[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Od niego też dowiedziałam się o wydarzeniu, które wahałabymsię zaliczyć do nieszczęść.- Słuchaj, matka, okradli Lenarczyków! - zawołał z ożywieniem, wkraczając wieczoremw progi domu.- Wiedziałem, że tak będzie!- Co ty powiesz? - zdziwiłam się, bo w kwestii zamków podzielałam pogląd panaBartłomieja.- Myślałam, że ich jednak ominie.Ciekawe, komu to przyszło do głowy.- Nie wiadomo.Wszyscy mówią to samo, a oni też się dziwią.Nie wiedzą, dlaczego ichokradli akurat teraz.Zciśle biorąc, nie wiadomo dokładnie kiedy, ale wyczyścili ich do zera.Zainteresowała mnie ta dziwna informacja.- Co to znaczy nie wiadomo kiedy? To kiedy ich okradli?- Nie wiadomo.- Jak to?- Tak zwyczajnie.Dokładnie nie wiadomo.- A co im rąbnęli.- Też nie wiadomo dokładnie.Zaniepokoiłam się, czy mu coś nie zaszkodziło.- Dziecko moje, czy ty dostałeś pomieszania zmysłów, czy Lenarczykowie? Co to znaczy,to co mówisz?- Właściwie to ja nie mam z tego żadnej satysfakcji - wyznał z lekkim żalem mój syn. - Wszyscy to przepowiadali, nie tylko ja jeden.A Lenarczykowie się w ogóle nie przejęli,tyle że zostali dzisiaj wieczorem bez grosza przy duszy.Pożyczyłem Kaziowi pięćdziesiątzłotych.- Dziwię się, skąd miałeś jeszcze pięćdziesiąt złotych.Słuchaj, mów po kolei, bo nic nierozumiem.Dlaczego nie wiedzą, co im ukradli i kiedy, i skąd wobec tego wiedzą, że wszystko?- Bo im nic nie zostało.Nie miałam czasu na zagadki, zniecierpliwiłam się.- Jak nie zaczniesz mówić normalnie, to ci nie powiem, gdzie jest kurczak - oznajmiłamstanowczo.Mój syn zerwał się z miejsca, popędził do kuchni i po chwili wrócił, bardzozaintrygowany.- Zajrzałem kontrastowo, do piecyka i do lodówki i nic nie ma.Gdzie jest kurczak?Kurczak stał jak byk na środku kuchennej szafki, przyrządzony na zimno i przykryty srebrnąfolią, żeby nie wysychał.Wiedziałam, że go sam nie znajdzie.Obiecałam zdradzić tajemnicę iusłyszałam wyjaśnienie.- Oni nigdy nie wiedzą, ile mają w domu pieniędzy.Dużo mają na ogół, ale nie wiedząile, bo poza tym mają przy sobie.Tak się złożyło, że akurat dzisiaj stara Lenarczykowa robiłajakieś zakupy i wydała wszystko, co miała przy sobie.Kazio zapłacił w warsztacie za tapicerkęsamochodu, oni sami nie robią tapicerki, a stary Lenarczyk wysłał młodej Lenarczykównie forsędo Zakopanego.Wrócili do domu, rzucili się do zapasów i okazało się, że zapasów niet.Najpierwstarzy Lenarczykowie zrobili awanturę sobie nawzajem, potem zgodnie wsiedli na Kazia, apotem starego Lenarczyka coś tknęło.Miał w domu piętnaście tysięcy dolarów, prawie wszystkow setkach, więc zmieściło mu się w pudełku od butów, które trzymał w szafie.No i chała.Niema ani grosza.W dodatku ani do tych dolarów, ani do pieniędzy nie zaglądali prawie przeztydzień, bo jakoś starczało im tego, co mieli przy sobie.I w ten sposób nie wiadomo, kiedy ichokradli w ramach tego tygodnia.- No, chyba wtedy, kiedy nikogo nie było w domu?- Tam przeważnie nie ma nikogo w domu.Najwięcej w domu przebywa gosposia, ale onarobi sprawunki i pół dnia stoi w kolejkach.Pies wszystkich lubi.Od zeszłego piątku nie byłoprzeszkód.- Precjoza starej Lenarczykowej też rąbnęli? Zciśle biorąc stara Lenarczykowa byłaniewiele starsza ode mnie, a wyglądała na młodszą siostrę swojej własnej córki.Skoro jednak był .młody Lenarczyk i młoda Lenarczykówna, musiał istnieć także stary Lenarczyk i staraLenarczykowa.- Nie, precjoza są - powiedział mój syn.- Bardzo inteligentni złodzieje, nie tknęli niczego poza forsą, która jest nie dorozpoznania.Stary Lenarczyk pluje sobie w brodę, że nie znaczył pieniędzy.- Zawiadomili milicję?- Jeszcze nie.Zostawiłem ich i wyszedłem, jak się właśnie wahali, czy warto dla takiejdrobnostki zwracać na siebie uwagę milicji.Przypuszczam, że dojdą do wniosku, że nie warto.- Rąbnęli im same dolary, czy i pudełko od butów też?- Nie, pudełko zostało.- A na nim odciski palców.Chociaż nie, inteligentni złodzieje w ogóle nie powinnizdejmować rękawiczek.- Stary Lenarczyk z tego pudełka bardzo się ucieszył.Mówi, że zostało na rozplenienie,zanim się zdążymy obejrzeć, już mu się w nim nowe zalęgną.No, to teraz powiedz wreszcie,gdzie jest ten kurczak!Po kilku dniach dowiedziałam się, że pan Bartłomiej nie zamierza zawiadamiać milicji,machnął ręką na stratę i cała sprawa przyschła.W Saskim Ogrodzie znalazłam się wyłącznieprzez przypadek.Przejeżdżałam Królewską i przypomniałam sobie, że pracuje tu jeden znajomy,którego żona jest chemikiem, a rozważałam właśnie problemy przekształcania związkówchemicznych poprzez zmianę struktury atomów, poprzez promienie kosmiczne, poprzez to małez dnem.Wstąpiłam do biura i dowiedziałam się, że znajomy przed chwilą wyszedł spotkać się zżoną koło fontanny.Ucieszona, popędziłam natychmiast do Ogrodu Saskiego z nadzieją, że ichtam znajdę.Znajomego i żony nie było, ale za to ujrzałam Donata i Pawła.Szli alejką, nic do siebie nie mówiąc i wyglądali tak, że zalęgła się we mnie jakaś mglistamyśl o pojedynku.Szukają ustronnego miejsca, w zaciętym milczeniu odmierzą te swoje dziesięćkroków i będą do siebie strzelać.Myśl sprawiła, że zatrzymałam się, patrząc za nimi trochęniespokojnie.Saski Ogród był prawie pusty, tylko na jednej ławce siedziało jakichś dwóchfacetów.Donat i Paweł zmierzali właśnie w tamtą stronę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl