[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gryzło go pózniejsumienie, a ubóstwo i upadek nieraz poddawały myśl zgłoszenia się do córki,lecz już mu o nią trudno było dopytać.Teraz w chwili, gdy ręka losu ciężyła nadzaprzedaną, dziwny wypadek zbliżał do niej ojca i dawał jej przypomnienieprzeszłości.Wspomnienie straszne jak grozba.%7ładna wróżba nie byłaby jej takprzeraziła, jak to widmo lat, których pamięć we snach nabawiała ją strachem.lat głodu, chłodu, trudu, męczarni i przymuszonych uśmiechów!Stał przed nią świadek żywy tamtych dni nędzy, po których nastąpiło wesele,zbytek.szału trochę.łez trochę i nowe życie w dziecięciu rozpoczęte.Zdałosię jej, że po śnie długim budzi się znowu w szałasie, i zmuszona zostanie wkrótkiej sukience wystąpić z obręczami lub kastanietami.Stary Ludek po chwilowym wybuchu, ocierał już łzy i przychodził do siebie.Laura jeszcze zaiskrzonymi oczyma na niego patrzała. Co się z tobą stało? co się z tobą dzieje? %7łyję, wlokę życie  odparł suchym głosem  a ty? gdzież ten co cię namodebrał?.Pani Robertowa głową potrzęsła. Porzucił mnie dawno.Mam syna.anioł dziecko moje.A! gdybyś go mógłzobaczyć, upadłbyś przed nim na kolana.Piękny.piękny. A jaka ty byłaś dzieckiem!.są ślady jeszcze.ale cię zjadła choroba. Mnie  smutek, troska, miłość dla dziecka  trwoga o przyszłość.Spuściła głowę. Mów mi o sobie, ojcze.Nieśmiało podniosła nań oczy.Skulony staruszek siedział.machinalnieściągał z ziemi rozsypane karty i składał je do pudełka. Z tego żyję mruknął  nędzne życie.Wszystko około mnie pomarło.Samson się poderwał.Amelia skończyła z gorączki.Nieszczęście mnie ścigałood czasu jak ciebie nie stało.Miałem doskonałych artystów.ale cóż?mężczyzni co kilka tygodni uciekali, kobiety mi oficerowie bałamucili  dziecinie mogłem dostać do nauki.Było tam wszystkiego  włóczyłem się zcygańską muzyką.od cyganki wróżyć się uczyłem.i na ten chleb trzeba nastarość zejść było.Trząsł głową. Tyś przynajmniej bogata. Ja? alboż wiem.jutro może nic mieć nie będę.Wśród rozmowy tej Zdzisław i Herminia nadeszli.pani Robertowa rzuciła nastarego okiem, który zrozumiał, że się z sobą wydawać nie był powinien.Pudełko wziął pod pachę, kapelusz w rękę, skłonił się ceremonialnie i chciałodchodzić. Jutro! odezwała się, słabym głosem pani Robertowa.Stary wysunął się oczu podnieść nie śmiejąc. Widząc chorą tak poruszoną, Herminia przypisała to kabale i łagodnie wyrzucaćjej zaczęła, że mogła wierzyć w niedorzeczne gusła.Laura się nieuniewinniała.zwrócono rozmowę na przedmiot inny.Zdzisław szepnął, żeznajduje potrzebę wezwać lekarza i wyszedł.W istocie pod noc znacznie się chorej gorzej zrobiło.Szmitowa wzięła nastronę doktora i opowiedziała mu przyczynę.Wzruszenie wielkie objawiło sięgorączką, która z każdą wzrastała chwilą.Dozorczyni nie miała powodu taićsceny, której była świadkiem przed Herminią i Zdzisławem, ale dla nich onabyła niezrozumiała, a pytać chorej o szczegóły nie było podobna.Całą nocmusiano czuwać przy niej, gdyż straciła przytomność i zrywała się gwałtownie,krzycząc i śpiewając niezrozumiałe wyrazy.Nad ranem nie ustały tesymptomata.lekarze zwołani nie mówili nic jeszcze, lecz z twarzy ich łatwopoznać było, że nic nie wróżyli dobrego.Dzień nie przyniósł polepszenia,owszem stan był co chwila gorszy, a drugiego wieczoru żadna już życia niepozostała nadzieja.Spotkanie z ojcem, trwoga o dziecię, złamały silną dotądkobietę i wiodły ją do grobu.W przedpokoju zakrywszy twarz rękami Ludek płakał od rana tego, gdy muprzyjść kazano.Na zapytanie Zdzisława, kto by był? odpowiedział krótko: To córka moja.Dano mu więc pozostać tam w kątku.aż do zgonu, który trzeciego dnianastąpił.Przyszedł do łóżka patrzeć na nią, ubraną już do snu wiecznego,wlepił oczy, złożył ręce i został nieruchomy przy niej.Pogrzeb odbył sięstaraniem Zdzisława i profesora, a dawni znajomi Alfa poszli za ciałem jegomatki [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl