[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ignaś patrzył oszołomiony i zawsze mu było tego widoku za mało.Dotąd widział samolotyna niebieskich wysokościach, jak malowane na niebieskim papierze obrazki ptaków czy owadów;14A r y s t o f a n e s  największy komediopisarz starożytnej Grecji żyjący na przełomie V i IV w.p.n.e. teraz znalazł się tuż obok ich gniazda, w mateczniku tych najdziwniejszych stworzeń, i możewidzieć ich życie: niecierpliwe, wielkim głosem napełnione chwile wzlotów i łagodne, pełnezmęczenia siadanie ich na ziemi u drzwi wielkich, drewnianych klatek.Samolot jest ptakiemżywym, więc gdyby go nie zamykano w tych klatkach, mógłby uczynić coś strasznego: poczuwszywielki wiatr lub zapach burzy oszalałby pragnieniem pędu i wzbiłby się w chmury sam, bezczłowieka, co umie spętać szaleństwo jego mocy i uciszyć jego huczące, stalowe serce.Samzginąłby albo roztrzaskany miedzianym młotem burzy, albo zagnany na śmierć przez wichry, złe iwściekłe, że muszą dzwigać olbrzyma, co im dziobem rozrywa piersi.Chłopiec patrzył rozpłomienionymi oczami na drobnego człowieka, który nieustraszony izimny, rozważny i czujny dosiada ognistego, skrzydlatego smoka i wzlatuje na nim w chmurneodmęty.Posiada nad nim władzę i kieruje jego lotem nie zawahawszy się ani na chwilę jedną, nieokazawszy ani na jeden moment słabości lub zwątpienia.Potwór drży, ilekroć człowiek dotknie goniemylnym ruchem ręki, i leci coraz wyżej, warcząc.Może to być głos radości ptaka, co pije błękit,lub złe i nienawistne warczenie olbrzyma, który musi służyć drobnej, mądrej istocie, pętającejwolą swoją szaleństwo i wściekłość demona.Chłopak wsłuchiwał się w te głosy, co cichły nawysokościach, a wzmagały się do straszliwego natężenia, kiedy samolot poczuł zapach ziemi.Ziemia  widać  jest dla niego żywiołem nienawistnym, dla którego nie jest stworzonym, więcna jej widok wydaje z siebie złe, warkotliwe głosy, aby ją przerazić i zmusić do zapadnięcia się wgłąb.Głosy te budziły go wczesnym rankiem, ptaki bowiem budzą się o świcie, a samoloty mająobyczaje ptaków, ale budziły go bardzo często wśród nocy, jak gdyby miały zarówno obyczaje sówwidzących w ciemności.Czasem zdawało się, że mroczne niebo wali się z nagłym hukiem nadomek śpiących ludzi albo że jedna z gwiazd pana Raczka pada z nieba ze straszliwym trzaskiem iwarczeniem.Ignaś budził się w zalęku, lecz zanim zdołał oprzytomnieć, głosy odlatywały nawielkich, szerokich skrzydłach, jak gdyby grzmot potoczył się po skłonie nieba.Po wielu dniachprzywykł jednak do tych rozgłośnych lotów jak młynarz do huku młyna.Każdego zaś ranka, zanimwyszedł do szkoły, patrzył przez okno lustrując lotnisko i badał ciekawie, które samoloty odbędądzisiaj swoją pracę.Następnym spojrzeniem badał kierunek wiatru, co można było odczytać zpołożenia długiego, płóciennego worka bez dna, zawieszonego na  hangarze gościnnym.Biało czerwony wąż, wiatrem napełniony, nadymał się i wyprężał kierując ogon w stronę wiatru.Na środku lotniska trzepotała flaga startowa, wędrowne stworzenie, co na jednej nóżce wędruje pocałym lotnisku, a gdzie ją wetkną w ziemię, stamtąd wielki ptak rozpędza się do lotu. Tak się już zżył z tą uskrzydloną okolicą, że zaczął radować się jej radościami i martwić jejzmartwieniami.Dzień jasny, błękitny i pogodny cieszył go tak, jak cieszy zapewne tychruchliwych ludzi w żołnierskich mundurach, co odsuwają olbrzymie drzwi hangarów i wytaczająsamoloty ostrożnie i z największą uwagą.Coraz mniej jednak było dni pogodnych, a coraz więcejszarych, spopielałych, ołowiano chmurnych.Ignaś patrzył z troską na niskie niebo, wzdęte jakmorze, po którym wiatr hula i miętosi je, i tłamsi.Czuł, że nie ma dzisiaj radości na lotnisku i żewiele na nim musi być troski [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl