[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-Teraz rozumiem, dlaczego mój syn cię wybrał.- Mamo! - zgromił ją Will zakłopotany obcesowością swojejrodzicielki, ale Jane się to spodobało.Ostatecznie wszyscy wiedzieli, po co tu przyjechała.Bezsensu było udawać, że nie chodzi o negocjacje w sprawiemariażu.Wdowa, bynajmniej niespeszona, zwróciła się do jej brata iprzywitała go tak ciepło, że natychmiast zawojowała jego serce.Sir Henry z zasady lekceważył kobiety, chyba że akurat którąśsobie upatrzył - czy to do łóżka, czy do podbudowania własnejkariery  ale wdowa po prostu oszołomiła go swoim urokiem.- Moja siostra Sarah - ciągnął Will.Dziewczynka o świeżej,niewinnej buzi, lat około dwunastu, dygnęła z przejęciem,pożerając wzrokiem każdy szczegół jezdzieckiego stroju lady Jane.Nie należał do najwytworniejszych, aledziecku najwyrazniej podobał się bogato wyszywany stanik.- Tozaś jest mój młodszy brat James - zakończył hrabia, biorąc Janeza rękę i prowadząc ją ku wysokiemu szlachcicowi, któregowidywała już przy nim na dworze.- Pani, dotąd podziwiałem cię z daleka, a teraz czuję sięzaszczycony, mogąc poznać cię osobiście - rzekł gładko James,kłaniając się dwornie.Ciemne włosy opadły mu na czoło, kiedy całował jej dłoń.Widok tego mężczyzny wywołał w niej dreszcz, jakiego niedoznawała nigdy w obecności Willa.To ją speszyło.-A gdzie jest twój młodszy brat? - zapytała pospiesznie,przypomniawszy sobie wesołka, który wyprosił od niej rękaw.James uderzył się kułakiem w pierś.-Ranisz mnie, pani, przedkładając towarzystwo tego obwiesianad moje.Jane uśmiechnęła się.-Jego maniery poprawiają mi humor.- Założę się, iż opowiadał, że jego starszy brat jest idiotą.Janez trudem powstrzymywała śmiech.- Powiedzmy, że coś w tym stylu.Czy bardzo się mylił? Jamesspiorunował brata wzrokiem.-Nie, ale nie powiem tego samego o nim.Za bardzo lękam sięjego gniewu.- Nie wierz mu, pani - wtrącił hrabia.- James nie boi sięniczego.-O, nieprawda.Nasza matka potrafi nam dać po uszach.Kiedyprzyjeżdżam do domu, żyję w śmiertelnym strachu. Trudno było wyobrazić sobie seniorkę rodu karcącą dorosłychsynów jak dzieci.Jane z niedowierzaniem uniosła brwi.- Nie wierzysz mi, pani? - obruszył się James.- Zaraz poważęsię na jakiś wybryk w twojej obecności, żeby wywołać jej gniew.Kobiety w naszej rodzinie mają okropne charaktery.-Za to szanowni dżentelmeni są łagodni jak baranki, tak? -zapytała z jawnym niedowierzaniem.- Oczywiście.Przynajmniej ja.Nie mogę natomiast mówić zabrata, bo z takimi postrzeleńcami nigdy nic nie wiadomo.Jane śmiała się już otwarcie z tych braterskich przekomarzań,tak odmiennych od ukrytej rozgrywki, jaką prowadziła ze swoimbratem Henrym.Od razu poczuła się dobrze w tej rodzinie,szczególnie w towarzystwie Jamesa, który - musiała to przyznać -był o wiele bardziej interesujący niż trzezwy i poważny Will.- Pani moja - rzekł hrabia, ponownie podając jej ramię - twojekomnaty czekają.Zapewne chciałabyś się odświeżyć popodróży?- O, tak, dziękuję.- Obiad wydajemy w południe.Jane odpowiedziała mu królewskim skinieniem głowy ipozwoliła zaprowadzić się na pokoje.Neli została na dziedzińcu.Zjawił się rządca z pytaniem obagaże i przez następną godzinę była zajęta układaniem ich wpokojach.Zastanawiając się, jaki strój wybrać dla lady Jane, przyglądała się siedzibie Laceyów, która mogła sięwkrótce stać ich nowym domem, gdyby pani zdecydowała się namałżeństwo z hrabią.Miejsce całkiem się jej podobało.Wartobyłoby też zająć się rządcą, choć musiała najpierw sprawdzić, czynie jest żonaty.Był postawnym mężczyzną, może niezbyturodziwym, ale w tym wypadku liczyła się jego władza.Coprawda straciłaby w ten sposób fory u pana Henry'ego, alewiedziała, że dla niego zawsze będzie tylko ciałem do łoża.Tak,zważywszy na wszelkie okoliczności, to miejsce byłoby całkiemodpowiednie.-Panienko, czy potrzeba ci jeszcze czegoś' dla twojej pani? -zapytał rządca, odprawiając sługę, który przenosił kufry.- Nie, dzięki, mamy wszystko, czego nam potrzeba, panie.-Przysunęła się do niego, aby poczuł się męski i opiekuńczy przyjej drobnej, kobiecej sylwetce.Mężczyzni lubili takie rzeczy.Rządca zarumienił się lekko.-Turville.Affabel Turville.-A ja jestem Neli Rivers.- Skromnie spuściła wzrok, mającnadzieję, że rządca zauważy niewinny rumieniec na jejpoliczkach.Turville skłonił się.- Panno Rivers, witam panią w Lacey Hall.Jeśli tylko będziepani czegoś potrzebowała, jestem do usług.- Dzięki, Affabelu.to znaczy, panie Turville.Rządcanerwowo wyszedł z pokoju, a kiedy na korytarzunapatoczył mu się przechodzący sługa, z wrzaskiem zasypałgo niepotrzebnymi rozkazami, pragnąc pokazać Neli, że on turządzi.Neli zachichotała.Upolowanie tego gagatka bę- dzie niewiele trudniejsze od oskrobania pstrąga - łatwa iszybka robota.Za jej plecami rozbrzmiały oklaski.Neli podskoczyła jakoparzona i zobaczyła sir Henry'ego stojącego w otwartychdrzwiach pokoju.-Zwietna robota, moja mała cwaniaczko.To właśnie w tobielubię: bezwstydną interesowność.Neli wzruszyła ramionami i otworzyła kufer.-Muszę myśleć o swojej przyszłości.Jeśli pani Jane wżeni sięw tę rodzinę, i ja powinnam znalezć tu swoje miejsce.Henry zaszedł ją od tyłu i zaczął lubieżnie ocierać się o jej uda.- Mam dla ciebie miejsce, Neli.- Ciekawe jakie? - prychnęła.Podciągnął jej spódnicę.- Mamy chwilę?-Nie, panie.- Zadrżała, czując jego palce na swojej skórze.- To dobrze, bo lubię wyzwania.-Tym razem będziesz musiał wziąć na wstrzymanie,braciszku.- Lady Jane wkroczyła do pokoju z jawniezdegustowaną miną.- Ja bardziej potrzebuję Neli niż ty.Henry uśmiechnął się chytrze do służki.- Zmiem wątpić.- Włożę tę różową, adamaszkową - ciągnęła lady Jane, jakbynie słyszała jego uwagi.- Bardzo dobrze, pani moja [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl