty i twój brat daliście się Maluszkowi zaskoczyć w tym jarze - powiedziała,podnosząc wzrok.Patrzyły na nią świetliste, fiołkowe oczy, których spojrzenie wywołało rumieniec na jejtwarzy.Z pewnym wysiłkiem skoncentrował swą uwagę na jej pytaniu.- Tropiliśmy jelenia.Lwica te\ go sobie upatrzyła.Thonolan go zabił, a ona odciągnęła zdobycz.Thonolan poszedł za nią.Mówiłem, aby dał spokój, ale on nie chciał słuchać.Zobaczyliśmy, jak lwicawchodzi do jaru, a potem z niego wychodzi.Thonolan myślał, \e będzie mógł przed jej powrotem odzyskaćoszczep, i odkroić sobie trochę mięsa.Lew myślał inaczej.Jondalar przymknął na chwilę oczy.- Nie mogę go winić.Głupotą było iść za lwicą, ale nie mogłem go zatrzymać.Zawsze był lekkomyślny,lecz po śmierci Jetamio był więcej ni\ lekkomyślny.Chciał umrzeć.Zdaje się, \e ja te\ nie powinienem byłza nim iść [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl