[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Patrzyli w dół drogi prowadzącej do fabryki rękawic. Na pewno kogoś widziałam  upierała się ciotka. Widziałam jego czapkę i ramiona.Jakiś mężczyzna.Quoyle wrócił do swojej puszki z farbą, lecz ciotka patrzyła przed siebie jeszcze chwilę, apotem wbiła szpadel w ziemię i poszła w kierunku świerku.Nie było nikogo.Dostrzegłajednak ślady butów rybackich, które skręcały w zarośla.Pomyślała, że to ścieżka łosiaprowadząca na bagna porośnięte skórzastymi krzewami i zalane wodą koloru herbaty.Wciągnęła głęboko powietrze, powiodła wzrokiem wzdłuż skraju drogi, szukając śladówpsich łap.Nie była pewna. To ten starzec  powiedział Quoyle. To musi być on. Jaki starzec? Billy Pretty mówi, że on jest jakimś kuzynem Quoyle ów.Mówi, że twardy z niegostaruszek.Nie chciał opuścić Capsize Cove, kiedy ich przesiedlali.Został tam sam.Billyuważa, że on może się trochę boczyć, ponieważ mieszkamy w jego domu.Mówiłem ci o tym. Nie, nie mówiłeś, bratanku.Kim on, u licha, mógłby być? Pamiętam, że ci o nim opowiadałem.Ciotka zaczęła ostrożnie przeglądać zakamarki swojej pamięci, by przypomnieć sobie jegoimię. Nie wiem.Jeden z dawnych Quoyle ów.Nie pamiętam jego imienia.Jakby irlandzkie. Nie wierzę.Nikt z nich już nie został.Wiesz, nazwisko Quoyle ów nie było zbytpopularne  powiedziała ciotka.Odwróciła głowę. Słyszałem o tym  odparł Quoyle. Podobno to od nich pochodzi nazwa Omaloor Bay.Tak jak Half-Wit Pond czy Six Fingers Harbor albo Apricot Ear Brook nazwane na cześćpodobnych nieszczęśników.Billy opowiedział mi o tym, jak przybyli tutaj z Gaze Island.Mówi, że przeciągnęli dom po lodzie. Podobno.Ale połowa z tych opowieści to bzdury.Myślę, że Quoyle owie byli tak samodobrzy jak inni.I nie mam najmniejszego pojęcia, kim może być człowiek, o którym mówisz.Quoyle starł farbę z rąk i zawołał: Kto chce się przejść ze mną brzegiem i nazbierać morskich selerów?!Sunshine znalazła dwie poziomki.Bunny rzucała do wody coraz większe kamienie;fontanny wody wzbijały się bliżej, aż wreszcie i ją ochlapały. Wystarczy, wracamy do domu.Bunny idzie przebrać spodnie, a Sunshine może mipomóc umyć selery.Ja posiekam czosnek i cebulę.Kiedy jednak sos był już prawie gotowy, Quoyle zorientował się, że nie ma długiegomakaronu, a tylko paczka jajecznych kokardek.Były miękkie i wybrzuszały się pod sosem,powodując, że krążki kałamarnicy zsuwały się na brzeg talerza. Trzeba planować, bratanku. I znowu tuż przed świtem coś go obudziło.Pusty pokój otaczał go ze wszystkich stron,szary i zimny.Nadsłuchiwał, czy nie rozlegnie się płacz Bunny, lecz nic nie mąciło ciszy.Przez sufit przemknął krążek światła, zniknął.Latarka.Quoyle wstał, podszedł do okna wychodzącego na morze; pod jego bosymi stopamitrzeszczały wyschnięte muchy.Przyklęknął przy oknie i ostrożnie spojrzał w odchodzącą noc.Długo nic nie widział.Jego oczy przyzwyczaiły się do ciemności i dopiero wtedy ujrzał niebooblane perłowym blaskiem napływającej jasności.Morze przypominało srebrny negatyw.Daleko, w gęstych zaroślach dostrzegł niespokojnie podskakującą iskierkę, która wkrótcezniknęła. Powinniśmy tam pojechać.Zobaczyć tego starca  powiedział Quoyle. Nie mam zamiaru węszyć za jakimś rzekomym kuzynem i wymyślać mu.Do tej porydobrze sobie dawaliśmy radę, dlatego lepiej zostawić wszystko tak, jak jest.Quoyle chciał jechać. Zabralibyśmy dziewczynki, zmiękczyłyby serce wilkołaka.Wręcz przeciwnie, pomyślała ciotka. No, ciociu. Nalegał.Pozostawała obojętna. Zastanawiałam się, kto to może być.Moja matka miała kuzynów w Capsize Cove, aleoni byli w jej wieku, jeśli nie starsi.Kiedy miałam kilkanaście lat, byli już dorośli, mieliwłasne dzieci, wnuki.Jeżeli on jest jednym z nich, to musi mieć ponad osiemdziesiąt, a możedziewięćdziesiąt lat.Pewnie mocno zgrzybiały.Przypuszczam, że tam, na drodze, widziałamkogoś z miasta, może ktoś spacerował albo polował, nie wiedział, że tutaj mieszkamy.Quoyle nie wspomniał nic o świetle latarki.Ale nie ustępował. No, ciociu, dojedziemy do miejsca, gdzie droga się rozwidla, a potem pójdziemy pieszo.Chciałbym zobaczyć Capsize Cove.Opuszczoną wioskę.Tamtego dnia, kiedy byłem zBillym na Gaze Island, wyglądała ponuro.Patrzyłem wtedy na puste domy, słuchając historiiQuoyle ów. Nigdy nie byłam na Gaze Island i muszę powiedzieć, iż nie mam uczucia, że wielestraciłam.Te stare miejsca są przygnębiające.Nie rozumiem, dlaczego rząd je tak zostawił.Powinni wszystko spalić.Quoyle wyobraził sobie tysiące osad w płomieniach, płonące gonty lecące nad skałami,wpadające z sykiem do wody.Nie pojechali. 24Na jagodyWielu nie widzi różnicy między węzłem wyblinkowym a podwójnym półsztychem.Bierze się tostąd, że oba wyglądają tak samo, tyle tylko, że jeden zawiązany jest wokół jakiegoś przedmiotu,drugi zaś wokół stałego końca liny.Księga węzłów AshleyaWrzesień, miesiąc coraz krótszych dni i coraz chłodniejszej wody.W pierwszym dniuroku szkolnego Quoyle zaprowadził Bunny do szkoły.Nowe buty, plisowana spódniczka ibiała bluzka.Miała wilgotne dłonie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl