[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Może.Ale dlaczego nie przyjechał z żoną?- To może być powodem jego swobodnego zachowania.%7łycie jest dużołatwiejsze, gdy nie ma wokół kobiet, które zawracają ci głowę.- Obajmężczyzni się roześmieli.- Uspokój się, przyjacielu.Wicehrabia wyjedzie,pozbędziemy się bałaganu i uwolnimy od kłopotów.Cyril pokiwał ponuro głową.- Ale nigdy od poczucia winy.Fletcher parsknął.- Nie mów mi o winie.Wydałem większość posagów moich bratanic, żebypozbyć się tego długu.Kto by przypuszczał, że skandal związany z Gwendolynokaże się takim błogosławieństwem? %7ładen mężczyzna z dobrej rodziny niewezmie jej za żonę, co oznacza, że mam jedno wiano mniej do zwrócenia.- Fairhurst, jak się wydaje, upodobał ją sobie.To może wzbudzićzainteresowanie innych mężczyzn.Twarz Fletchera pociemniała ze zmartwienia.- Zachowanie jego lordowskiej mości nie uszło mojej uwagi.Z jego pomocąGwendolyn próbuje wejść ponownie do socjety ale wobec silnej niechęci, jakąbudzi, wątpię, czy nawet Fairhurst zdoła uratować w pełni jej reputację.- Może udałoby się nam sprawić, żeby zainteresowanie Fairhursta obróciłosię na naszą korzyść - powiedział Cyril.Nawet w stanie częściowegozamroczenia alkoholem zdawał sobie sprawę, że przekracza pewną granicę, sugerując coś niegodnego, był jednak na tyle zrozpaczony, że to uczynił.Fletcher wzruszył ramionami.- Gwendolyn jest przyzwoitą dziewczyną.Nie pomoże nam.Wstrząśniętyodpowiedzią i zły na siebie, że o tym wspomniał, Cyril podniósł się chwiejniena nogi i podszedł do okna.Widok zielonych pól przypomniał mu, co z takimtrudem osiągnął i co tak łatwo mógł stracić.- Znowu się gryziesz - zauważył Fletcher.Odstawił kieliszek i przyłączył siędo przyjaciela przy oknie.- Nie możesz brać sobie tego do serca.Nie jesteśpierwszym zarządcą w Anglii, który malwersował pieniądze.To było prawdziwe i niezwykle przygnębiające stwierdzenie.- Mogę nie być pierwszym, ale jeśli lord Fairhurst odkryje mojewykroczenia, zanim zdołam je naprawić, to mogę być ostatni.Gwendolyn zauważyła szybko, że stosunek towarzystwa wobec niej uległsubtelnej zmianie.Chociaż nie czuła, że przyjmuje się ją z otwartymiramionami na przyjęciach, miejscowe matrony okazywały jej mniej niechęci.Kiedy spotykała je na balu czy też we wsi, rozmowa z sąsiadami nie była jużtaka wymuszona i napięta.Na żądanie wicehrabiego nadal występowała w roli jego towarzyszki,chociaż pojawiała się na balach z ciotką i wujem i wracała do domu razemz nimi.Na mocy niewypowiedzianej umowy nigdy nie zostawała samaz lordem Fairhurst.Gwendolyn wcale nie była tym rozczarowana.W gruncie rzeczy czuła ulgę.Wicehrabia zachowywał się nienagannie,i traktował ją uprzejmie i z dystansem, tak jak wypadało w ich sytuacji.W przeciwnym razie doszłoby do katastrofy.Występowali razem tylkoz jednego powodu - miała mu pomóc obracać się wśród członków miejscowejspołeczności.Kiedy wypełni to zadanie, co miało wkrótce nastąpić, przestaniego widywać tak często. Dzisiejsze przyjęcie wydali proboszcz z małżonką i był to zaskakująco miływieczór - z dobrym jedzeniem, wyśmienitym winem i ożywioną konwersacjąprzy stole.Gwendolyn się cieszyła, że mogła tam być i po raz kolejnyprzyznała, że jej życie uległo poprawie dzięki lordowi Fairhurst.Nawet jeślipotrafił przyprawić ją o rumieniec i gwałtowne bicie serca, nawet jeśli miałaprzez niego niestosowne myśli, nigdy nie przekroczyłaby granic przyzwoitości.Gwendolyn wyjrzała przez okno karety na nocne niebo i westchnęła.Powinna być zadowolona, dumna, że postępuje właściwie.Dlaczego w takimrazie czuła wewnątrz taki chłód i pustkę?- Wyobrażam sobie, że pikniki na wsi wyglądają inaczej niż te, któreurządzamy w Londynie, panno Ellingham.Musi mnie pani uświadomić co dowaszych obyczajów, tak żebym nie popełnił jakiegoś rażącego faux pas -powiedział lord Fairhurst z czarującym uśmiechem.- To dla mnie zaszczyt.W głosie Emmy brzmiało podniecenie i Gwendolyn nie miała sercawyjaśnić młodszej siostrze, że pytanie wicehrabiego było w gruncie rzeczyskierowane do niej.- Dziękuję, panno Emmo.Przyjmę z wdzięcznością pani rady.- Wicehrabiaskłonił głowę, a Emma uśmiechnęła się promiennie.Gwendolyn także się uśmiechnęła, wdzięczna, że wicehrabia nie sprostowałpomyłki i nie wprawiał siostry w zakłopotanie.Oparła się wygodnie o poduszkiotwartego powozu, próbując się odprężyć.Wybierali się na piknik do domuBartwella, który - jak sądziła Gwendolyn - miał być hucznym przyjęciem,ponieważ pan i pani Bartwell z zasady nie urządzali małych imprez.Jechali powozem wicehrabiego, pięknym i niewątpliwie kosztownym.Dladopełnienia obrazu wicehrabia zabrał dwóch stajennych oraz trzech służącychna koniach, zapewniając sobie entree godne księcia.- %7łałuję, że Dorothea nie mogła z nami jechać - stwierdził lord Fairhurst.- A ja nie - odparła szczerze Emma.- Skorzystała z uprzejmości panaHarpera i jego rodziny i doskonale się złożyło.Ma pan tylko dwie ręce i gdybyDorothea tu była, nie mogłabym pana trzymać pod ramię. Gwendolyn otworzyła usta, żeby zbesztać siostrę, ale śmiech lorda Fairhurstzagłuszył jej słowa.- Jest pani niezwykła, panno Emmo - powiedział rozbawiony.- Założę się,że kiedy nastąpi pani debiut, połowa londyńskich kawalerów będzie tańczyć,jak im pani zagra.- Tylko połowa? - zapytała Gwendolyn.- Dorothea zawładnie drugą połową - oznajmiła Emma.- W takimwypadku, nie mam nic przeciwko temu, żeby się dzielić.- To niezwykle wspaniałomyślne z pani strony.- Lord Fairhurst sięuśmiechnął.Gwendolyn pokręciła głową, patrząc na niego.Chociaż zwracał się doEmmy, wzrok miał skierowany na nią.Kiedy ich spojrzenia się spotkały,uśmiechnął się raz jeszcze i mrugnął okiem.Gwendolyn poruszyła się nasiedzeniu, zmieszana.Była w nim jakaś tajemnica.Nie przesadzał, mówiąc jej wcześniej, żepotrafi być sztywny i oficjalny.Okazywał tę cechę w ciągu ostatnich paru dniczęściej, niżby sobie życzyła.Zwłaszcza na wieczorze muzycznym u państwaScarbrough zeszłego wieczoru.Kiedy przebrzmiał ostatni utwór, spojrzał przez monokl, oznajmiając, żewieczór był dość udany [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl