[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zauważyłem, że zgromił porucznika karcącym wzrokiem za to, żeten pierwszy mi się przedstawił.- Jestem delegatem rządu polskiego na Wołyń i Polesie - rzekł z wymuszoną grzecznością,podając mi pulchną rękę.- Bardzo mi miło pana poznać.Jesteśmy dumni z każdego Polaka,który z bronią w ręku walczy o wolność ojczyzny.Tak, panie Maks, słyszeliśmy wiele o panu,bardzo wiele.I właśnie otrzymaliśmy zadanie skontaktowania się z panem i przedstawieniapewnej propozycji, która, jak sądzimy, powinna sprawić panu przyjemność.- Słucham panów.- Chcielibyśmy pomówić o tym na osobności.- Ten z brzuszkiem popatrzył na stojącegow pobliżu Kazika.- Kaziu, wracaj do domu.Ja niedługo przyjdę.- powiedziałem.Kazik zmieszał się i zawahał na moment.Zrobił kilkanaście kroków, jak gdyby miał zamiarspełnić moje życzenie, ale zaraz zatrzymał się.- No idz, Kaziu.- Nie, zostanę tutaj.Nie będę słuchał, o czym rozmawiacie - odparł stanowczo.Co to ma wszystko znaczyć? - myślałem.- Obawia się pewno, żeby nie przytrafiło mi się jakieśnieszczęście.Trudno, niech zostanie.Delegaci spojrzeli na siebie ukradkiem.- Proszę, niech pan siądzie.- Delegat rządu wskazał mi miejsce na trawie, po czym sięgnął doteczki i wyjął z niej jakieś papiery zwinięte w rolkę.- Widzi pan, o ile dotychczas nasze sprawy,tu, na Wołyniu, jeszcze do niedawna były niejasne, o tyle dziś jest już zupełnie inaczej.Naterenach Wołynia, Podola i Polesia działa z ramienia rządu polskiego tajna armia polska.Sąorgany prawowitego rządu.Naszym celem jest skoordynowanie wysiłków wszystkich rodakóww kierunku zachowania naszego stanu posiadania na tych terenach.Polska nie może utracićswoich ziem na wschodzie.Polska musi mieć granice z 1771 roku.Ale w tych sprawach niewystarczy deklaracja, gdy ciemne, obce siły i żywioły wyciągają swe drapieżne łapy po nasząwłasność.Dlatego my, Polacy, musimy dziś powiedzieć głośno i zdecydowanie: Dość! Nadszedłczas próby.Czas walki! - Delegat z brzuszkiem zrobił małą przerwę, a po chwili znowu zacząłmówić: - Przyszliśmy do pana z propozycją, by zaniechał pan dalszej współpracyz bolszewikami i poszedł z nami.Dziś nie można już błądzić.Każdy polski patriota powinienwiedzieć, gdzie jest jego miejsce.Nasza propozycja jest konkretna: Chcemy, by w możliwienajkrótszym czasie przybył pan wraz z oddziałem w rejon Zasmyk, koło Kowla, gdzierozlokowana jest 27 Dywizja Wołyńska.Otrzyma pan odpowiednie stanowisko, być możewyznaczymy pana nawet na dowódcę któregoś z pułków.- Bardzo mi przykro, że będę musiał panów rozczarować - odparłem ze spokojem - lecz niemogę przyjąć tej oferty.- Sądzę, że pan nas zle zrozumiał - wtrącił się młody porucznik.- Tu nie chodzi o żadną ofertę,lecz o rozkaz.- Przyjmijmy więc, że to jest rozkaz.Wprawdzie nie pojmuję, dlaczego chcecie mi panowierozkazywać, ale rzecz polega zupełnie na czym innym - mówiłem dalej zupełnie spokojnie.- Niejestem tu sam.Mam ludzi, z którymi jestem mocno związany.W moim oddziale, który powstałzimą z 1941 na 1942 rok są oprócz Polaków Ukraińcy, Rosjanie, %7łydzi i ludzie innychnarodowości.Wspólnie z nimi, aż do tej pory, walczyliśmy przeciwko Niemcom i miejscowymfaszystom.A teraz jest sierpień 1943 rok.Do tego czasu jakoś panowie nie starali sięnawiązać ze mną kontaktu, by wspólnie walczyć.Inni ludzie pomogli mi w trudnym okresie, gdyszukałem jakiegoś oparcia i pomocy.Jakże mógłbym ich teraz opuścić?.- Tak, rozumiemy pana doskonale - rzekł delegat rządu londyńskiego.- Wiemy, kim pan jest.Znamy pańską przeszłość.Przyznajemy, że był pan w ciężkim położeniu i żeby zachowaćżycie, walczył z Niemcami i policją.Ta pańska współpraca była do pewnego stopniausprawiedliwiona, wtedy nie było tu jeszcze polskich sił zbrojnych.Ale sytuacja się zmieniłaz chwilą powstania tajnej armii polskiej.Nie mamy do pana pretensji za przeszłość, ale obecnienie może pan zostawać na tych samych pozycjach i trzeba za wszelką cenę zmienić kierunek.Tego wymaga od nas sytuacja polityczna i dobro ojczyzny.No, ale żeby sprawę wyjaśnić dokońca, dam tu panu do przeczytania nasz program.Ten dokument opracowany jest wLondynie, ale odzwierciedla nasze postulaty i dążenia - rozwinął rolkę papieru i podał miniewielkiego formatu gazetkę.Tytuł artykułu wstępnego brzmiał: Nasi wrogowie.Zacząłem czytać [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Zauważyłem, że zgromił porucznika karcącym wzrokiem za to, żeten pierwszy mi się przedstawił.- Jestem delegatem rządu polskiego na Wołyń i Polesie - rzekł z wymuszoną grzecznością,podając mi pulchną rękę.- Bardzo mi miło pana poznać.Jesteśmy dumni z każdego Polaka,który z bronią w ręku walczy o wolność ojczyzny.Tak, panie Maks, słyszeliśmy wiele o panu,bardzo wiele.I właśnie otrzymaliśmy zadanie skontaktowania się z panem i przedstawieniapewnej propozycji, która, jak sądzimy, powinna sprawić panu przyjemność.- Słucham panów.- Chcielibyśmy pomówić o tym na osobności.- Ten z brzuszkiem popatrzył na stojącegow pobliżu Kazika.- Kaziu, wracaj do domu.Ja niedługo przyjdę.- powiedziałem.Kazik zmieszał się i zawahał na moment.Zrobił kilkanaście kroków, jak gdyby miał zamiarspełnić moje życzenie, ale zaraz zatrzymał się.- No idz, Kaziu.- Nie, zostanę tutaj.Nie będę słuchał, o czym rozmawiacie - odparł stanowczo.Co to ma wszystko znaczyć? - myślałem.- Obawia się pewno, żeby nie przytrafiło mi się jakieśnieszczęście.Trudno, niech zostanie.Delegaci spojrzeli na siebie ukradkiem.- Proszę, niech pan siądzie.- Delegat rządu wskazał mi miejsce na trawie, po czym sięgnął doteczki i wyjął z niej jakieś papiery zwinięte w rolkę.- Widzi pan, o ile dotychczas nasze sprawy,tu, na Wołyniu, jeszcze do niedawna były niejasne, o tyle dziś jest już zupełnie inaczej.Naterenach Wołynia, Podola i Polesia działa z ramienia rządu polskiego tajna armia polska.Sąorgany prawowitego rządu.Naszym celem jest skoordynowanie wysiłków wszystkich rodakóww kierunku zachowania naszego stanu posiadania na tych terenach.Polska nie może utracićswoich ziem na wschodzie.Polska musi mieć granice z 1771 roku.Ale w tych sprawach niewystarczy deklaracja, gdy ciemne, obce siły i żywioły wyciągają swe drapieżne łapy po nasząwłasność.Dlatego my, Polacy, musimy dziś powiedzieć głośno i zdecydowanie: Dość! Nadszedłczas próby.Czas walki! - Delegat z brzuszkiem zrobił małą przerwę, a po chwili znowu zacząłmówić: - Przyszliśmy do pana z propozycją, by zaniechał pan dalszej współpracyz bolszewikami i poszedł z nami.Dziś nie można już błądzić.Każdy polski patriota powinienwiedzieć, gdzie jest jego miejsce.Nasza propozycja jest konkretna: Chcemy, by w możliwienajkrótszym czasie przybył pan wraz z oddziałem w rejon Zasmyk, koło Kowla, gdzierozlokowana jest 27 Dywizja Wołyńska.Otrzyma pan odpowiednie stanowisko, być możewyznaczymy pana nawet na dowódcę któregoś z pułków.- Bardzo mi przykro, że będę musiał panów rozczarować - odparłem ze spokojem - lecz niemogę przyjąć tej oferty.- Sądzę, że pan nas zle zrozumiał - wtrącił się młody porucznik.- Tu nie chodzi o żadną ofertę,lecz o rozkaz.- Przyjmijmy więc, że to jest rozkaz.Wprawdzie nie pojmuję, dlaczego chcecie mi panowierozkazywać, ale rzecz polega zupełnie na czym innym - mówiłem dalej zupełnie spokojnie.- Niejestem tu sam.Mam ludzi, z którymi jestem mocno związany.W moim oddziale, który powstałzimą z 1941 na 1942 rok są oprócz Polaków Ukraińcy, Rosjanie, %7łydzi i ludzie innychnarodowości.Wspólnie z nimi, aż do tej pory, walczyliśmy przeciwko Niemcom i miejscowymfaszystom.A teraz jest sierpień 1943 rok.Do tego czasu jakoś panowie nie starali sięnawiązać ze mną kontaktu, by wspólnie walczyć.Inni ludzie pomogli mi w trudnym okresie, gdyszukałem jakiegoś oparcia i pomocy.Jakże mógłbym ich teraz opuścić?.- Tak, rozumiemy pana doskonale - rzekł delegat rządu londyńskiego.- Wiemy, kim pan jest.Znamy pańską przeszłość.Przyznajemy, że był pan w ciężkim położeniu i żeby zachowaćżycie, walczył z Niemcami i policją.Ta pańska współpraca była do pewnego stopniausprawiedliwiona, wtedy nie było tu jeszcze polskich sił zbrojnych.Ale sytuacja się zmieniłaz chwilą powstania tajnej armii polskiej.Nie mamy do pana pretensji za przeszłość, ale obecnienie może pan zostawać na tych samych pozycjach i trzeba za wszelką cenę zmienić kierunek.Tego wymaga od nas sytuacja polityczna i dobro ojczyzny.No, ale żeby sprawę wyjaśnić dokońca, dam tu panu do przeczytania nasz program.Ten dokument opracowany jest wLondynie, ale odzwierciedla nasze postulaty i dążenia - rozwinął rolkę papieru i podał miniewielkiego formatu gazetkę.Tytuł artykułu wstępnego brzmiał: Nasi wrogowie.Zacząłem czytać [ Pobierz całość w formacie PDF ]