[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie przestawał jednak mówić: & powiedziałem niskie koszty, jeśli takie masz wyobrażenie o niskich kosztach, Jimmy,to nie mam pojęcia, jak mam ci to wytłumaczyć&Machnął do niej ręką.Ten gest, przecinający powietrze, miał oznaczać powitanie, azarazem dać do zrozumienia, że nie będzie jej zatrzymywał.Wskazał ręką prawy narożnikbiurka, gdzie położyła umowę.Powiedział bezgłośnie: Dziękuję i dalej mówił dosłuchawki. Chcę, %7łebyś wynegocjował dobrą cenę, tego chcę, czy mam ci wyjaśnić, co to znaczydobra cena, więc dobrze, powiem ci, dobra cena to&Mary odwróciła się już w stronę drzwi, nie mogąc się doczekać, kiedy wróci do względnejciszy i czystych, wyściełanych powierzchni własnego życia.Niemal zderzyła się z sekretarkąNicka Kazanzakisa jak ona miała na imię? grubą dziewczyną, którą poznała dwa lata temuna przyjęciu z okazji świąt Bożego Narodzenia. Och, dzień dobry przywitała ją Mary i się uśmiechnęła.Jak ona miała na imię? Martha, Margaret.Nie, to było jakieś inne, obco brzmiące.Dziewczyna stała, patrząc z tak pustym, tępym i zdziwionym wyrazem twarzy, że Maryzaczęła ją podejrzewać o upośledzenie umysłowe.Miała cechy charakterystyczne dlawyglądu takich osób: nienaturalna tusza, mała głowa, bezbarwne włosy mocno zwinięte wnieduży kok na czubku głowy.W pierwszej chwili Mary zamierzała mówić wolno i wyraznie,tak jak mówiłaby do dziecka.Mogłaby powiedzieć na przykład: Jestem panią Stassos, jakąładną ma pani sukienkę. Dzień dobry odpowiedziała dziewczyna ostrym głosem, z wyraznie obcym akcentem.W żadnym razie nie można było go uznać za normalny.Mary obserwowała, jak zmienia się wyraz twarzy tej kobiety, zupełnie jakby kolorowaszklanka napełniała się jasnym płynem.Pod warstwą makijażu twarz dziewczyny przybrałanadąsany i triumfujący wyraz, jak gdyby tylko ona znała pewną tajemnicę z przeszłości Mary,dawny grzech, który Mary uważała za bezpiecznie pogrzebany. Chyba już się kiedyś spotkałyśmy.Jestem Mary Stassos. Magda Bolchik przedstawiła się dziewczyna.Nadal spoglądała na Mary z wyrazemtriumfalnej nienawiści, tak jawnej, że zdawała się emanować z niej falami, niczym ciepłounoszące się z asfaltu. O ile sobie dobrze przypominam, na przyjęciu bożonarodzeniowym powiedziałaMary. Właśnie wychodziłam, przyniosłam tylko dokumenty. Tak, rzeczywiście, na przyjęciu bożonarodzeniowym powtórzyła jak echo Magda. No cóż, miło znów panią widzieć.Mary wyminęła dziewczynę, skierowała się do drzwi i być może wyszłaby wyłącznie zuczuciem zdziwienia, nieprzyjemnym wrażeniem niepokoju, ale obejrzała się i zobaczyła, żedziewczyna stoi przy Constantinie, opierając rękę na jego ramieniu.Zobaczyła, żeConstantine odsuwa rękę dziewczyny i podnosi oczy na nią, na Mary, z wypisaną w nichpaniką, mimo że nie przestawał rozmawiać o odpowiedniej cenie za deski.A więc to była ta dziewczyna.Mary poczuła się zagubiona.Straciła swoje wewnętrzne przekonania na temat przyczyny iskutku.Wiedziała, że Constantine ma romans, ale dziewczyna, którą sobie wyobrażała, byłatak zupełnie inna, tak pod każdym względem przewyższająca tę tutaj, że zostały, jak sięzdawało, pogwałcone fundamentalne prawa fizyki.Skoro pospolita, tęga dziewczyna mogłasypiać z jej mężem, mogła być jej rywalką, to równie dobrze papiery leżące na biurkuConstantine a mogły zacząć wrzeszczeć, a potem unieść się niczym ptaki i latać po całympokoju.Dzbanek do kawy mógł eksplodować, mogły zawalić się ściany.Mary stała jeszczeprzez chwilę, Magda wpatrywała się w nią z wyrazem gniewnego zadowolenia obżerającegosię niedzwiedzia, a Constantine patrzył na żonę błagalnym i skruszonym wzrokiem, nieprzestając mówić do słuchawki.Mary zrobiła jedyną rzecz, którą wiedziała, jak zrobić.Powiedziała do męża uprzejmymtonem: Do zobaczenia pózniej.Dotknęła kolczyka i wyszła.Uświadomiła sobie, że nie wytrzyma w domu, chociaż już wzięła tabletkę.Pokojesprawiały wrażenie skażonych.Wypełniała je tak okropna cisza, że zdawała się ciążyć, jakgdyby jakiś trujący, niewidzialny gaz przenikał przez ściany do środka [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Nie przestawał jednak mówić: & powiedziałem niskie koszty, jeśli takie masz wyobrażenie o niskich kosztach, Jimmy,to nie mam pojęcia, jak mam ci to wytłumaczyć&Machnął do niej ręką.Ten gest, przecinający powietrze, miał oznaczać powitanie, azarazem dać do zrozumienia, że nie będzie jej zatrzymywał.Wskazał ręką prawy narożnikbiurka, gdzie położyła umowę.Powiedział bezgłośnie: Dziękuję i dalej mówił dosłuchawki. Chcę, %7łebyś wynegocjował dobrą cenę, tego chcę, czy mam ci wyjaśnić, co to znaczydobra cena, więc dobrze, powiem ci, dobra cena to&Mary odwróciła się już w stronę drzwi, nie mogąc się doczekać, kiedy wróci do względnejciszy i czystych, wyściełanych powierzchni własnego życia.Niemal zderzyła się z sekretarkąNicka Kazanzakisa jak ona miała na imię? grubą dziewczyną, którą poznała dwa lata temuna przyjęciu z okazji świąt Bożego Narodzenia. Och, dzień dobry przywitała ją Mary i się uśmiechnęła.Jak ona miała na imię? Martha, Margaret.Nie, to było jakieś inne, obco brzmiące.Dziewczyna stała, patrząc z tak pustym, tępym i zdziwionym wyrazem twarzy, że Maryzaczęła ją podejrzewać o upośledzenie umysłowe.Miała cechy charakterystyczne dlawyglądu takich osób: nienaturalna tusza, mała głowa, bezbarwne włosy mocno zwinięte wnieduży kok na czubku głowy.W pierwszej chwili Mary zamierzała mówić wolno i wyraznie,tak jak mówiłaby do dziecka.Mogłaby powiedzieć na przykład: Jestem panią Stassos, jakąładną ma pani sukienkę. Dzień dobry odpowiedziała dziewczyna ostrym głosem, z wyraznie obcym akcentem.W żadnym razie nie można było go uznać za normalny.Mary obserwowała, jak zmienia się wyraz twarzy tej kobiety, zupełnie jakby kolorowaszklanka napełniała się jasnym płynem.Pod warstwą makijażu twarz dziewczyny przybrałanadąsany i triumfujący wyraz, jak gdyby tylko ona znała pewną tajemnicę z przeszłości Mary,dawny grzech, który Mary uważała za bezpiecznie pogrzebany. Chyba już się kiedyś spotkałyśmy.Jestem Mary Stassos. Magda Bolchik przedstawiła się dziewczyna.Nadal spoglądała na Mary z wyrazemtriumfalnej nienawiści, tak jawnej, że zdawała się emanować z niej falami, niczym ciepłounoszące się z asfaltu. O ile sobie dobrze przypominam, na przyjęciu bożonarodzeniowym powiedziałaMary. Właśnie wychodziłam, przyniosłam tylko dokumenty. Tak, rzeczywiście, na przyjęciu bożonarodzeniowym powtórzyła jak echo Magda. No cóż, miło znów panią widzieć.Mary wyminęła dziewczynę, skierowała się do drzwi i być może wyszłaby wyłącznie zuczuciem zdziwienia, nieprzyjemnym wrażeniem niepokoju, ale obejrzała się i zobaczyła, żedziewczyna stoi przy Constantinie, opierając rękę na jego ramieniu.Zobaczyła, żeConstantine odsuwa rękę dziewczyny i podnosi oczy na nią, na Mary, z wypisaną w nichpaniką, mimo że nie przestawał rozmawiać o odpowiedniej cenie za deski.A więc to była ta dziewczyna.Mary poczuła się zagubiona.Straciła swoje wewnętrzne przekonania na temat przyczyny iskutku.Wiedziała, że Constantine ma romans, ale dziewczyna, którą sobie wyobrażała, byłatak zupełnie inna, tak pod każdym względem przewyższająca tę tutaj, że zostały, jak sięzdawało, pogwałcone fundamentalne prawa fizyki.Skoro pospolita, tęga dziewczyna mogłasypiać z jej mężem, mogła być jej rywalką, to równie dobrze papiery leżące na biurkuConstantine a mogły zacząć wrzeszczeć, a potem unieść się niczym ptaki i latać po całympokoju.Dzbanek do kawy mógł eksplodować, mogły zawalić się ściany.Mary stała jeszczeprzez chwilę, Magda wpatrywała się w nią z wyrazem gniewnego zadowolenia obżerającegosię niedzwiedzia, a Constantine patrzył na żonę błagalnym i skruszonym wzrokiem, nieprzestając mówić do słuchawki.Mary zrobiła jedyną rzecz, którą wiedziała, jak zrobić.Powiedziała do męża uprzejmymtonem: Do zobaczenia pózniej.Dotknęła kolczyka i wyszła.Uświadomiła sobie, że nie wytrzyma w domu, chociaż już wzięła tabletkę.Pokojesprawiały wrażenie skażonych.Wypełniała je tak okropna cisza, że zdawała się ciążyć, jakgdyby jakiś trujący, niewidzialny gaz przenikał przez ściany do środka [ Pobierz całość w formacie PDF ]