[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Biegną one czasem tuż koło pociągu kolei żelaznych,zstępują na doliny, przeskakują z góry na górę, idą nad wąwozami i ciągną się czasem na kil-ka mil angielskich.Są to jakby wielkie koryta zbudowane z desek, środkiem których płyniebystro woda.Wiszą one najwięcej w powietrzu, oparte na wysokich, skrzyżowanych wkształcie litery X drągach.Deski te i drągi wyglądałyby może dość brzydko, gdyby nie to, żerzuca się na nie mnóstwo mchów, bluszczów, powojów, dzikich groszków i innych pnącychsię roślin, które czepiając się ziemi osiadającej w szparach między deskami, pokrywają nie-przebitą zasłoną zieloności ich nagość.W korytach co kilkanaście kroków znajdują się małezastawki, przy których leży żywe srebro.Proces wydobywania złota odbywa się, jak następuje: górnicy w wodę płynącą w śluzachsypią ustawicznie muł, piasek i ziemię złotodajną.Ziarnka złota, jako cięższe, spływają naspód i przy każdej zastawce spotykają się z merkuriuszem, który ma własność chwytania irozpuszczania złota.Gdy pewna ilość ziemi zostanie w ten sposób przepłukana, pozostajetylko powyjmować nasycony złotem merkuriusz i odparowawszy go czyste złoto schować dokieszeni.Tak wyglądają zachodnie stoki Sierra Nevada.Za to wschodnie zupełnie inaczej.Nie matam wiosny, roślinność mniejsza, widoki jednostajniejsze.Nevada w ogóle wygląda dość po-sępnie.Zrodek jej pokryty jest mnóstwem większych i mniejszych pasm gór niezmiernie po-207plątanych, które ciągną się aż do połowy Utah.Kolej idzie doliną między górami, która otwie-ra się przed pociągiem aż do nieskończoności.Grunt jej, w wielu miejscach przesycony takjak w Utah solą, bieleje jak gdyby przyprószony śniegiem.Oczywiście na tej soli nic nie ro-śnie prócz małych jakichś tłustych roślinek, z których gdy się je rozłamie, sączy się lepka,słona ciecz.Brak zupełny i krzewów nadaje krajowi charakter zupełnie jałowy.Nie ma tutakże ani jednej znaczniejszej rzeki, są tylko jeziora, czasami dosyć wielkie, leżące bliskogranicy kalifornijskiej, a noszące po większej części nazwę jezior błotnistych.Na południu kraj przechodzi w step, góry nikną całkowicie.Miejsce jezior zastępują prze-strzenie pokryte sodą, zwane Soda Lagoon, lub wgłębienia piaszczyste, napełniające się podeszczach wodą, ale przez większą część roku suche.Za to góry obfitują w wielkie bogactwamineralne.Znajduje się tu obficie złoto, srebro, i miedz, wszystkie też miasta tutejsze wyrosłypo największej części z osad górniczych.Taką osadą górniczą, która jednak zmieniła się jużw miasto kilkudziesięciotysięczne, jest Virginia City.Nazywają ją także Srebrnym Miastem, isłusznie, wyobrazcie sobie bowiem, że srebro znajduje się tu nie tylko we wnętrzu ziemi, alewszędzie.Virginia City wyjątkowo pięknie jest położona na górze, z której otwiera się bardzo ob-szerny widok.Z powodu wysokiego położenia klimat tu zimny, wiatr wieje ustawicznie jak whamerni, czasem pada śnieg, wody jest niewiele i bardzo niezdrowej do picia, piją ją też tylkopomieszaną z winem kalifornijskim.Przybywszy do miasta udaliśmy się do kopalń.Wśródstosów wydobytej ziemi i poobdzieranych przestrzeni wychyliła się przed nami nagle czarnajama.Nim weszliśmy do niej, przewodnik nasz, który wylazł nagle z podziemia, a z którymku wielkiemu memu zdziwieniu bardzo ceremonialnie poznał mnie Woothrup, zaprowadziłnas do domku, gdzie kazał nam włożyć ubranie z pęcherzy, wilgotne, brudne, obrzydliwe.Powłożeniu go udaliśmy się znów do jamy, siedli w rodzaj kosza z desek, który ukazał się w jejwnętrzu, i nagle.zrobiło nam się w oczach ciemno.Poczęliśmy zlatywać na dół jakby na złamanie karku.Przy blasku niepewnym latarni uj-rzałem tylko sznury czy też łańcuchy, odwijające się z przerażającą szybkością.Kosz leciał nadół i leciał, i leciał.myślałem, że to się nigdy nie skończy.nareszcie stanął, a raczej upadłtak silnie, że małośmy się nie potrącili głowami.Pytałem się przewodnika: Czy przy takiej wariackiej jezdzie nie bywa wypadków? Czasem odpowiedział jeśli łańcuchy się pozrywają, to siedzący w koszu muszą sięzabić. A czy zdarza się to? Znowu spokojna odpowiedz: Czasem. Są tu przecież korby mogące elewator zatrzymać? mówi Woothrup. Czasem odpowiada obdartus służący nam za przewodnika zdarza się raz na dziesięćrazy, że zatrzymają.Liczę tedy na to, że wypadki częściej się nie zdarzają, bo gdyby zdarzały się co dzień, nienazywałyby się przecież wypadkami.Dla Amerykanów to już wystarcza ale co do mnie,gdym w ciemnościach leciał na złamanie karku, prawie żałowałem, żem tu przybył.Po zje-chaniu na dół znalezliśmy się jakby w jakim labiryncie korytarzy podziemnych, sal i kaplic, wktórych migotały światła.Przewodnik, równie uprzejmy jak zasmolony i obdarty, przeprowa-dzał nas wszędzie, nie żałując objaśnień.Chwilami przejeżdżały koło nas wagony windowanew górę za pomocą łańcuchów, a wyładowane srebrnodajnym kwarcem.Grupy robotników rozproszonych tu i ówdzie pracowały zawzięcie, tłukąc oskardamikwarc.Wyobrazcie sobie te żyły srebra, odznaczające się na ścianach jaśniejszym kolorem,biegnące w różnych kierunkach: na dół, do góry, to przerywające się, to pojawiające się zno-wu.Oczom własnym nie chce się wierzyć na widok tych milionów, których tu można dotykaćrękoma.Są to zapewne najbogatsze kopalnie na świecie.Pracują w nich machiny parowe wy-dzierające rudę ze skał, lokomotywy, wagony, ludzie, konie.Zstąpiliśmy blisko na 900 stóp208pod ziemię.Aamanie się światła w tych krużgankach czarodziejski sprawiało widok.Chwila-mi krużganki rozszerzały się jakby w kaplice i sale o ścianach, sklepieniu i podłodze ułożo-nych w naturalną mozaikę z żył srebrnych.Mówię wam, że gdym sobie pomyślał, iż wszyst-ko: czego się tu dotykam, na co patrzę, po czym stąpam, jest srebrem, zdawało mi się, że je-stem przeniesiony w czasy króla Midasa lub że to jedna z krain z Tysiąca nocy.Na gruncie, po którym stąpaliśmy, płynęła czasem woda zaskórna, tworząc miejscami jakgdyby małe błoto lub jeziorko miejscami sączyła się ze skał.W niektórych podziemiachsłychać było świst, huk i zgrzytanie maszyn parowych, turkot wozów, nawoływanie głosówludzkich w innych panowało głuche milczenie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Biegną one czasem tuż koło pociągu kolei żelaznych,zstępują na doliny, przeskakują z góry na górę, idą nad wąwozami i ciągną się czasem na kil-ka mil angielskich.Są to jakby wielkie koryta zbudowane z desek, środkiem których płyniebystro woda.Wiszą one najwięcej w powietrzu, oparte na wysokich, skrzyżowanych wkształcie litery X drągach.Deski te i drągi wyglądałyby może dość brzydko, gdyby nie to, żerzuca się na nie mnóstwo mchów, bluszczów, powojów, dzikich groszków i innych pnącychsię roślin, które czepiając się ziemi osiadającej w szparach między deskami, pokrywają nie-przebitą zasłoną zieloności ich nagość.W korytach co kilkanaście kroków znajdują się małezastawki, przy których leży żywe srebro.Proces wydobywania złota odbywa się, jak następuje: górnicy w wodę płynącą w śluzachsypią ustawicznie muł, piasek i ziemię złotodajną.Ziarnka złota, jako cięższe, spływają naspód i przy każdej zastawce spotykają się z merkuriuszem, który ma własność chwytania irozpuszczania złota.Gdy pewna ilość ziemi zostanie w ten sposób przepłukana, pozostajetylko powyjmować nasycony złotem merkuriusz i odparowawszy go czyste złoto schować dokieszeni.Tak wyglądają zachodnie stoki Sierra Nevada.Za to wschodnie zupełnie inaczej.Nie matam wiosny, roślinność mniejsza, widoki jednostajniejsze.Nevada w ogóle wygląda dość po-sępnie.Zrodek jej pokryty jest mnóstwem większych i mniejszych pasm gór niezmiernie po-207plątanych, które ciągną się aż do połowy Utah.Kolej idzie doliną między górami, która otwie-ra się przed pociągiem aż do nieskończoności.Grunt jej, w wielu miejscach przesycony takjak w Utah solą, bieleje jak gdyby przyprószony śniegiem.Oczywiście na tej soli nic nie ro-śnie prócz małych jakichś tłustych roślinek, z których gdy się je rozłamie, sączy się lepka,słona ciecz.Brak zupełny i krzewów nadaje krajowi charakter zupełnie jałowy.Nie ma tutakże ani jednej znaczniejszej rzeki, są tylko jeziora, czasami dosyć wielkie, leżące bliskogranicy kalifornijskiej, a noszące po większej części nazwę jezior błotnistych.Na południu kraj przechodzi w step, góry nikną całkowicie.Miejsce jezior zastępują prze-strzenie pokryte sodą, zwane Soda Lagoon, lub wgłębienia piaszczyste, napełniające się podeszczach wodą, ale przez większą część roku suche.Za to góry obfitują w wielkie bogactwamineralne.Znajduje się tu obficie złoto, srebro, i miedz, wszystkie też miasta tutejsze wyrosłypo największej części z osad górniczych.Taką osadą górniczą, która jednak zmieniła się jużw miasto kilkudziesięciotysięczne, jest Virginia City.Nazywają ją także Srebrnym Miastem, isłusznie, wyobrazcie sobie bowiem, że srebro znajduje się tu nie tylko we wnętrzu ziemi, alewszędzie.Virginia City wyjątkowo pięknie jest położona na górze, z której otwiera się bardzo ob-szerny widok.Z powodu wysokiego położenia klimat tu zimny, wiatr wieje ustawicznie jak whamerni, czasem pada śnieg, wody jest niewiele i bardzo niezdrowej do picia, piją ją też tylkopomieszaną z winem kalifornijskim.Przybywszy do miasta udaliśmy się do kopalń.Wśródstosów wydobytej ziemi i poobdzieranych przestrzeni wychyliła się przed nami nagle czarnajama.Nim weszliśmy do niej, przewodnik nasz, który wylazł nagle z podziemia, a z którymku wielkiemu memu zdziwieniu bardzo ceremonialnie poznał mnie Woothrup, zaprowadziłnas do domku, gdzie kazał nam włożyć ubranie z pęcherzy, wilgotne, brudne, obrzydliwe.Powłożeniu go udaliśmy się znów do jamy, siedli w rodzaj kosza z desek, który ukazał się w jejwnętrzu, i nagle.zrobiło nam się w oczach ciemno.Poczęliśmy zlatywać na dół jakby na złamanie karku.Przy blasku niepewnym latarni uj-rzałem tylko sznury czy też łańcuchy, odwijające się z przerażającą szybkością.Kosz leciał nadół i leciał, i leciał.myślałem, że to się nigdy nie skończy.nareszcie stanął, a raczej upadłtak silnie, że małośmy się nie potrącili głowami.Pytałem się przewodnika: Czy przy takiej wariackiej jezdzie nie bywa wypadków? Czasem odpowiedział jeśli łańcuchy się pozrywają, to siedzący w koszu muszą sięzabić. A czy zdarza się to? Znowu spokojna odpowiedz: Czasem. Są tu przecież korby mogące elewator zatrzymać? mówi Woothrup. Czasem odpowiada obdartus służący nam za przewodnika zdarza się raz na dziesięćrazy, że zatrzymają.Liczę tedy na to, że wypadki częściej się nie zdarzają, bo gdyby zdarzały się co dzień, nienazywałyby się przecież wypadkami.Dla Amerykanów to już wystarcza ale co do mnie,gdym w ciemnościach leciał na złamanie karku, prawie żałowałem, żem tu przybył.Po zje-chaniu na dół znalezliśmy się jakby w jakim labiryncie korytarzy podziemnych, sal i kaplic, wktórych migotały światła.Przewodnik, równie uprzejmy jak zasmolony i obdarty, przeprowa-dzał nas wszędzie, nie żałując objaśnień.Chwilami przejeżdżały koło nas wagony windowanew górę za pomocą łańcuchów, a wyładowane srebrnodajnym kwarcem.Grupy robotników rozproszonych tu i ówdzie pracowały zawzięcie, tłukąc oskardamikwarc.Wyobrazcie sobie te żyły srebra, odznaczające się na ścianach jaśniejszym kolorem,biegnące w różnych kierunkach: na dół, do góry, to przerywające się, to pojawiające się zno-wu.Oczom własnym nie chce się wierzyć na widok tych milionów, których tu można dotykaćrękoma.Są to zapewne najbogatsze kopalnie na świecie.Pracują w nich machiny parowe wy-dzierające rudę ze skał, lokomotywy, wagony, ludzie, konie.Zstąpiliśmy blisko na 900 stóp208pod ziemię.Aamanie się światła w tych krużgankach czarodziejski sprawiało widok.Chwila-mi krużganki rozszerzały się jakby w kaplice i sale o ścianach, sklepieniu i podłodze ułożo-nych w naturalną mozaikę z żył srebrnych.Mówię wam, że gdym sobie pomyślał, iż wszyst-ko: czego się tu dotykam, na co patrzę, po czym stąpam, jest srebrem, zdawało mi się, że je-stem przeniesiony w czasy króla Midasa lub że to jedna z krain z Tysiąca nocy.Na gruncie, po którym stąpaliśmy, płynęła czasem woda zaskórna, tworząc miejscami jakgdyby małe błoto lub jeziorko miejscami sączyła się ze skał.W niektórych podziemiachsłychać było świst, huk i zgrzytanie maszyn parowych, turkot wozów, nawoływanie głosówludzkich w innych panowało głuche milczenie [ Pobierz całość w formacie PDF ]