[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ginny skuliła się na myśl, jak bardzo skrzywdziła wówczas Breta.SR - Stchórzyłam.Umierałam za każdym razem, kiedy wychodziłeś z domu.Byłam pewna, że cię zabiją.Gdy zostałeś ranny, nie mogłam już dłużej wytrzymać.Pamiętałam, co działo się ze mną po śmierci matki.- Ja również straciłem rodziców - westchnął Bret.- Sądziłem, że to nas zbliży,a tymczasem rozdzieliło.Czemu wówczas nie zostałaś i nie wyjaśniłaś miwszystkiego?Ginny zbladła.Tego pytania obawiała się najbardziej.- Bo nie sprawdziłam się jako żona ani jako dziennikarka.Wróciłam więc dodomu zająć się ojcem i siostrą.To jedno umiałam na pewno - urwała, wahając sięprzez moment.Musiała jednak wszystko dopowiedzieć do końca.- Próbowałamrównież zapomnieć o mojej miłości do ciebie.- Z powodzeniem?Nie umiała kłamać.Popatrzyła mu prosto w oczy.- Nie, nigdy nie przestałam cię kochać.To dlatego tak broniłam się przedtobą, kiedy wróciłeś do Webster.Uśmiech wykwitł powoli na twarzy Breta.- Pokochałem cię od pierwszego wejrzenia i chyba będę kochał do końcażycia.- Och, Bret - oczy Ginny napełniły się łzami.Objęła go przytulając się mocno.W pocałunku chciała nadrobić miesiące bólu i rozłąki.- Nigdy nikogo nie zawiodłaś, Ginny - szepnął Bret.- Zawsze radziłaś sobiedoskonale, a ja nie starałem się ciebie zrozumieć - odsunął się nieco od niej.-Dotarło to do mnie dopiero tego wieczoru przed szkołą.- Jak to? - uśmiechnęła się Ginny zdumiona, że tak długo wzbraniała siępowiedzieć mu prawdę.- Czułaś się winna, że nie potrafisz sobie dać rady.Byłaś przecież dzieckiem,które straciło właśnie matkę.Wydawało ci się, że zawiodłaś zaufanie, jakiepokładał w tobie ojciec.SR - Chyba masz rację - skinęła głową.- Nigdy nie pomyślałam o tym w tensposób.- Martwiłaś się również, że nie radzisz sobie równie dobrze z wydawaniem Heralda", co Hugh.Uznałaś to za kolejną porażkę.- Owszem - przyznała.- Wydawanie tygodnika nie jest twoją najmocniejszą stroną.Ale znakomiciewymyśliłaś dział poświęcony szkole, nie wspominając już o współpracy z czy-telnikami.Ginny pławiła się w pochwałach Breta.Jak cudownie mieć kogoś, kto nasrozumie.Ze zdziwieniem pojęła, że tego właśnie spodziewała się po małżeństwie.Bret położył jej głowę na kolanach.Pocałował ją znów.- Kocham cię.Ginny uniosła nieco głowę oddając pocałunek.Po raz pierwszy od roku byłaspokojna.- Ja też cię kocham.Teraz rozumiem, dlaczego przyjechałeś do Webster.- %7łeby cię odzyskać.I co teraz zrobimy?Ginny zerknęła w kąt pokoju.Oczy błyszczały jej zmysłowo.- Pójdziemy do łóżka?Bret roześmiał się i oparł głowę na jej czole.- Dobry Boże, czekałem tak długo, aż to powiesz, ale nie.- Nie?- Nie bój się.Mimo rozwodu zawsze uważałem nas za małżeństwo, aleokazało się, że jestem kiepskim mężem.Pozwoliłem ci odejść.Tym razem zrobimywszystko, jak należy.- Jak to? - spytała zawiedzionym głosem.- Wezmiemy ślub kościelny.Hugh nie cierpiał skróconej ceremonii w sądzie.Teraz Hugh osobiście zaprowadzi cię do ołtarza, Carrie będzie druhną a drużbą mójbrat Will.SR Ginny przymknęła oczy.- Tylko mi nie mów, że twój bratanek Travis poda nam obrączki.Musielibyśmy czekać na to przynajmniej pięć lat!- Ależ skąd - zaśmiał się Bret.- Nawet ja nie mam tyle cierpliwości.Możejednak zostaniesz u mnie na noc? Przytulimy się do siebie jak tam, w chatce.- Zwariowałeś?- Wcale nie.To wspaniały pomysł.Nie chcesz chyba zostać sama w pustymdomu, co?- Czy nie za wiele pan wymaga? - spytała Ginny podnosząc się.- Proszę tylko o zaszczycenie mego łóżka obecnością.Za parę tygodni będędomagał się czegoś więcej.A tak w ogóle, to zdumiewa mnie rumieniąca się bezprzerwy rozwódka - pocałował ją i pomógł wstać.- Mogę spać na podłodze, jeślinie masz do siebie zaufania.Ginny pokazała mu język, a Bret wyciągnął z szuflady podkoszulek.- Oto pani piżama - oświadczył.Oszołomiona Ginny pobiegła do łazienki.Była bardzo szczęśliwa.Spełniłysię jej życzenia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl