[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Chodziło mi właśnie o pierwszą część pańskiej wypowiedzi.Madame — zwrócił się do pani Maiłaby — czy zgadza się pani z tym, co powiedział lord Cronshaw?— Ja… ? Tak, oczywiście.— Zgadza się pani, że widzieliście państwo sześć postaci z komedii dell’arte?— Tak, przecież to oczywiste.— Monsieur Davidson? Pan także?— Tak.— Madame?— Tak.— Hastingsie? Inspektorze? Wy też? Wszyscy jesteście tego samego zdania? — Popatrzył na nas.Jego twarz pobladła trochę, zaś oczy zrobiły się bardzo zielone.— A jednak wszyscy się mylicie! Wasze oczy was okłamały! Tak samo jak wtedy, na Balu Zwycięstwa.Widzieć coś na własne oczy niekoniecznie znaczy widzieć prawdę.Trzeba nauczyć się patrzeć oczami umysłu! Puścić w ruch szare komórki! Wiedzcie więc, że dziś, podobnie jak tamtego wieczora, widzieliście nie sześć postaci, ale pięć! Patrzcie!Ponownie zgasło światło.Przed ekranem pojawiła się jakaś postać.Pierrot!— Kto to? — spytał Poi roi.— Czy to Pierrot?— Tak — odpowiedzieliśmy chórem.— A teraz?Szybkim ruchem mężczyzna zrzucił strój Pierrota.I nagle przed ekranem stał Arlekin! W tej samej chwili rozległ się zduszony okrzyk i łomot przewracanego krzesła.— Niech cię diabli! — warknął Davidson.— Niech cię wszyscy diabli! Jak na to wpadłeś?Szczęknęły kajdanki, a następnie Japp powiedział spokojnie:— Christopherze Davidson, aresztuję pana pod zarzutem zamordowania wicehrabiego Cronshaw.Wszystko, co pan od lej pory powie, może być użyte przeciwko panu.Jakiś kwadrans później podano wyszukana kolację, w czasie której uśmiechnięty od ucha do ucha Poirot rozpływał się w gościnności i gorliwie odpowiadał na wszelkie pytania.— To było naprawdę bardzo proste.Pompon w zaciśniętej ręce denata nasuwał podejrzenie, że pochodzi ze stroju zabójcy.Od razu wykluczyłem Pierrette, gdyż zabójstwo za pomocą zwykłego stołowego noża wymaga sporej siły, i skupiłem się na Pierrocie.Lecz przecież Pierrot opuścił bal na prawie dwie godziny przed morderstwem.Tak więc musiał albo wrócić na bal w celu zabicia lorda Cronshaw, albo, eh bien, zabić go jeszcze przed wyjściem.Czy było to niemożliwe? Kto widział lorda po kolacji? Tylko pani Davidson.Jej zeznanie — jak zresztą przypuszczałem — było wierutnym kłamstwem, sfabrykowanym w celu uwiarygodnienia historyjki o pomponie.Odcięła go od własnego kostiumu i przyszyła mężowi w miejsce oderwanego.Lecz w takim razie co z Arlekinem, którego widziano w loży? Ktoś musiał się pod niego podszyć… Dotąd nie wykluczałem możliwości, że to pan Beltane był mordercą.Ale garb, będący przecież elementem jego kostiumu, uniemożliwiał mu granie podwójnej roli: Punchinella i Arlekina.Z drugiej strony Davidsonowi, człowiekowi młodemu, wzrostu tego samego co ofiara, nie nastręczało to żadnych trudności.Tym bardziej, że jest przecież aktorem.Lecz martwiła mnie jedna rzecz.Przecież lekarz nie mógł nie zauważyć różnicy między człowiekiem martwym od dwóch godzin, a zabitym mniej więcej przed dziesięcioma minutami! Eh bien, lekarz zauważył ją! Tyle że przecież nikt go nie spytał wręcz: „Od jak dawna ten człowiek nie żyje?” Przeciwnie, to jego poinformowano, że dziesięć minut wcześniej widziano denata całego i zdrowego.Dlatego lekarz wspomniał tylko w akcie zgonu o nienaturalnym zesztywnieniu ciała, którego nie potrafił wyjaśnić!Teraz już wszystko zdawało się potwierdzać moją teorię.Davidson zabił lorda Cronshaw zaraz po kolacji, kiedy — jak zapewne państwo pamiętają — wrócił z nim do gabinetu.Następnie odwiózł do domu pannę Courtenay, wcale do niej nie wstępując, i pospiesznie powrócił na bal — lecz już jako Arlekin, a nie Pierrot.Wystarczyło tylko zrzucić zewnętrzny kostium.Stryj zamordowanego pochylił się do przodu.Był wyraźnie zakłopotany,— Ale skoro tak — powiedział — to musiał już przed balem zaplanować to morderstwo.Nie rozumiem, jaki, do licha, mógł mieć motyw?— Ha! I tu właśnie dochodzimy do drugiej tragedii — tej dotyczącej panny Courtenay.Był pewien drobiazg, który wszyscy przeoczyli.Panna Courtenay zmarła w wyniku przedawkowania kokainy… Lecz przecież jej zapas narkotyku znaleziono przy ciele lorda Cronshaw.Skąd więc wzięła zabójczą dawkę? Tylko jedna osoba mogła ją w nią zaopatrzyć: Davidson.I to tłumaczy wszystko.Także jej przyjaźń z Davidsonem i żądanie, aby to właśnie on odwiózł ją do domu.Lord Cronshaw, który był niemal fanatycznym wrogiem narkotyków, odkrył nałóg swojej narzeczonej.Podejrzewał, że to Davidson zaopatruje ją w kokainę.Ten oczywiście wszystkiemu zaprzeczył, jednak lord Cronshaw zdecydował się za wszelką cenę zmusić pannę Courtenay do wyjawienia prawdy.Prawdopodobnie potrafiłby wybaczyć nieszczęsnej dziewczynie, lecz z całą pewnością nie komuś, kto utrzymuje się z handlu narkotykami.Tak więc Davidson stanął przed groźbą zdemaskowania oraz kompletnej ruiny.Dlatego przyszedł na bal z zamiarem uciszenia lorda za wszelką cenę.— Czy w takim razie śmierć Coco była wypadkiem?— Przypuszczam, że był to wypadek starannie wyreżyserowany przez Davidsona.Panna Courtenay była wściekła na swego narzeczonego, po pierwsze za to, że czynił jej wyrzuty, a po drugie, że zabrał jej kokainę.Davidson zaopatrzył ją w narkotyk i prawdopodobnie zasugerował zwiększenie dawki „na złość staremu Cronchowi”.— Jeszcze jedno — spytałem.— Skąd wiedziałeś o zasłonie i wnęce?— Ależ, mon ami, to akurat było zupełnie oczywiste.Przecież po gabinecie kręcili się kelnerzy, więc ciało nie mogło przez cały czas leżeć tam, gdzie je znaleziono.Stąd wniosek, że w pomieszczeniu musiało być miejsce nadające się na skrytkę.Pomyślałem, że zapewne jest to zasłonięta wnęka.Davidson wciągnął tam zwłoki, a później, po tym jak w loży zwrócił na siebie uwagę, wyciągnął i ułożył na podłodze.Wtedy pozostało mu tylko ulotnić się.To był jeden z najmądrzejszych ruchów… Ten Davidson to sprytny facet [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.— Chodziło mi właśnie o pierwszą część pańskiej wypowiedzi.Madame — zwrócił się do pani Maiłaby — czy zgadza się pani z tym, co powiedział lord Cronshaw?— Ja… ? Tak, oczywiście.— Zgadza się pani, że widzieliście państwo sześć postaci z komedii dell’arte?— Tak, przecież to oczywiste.— Monsieur Davidson? Pan także?— Tak.— Madame?— Tak.— Hastingsie? Inspektorze? Wy też? Wszyscy jesteście tego samego zdania? — Popatrzył na nas.Jego twarz pobladła trochę, zaś oczy zrobiły się bardzo zielone.— A jednak wszyscy się mylicie! Wasze oczy was okłamały! Tak samo jak wtedy, na Balu Zwycięstwa.Widzieć coś na własne oczy niekoniecznie znaczy widzieć prawdę.Trzeba nauczyć się patrzeć oczami umysłu! Puścić w ruch szare komórki! Wiedzcie więc, że dziś, podobnie jak tamtego wieczora, widzieliście nie sześć postaci, ale pięć! Patrzcie!Ponownie zgasło światło.Przed ekranem pojawiła się jakaś postać.Pierrot!— Kto to? — spytał Poi roi.— Czy to Pierrot?— Tak — odpowiedzieliśmy chórem.— A teraz?Szybkim ruchem mężczyzna zrzucił strój Pierrota.I nagle przed ekranem stał Arlekin! W tej samej chwili rozległ się zduszony okrzyk i łomot przewracanego krzesła.— Niech cię diabli! — warknął Davidson.— Niech cię wszyscy diabli! Jak na to wpadłeś?Szczęknęły kajdanki, a następnie Japp powiedział spokojnie:— Christopherze Davidson, aresztuję pana pod zarzutem zamordowania wicehrabiego Cronshaw.Wszystko, co pan od lej pory powie, może być użyte przeciwko panu.Jakiś kwadrans później podano wyszukana kolację, w czasie której uśmiechnięty od ucha do ucha Poirot rozpływał się w gościnności i gorliwie odpowiadał na wszelkie pytania.— To było naprawdę bardzo proste.Pompon w zaciśniętej ręce denata nasuwał podejrzenie, że pochodzi ze stroju zabójcy.Od razu wykluczyłem Pierrette, gdyż zabójstwo za pomocą zwykłego stołowego noża wymaga sporej siły, i skupiłem się na Pierrocie.Lecz przecież Pierrot opuścił bal na prawie dwie godziny przed morderstwem.Tak więc musiał albo wrócić na bal w celu zabicia lorda Cronshaw, albo, eh bien, zabić go jeszcze przed wyjściem.Czy było to niemożliwe? Kto widział lorda po kolacji? Tylko pani Davidson.Jej zeznanie — jak zresztą przypuszczałem — było wierutnym kłamstwem, sfabrykowanym w celu uwiarygodnienia historyjki o pomponie.Odcięła go od własnego kostiumu i przyszyła mężowi w miejsce oderwanego.Lecz w takim razie co z Arlekinem, którego widziano w loży? Ktoś musiał się pod niego podszyć… Dotąd nie wykluczałem możliwości, że to pan Beltane był mordercą.Ale garb, będący przecież elementem jego kostiumu, uniemożliwiał mu granie podwójnej roli: Punchinella i Arlekina.Z drugiej strony Davidsonowi, człowiekowi młodemu, wzrostu tego samego co ofiara, nie nastręczało to żadnych trudności.Tym bardziej, że jest przecież aktorem.Lecz martwiła mnie jedna rzecz.Przecież lekarz nie mógł nie zauważyć różnicy między człowiekiem martwym od dwóch godzin, a zabitym mniej więcej przed dziesięcioma minutami! Eh bien, lekarz zauważył ją! Tyle że przecież nikt go nie spytał wręcz: „Od jak dawna ten człowiek nie żyje?” Przeciwnie, to jego poinformowano, że dziesięć minut wcześniej widziano denata całego i zdrowego.Dlatego lekarz wspomniał tylko w akcie zgonu o nienaturalnym zesztywnieniu ciała, którego nie potrafił wyjaśnić!Teraz już wszystko zdawało się potwierdzać moją teorię.Davidson zabił lorda Cronshaw zaraz po kolacji, kiedy — jak zapewne państwo pamiętają — wrócił z nim do gabinetu.Następnie odwiózł do domu pannę Courtenay, wcale do niej nie wstępując, i pospiesznie powrócił na bal — lecz już jako Arlekin, a nie Pierrot.Wystarczyło tylko zrzucić zewnętrzny kostium.Stryj zamordowanego pochylił się do przodu.Był wyraźnie zakłopotany,— Ale skoro tak — powiedział — to musiał już przed balem zaplanować to morderstwo.Nie rozumiem, jaki, do licha, mógł mieć motyw?— Ha! I tu właśnie dochodzimy do drugiej tragedii — tej dotyczącej panny Courtenay.Był pewien drobiazg, który wszyscy przeoczyli.Panna Courtenay zmarła w wyniku przedawkowania kokainy… Lecz przecież jej zapas narkotyku znaleziono przy ciele lorda Cronshaw.Skąd więc wzięła zabójczą dawkę? Tylko jedna osoba mogła ją w nią zaopatrzyć: Davidson.I to tłumaczy wszystko.Także jej przyjaźń z Davidsonem i żądanie, aby to właśnie on odwiózł ją do domu.Lord Cronshaw, który był niemal fanatycznym wrogiem narkotyków, odkrył nałóg swojej narzeczonej.Podejrzewał, że to Davidson zaopatruje ją w kokainę.Ten oczywiście wszystkiemu zaprzeczył, jednak lord Cronshaw zdecydował się za wszelką cenę zmusić pannę Courtenay do wyjawienia prawdy.Prawdopodobnie potrafiłby wybaczyć nieszczęsnej dziewczynie, lecz z całą pewnością nie komuś, kto utrzymuje się z handlu narkotykami.Tak więc Davidson stanął przed groźbą zdemaskowania oraz kompletnej ruiny.Dlatego przyszedł na bal z zamiarem uciszenia lorda za wszelką cenę.— Czy w takim razie śmierć Coco była wypadkiem?— Przypuszczam, że był to wypadek starannie wyreżyserowany przez Davidsona.Panna Courtenay była wściekła na swego narzeczonego, po pierwsze za to, że czynił jej wyrzuty, a po drugie, że zabrał jej kokainę.Davidson zaopatrzył ją w narkotyk i prawdopodobnie zasugerował zwiększenie dawki „na złość staremu Cronchowi”.— Jeszcze jedno — spytałem.— Skąd wiedziałeś o zasłonie i wnęce?— Ależ, mon ami, to akurat było zupełnie oczywiste.Przecież po gabinecie kręcili się kelnerzy, więc ciało nie mogło przez cały czas leżeć tam, gdzie je znaleziono.Stąd wniosek, że w pomieszczeniu musiało być miejsce nadające się na skrytkę.Pomyślałem, że zapewne jest to zasłonięta wnęka.Davidson wciągnął tam zwłoki, a później, po tym jak w loży zwrócił na siebie uwagę, wyciągnął i ułożył na podłodze.Wtedy pozostało mu tylko ulotnić się.To był jeden z najmądrzejszych ruchów… Ten Davidson to sprytny facet [ Pobierz całość w formacie PDF ]