[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina! powoli wymówiÅ‚a. ZbÅ‚Ä…dziÅ‚am.PomiÄ™dzy tobÄ… a tym, co powinno być najwyższÄ… twojÄ… miÅ‚oÅ›ciÄ…, nie zadzierzgnęłam dośćsilnych wÄ™złów.MówiÅ‚am ci wprawdzie o tej miÅ‚oÅ›ci zawsze, wiele.ale sÅ‚owa, to widać siewnietrwaÅ‚y.ZbÅ‚Ä…dziÅ‚am.Ale dziecko moje.Tu biaÅ‚e rÄ™ce modlitewnym gestem na staniku żaÅ‚obnej sukni splotÅ‚a. Nie karz ty mnie za mój bÅ‚Ä…d mimowolny.o, mimowolny! bo myÅ›laÅ‚am, że czyniÄ™ jaknajlepiej.ZamykaÅ‚am ciÄ™ w krysztaÅ‚owym paÅ‚acu i w dalekie Å›wiaty wysyÅ‚aÅ‚am, bo w myÅ›limojej miaÅ‚eÅ› być gwiazdÄ… pierwszej wielkoÅ›ci, nie zaÅ› pospolitÄ… Å›wiecÄ…, wodzem, nieszeregowcem.Widać zbÅ‚Ä…dziÅ‚am, ale ty bÅ‚Ä…d mój popraw.PomyÅ›l, gÅ‚Ä™boko pomyÅ›l nad krótkÄ…historiÄ… swego ojca, którÄ… znasz dobrze.Czy nie możesz z tego samego co on zródÅ‚a czerpać siÅ‚Ä™,mÄ™stwo, moralnÄ… wielkość? Twój ojciec, Zygmuncie, oprócz wielu innych rzeczy wielkichkochaÅ‚ ten sam lud, którym i ty otoczony jesteÅ›, posiadaÅ‚ sztukÄ™ życia z nim, podnoszenia go,pocieszania, oÅ›wiecania.Nagle umilkÅ‚a.W zmroku, który zaczynaÅ‚ już pokój ten napeÅ‚niać, usÅ‚yszaÅ‚a gÅ‚os drwiÄ…cy ipogardliwy, który jeden tylko wymówiÅ‚ wyraz: BydÅ‚o!O, Bóg niech bÄ™dzie jej Å›wiadkiem, że pomimo wszystkich swoich instynktownych odraz iniedołężnoÅ›ci nigdy tak nie myÅ›laÅ‚a, nigdy na wielkie zbiorowisko ludzi, najbliższych jej wÅ›wiecie ludzi, takiej obelgi, w najgÅ‚Ä™bszej nawet skrytoÅ›ci myÅ›li swej nie rzuciÅ‚a; że zbliżyć siÄ™do tego zbiorowiska, przestawać z nim, pracować nad nim nie umiejÄ…c sprzyjaÅ‚a mu serdecznie idla najnÄ™dzniejszej nawet istoty ludzkiej miaÅ‚a jeszcze życzliwość i choćby bierne współczucie.O, Bóg tylko jeden widziaÅ‚ burzÄ™ przerażenia, którÄ… w niej wznieciÅ‚ ten jeden wyraz z obojÄ™tniewzgardliwych ust jej syna spadÅ‚y, bo on tej burzy, która jej gÅ‚os odebraÅ‚a, ani kredowej bladoÅ›citwarz jej oblewać poczynajÄ…cej nie spostrzegÅ‚ i stajÄ…c przed niÄ…, jakby z milczenia jej chciaÅ‚korzystać, mówić zaczÄ…Å‚:241  Bardzo dobrze rozumiem, o co kochanej mamie najwiÄ™cej idzie.I jakże nie rozumieć? Sokiziemi, chleb cierpienia, Chrystusowe szaty, lud.sÅ‚owem.jak mówi stryj Benedykt, to.tamto!.Nigdy o tym mówić nie chciaÅ‚em, ażeby kochanej mamy nie gniewać i nie martwić.SzanujÄ™ zresztÄ… wszystkie uczucia i przekonania, szczególniej tak bezinteresowne, o, taknadzwyczajnie bezinteresowne! Ale teraz spostrzegam, że zachodzi konieczność szczeregorozmówienia siÄ™ o tym przedmiocie.Otóż przykro mi to bardzo, j en suis désolé*, ale ja tychuczuć i przekonaÅ„ nie podzielam.Tylko szaleÅ„cy i kraÅ„cowi idealiÅ›ci broniÄ… do ostatka sprawabsolutnie przegranych.Ja także jestem idealistÄ…, ale trzezwo na rzeczy patrzeć umiem i żadnychpod tym wzglÄ™dem iluzji sobie nie robiÄ™.a nie majÄ…c żadnych iluzji, nie mam też ochotyskÅ‚adać siebie w caÅ‚opaleniu na oÅ‚tarzu  widma.ProszÄ™ o przebaczenie, jeżeli mamy uczuciaczy wyobrażenia obrażam, ale rozumiem, doskonale rozumiem, że osoby starsze mogÄ… zostawaćpod wpÅ‚ywem tradycji, osobistych wspomnieÅ„ etc.My zaÅ›, którzy za cudze iluzje pokutujemy,swoich już nie mamy.Kiedy bank zostaÅ‚ do szczÄ™tu rozbity, idzie siÄ™ grać przy innym stole.Tyminnym stoÅ‚em jest dla nas cywilizacja powszechna, europejska cywilizacja.Ja przynajmniejuważam siÄ™ za syna cywilizacji, jej sokami wykarmiony zostaÅ‚em, z niÄ… przez tyle lat pobytumego za granicÄ… zżyÅ‚em siÄ™, nic wiÄ™c dziwnego, że bez niej już żyć nie mogÄ™ i że tutejsze sokituczÄ… mi wprawdzie ciaÅ‚o w sposób.w sposób prawdziwie upokarzajÄ…cy, ale ducha nakarmićnie mogÄ….SÅ‚uchaÅ‚a, sÅ‚uchaÅ‚a i może miaÅ‚a takie poczucie, jak gdyby ziemia spod stóp siÄ™ jej usuwaÅ‚a, boobie jej dÅ‚onie mocno Å›ciskaÅ‚y krawÄ™dz stoÅ‚u. Boże! Boże!  kilka razy z cicha wymówiÅ‚a, a potem jednÄ… rÄ™kÄ™ od stoÅ‚u odrywajÄ…c i kuoknu jÄ… wyciÄ…gajÄ…c, z trudem, zdÅ‚awionym gÅ‚osem zaczęła: Idz na mogiÅ‚Ä™ ojca, Zygmuncie, idz na mogiÅ‚Ä™ ojca! Może z niej.może tam. MogiÅ‚a!  sarknÄ…Å‚  znowu mogiÅ‚a! Już druga dziÅ› osoba wyprawia miÄ™ na mogiÅ‚Ä™! Ależ jaza mogiÅ‚y bardzo dziÄ™kujÄ™.przede mnÄ… życie, sÅ‚awa. Bez sÅ‚awy, bez grobowca, przez wszystkich zapomniany, w kwiecie wieku i szczęścia zeÅ›wiata strÄ…cony, twój ojciec.tam. Mój ojciec  wybuchnÄ…Å‚ Zygmunt  niech mi mama przebaczy.ale mój ojciec byÅ‚szaleÅ„cem. Zygmuncie!  zawoÅ‚aÅ‚a, a gÅ‚os jej dzwiÄ™czaÅ‚ zupeÅ‚nie inaczej niż zwykle: przerazliwie jakoÅ›i groznie.Ale i on także miaÅ‚ w sobie trochÄ™ popÄ™dliwej krwi KorczyÅ„skich, którÄ… wzburzyÅ‚ niezÅ‚omnyopór matki. SzaleÅ„cem!  powtórzyÅ‚  bardzo szanownym zresztÄ…,.ale do najwyższego stopniaszkodliwym. Boże! Boże! Boże! Tak, moja mamo.Niech mama mnie przebaczy, ale ja mam prawo mówić o tym, ja, którynie mogÄ™ zająć przynależnej mi w Å›wiecie pozycji, który nieraz w szczęśliwszych krajachczuÅ‚em przybite do mego czoÅ‚a piÄ™tno niższoÅ›ci, który o poÅ‚owÄ™ uboższy jestem przez to, że mójojciec i jemu podobni. Wyjdz! wyjdz stÄ…d!  nagle gÅ‚os z piersi wydobywajÄ…c zawoÅ‚aÅ‚a. Co najprÄ™dzej, o! conajprÄ™dzej.bo lÄ™kam siÄ™ wÅ‚asnych ust.o!.Nie dokoÅ„czyÅ‚a, tylko z wysoko podniesionÄ… gÅ‚owÄ… i twarzÄ…, której kredowa bladość w ramieczarnego czepka odbijaÅ‚a na tle zmierzchu, rozkazujÄ…cym gestem wskazywaÅ‚a mu drzwi. Ależ pójdÄ™! pójdÄ™! z mamÄ… o tych rzeczach rozmawiać niepodobna! MogiÅ‚y, zÅ‚orzeczenia,tragedie! Co siÄ™ tu dzieje! Co siÄ™ tu dzieje! I o co? za co? dlaczego? Gdyby o tym gdzie indziejopowiadać, nikt by nawet nie zrozumiaÅ‚ i nie uwierzyÅ‚!WyszedÅ‚ i po cichu drzwi za sobÄ… zamknÄ…Å‚.*J e n s u i s d é s o l é (franc.)  jestem zmartwiony, martwi mnie to.242 SÄ… ludzie, którzy pÅ‚akać umiejÄ… tylko nad mogiÅ‚ami drogich sobie istot, czym zaÅ› jest rozpacznad Å›mierciÄ… uczuć i ideałów doznawana, nie wiedzÄ….Lecz ta wspaniaÅ‚a kobieta, która z twarzÄ…jak opÅ‚atek biaÅ‚Ä… staÅ‚a Å›ród zmroku niby w kamiennÄ… kolumnÄ™ przemieniona, czuÅ‚a teraz, że nadrodze jej życia i na dnie jej serca wznosi siÄ™ druga mogiÅ‚a, rozpaczniejsza jeszcze od pierwszej,bo nic już po sobie nie pozostawiajÄ…ca.W tÄ™ drugÄ… mogiÅ‚Ä™ kÅ‚adÅ‚y siÄ™ na wieki i bezpowrotnie jążegnaÅ‚y najdroższe jej uczucia i nadzieje; rozkÅ‚adaÅ‚a siÄ™ w niej, niby ciaÅ‚o w retorcie Å›mierci namarnÄ… parÄ™ przerabiane, wiara jej w geniusz i w szlachetność syna.WydaÅ‚o siÄ™ jej nawet, żeczuje zapach trupa i że ten trup znajduje siÄ™ w niej samej, zalega dno jej wÅ‚asnej piersi, którÄ…zdjęło Å›miertelne zimno.ByÅ‚ażby to agonia jej wielkiej miÅ‚oÅ›ci dla syna? Czyżby go kochaćprzestawaÅ‚a? PierÅ› jej stygÅ‚a, jakby w niej zagasÅ‚ jedyny pÅ‚omieÅ„, który utrzymywaÅ‚ jej życie.Ona rozumiaÅ‚a, co tam gaÅ›nie, i obie dÅ‚onie mocno przyciskaÅ‚a do serca, chcÄ…c może zatrzymaćto, co z niego ulatywaÅ‚o [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl