[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uśmiechnął się lekko na wspomnienie słówAndrasza, że czekający go pojedynek może przypominać walkę na rapiery. Bawią cię nasze zwyczaje, gadzio? Stephano podszedł, żeby wziąćnóż. Nie jestem wesoły, kiedy mam kogoś zabić albo sam zginąć. Zmierć to poważna sprawa. I w dodatku nieprzyjemna. Przynajmniej w tym się zgadzamy.Czas zacząć.Cygan chwycił nóż i wykonał pchnięcie czubkiem noża, rozcinająckamizelkę Rhysa.Rozcięcie było niewielkie, ponieważ Rhys uskoczył iuchylił się przed ciosem.Rom trzymał broń lekko, ale pewnie.Po nieudanympierwszym ciosie zaczął krążyć wokół przeciwnika, czekając na następnąokazję.Trzymając ręce przed sobą, Rhys śledził jego ruchy, za każdym razemustawiając się twarzą do niego.Tłum utworzył zamknięty krąg.Nikt nie dopingował walczących.Panowała cisza.Po chwili Stephano znów zaatakował.Rhys odparł cios nożem i rozległsię szczęk zderzających się ze sobą metalowych ostrzy.Nóż Stephanaześlizgnął się.Cygan zrobił krok do tyłu i skłonił się lekko obserwującymwalkę Romom.W tym momencie Rhys wykonał szybki manewr i zadałpierwszą ranę.Ciecie było powierzchowne, ponieważ Stephano okazał sięniezwykle zwinny.Potrafił także przewidywać zamiary Rhysa, nim ten zdążył179RLTwykonać ruch.A jednak majorowi udało się go zranić, co wzmocniło jegowiarę we własne siły.Szmer tłumu uświadomił mu, że widownia jest sojusznikiem jednegouczestnika walki.Szybko odrzucił tę myśl, skupiając się na możliwościzadania kolejnego ciosu, jednak to Stephano zaatakował.Zaraz po tymponowił atak.Nóż trzymał nisko, przyskakiwał i odskakiwał, zmuszającRhysa do uników i wykorzystywania własnej broni jako tarczy.Wirtuozerskiepchnięcia i uniki błyskawicznie następowały po sobie, aż w końcu obajdyszeli ze zmęczenia i pot ściekał im po skroniach.Równie szybko jak przystąpił do ataku, Stephano zwolnił.Wyczerpany,ale czujny Rhys patrzył, jak przeciwnik zbliża się do otaczającego ichludzkiego kręgu, nie odwracając się do Rhysa tyłem.Spocona koszula lepiłasię do ciała Stephana.Rękaw na ramieniu zranionym przez Rhysa zaróżowiłsię od krwi.Cygan był zaczerwieniony z wysiłku i z trudem łapał powietrze.Wolną ręką otarł pot z czoła.Rhys powtórzył ten gest, ciężko oddychając.Nie mógł zrozumieć,dlaczego Stephano zaniechał strategii, która dałaby mu zwycięstwo.Cyganznów otarł czoło, a potem na krótko zamknął oczy i ręką dotknął nosa, jakbychciał powstrzymać krwotok.Choć Rom wciąż wydawał się gotów do ataku,Rhys uznał, że powinien wykorzystać tę chwilę, lecz nie zdołał zmusićswojego wyczerpanego ciała do ruchu. Pochodnie! zawołał mężczyzna, który wcześniej ostrzył noże.Przynieście pochodnie! Nie!Głos Stephana zabrzmiał stanowczo.Rom, który już spieszył wykonaćpolecenie, teraz zatrzymał się, zdezorientowany tym okrzykiem w takimsamym stopniu jak Rhys.Tymczasem Stephano znów zaatakował z180RLTnieprawdopodobną wręcz siłą.Obaj krwawili, choć rany nie były grozne.Rhys oddychał z coraz większym trudem, starając się utrzymać tempo walkinarzucone przez Stephana.Przyszło mu do głowy, że jeśli szybko niezakończy tego pojedynku, to choć udało mu się przeżyć po odniesieniupoważnych ran w bitwie pod Orthez, tutaj umrze z wyczerpania.Nagle, tak błyskawicznie, że Rhys nie miał czasu pomyśleć, Stephanoprzypuścił gwałtowny atak.Ostrze noża wymierzył w serce przeciwnika iuderzył.Rhys zrobił unik i cięcie, które mogło się okazać ostateczne, jedynielekko go zraniło.Działając instynktownie, bez udziału świadomości, z całychsił przycisnął łokciem wciąż wyciągniętą rękę Cygana.Mógł utrzymać tępozycję tylko przez ułamek sekundy, ale to wystarczyło.Wykonał obrót,zajmując pozycję za przeciwnikiem.A potem przytknął nóż do gardłaStephana. Jeden ruch i zginiesz wysapał.Zamarli w bezruchu, wciąż zwarci, jeden za plecami drugiego.Ichzdyszane oddechy były jedynym słyszalnym na placu dzwiękiem. Rzuć nóż powiedział w końcu Rhys. Na śmierć i życie przypomniał mu Stephano.Głos miał zduszony,ponieważ wygiął głowę, aby uniknąć ostrza noża. Zabij mnie mówił dalej albo będziemy dalej walczyć. Przyznaj, że twoje życie jest w moich rękach. Rhys mocniejprzycisnął nóż do gardła Stephana.Nie chciał zabijać brata Nadii, ale zdawał sobie sprawę z tego, że niepodoła dalszej walce.Teraz od Roma zależało, czy uzna swoją porażkę. Twoja decyzja ponaglił Rhys. Aż tak chcesz ukarać Nadię, żegotów jesteś umrzeć? A może wolisz zachować życie i podążyć za swoimprzeznaczeniem.I pozwolić, żeby przeznaczenie siostry się wypełniło?181RLT Uważasz, że jesteś jej przeznaczony? W głosie Stephana zabrzmiałanuta pogardy. Tak.Rhys uniósł wzrok, żeby sprawdzić, kto pewnym tonem wypowiedziałto jedno słowo.Magda stała na schodkach wozu, spoglądając na zwartych wśmiertelnym uścisku mężczyzn. Nie zaprotestował Stephano [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Uśmiechnął się lekko na wspomnienie słówAndrasza, że czekający go pojedynek może przypominać walkę na rapiery. Bawią cię nasze zwyczaje, gadzio? Stephano podszedł, żeby wziąćnóż. Nie jestem wesoły, kiedy mam kogoś zabić albo sam zginąć. Zmierć to poważna sprawa. I w dodatku nieprzyjemna. Przynajmniej w tym się zgadzamy.Czas zacząć.Cygan chwycił nóż i wykonał pchnięcie czubkiem noża, rozcinająckamizelkę Rhysa.Rozcięcie było niewielkie, ponieważ Rhys uskoczył iuchylił się przed ciosem.Rom trzymał broń lekko, ale pewnie.Po nieudanympierwszym ciosie zaczął krążyć wokół przeciwnika, czekając na następnąokazję.Trzymając ręce przed sobą, Rhys śledził jego ruchy, za każdym razemustawiając się twarzą do niego.Tłum utworzył zamknięty krąg.Nikt nie dopingował walczących.Panowała cisza.Po chwili Stephano znów zaatakował.Rhys odparł cios nożem i rozległsię szczęk zderzających się ze sobą metalowych ostrzy.Nóż Stephanaześlizgnął się.Cygan zrobił krok do tyłu i skłonił się lekko obserwującymwalkę Romom.W tym momencie Rhys wykonał szybki manewr i zadałpierwszą ranę.Ciecie było powierzchowne, ponieważ Stephano okazał sięniezwykle zwinny.Potrafił także przewidywać zamiary Rhysa, nim ten zdążył179RLTwykonać ruch.A jednak majorowi udało się go zranić, co wzmocniło jegowiarę we własne siły.Szmer tłumu uświadomił mu, że widownia jest sojusznikiem jednegouczestnika walki.Szybko odrzucił tę myśl, skupiając się na możliwościzadania kolejnego ciosu, jednak to Stephano zaatakował.Zaraz po tymponowił atak.Nóż trzymał nisko, przyskakiwał i odskakiwał, zmuszającRhysa do uników i wykorzystywania własnej broni jako tarczy.Wirtuozerskiepchnięcia i uniki błyskawicznie następowały po sobie, aż w końcu obajdyszeli ze zmęczenia i pot ściekał im po skroniach.Równie szybko jak przystąpił do ataku, Stephano zwolnił.Wyczerpany,ale czujny Rhys patrzył, jak przeciwnik zbliża się do otaczającego ichludzkiego kręgu, nie odwracając się do Rhysa tyłem.Spocona koszula lepiłasię do ciała Stephana.Rękaw na ramieniu zranionym przez Rhysa zaróżowiłsię od krwi.Cygan był zaczerwieniony z wysiłku i z trudem łapał powietrze.Wolną ręką otarł pot z czoła.Rhys powtórzył ten gest, ciężko oddychając.Nie mógł zrozumieć,dlaczego Stephano zaniechał strategii, która dałaby mu zwycięstwo.Cyganznów otarł czoło, a potem na krótko zamknął oczy i ręką dotknął nosa, jakbychciał powstrzymać krwotok.Choć Rom wciąż wydawał się gotów do ataku,Rhys uznał, że powinien wykorzystać tę chwilę, lecz nie zdołał zmusićswojego wyczerpanego ciała do ruchu. Pochodnie! zawołał mężczyzna, który wcześniej ostrzył noże.Przynieście pochodnie! Nie!Głos Stephana zabrzmiał stanowczo.Rom, który już spieszył wykonaćpolecenie, teraz zatrzymał się, zdezorientowany tym okrzykiem w takimsamym stopniu jak Rhys.Tymczasem Stephano znów zaatakował z180RLTnieprawdopodobną wręcz siłą.Obaj krwawili, choć rany nie były grozne.Rhys oddychał z coraz większym trudem, starając się utrzymać tempo walkinarzucone przez Stephana.Przyszło mu do głowy, że jeśli szybko niezakończy tego pojedynku, to choć udało mu się przeżyć po odniesieniupoważnych ran w bitwie pod Orthez, tutaj umrze z wyczerpania.Nagle, tak błyskawicznie, że Rhys nie miał czasu pomyśleć, Stephanoprzypuścił gwałtowny atak.Ostrze noża wymierzył w serce przeciwnika iuderzył.Rhys zrobił unik i cięcie, które mogło się okazać ostateczne, jedynielekko go zraniło.Działając instynktownie, bez udziału świadomości, z całychsił przycisnął łokciem wciąż wyciągniętą rękę Cygana.Mógł utrzymać tępozycję tylko przez ułamek sekundy, ale to wystarczyło.Wykonał obrót,zajmując pozycję za przeciwnikiem.A potem przytknął nóż do gardłaStephana. Jeden ruch i zginiesz wysapał.Zamarli w bezruchu, wciąż zwarci, jeden za plecami drugiego.Ichzdyszane oddechy były jedynym słyszalnym na placu dzwiękiem. Rzuć nóż powiedział w końcu Rhys. Na śmierć i życie przypomniał mu Stephano.Głos miał zduszony,ponieważ wygiął głowę, aby uniknąć ostrza noża. Zabij mnie mówił dalej albo będziemy dalej walczyć. Przyznaj, że twoje życie jest w moich rękach. Rhys mocniejprzycisnął nóż do gardła Stephana.Nie chciał zabijać brata Nadii, ale zdawał sobie sprawę z tego, że niepodoła dalszej walce.Teraz od Roma zależało, czy uzna swoją porażkę. Twoja decyzja ponaglił Rhys. Aż tak chcesz ukarać Nadię, żegotów jesteś umrzeć? A może wolisz zachować życie i podążyć za swoimprzeznaczeniem.I pozwolić, żeby przeznaczenie siostry się wypełniło?181RLT Uważasz, że jesteś jej przeznaczony? W głosie Stephana zabrzmiałanuta pogardy. Tak.Rhys uniósł wzrok, żeby sprawdzić, kto pewnym tonem wypowiedziałto jedno słowo.Magda stała na schodkach wozu, spoglądając na zwartych wśmiertelnym uścisku mężczyzn. Nie zaprotestował Stephano [ Pobierz całość w formacie PDF ]