[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Utkałyśmy ci nowy dywan,zobacz.- Machnęła ręką i krzyknęła do pozostałych kobiet, a onepobiegły, by już po chwili wrócić z długim rulonem, którynatychmiast z dumą rozwinęły. - Ja wybierałam kolory! - krzyknęła Noura.- Czyż nie sąprzepiękne? Porosty na tę cudną zieleń są ze wzgórz: zbierałyśmy jecałe wieki, ale widzisz, to kolor samego Proroka.Na błękit użyłyśmyindygo, nie oszczędzałyśmy na niczym! A ta przepiękna czerwieńpowstała dzięki skórkom z wilczej cebuli.- A ja na brzegach utkałam żaby - powiedziała Leila, wskazującna geometryczny wzór z trójkątów i kropek.Mrugnęła do Mariaty i wszystkie zachichotały: wiadomo było, żeżaby są symbolem płodności, a także przynoszą szczęście, bo przecieżmieszkały w wodzie.- Pamiętaj, żeby dobrze ustawić łóżko na tym dywanie, to daszwtedy wielu synów swojemu mężowi.Rozległy się krzyki i pohukiwania i nagle wszyscy dokądś biegli.Rahma złapała Mariatę pod łokieć.- To ofiara: chodz popatrzeć.Na miejsce obchodów przyprowadzono małego byczka i młodzimężczyzni z plemienia stanęli kręgiem wokół niego, dzierżącceremonialne lance.Na ich ramionach połyskiwały bransolety; słońcepaliło.Cielak cofnął się, zobaczył, że nie ma drogi ucieczki i zacząłbiegać w kółko jak oszalały, przewracając przerażonymi ślepiami,niezgrabnie wymachując na wszystkie strony długimi nogami.Na weselu Kheddou i Leili nie było byczka: było to zbytkosztowne.Natomiast Amastan podróżował i handlował latami, copozwoliło mu zgromadzić niewielką sumkę.Wiano dla Mariatyrównież było całkiem pokazne, chociaż nie było go komu przekazać,wobec tego więc powierzono je amghrar plemienia, wdowcowi oimieniu Rhissa ag Zeyk.Miał je mieć w swojej pieczy do czasu, ażbędzie mogła się nim zaopiekować rodzina dziewczyny.Gdyby cośprzytrafiło się Amastanowi lub małżeństwo zostało rozwiązane,pieniądze pomogą wychować ich dzieci.Z kręgu wystąpił Amastan i stanął na środku, błękit jego szatypołyskiwał swym metalicznym blaskiem, kraj turbana ozdabiałdiadem z amuletów.Lanca, którą trzymał, była bardzo stara, lecz jejszpic śmiertelnie ostry.Byczek stanął przed nim, zrobił zwód i rzuciłsię do ucieczki, jakby przeczuwając swój los w lśniącym metalu.Stojący wokół rozsunęli się, by zrobić więcej miejsca zwierzęciu,które stanęło po przeciwnej stronie i z lękiem wpatrywało się wzbliżającą się postać. - Czy kobieta kowal nie może zwyczajnie poderżnąć mu gardła?- zapytała cicho Mariata, kurczowo ściskając rękę Rahmy.Starsza kobieta roześmiała się.- Wątpię, żeby roczny byczek dał radę skrzywdzić naszegochłopca - powiedziała, Mariacie jednak nie o to chodziło.Zabijanie zwierząt czy to dla pożywienia, czy na ofiarę, nigdy nierobiło na niej specjalnego wrażenia, ale nagle ogarnęło ją gwałtowneprzeczucie, bo głośno i wyraznie przypomniała sobie słowa enad: Poleje się krew.".Krew cielaka poleje się dzisiaj tak czy owak,jednak nie chciała patrzeć, jak go zarzynają, bez względu na to jakwspaniałe byłoby to widowisko czy jak tradycyjny rytuał.- Nie! - krzyknęła, a ludzie obrócili się ku niej zdumieni.- Takiezabijanie to zły omen - oświadczyła.- Czuję to tutaj.- Przycisnęładłoń do boku, tuż nad wątrobą, do miejsca w ciele, w którym rodzą sięnajgłębsze i najprawdziwsze przeczucia.Patrzyli na nią, a ona po raz pierwszy odkąd opuściła Kel Bazgan,czuła napływającą ku niej falę nienawiści.Amastan przeszedł przez teren uroczystości.Kilka kroków przednią wbił szpic lancy głęboko w ziemię.- Skoro nie życzysz sobie, bym zabił to zwierzę, uszanuję twojąwolę.- Obrócił się i przemówił do tłumu.- Jak wiecie, Mariatauratowała mnie przed Kel Asuf.Słyszy duchy.Jeśli mówi, że zabiciebyczka to zły omen, powinniśmy szanować jej przeczucia.Ludzie zaczęli mamrotać; wielu dotykało swoich amuletów.Można nie poświęcić cielaka na wesele z powodu braku pieniędzy,lecz zebranie się w tym celu i niedokonanie obrządku to już zupełnieinna sprawa.- Nic dobrego z tego nie będzie - ktoś powiedział.- Kobiety nie powinny wtrącać się w zwyczaje mężczyzn - dodałinny.- Chyba już wiadomo, kto będzie rządził w tym małżeństwie -rozległ się czyjś głos i wielu się zaśmiało.Amastan pokręcił głową ze smutkiem.- Możecie sobie ze mnie kpić, ale ja zbyt szanuję swojąoblubienicę, żeby w ten wielki dzień przysparzać jej cierpienia.Napołudniowe mechoui już się piecze piękne jagnię, będzie mnóstwomięsa i nie trzeba przelewać więcej krwi.Dlatego daruję temustworzeniu życie. Przyłożył dłoń Mariacie do serca, wyrwał lancę z ziemi i odszedłdo swoich towarzyszy, rzemieślnikom pozostawiając zadanieschwytania byczka i odprowadzenie go do zagrody.Rahma poklepała Mariatę po ramieniu.- Lepiej niech zaczną grać, nie uważasz?Skinęła na głównego grajka i orkiestra szybko chwyciła zainstrumenty i zaczęła grać swoją wersję Myśliwego i gołąbki, coodwróciło uwagę ludzi od przykrego zajścia z przerwaną ofiarą.Zjawiła się Tana i stanęła przed Mariatą.- Dzielnie się spisałaś, mała, ale to i tak niczego nie zmieni.-Przyjrzała się sukni i ozdobom dziewczyny, przekrzywiając na bokgłowę jak orzeł obserwujący swoją ofiarę.- Może być - oznajmiła wkońcu.- Chociaż jak widzę, wciąż z uporem nosisz ten przeklętyamulet.Rzeczywiście, amulet Amastana zajmował honorowe miejsce napiersi Mariaty.Tana wyciągnęła rękę i puknęła w niego delikatnie, natyle jednak silnie, że Mariata poczuła, jak ozdoba wbija się jej wmostek; i nagle mechanizm puścił i otworzył się schowek.Tanaprzytrzymała go palcem, by wieczko się nie zamknęło, i wsunęła dośrodka malutki zwitek pergaminu, po czym umieściła na miejscuszklany guz.- Na szczęście - powiedziała.- I życie.To talizman, którypowinnam była zrobić dla Amastana, kiedy mnie o to poprosił po razpierwszy.Może tym razem na coś się przyda.Ale to nie jest twójprezent ślubny.I nagle nie wiadomo skąd wyciągnęła cudowną skórzaną sakwę zfrędzlami w kolorach szmaragdowej zieleni, szkarłatu i błękitu, którąszyła jakiś czas temu, gdy Mariata zastała ją pod tamaryszkiem.Przełożyła skórzany pasek przez głowę dziewczyny i wsunęła go podramię, umieszczając torbę tak, że opadła na nasadę pleców, gdziespoczęła, pasując tak idealnie, jakby stanowiła jej część, z tym żeobciążało ją coś, co znajdowało się w środku.Mariatę ogarnęłaciekawość: natychmiast okręciła się, torba przesunęła się na przód idziewczyna z zachwytem podziwiała cudowne kolory, motywy wkształcie słońca i staranne szycie, jednocześnie sięgając, by sakwęotworzyć. - Teraz nie należy jej otwierać - powiedziała Tana surowo,przesuwając sakwę z powrotem do tyłu.- Będziesz wiedziała, kiedynależy to zrobić.Będziesz musiała dokonać wyboru; gdy ratować trzeba będziedwa życia.Wybieraj mądrze, choćby to było najtrudniejsze.- Potemuśmiechnęła się, a gwałtowne spojrzenie jej oczu złagodniało.Dotknęła policzka Mariaty.- Uważaj na siebie, mała [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl