[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Muszą być żony i męże;Jarzmo jest: tych zysk, miłość tamtych kiedy sprzęże,Muszą dzwigać.Chcesz i ty, odwaga nie lada,Ale że dosyć liczna kompanów gromada,Idziesz śmiało.- Poczekaj, nie będę ja bawił,Kto wie, może dla ciebie los się ułaskawił,Może za nader szczęsną wyroków spuściznąBędzie tobie lekarstwem, co drugim trucizną.94SatyryMożeś jeden z tysiąca, ale liczbę zmniejszę -Choćby też i fałszywe, niech będą grzeczniejszeWyrazy mojej rady: szanujmy płeć piękną.Jakaż jest twoja Filis? - Niech wszystkie uklękną!- Toś amant, siądz więc na koń, a ująwszy pikę,Nowy Roland, głoś światu twoją Angelikę.Zcinaj karły, olbrzymy, smoki, czarownice,Niech zna każdy, nad twoją iż oblubienicęPiękniejszej w świecie nie masz.Tak romanse każą,Ale nie rozum zdrowy.Ten, pod swoją strażą,Jeśli chcesz, by cię trzymał, posłuchaj, co radzi:Uwaga w każdym dziele nigdy nie zawadzi.Więc zdatna i w miłości - namyśl się, mój bracie,Lepsza przykrość przed stratą nizli żal po stracie.Piękne twojej powaby, lecz to zwierzchne wdzięki;To, co wewnątrz, istotne, więc dobrej porękiTrzeba na to, co wewnątrz; wdzięczna, hoża, ładna,Ale mylą pozory, a piękna płeć zdradna.Przejdzie rozkosz, nastąpi sytość po użyciu,Znikną wdzięki, a w dalszym natenczas pożyciu,Jeśli węzły wzajemne nie wzmocni szacunek,Nastąpi umartwienie, nudność i frasunek.Dopieroż kiedy jejmość, co się w serce wkradła,Stanie się podejrzliwa i przykra, i zjadła,Kiedy się co dzień z nowym humorem popiszeI coraz inne w domu ujzrzysz towarzysze,Kiedy w zwięzłych przymówkach do serca przegryzie,A to, co ci przyniosła w swojej intercyzie,Stokroć na dzień wymówi; odpowiedzieć trudno,Bić - niegrzecznie, zamilczeć - i przykro, i nudno.O święty Sokratesie! tak cię Erazm mienił.Nie byłbyś nigdy świętym, gdybyś się nie żenił.95Ignacy KrasickiZyskałeś uwielbienie, zyskał świątobliwość.Któż cię świętym uczynił? - małżeńska cierpliwość.Dajmy jednak, iż twoja nie w Ksantypów rzędzie,Dobra, cicha, powolna, wstrzemięzliwa będzie;Pokorna jak dewotka, wstydliwa jak mniszka,Jednym słowem, jak owa w teatrach AgnieszkaA wiesz, co się z Agnieszki oblubieńcem stało?Wielu się na pozorach płonnych oszukało:O Arnolfy nietrudno.Aleś ty szczęśliwy;Wierzę, że twojej pozór szczery i prawdziwy.Dobry towar, a ja go, choćbym mógł, nie kupię.Wiesz dlaczego? Agnieszki, kiedy nie złe - głupie.- Tym lepiej.- Owszem, gorzej, grubo taki błądzi,Który głupstwo przymiotem dla żony być sądzi.Najlepiej środek obrać; dumne animuszem,Umieją mądre kornet czynić kapeluszem.Niech będzie oświecona, rozum nie zawadzi.Ale rozum powolny, co powinność radzi,Rozum, co zna podległość - może to niegrzecznie -Ale żony podległe muszą być koniecznie.- To się lepiej nie żenić.- Czyż kupiec frymarczyćNie powinien dlatego, gdy zysk wydostarczyćW jednym handlu nie może? W innym zysku szuka.Złe stadło, nieszczęśliwe - dla drugich nauka,Zła małżonka - treść nędzy, lecz kiedy podściwa,W dwójnasób szczęścia, pociech natenczas przybywa.Jedno słowo - los życia; nieznośny po stracie,Najszczęśliwszy, gdy z zyskiem - żeńże się, mój bracie!96Satyry9.PodróżMiał rozum, w domu siedząc kto się śmiał z podróży,Jeśli więc ten mu zaszczyt sprawiedliwie służy,Jak zwać tych, co się raz wraz ustawicznie włóczą?Oto - ale zaczekam, aczej się oduczą.Jeszczeć można wybaczyć, gdy ostatnia nędzaZ domów, jeśli je mają, ubogie wypędza.Ale kiedy bogaty puszcza się w podróże,Ja o jego rozumie, iżby miał, nie wróżę.Zdrowie, życie nieść na szwank po przykrej przeprawie.Głód znosie, snu nie użyć, spoczywać na ławie,Albo się dusić w dymie lub marznąć na dworze,Słuchać świerki, wrzask dziecek, w spróchniałej komorzeRobactwu się opędzać - może kto zaprzeczy,Iż gdzie indziej nie jest tak - i tam nic do rzeczy,Albo żeby treść myśli objawić wytwornie,Jeśli u nas niedobrze, indziej niewybornie.Droga zawdy jest drogą pomimo wygody,Rzadka obejść się cale, znalezć się bez szkody,A choćby innej w ciągłych podróżach nie było,Gdy się czas marnie strawił, wiele się straciło.Przepłynąwszy przez morza i zwiedziwszy ziemie,Dajmy to, iż kto poznał wszystkie ludzkie plemię.Cóż poznał? - To, co w domu miał na pogotowiu.Może jazdą, pływaniem mógł usłużyć zdrowiu,Bo lekarze tak mówią; ale syty z wzorku,Zapytajmy pielgrzyma, co mówi o worku.97Ignacy KrasickiPewnie mu nie usłużył - a zle, gdy nie służy.To nic jeszcze; gdy mówiem ściśle o podróży,%7łe się zlepszenia zdrowia w niej znajdzie przyczyna,Większa, ważniejsza jeszcze i pilniejsza wszczyna,Trzeba jechać koniecznie.- Gdzie? - Jechać do wody.Służyła ona przedtem tylko dla ochłody,Teraz większa usługa.- Jaka? - %7łyć nie można,Jeśli pilność o zdrowie czuła a ostrożnaNie zapędzi tam, gdzie jest salitra i siarka.- A nam co po salitrze? - Jeśli onej miarkaI z częściami hałunu, a najbardziej z ranaDobrze trafiona - zdrowie! Lecz ze zródła brana,Gdzie ją chwytać należy, żeby moc nie zgasła.Jeżeli więc na takie ozdrowienia hasłaNie wzbudzi się chęć jechać, pożegnaj się z życiem -Jużci, ale i z workiem.Za takim użyciemDroższe, widzę, niż przedtem było, teraz zdrowie.%7łyli dłużej nizli my nasi pradziadowie:Za krzepkość, z ojców wziętą, nie płacąc nikomu,Od zdrowych wzięte zdrowie zachowali w domu.Cnotliwej roztropności urządzeni miarką,Nie znali się z hałunem, salitrą i siarką.Czerstwa starość poważne ich zmarszczki wdzięczyła,Było zdrowie, bo święta wstrzemięzliwość była.Lepsza ona od siarki i skuteczniej zdrowi,Niż co kryślą lekarze i starsi, i nowi,Którym (bo mają rozum), frymarczącym bolem,Wody siarką przyprawne stały się Paktolem.Pitagoras i Tales, i Platon, i inni,Za których wielkim zdaniem poszli ludzie gminni,Niżeli swej nauki cuda rozpostarli,W kraju się właściwego cieśni nie zawarli,98SatyryLecz chcąc ludzi oświecić w błędach, w których trwali,Do innych się, najdalszych, w pielgrzymstwo udali.Tam czerpając u zródła, w wiadomość bogaci,Z niezmiernym nauk trzosem wrócili do braci.Pitagoras powiedział, nie trzeba jeść bobu.A niekontent z greckiego rządzenia sposobu,Nową rzeczpospolitą mądry Plato skleciłI tak dowodnie onej użytek zalecił,Iż się dotąd na jawie jeszcze nie skleciła.Woda, według Talesa, wszystko sporządziła.Wzmogli się niewiadomi wynalazki tymi,A szczęśliwi zostali jeszcze szczęśliwszymi.Nie mogę ja tak wielkiej oprzeć się powadze,Jednak się zbyt daleko zapędzać nie radzę.Ostatnia to po rozum za granicę jezdzić;Jeśli on się pod własnym dachem, nie chciał gniezdzić,Darmo go indziej szukać.Mimo górne wzory,Wzory sławne Talesa albo Pitagory,Wzory zbyt uwielbione przez swoje wzniesienia,Trzymajmy się po prostu skutków doświadczenia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Muszą być żony i męże;Jarzmo jest: tych zysk, miłość tamtych kiedy sprzęże,Muszą dzwigać.Chcesz i ty, odwaga nie lada,Ale że dosyć liczna kompanów gromada,Idziesz śmiało.- Poczekaj, nie będę ja bawił,Kto wie, może dla ciebie los się ułaskawił,Może za nader szczęsną wyroków spuściznąBędzie tobie lekarstwem, co drugim trucizną.94SatyryMożeś jeden z tysiąca, ale liczbę zmniejszę -Choćby też i fałszywe, niech będą grzeczniejszeWyrazy mojej rady: szanujmy płeć piękną.Jakaż jest twoja Filis? - Niech wszystkie uklękną!- Toś amant, siądz więc na koń, a ująwszy pikę,Nowy Roland, głoś światu twoją Angelikę.Zcinaj karły, olbrzymy, smoki, czarownice,Niech zna każdy, nad twoją iż oblubienicęPiękniejszej w świecie nie masz.Tak romanse każą,Ale nie rozum zdrowy.Ten, pod swoją strażą,Jeśli chcesz, by cię trzymał, posłuchaj, co radzi:Uwaga w każdym dziele nigdy nie zawadzi.Więc zdatna i w miłości - namyśl się, mój bracie,Lepsza przykrość przed stratą nizli żal po stracie.Piękne twojej powaby, lecz to zwierzchne wdzięki;To, co wewnątrz, istotne, więc dobrej porękiTrzeba na to, co wewnątrz; wdzięczna, hoża, ładna,Ale mylą pozory, a piękna płeć zdradna.Przejdzie rozkosz, nastąpi sytość po użyciu,Znikną wdzięki, a w dalszym natenczas pożyciu,Jeśli węzły wzajemne nie wzmocni szacunek,Nastąpi umartwienie, nudność i frasunek.Dopieroż kiedy jejmość, co się w serce wkradła,Stanie się podejrzliwa i przykra, i zjadła,Kiedy się co dzień z nowym humorem popiszeI coraz inne w domu ujzrzysz towarzysze,Kiedy w zwięzłych przymówkach do serca przegryzie,A to, co ci przyniosła w swojej intercyzie,Stokroć na dzień wymówi; odpowiedzieć trudno,Bić - niegrzecznie, zamilczeć - i przykro, i nudno.O święty Sokratesie! tak cię Erazm mienił.Nie byłbyś nigdy świętym, gdybyś się nie żenił.95Ignacy KrasickiZyskałeś uwielbienie, zyskał świątobliwość.Któż cię świętym uczynił? - małżeńska cierpliwość.Dajmy jednak, iż twoja nie w Ksantypów rzędzie,Dobra, cicha, powolna, wstrzemięzliwa będzie;Pokorna jak dewotka, wstydliwa jak mniszka,Jednym słowem, jak owa w teatrach AgnieszkaA wiesz, co się z Agnieszki oblubieńcem stało?Wielu się na pozorach płonnych oszukało:O Arnolfy nietrudno.Aleś ty szczęśliwy;Wierzę, że twojej pozór szczery i prawdziwy.Dobry towar, a ja go, choćbym mógł, nie kupię.Wiesz dlaczego? Agnieszki, kiedy nie złe - głupie.- Tym lepiej.- Owszem, gorzej, grubo taki błądzi,Który głupstwo przymiotem dla żony być sądzi.Najlepiej środek obrać; dumne animuszem,Umieją mądre kornet czynić kapeluszem.Niech będzie oświecona, rozum nie zawadzi.Ale rozum powolny, co powinność radzi,Rozum, co zna podległość - może to niegrzecznie -Ale żony podległe muszą być koniecznie.- To się lepiej nie żenić.- Czyż kupiec frymarczyćNie powinien dlatego, gdy zysk wydostarczyćW jednym handlu nie może? W innym zysku szuka.Złe stadło, nieszczęśliwe - dla drugich nauka,Zła małżonka - treść nędzy, lecz kiedy podściwa,W dwójnasób szczęścia, pociech natenczas przybywa.Jedno słowo - los życia; nieznośny po stracie,Najszczęśliwszy, gdy z zyskiem - żeńże się, mój bracie!96Satyry9.PodróżMiał rozum, w domu siedząc kto się śmiał z podróży,Jeśli więc ten mu zaszczyt sprawiedliwie służy,Jak zwać tych, co się raz wraz ustawicznie włóczą?Oto - ale zaczekam, aczej się oduczą.Jeszczeć można wybaczyć, gdy ostatnia nędzaZ domów, jeśli je mają, ubogie wypędza.Ale kiedy bogaty puszcza się w podróże,Ja o jego rozumie, iżby miał, nie wróżę.Zdrowie, życie nieść na szwank po przykrej przeprawie.Głód znosie, snu nie użyć, spoczywać na ławie,Albo się dusić w dymie lub marznąć na dworze,Słuchać świerki, wrzask dziecek, w spróchniałej komorzeRobactwu się opędzać - może kto zaprzeczy,Iż gdzie indziej nie jest tak - i tam nic do rzeczy,Albo żeby treść myśli objawić wytwornie,Jeśli u nas niedobrze, indziej niewybornie.Droga zawdy jest drogą pomimo wygody,Rzadka obejść się cale, znalezć się bez szkody,A choćby innej w ciągłych podróżach nie było,Gdy się czas marnie strawił, wiele się straciło.Przepłynąwszy przez morza i zwiedziwszy ziemie,Dajmy to, iż kto poznał wszystkie ludzkie plemię.Cóż poznał? - To, co w domu miał na pogotowiu.Może jazdą, pływaniem mógł usłużyć zdrowiu,Bo lekarze tak mówią; ale syty z wzorku,Zapytajmy pielgrzyma, co mówi o worku.97Ignacy KrasickiPewnie mu nie usłużył - a zle, gdy nie służy.To nic jeszcze; gdy mówiem ściśle o podróży,%7łe się zlepszenia zdrowia w niej znajdzie przyczyna,Większa, ważniejsza jeszcze i pilniejsza wszczyna,Trzeba jechać koniecznie.- Gdzie? - Jechać do wody.Służyła ona przedtem tylko dla ochłody,Teraz większa usługa.- Jaka? - %7łyć nie można,Jeśli pilność o zdrowie czuła a ostrożnaNie zapędzi tam, gdzie jest salitra i siarka.- A nam co po salitrze? - Jeśli onej miarkaI z częściami hałunu, a najbardziej z ranaDobrze trafiona - zdrowie! Lecz ze zródła brana,Gdzie ją chwytać należy, żeby moc nie zgasła.Jeżeli więc na takie ozdrowienia hasłaNie wzbudzi się chęć jechać, pożegnaj się z życiem -Jużci, ale i z workiem.Za takim użyciemDroższe, widzę, niż przedtem było, teraz zdrowie.%7łyli dłużej nizli my nasi pradziadowie:Za krzepkość, z ojców wziętą, nie płacąc nikomu,Od zdrowych wzięte zdrowie zachowali w domu.Cnotliwej roztropności urządzeni miarką,Nie znali się z hałunem, salitrą i siarką.Czerstwa starość poważne ich zmarszczki wdzięczyła,Było zdrowie, bo święta wstrzemięzliwość była.Lepsza ona od siarki i skuteczniej zdrowi,Niż co kryślą lekarze i starsi, i nowi,Którym (bo mają rozum), frymarczącym bolem,Wody siarką przyprawne stały się Paktolem.Pitagoras i Tales, i Platon, i inni,Za których wielkim zdaniem poszli ludzie gminni,Niżeli swej nauki cuda rozpostarli,W kraju się właściwego cieśni nie zawarli,98SatyryLecz chcąc ludzi oświecić w błędach, w których trwali,Do innych się, najdalszych, w pielgrzymstwo udali.Tam czerpając u zródła, w wiadomość bogaci,Z niezmiernym nauk trzosem wrócili do braci.Pitagoras powiedział, nie trzeba jeść bobu.A niekontent z greckiego rządzenia sposobu,Nową rzeczpospolitą mądry Plato skleciłI tak dowodnie onej użytek zalecił,Iż się dotąd na jawie jeszcze nie skleciła.Woda, według Talesa, wszystko sporządziła.Wzmogli się niewiadomi wynalazki tymi,A szczęśliwi zostali jeszcze szczęśliwszymi.Nie mogę ja tak wielkiej oprzeć się powadze,Jednak się zbyt daleko zapędzać nie radzę.Ostatnia to po rozum za granicę jezdzić;Jeśli on się pod własnym dachem, nie chciał gniezdzić,Darmo go indziej szukać.Mimo górne wzory,Wzory sławne Talesa albo Pitagory,Wzory zbyt uwielbione przez swoje wzniesienia,Trzymajmy się po prostu skutków doświadczenia [ Pobierz całość w formacie PDF ]