[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.My, mo\e.mo\e przyjdzie do jej sypialni?232233 BARBARA DAWSON SMITHCYGANKAJej pierś unosiła się w szybkim oddechu.Develesa, czy\by miałsir George'a.Rycerz w zbroi zaprosił ją do następnego tańca isię ośmielić? Tak.A ona otworzyłaby mu drzwi i.serce.Chciałanagle, ku swojemu zdziwieniu, zaczęła być oblegana przezwierzyć, \e nie kierowało nim jedynie po\ądanie, chciała zapomniećzamaskowanych d\entelmenów.Niektórzy z nich byli nieciekawi,o tym, co ich dzieliło.inni zabawni.Nielicznym, którzy usiłowali ją obrazić, szybkoPo chwili zobaczyła go ponownie.Zbli\ał się do egipskiejrewan\owała się ciętym \artem lub grozbą rzucenia uroku.księ\niczki w złotych szatach i w koronie z motywem wę\a naWidziała Michaela tańczącego z ró\nymi damami, a z Katherinezłotych lokach.A ona przylgnęła do niego tak blisko, jak tylkonawet dwa razy.Nie chciała myśleć o tym, dlaczego jej ponowniepozwalały dobre maniery.nie zaprasza.Postanowiła, \e będzie się bawić, a on mo\e sobieLady Katherine.iść do diabła.Vivien odczuła przenikliwy chłód.Mogła ju\ przestać sięRozglądała się za Charlotte, ale przyjaciółka gdzieś zniknęła.łudzić, \e on ją powa\nie traktuje.Ten łajdak miał kochankę i nieCharlotte nazywała siebie \artobliwie starą panną, chocia\ były tonale\ało lekkomyślnie o tym zapominać.Michael Kenyon byłgorzkie \arty.Na pewno nie siedziała na końcu sali balowejlordem gorgio, który kierował się tylko własnym kaprysem.wśród plotkujących dostojnych dam.Mo\e wyszła na zewnątrz.Vivien odwróciła się od nich i zaczęła przeciskać przez tłumDochodziła północ, niedługo miał się rozpocząć pokaz sztucznychgości, biorąc po drodze kieliszek szampana z tacy przechodzącegoogni.Niektórzy goście ju\ szykowali się do wyjścia na dwór.lokaja.Rozglądała się dokoła, aby znalezć jakąś przyjazną twarz.Potem miała być kolacja i dalsze tańce.Nie mogła nigdzie dostrzec Ró\yczek ani Charlotte, a utytułowaniVivien skierowała się do drzwi prowadzących na korytarz.Musigoście odsuwali się od jiiej tak ostentacyjnie, \e chętnie rzuciłabyiść do Amy.Przyrzekła, \e obudzi ją na pokaz sztucznych ogni.na nich cygańską klątwę.W ich oczach była jedynie przebiegłąByła uszczęśliwiona, \e Amy woli jej towarzystwo od obecnościcygańską złodziejką.tych wszystkich eleganckich dam.- Nareszcie! - wykrzyknął korpulentny mę\czyzna, który stanąłIdąc korytarzem, zdjęła maseczkę i rzuciła ją na stolik.Przyjej na drodze.schodach dostrzegła Charlotte, która stała z wysokim, chudymUbrany był w czerwono-złoty strój dworskiego błazna.Pomę\czyzną w brązowym, mnisim habicie.beczkowatej figurze i brązowych lokach poznała w nim sir George'aMę\czyzna miał kaptur na głowie i czamą maskę na oczach, coRamplinga.Zło\ył jej zamaszysty ukłon, a\ zabrzęczały dzwonkiuniemo\liwiało rozpoznanie jego twarzy.Rzucał niespokojnena jego błazeńskiej czapce.spojrzenia w stronę sali balowej, jakby tam kogoś wypatrywał.- Piękna Cyganko, szukam cię przez cały wieczór.Czy zaWyglądało na to, \e się kłócą.Mnich stał w swobodnej pozie,szczycisz mnie tańcem?ale Charlotte miała skrzy\owane ramiona i wysunięty podbródek.Vivien miała ochotę odmówić.Dlaczego jednak ma psuć sobieKiedy Vivien zbli\yła się do nich, mę\czyzna podniósł głowę.zabawę, rozmyślając o Michaelu i jego arystokratycznych przy-Zobaczyła szramę przy jego ustach.To był Brand Villiers, hrabiajaciołach?Faversham.- Chętnie zatańczę.- Charlotte! I lord Faversham.Nie spodziewałam się tu państwaZ trudem hamowała śmiech na widok nieudolnych podskokówspotkać.234235 CYGANKABARBARA DA WSON SMITH- Jest pani bardzo blada - powiedział lord Faversham, biorącUsta mnicha wykrzywił uśmiech.Odrzucił kaptur, zdjął maskęją pod ramię.- Nie chciałem sprawić pani przykrości.i przeczesał palcami swoje kasztanowate włosy.Sondował ją wzrokiem.Czy odgadł, co się z nią dzieje? Opa-- Niech to diabli wezmą.Myślałem, \e jestem doskonalenowała się z trudem.zamaskowany.- Nic mi nie jest.Proszę wybaczyć, ale muszę iść na górę.- Ty, mnichem - drwiła Charlotte.- To niedorzeczne.Obiecałam Amy, \e obudzę ją na pokaz sztucznych ogni.- Sądzisz, \e się nie nadaję? - spytał, robiąc nad nią znak- Córka Michaela - powiedział, nie puszczając ręki Vivien.krzy\a.- Udzielam ci błogosławieństwa, moje dziecko.TwojePrzypatrywał się jej szarymi, zmru\onymi oczami.Wyczuwałagrzechy są odpuszczone.w nim napięcie.- To ty jesteś grzesznikiem, nie ja - parsknęła Charlotte,- Nie miałem jeszcze okazji poznać tej dziewczynki - dodał.-odpychając jego rękę.Pójdę z panią.Vivien popatrzyła na niego z niepokojem.Dlaczego ten hulaka chce spotkać się z czteroletnim dzieckiem?- Michael był bardzo zły, kiedy spotkał tu pana kilka dni temu.- Amy śpi.Przestraszy się, kiedy pana zobaczy.Czy to rozsądne, \e pan znowu przyszedł?- Nie podejdę blisko.Ona zna moją babkę, więc mo\e mnie- I oczywiście nie był zaproszony - wybuchnęła Charlotte.-Totraktować jak wujka.nie jest bal dla nicponi.- Michael nie będzie zadowolony, kiedy dowie się, \e chodził- Ani dla zgorzkniałych starych panien - za\artował.pan po jego domu.- Michael będzie wściekły - syknęła Charlotte.- Mam zamiar- Nie dowie się.Chodzmy, panno Thome.Nie zdoła mnie panipoinformować go o twojej obecności.powstrzymać.Wiem, gdzie są pokoje dziecięce.Stale tu przeby-- Zrobisz, co zechcesz - powiedział lord Faversham, wzruszającwałem, kiedy byłem chłopcem.ramionami.- Zawsze tak było.Trzymając ją nadal pod ramię, skierował się na schody.Nie- A więc tak zrobię.Znajdę go, a on wyrzuci cię stąd.mogła zrozumieć jego uporu.Myślała nawet przez chwilę, \e chceCharlotte obróciła się szybko i poszła w kierunku sali bazostać z nią sam na sam [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl