[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To wspaniała chwila.Odpowiedziałam na ich pytania, pochwaliłam swój zespół i uśmiechnęłam się dofotoreporterów.Po wywiadzie złapałam windę i wjechałam na drugie piętro.Gdy wchodziłam na salę wydziału zabójstw, Brenda uderzyła w mały dzwonek, któryzawsze trzymała pod ręką, wstała i uściskała mnie.Z daleka dostrzegłam kwiaty na moimbiurku.Zebrałam wszystkich i podziękowałam im za udział w śledztwie, a gdy inspektorLemke zapytał, czy mogłabym przeprowadzić szkolenie, w jaki sposób przywoływać dosiebie morderców, wszyscy wybuchnęliśmy gromkim śmiechem.- Ja w tym celu niezle dopracowałem ruszanie nozdrzami - dodał Lemke - ale na razienie dało to żadnych rezultatów. - No widzisz.A to trzeba jednocześnie poruszać nozdrzami, skrzyżować ramiona napiersiach i mrugać oczami! - krzyknął Rodriguez.Właśnie nalewałam sobie kawę w wydziałowej kuchence, zamierzając zanurzyć się wstercie papierów zalegających na moim biurku, gdy Brenda wsadziła głowę w drzwi ipoinformowała mnie, że szef chce ze mną rozmawiać i czeka na pierwszej linii.Poszłam do swojego biurka i zestawiłam na ziemię wielki kosz kwiatów.Rzuciłamokiem na karteczkę wystającą spomiędzy róż.Było tam wiele  X oznaczających całuski i O oznaczających uściski.Kwiaty dostałam od mojego wspaniałego mężczyzny - Joego.Naciskając mrugający guzik na aparacie telefonicznym, nie przestawałam sięuśmiechać.Komendant miłym głosem zaprosił mnie do siebie na górę.- Wezmę cały zespół - odparłam, ale on szybko dodał:- Nie, przyjdz sama.Poinformowałam Brendę, że wrócę za kilka minut, i ruszyłam schodami na czwartepiętro, do obitego panelami z drewna orzechowego gabinetu Tracchia.Gdy wchodziłam, szef wstał i wyciągnął przez biurko swoją mięsistą rękę.Potrząsającmoją dłonią, powiedział:- Boxer, aresztowanie tego świra sprawiło, że był to udany dzień dla całegoDepartamentu Policji San Francisco.Jeszcze raz chcę ci podziękować za wspaniałą pracę.- Dziękuję, panie komendancie.I dziękuję za wsparcie.- Zbierałam się do wyjścia,gdy wtem dostrzegłam pewne skrępowanie na jego twarzy; patrzył na mnie w sposób, jakiegonigdy wcześniej nie widziałam.Ruchem ręki wskazał mi krzesło i sam też usiadł.Pojezdził przez chwilę krzesłembiurowym do tyłu i do przodu po plastikowej macie chroniącej wykładzinę dywanową, poczym zatrzymał się i splótł dłonie na brzuchu.- Lindsay, długo biłem się z myślami, ale ostatecznie podjąłem pewną decyzję.Czyżby chciał mi przydzielić dodatkowych ludzi? A może dostanę większy budżet?- Obserwowałem cię, jak pracowałaś nad tą sprawą, i jestem pod wrażeniem, ilenieustępliwości i determinacji wkładasz w śledztwo.- Dzięki.- I muszę przyznać, że to ty miałaś rację, a ja się myliłem.O co mu chodzi?Mój mózg starał się wyprzedzić jego słowa, próbując na pół sekundy wcześniejprzewidzieć przyszłość, ale przegrał. - Jest dokładnie tak, jak powiedziałaś - ciągnął Tracenie - Zwietnie sprawdzasz się naulicy, a nie wtedy, kiedy jesteś uwiązana do biurka.Dopiero teraz to zrozumiałem.Po prostupraca administracyjna to marnowanie twojego talentu.Wpatrywałam się w szefa, gdy kładł przede mną na biurku odznakę policyjną.- Gratuluję, Boxer.Uczciwie sobie zapracowałaś na degradację do stopnia sierżanta.Rozdział 24Zemdliło mnie z zaskoczenia.Słyszałam jego słowa, ale wydawało mi się, że jego biurko nagle wystrzeliło przezścianę i szef mówi do mnie gdzieś z autostrady.- Możesz nadal raportować bezpośrednio do mnie i oczywiście zachowasz obecnypoziom uposażenia.W mojej głowie rozległ się krzyk:  Cooo?! Degradacja?! Degradujesz mnie?Dzisiaj?.Musiałam się czegoś przytrzymać; wyciągnęłam rękę i złapałam za krawędz biurka.Dostrzegłam, że Tracchio rozparł się w fotelu, a wyraz jego twarzy dał mi do zrozumienia, żebył kompletnie zaskoczony moją reakcją, tak jak ja jego oświadczeniem.- O co chodzi, Boxer? Czy nie tego właśnie chciałaś? Marudziłaś mi od miesięcy.- Nie, to znaczy.tak.Marudziłam, ale nie spodziewałam się, że.- Daj spokój, Boxer.O czym ty mówisz? To ja tyle się namęczyłem, żeby to jakośformalnie załatwić, bo powiedziałaś, ze tego właśnie chcesz.Otworzyłam usta, ale z powrotem je zamknęłam.- Daj mi trochę czasu na ochłonięcie, okay, Tony? - wykrztusiłam.- Poddaję się - odparł Tracchio, podnosząc zszywacz i waląc nim w blat biurka.- Nierozumiem cię.I nigdy nie zrozumiem.Po prostu się poddaję, Boxer!Nie pamiętam nawet, kiedy wyszłam z biura komendanta, ale pamiętam, jak szłam doschodów i z przyklejonym uśmiechem dziękowałam mijanym ludziom za składane mi wyrazyuznania.Mój mózg miał krótkie spięcie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl