[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chodzmy potańczyć.Uwielbiamtańczyć!Moje siostry zawsze skakały sobie do oczu - tłumaczył Jac następnegodnia, kiedy zabrał Teddy na przejażdżkę motorynką po ulicach Port-Louis.Jegoangielszczyzna była bez zarzutu.- Przez krótki czas po narodzinach Gaby była jedyną spadkobierczyniątronu i traktowano ją jako jej wysokość następczynię.Potem urodziła sięKristina, pózniej ja i Gaby przestała być pierwsza do sukcesji.Poza tym krążyłypewne pogłoski.na temat urodzin Gabrieli.Nasza matka miała problemy, byzajść w ciążę, i przebywała w szwajcarskiej klinice ginekologicznej.Ojciecodwiedzał ją tam i w czasie jednej z tych wizyt zaszła w ciążę.Rodzice wolelizachować całą sprawę leczenia i odwiedzin w tajemnicy, żeby nie dawaćpowodu do kolejnych plotek, ale jak zwykle nie udało się tego uniknąć.Jac wzruszył ramionami.- Mówiono, że Gaby nie jest prawowitym dzieckiem ojca.- To musiało być dla niej straszne - wtrąciła Teddy.- Tak.Po pewnym czasie pogłoski umilkły, ale niektórzy ludzie nadal wnie wierzą.Biedna Gaby ma wrogów i niełatwo jej z tym żyć.Teddy słuchała ze współczuciem.- Pózniej wasza matka zginęła.To też musiało ją załamać - powiedziała.Jac przytaknął.- Uwielbiała matkę.Mama próbowała odepchnąć ją z miejsca, gdziespadała lawina, gdy to się stało.Gaby jest przekonana, że cała rodzina wini ją zaten wypadek.Czasem mam wrażenie, że Kristina rzeczywiście obarcza ją- 48 -SR śmiercią mamy.Kto wie? Jedyne, czego jestem pewien to, że w jednej chwilikochają się, a za moment żrą jak kot z.jak to się mówi po angielsku?- Jak pies z kotem w ciemnej ulicy.- Teddy roześmiała się.To był cudowny dzień.Błękitne niebo pokryte małymi, pierzastymichmurkami i wszędzie, gdzie nie spojrzeć, jaskrawe, różnobarwne kaskadykwiatów w ślicznych, zielonych skrzynkach i na klombach.Teddy czuła radosnyprzypływ energii.%7ładnego treningu dzisiaj! Nareszcie jest turystką i cieszy sięwidokami, jak zwykła amerykańska dziewiętnastolatka, która miała szczęścieznalezć się w Costa del Mar.Kostańska stolica była prześlicznym miastem z krętymi uliczkami,wznoszącymi się i opadającymi na wzgórzach.Mury starych hoteli z ozdobnymifasadami pomalowane były na pastelowe kolory, a sklepy i sklepiki oferowaływszelkie towary od eleganckich kostiumów plażowych do perfum.Co kilkasetmetrów stały budki strażnicze w niebiesko-białe pasy, gdzie pełnili służbęwystrojeni w nienaganne mundury wartownicy.- Dlaczego macie tak wielu strażników? - zapytała Teddy, gdy zatrzymalisię, by czegoś się napić w snack barze.- To tylko tradycja, tak jak Gwardia Królowej przy pałacu Buckingham.Ateraz zabiorę cię stąd - dodał.- Znam piękną plażę, pokażę ci ją - takich napewno nie ma w Ameryce.Wskoczyli na motorynkę i pojechali w dół brukowanymi uliczkami,mijając kawiarenki, sklep rzezniczy sprzedający pieczoną baraninę i soczystedania z królika, knajpki serwujące owoce morza - krewetki, homary, kraby - icukierenki z lodami i francuskimi ciastkami.Promenada spacerowa Boulevard de la Croisette ciągnęła się wzdłuż zgórą kilometrowego odcinka piaszczystej plaży.Podjechali do jej krańca,wymijając grupki spacerowiczów.Niektóre kobiety przechadzały się w strojach topless, inne nie miały nasobie wiele więcej poza wąskimi paseczkami materiału.- 49 -SR - Tu zostawimy nasz pojazd - powiedział książę.Jac oparł motorynkę o drzewo i ruszyli wybrzeżem, gdzie tysiąceamatorów morskich kąpieli wylegiwało się na słońcu albo w cieniu pasiastychplażowych parasoli.Z tyłu ciągnął się ponadkilometrowy rząd drewnianychbudek, pomalowanych na zielono, niebiesko i pomarańczowo.- Tu jest fantastycznie - westchnęła Teddy.Zdjęli buty i trzymając się za ręce zaczęli biec po wodzie.Przybrzeżnefale rozpryskiwały się na wszystkie strony i w ciągu kilku sekund lekkaspódniczka Teddy była zupełnie mokra.Zdjęła ją, zostając w krótkich szortach iodsłaniając smukłe, opalone nogi.Zauważyła, że Jac jej się przygląda.- Jesteś inna niż dziewczyny, które znam - powiedział.- Inna?- Bardziej.pewna siebie.Nie taka trzpiotowata.- No i mam dziewiętnaście lat - powiedziała po chwili wahania.- No to co? - Jac wzruszył ramionami.- Spotykałem się zdwudziestopięcioletnimi kobietami.Chodz! Musimy wspiąć się teraz na teskały.Proszę uważać, proszę pani!Zwalisko kamieni zamykało przejście plażą i dochodziło aż do wody.Jacprowadził, gdy wdrapywali się na górę.Po drugiej stronie nie było już kolorowych kabin, a plaża wyglądałajeszcze piękniej.Fale rozbijały się w biały pył na piasku.Teddy wstrzymała oddech.Zbliżały się do nich dwie pary objętych czulespacerowiczów - zupełnie nagich.- Ooch.- Nie mogła ukryć zażenowania.Jac nie wydawał się speszony.- Chciałem po prostu pokazać ci tę plażę.To moje ulubione miejsce,często przyjeżdżam tu poszaleć na paralotni nad wodą.Miałabyś ochotęspróbować? Aodzie mają zaraz tu być, zamówiłem je dla nas.Chyba że sięboisz? - dodał posyłając jej swój czarujący uśmiech.- 50 -SR - Spróbuję - zgodziła się bez wahania.Teddy wydawała szaleńcze okrzyki radości unosząc się ponad falami.Była zawieszona w powietrzu na wysokości dwudziestu metrów na szelkachbłękitnej paralotni, ciągniętej na linie przez łódkę.Obok druga łódka ciągnęła Jaca.Jego paralotnia była czerwona iszybowała jeszcze wyżej od jej, wydawało się, pod samymi poszarpanymiwiatrem obłokami.Im szybciej łódki płynęły, tym wyżej w niebo się wzbijali.Aapała powietrze otwartymi ustami, zaciskając kurczowo ręce na paskachparalotni i machając nogami.Wiatr owiewał jej twarz.To było tak wspaniałe,jakby naprawdę zamieniła się w ptaka.Podobało ci się? - zapytał cicho Jac.- Było cudownie - odpowiedziała z zachwytem, odwiązując linęprzymocowaną do burty ślizgacza.Fale uderzały w łódz i rozbijały się o dzióbwzbijając tumany skroplonej wody.Jac zwolnił człowieka obsługującego łódz i sam usiadł za sterami [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl