[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przez takie sitowie nie przepchniemy małej łódki, nie ma mowy.Dziesięć minut później, nie znajdując przerwy w gęstych trzcinach, obrócili łódź.Kevin wykonał ostrożnie manewr, aby nie zerwać linki utrzymującej małą łódkę.- Nie chcę płynąć dalej w tym kierunku - powiedział.- Bagno staje się coraz węższe.Zdaje się, że nie znajdziemy kanału.Poza tym boję się podpływać zbyt blisko do mostu.- Zgadzam się - powiedziała Melanie.- Może popłyniemy na drugi koniec wyspy, gdzie Rio Diviso ma swoje źródło?- O tym samym myślałem.Melanie podniosła rękę otwartą dłonią w stronę Kevina.- Co to ma być? - zapytał.- Przybij piątkę, głuptasie.Kevin klepnął dłoń Melanie i roześmiał się.Zawrócili wokół wyspy drogą, którą już raz przebyli, i popłynęli ku wschodnim brzegom.Kevin przyspieszył.Ta przejażdżka ukazała im wyspę od południowej strony wzniesienia.Z tego miejsca nie dostrzegli w ogóle wapiennego grzbietu.Wyspa wyglądała jak niczym nie skalana góra porośnięta dziewiczą dżunglą.- Widzę jedynie ptaki! - krzyknęła Melanie ponad warkotem silnika.Kevin przytaknął.On też dostrzegł wiele ibisów i dzierzb.Słońce wzeszło tak wysoko, że słomiany daszek na łodzi stał się wielce użyteczny.Wszyscy stłoczyli się na rufie, korzystając z cienia.Candace posmarowała się nawet kremem z filtrem ochronnym, który Kevin znalazł w apteczce.- Myślisz, że bonobo z wyspy są tak samo płochliwe jak w naturze? - zapytał Melanie.Kevin wzruszył ramionami.- Chciałbym to wiedzieć.Jeżeli tak, to możemy mieć trudności, żeby je obejrzeć, i cały wysiłek pójdzie na marne.- Miały niewielki kontakt z ludźmi, dopóki nie znalazły się w centrum weterynaryjnym - powiedziała Melanie.- Jeżeli nie będziemy się za bardzo zbliżać, to mamy chyba dużą szansę.- Czy w naturze bonobo są płochliwe? - spytała Candace.- Bardzo.Tak jak szympansy albo i bardziej.Szympansy nie narażone na kontakty z ludźmi bardzo trudno spotkać w naturalnym środowisku.Są niezwykle płochliwe, a ich zmysły słuchu i węchu tak dalece prześcigają nasze, że ludzie nie są w stanie podejść dostatecznie blisko.- Czy w Afryce zostały jeszcze naprawdę dzikie ostępy? - spytała Candace.- Och, mój Boże, oczywiście! Nie licząc nadmorskiej części Gwinei Równikowej i fragmentów na zachód i północny zachód, reszta to olbrzymie obszary niezbadanych lasów tropikalnych.Mówimy o milionach kilometrów kwadratowych.- I jak długo to jeszcze potrwa? - pytała dalej Candace.- To zupełnie inna historia.- Możesz mi podać coś chłodnego do picia? - poprosił Kevin.- Już daję - odpowiedziała Candace i sięgnęła po styropianowe pudło.Dwadzieścia minut później Kevin znowu zredukował obroty silnika.Skręcił na północ wzdłuż wschodniego wybrzeża Isla Francesca.Słońce wisiało wysoko i zrobiło się znacznie cieplej.Candace odstawiła pudełko pod ławkę, żeby pozostało w cieniu.- Znowu trafiliśmy na bagna - zauważyła.- Widzę - odparł Kevin.Skierował łódź blisko brzegu.Jeśli chodzi o rozmiary, tutejsze bagna były podobne do tych z zachodniego krańca wyspy.Tu dżungla także cofnęła się w głąb lądu o mniej więcej trzydzieści metrów od brzegu.Kiedy Kevin już miał zamiar powiedzieć, że znowu źle wybrali, w gęstwinie sitowia pojawiło się przejście.Kevin skierował łódź w jego stronę, znacznie przy tym zwalniając.Dziesięć metrów od brzegu wyłączył motor.Gdy silnik zamilkł, ogarnęła ich zupełna cisza.- Boże, aż mi dzwoni w uszach - poskarżyła się Melanie.- Czy to wygląda na przesmyk? - Kevin spytał Candace, która znowu przeszła na dziób łodzi.- Trudno powiedzieć.Kevin wyciągnął śrubę z wody.Nie chciał, żeby wkręciły się w nią jakieś podwodne rośliny.Łódź wpłynęła między trzciny.Dno otarło się o pień i stanęli.Kevin wyciągnął rękę, żeby zatrzymać płynącą ku rufie małą łódkę i nie dopuścić do zderzenia.- Wygląda na wodny szlak ciągnący zakolami w stronę wyspy - stwierdziła Candace.Stała na burcie, przytrzymując się dachu szałasu, widziała więc ponad sitowiem.Kevin odłamał kawałek trzciny i rzucił na wodę.Obserwował.Płynęła wolno, ale i niezmiennie w kierunku, w którym zmierzali.- Zdaje się, że trafiliśmy na słaby prąd - stwierdził Kevin.- Myślę, że to dobry znak.Spróbujmy drugą łódką.- Ustawił ją równolegle do boku burty większej łodzi.Z pewnymi trudnościami, jako że łódeczka nie była stabilna, przesiedli się do niej wraz ze sprzętem i jedzeniem.Kevin usiadł z tyłu, a Candace z przodu.Melanie zajęła miejsce w środku.Chybotliwa łódeczka zdenerwowała ją, wolała więc usiąść na dnie.Odpychając się od większej łodzi, trochę ciągnąc za trzciny, a trochę wiosłując, ruszyli przed siebie.Gdy znaleźli się w tym, co, jak mieli nadzieję, jest nurtem, poruszanie stało się znacznie łatwiejsze.Kevin wiosłował na rufie, Candace na dziobie; płynęli w tempie spacerowym.Wąski, półtorametrowy przesmyk wił się zakolami przez bagna.Słońce świeciło chyba z całą swoją równikową mocą, chociaż była dopiero ósma rano.Paliło niemiłosiernie.Trzciny powstrzymywały bryzę, co tym bardziej podnosiło temperaturę.- Nie ma zbyt wielu szlaków prowadzących przez wyspę - odezwała się Melanie, przypatrując się uważnie mapie topograficznej.- Główny prowadzi z małpiej stołówki do Lago Hippo - stwierdził Kevin.- Jest jeszcze kilka.Wszystkie odchodzą od Lago Hippo.Myślę, że wycięli te drogi dla łatwiejszego odłowu - dodała Melanie.- Ja też tak podejrzewam - zgodził się.Spoglądał w ciemną wodę.Widział kawałki roślin dryfujące w tę samą stronę, w którą płynęli.Znajdowali się na pewno w nurcie rzeki.Odkrycie dodało Kevinowi animuszu.- Włącz urządzenia do lokalizacji.Sprawdź, czy zwierzę numer sześćdziesiąt poruszyło się od czasu, kiedy ostatnio sprawdzaliśmy - poprosił Melanie.Włączyła urządzenie i wybrała odpowiednią opcję.- Nie wydaje mi się, żeby się poruszył.- Zredukowała skalę, tak aby była zbliżona do podziałki mapy topograficznej i zlokalizowała czerwony punkt.- Jest ciągle w tym samym miejscu na bagnach.- Przynajmniej uda nam się rozwiązać tę zagadkę, jeśli nie odnajdziemy innych osobników - stwierdził Kevin.Przed sobą mieli wysoką na trzydzieści metrów, zieloną ścianę dżungli.Kiedy minęli ostatni zakręt przesmyku wiodącego przez bagna, zobaczyli, że ginie wśród zieleni.- Za chwilę wpłyniemy w cień - poinformowała Candace.- Powinno się zrobić trochę chłodniej.- Nie licz na to - zaprzeczył Kevin [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl