[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Otworzył drzwi frontowe i wyszedł razem z nią na zewnątrz.- Nie gniewaj się na mnie, Maggie, tylko spróbuj mnie zrozumieć.Lisa jest mojążoną i muszę spróbować wszystkiego, co mogłoby uratować nasze małżeństwo.Narazie nie interesuje mnie żadna inna kobieta poza Lisą.71SR W ciemnościach nie mógł na szczęście dojrzeć gniewu malującego się wzielonych oczach rudowłosej.- Oczywiście - mruknęła pod nosem i wsiadła szybko do samochodu Roberta.Ani ona ani Rob nie dostrzegli postaci ukrytej za drzewem.To Lisa stała za drzewem obserwując scenę rozgrywającą się przed domem.Rozgniewał ją zwłaszcza pocałunek, jakim Rob pożegnał swoją sekretarkę.W jednejchwili zapomniała o wszystkim, co sobie przemyślała na plaży.Wyjęła swoje klucze z torebki, otworzyła drzwi i pomknęła na górę.Rob był wsypialni.Rzucił szlafrok na łóżko i ubierał się.Lisa zerknęła na łóżko, które było w idealnym stanie.Nikt nie domyśliłby się, żejeszcze niedawno spali tu Maggie i jej mąż.Nawet ona sama miałaby wątpliwości,gdyby nie to, że na własne oczy widziała Maggie wychodzącą z ich domu.Nie mówiąc ani słowa, podeszła do szafy i zaczęła wyciągać z niej swojeubrania.Przy okazji wyjęła na łóżko walizki.- Co to ma znaczyć? - spytał Robert.Zignorowała to pytanie, biorąc się z kolei za buty.- Liso, pytałem cię o coś! - powtórzył z naciskiem.- Nietrudno się chyba domyślić - warknęła.- A jeżeli ja jestem wyjątkowo niedomyślny? - powiedział rozzłoszczony.Lisa nie przejęła się tym wcale.Miała w końcu prawo zachowywać się tak, jaksię jej podobało.- Liso, widzę, że pakujesz swoje rzeczy - Rob mówił coraz głośniej.- Chcęwiedzieć gdzie się udajesz i z kim.Podszedł do niej od tyłu i złapał ją za ramiona.Strząsnęła z siebie jego dłonie.- Jak mogłeś.! - krzyknęła na niego.- A ja myślałam.- Lisa tupnęła nogążałując, że nie trafiła w jego stopę.- Dobrze wiem, co robiłeś dzisiejszego wieczoru, idaję ci dwie sekundy, dokładnie dwie sekundy na przyznanie się do wszystkiego.Słyszysz?! Dwie sekundy.Jeśli nie zmieścisz się w tym czasie, opuszczę ten dom inigdy do niego nie wrócę.- Zupełnie nie rozumiem, o co ci chodzi, Liso.- Sto dwadzieścia jeden.- Liso, opamiętaj się!- Sto dwadzieścia dwa.- Liso!72SR - Czas minął, Robercie Kolby.Lisa zamknęła obie walizki.- Zrób mi przejście.Odchodzę.- Liso - Rob złapał ją za ramiona.- Zabierz ręce!Widziała, że jest wściekły, ale wcale jej to nie przeszkadzało.- Nie zrobiłem wczoraj niczego, czego musiałbym się wstydzić.Natomiastchętnie bym usłyszał, co ty wczoraj porabiałaś.Stanął przed Lisą z rękami skrzyżowanymi na piersiach.- Słucham.Patrzcie państwo, to on ją będzie przesłuchiwał! Nie musi się niczego wstydzić!Gniew rozbłysł w jej oczach.- Ty.ty.skurwysynu! - krzyknęła łamiącym się głosem i zbiegła po schodach,nie czując prawie ciężaru walizek.Była w takim stanie wzburzenia, że nie słyszała, jak Robert ją goni.Nie słyszałateż, ani nie widziała samochodu, który właśnie zajechał przed dom.- Nie będę już dla ciebie przeszkodą - zawołała jeszcze do męża.- Po co ci takaprzybłęda!- To widowisko, które teraz przedstawiasz - odezwał się Rob tuż za plecami Lisy- byłoby bardziej wiarygodne, gdyby nie czekał na ciebie już twój kochanek.Wskazał głową samochód Billa, który z zapalonym silnikiem stał przed domem.- Dobrze, że to on - mruknęła Lisa i z podniesioną głową minęła Roba.- Wez ją sobie! - zawołał Robert do Billa.- Wkrótce sam się przekonasz, ile jestwarta.Zgłosi się do ciebie mój adwokat, Liso.Nie mamy sobie już nic więcej dopowiedzenia.Wszedł do domu i trzasnął głośno drzwiami za sobą, po to, żeby je natychmiastotworzyć znowu.- I zabierz z nowojorskiego mieszkania wszystkie swoje rzeczy.Nie chciałbym,żeby cokolwiek przypominało mi to nasze nieudane małżeństwo.Zamknął drzwi już na dobre i wtedy Lisa poczuła się bardzo samotna.Bill wysiadł z samochodu i skłonił się przed Lisą.- Służę samochodem.- Spływaj! - warknęła i przeszła obok.Nigdy już nie będzie miała okazji, żeby powiedzieć Robowi, jaką odrazęwzbudzał w niej Bill.73SR ROZDZIAA 12- Liso, czy ciasto się czasem nie przypala?Lisa drgnęła przestraszona.Znowu! To już któryś raz zdarzyło jej się coś takiego.Stała zamyślona przy oknie i zapomniała o Bożym świecie.Westchnęła.Dobrze, że jeszcze się dzisiaj z nikim nie zderzyła na ulicy.Wostatnich dniach niejednokrotnie wpadała na kogoś.A jeśli akurat wyjątkowo nieprzypaliła ciasta i nie wpadła na nikogo, to przytrafiało jej się co innego.Wczoraj odkurzacz padł ofiarą jej roztargnienia.Próbowała tylko go uruchomić,gdy nagle rozległ się huk jak przy eksplozji.Cała zawartość worka na kurz fruwała podomu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl