[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Zgoda. Creasy wziął taśmę pomiarową i notes. Masz jakąś wagę? Jasne  Leclerc wyszedł do głównego magazynu, a Creasy zajął się bra-niem pomiarów. Gdzie mam cię wysadzić? Gdziekolwiek w pobliżu portu rybackiego.Creasy nie wymienił nazwy swojego hotelu.Zadecydował, że może ufać Lec-lercowi, ale starych zwyczajów trudno się pozbyć.147 Francuz zapytał:  Czy mogę zrobić dla ciebie coś jeszcze w Marsylii? Dam-skie towarzystwo?Creasy uśmiechnął się i pokręcił głową. Myślałem, że handlujesz bronią. Wiesz, jak to jest  odpowiedział Leclerc. Jak dokonuje się sprzedaży,czasem warto towar dodatkowo uatrakcyjnić.To się tyczy zwłaszcza Arabów. Interes musi wręcz kwitnąć  skomentował Creasy. Prowadzą tyle wo-jen, że wszystkie zakłady zbrojeniowe w Europie powinny pracować po godzi-nach. To fakt  Leclerc odchrząknął  i będzie coraz lepiej, albo gorzej, zależyjak na to patrzeć.Ożywienie islamistów oznacza nowe wojny, to religia posługu-jąca się przemocą. Spojrzał na Creasy ego. Poza handlarzami bronią będzieteż sporo pracy dla ludzi z twojej branży.Creasy wzruszył ramionami. Możliwe.Zatrzymali się na nabrzeżu i Creasy otworzył drzwi. A więc, o dziesiątej wieczorem w czwartek  powiedział.Leclerc przytaknął. Będę czekał.Creasy sprawdził plan miasta i kazał kierowcy taksówki stanąć na rogu ulicySt Honore.Wcześniej przebrał się w hotelu i teraz miał na sobie proste, roboczeubranie  dżinsy i koszulę.Oczami wędrował po ulicach miasta.Lubił Marsylię.Można było zgubić się w niej i zostać anonimowym.Ludzie zajmowali się tuswoimi sprawami.Było to idealne miasto dla przemytu, handlu bronią lub poprostu zniknięcia.Taksówka zatrzymała się, Creasy zapłacił kierowcy i szedł piechotą przezdziesięć minut do rogu ulicy Catinat.Stał tam przez kilka minut.Robotnicze przedmieście.Bloki mieszkalne, drobne warsztaty i zakłady.W połowie drogi stały zamykane na klucz garaże.Odnalazł numer 11 i nie oglą-dając się, wyjął klucz, otworzył go, a następnie zapalił światło i zamknął drzwi.Większość miejsca zajmowała furgonetka Toyota Hiace.Pomalowana była naciemnoszary kolor, a z boku miała ledwo widoczny napis: LUIGI RACCA HANDEL WARZYWAMI.Furgonetka wyglądała na starą i odpowiednio podniszczoną, ale Creasy wie-dział, że silnik oraz zawieszenie będą w idealnym stanie.Otworzył tylne drzwi.Bezpośrednio przed nim, na podłodze furgonetki, leżał zwój przewodu elektrycz-nego, zakończonego wtyczką.Uśmiechnął się krótko na myśl o przezorności Gu-ido, wziął wtyczkę, podszedł do ściany i wetknął ją do gniazdka.%7łarówka we-wnątrz furgonetki oświetliła pozostałą jej zawartość.Były tam: deski, kilka wor-ków, dokładnie wypchanych pakułami, długa bela grubego filcu, drewniana ław-ka z zamocowanym imadłem oraz wielkie pudło z narzędziami.Creasy wyłado-wał to wszystko na podłogę za furgonetką, następnie przeszedł na przód kabiny148 i sprawdził płytę osłaniającą siedzenie kierowcy.Podszedł do pudła z narzędziami,wybrał odpowiedni śrubokręt i, starając się nie uszkodzić farby, wykręcił śruby.Płyta delikatnie opadła do tyłu, odsłaniając przestrzeń głębokości ponad trzydzie-stu centymetrów i wysokości całej kabiny furgonetki.Chrząknął z zadowoleniem,wyniósł płytę i oparł ją ostrożnie o ścianę garażu.Następnie wyjął taśmę pomia-rową oraz notes, i dokładnie obmierzył tajny schowek.Sprawdzając wcześniej zrobione notatki, naszkicował orientacyjny plan, którypowiesił na drzwiach garażu.Przez kolejne dwie godziny pracował systematycznie, mierząc drewno i tnącje za pomocą małej piły elektrycznej.Zajęcie to sprawiało mu przyjemność, ale w pewnym momencie musiał jeprzerwać, bo w zamkniętym garażu zaczęło brakować powietrza.Na zewnątrzbyło już ciemno i przez dziesięć minut pospacerował, żeby przewietrzyć się, ko-rzystając z chłodnego wieczoru.Potem znalazł mały bar i zjadł w nim kolację.O ósmej rano następnego dnia był z powrotem w garażu.Pracował do połu-dnia, potem poszedł do tego samego baru na lunch.Jedzenie było proste i dobre,a dzięki roboczemu ubraniu i znajomości potocznego francuskiego, nie wyróżniałsię spośród innych gości.Po południu skończył piłowanie drewna i ułożył je w schowku.Najpierw cięż-ką ramę, a następnie krzyże, z których każdy dopasowany był dokładnie do swoje-go miejsca.Zrobił krok w tył i przyjrzał się wykonanemu dziełu.Schowek przypo-minał teraz wielką, na pół ukończoną, dziecinną układankę.W czwartek uzupełnibrakujące elementy.Wróciwszy do hotelu wziął książkę telefoniczną, zadzwonił do wypożyczalnisamochodów i wynajął na dwadzieścia cztery godziny furgonetkę Fiata, podającnazwisko Luigi Racca.Leclerc czekał ze stróżem.Nikogo więcej nie było na ulicy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl