[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dodaj do tego co najmniej paręset, chłopcze  mówi z uśmiechem Rolfe.- To niemożliwe  wydusza z siebie Devon.Rolfe uśmiecha się jeszcze szerzej.- Równie niemożliwe jak unoszenie książki siłą woli? Albo walka z demonem w pizzerii?Devon usiłuje ogarnąć te nowe informacje o swoim ojcu.- Zatem mój ojciec nie nazywał się March  myśli na głos. Zapewne przybrał to nazwisko,ponieważ urodziłem się w marcu. Nagle zerka na rozmówcę. Jak Opiekun  kimkolwiek jest może tak długo żyć? Mój ojciec był człowiekiem.Jestem tego pewien.Rolfe wzdycha.- Oczywiście, że był człowiekiem.Jak wszyscy Opiekunowie.Jednak pochodzą z bardzo starejlinii& sięgającej zarania magii, której zawdzięczają swe szczególnie umiejętności.I dlatego mająuczyć, szkolić i chronić&- Kogo?Rolfe wydaje się nie słyszeć.Spogląda w dal, pogrążony we wspomnieniach.- Kiedy byłem chłopcem, Thaddeus Underwood był największym Opiekunem w Ameryce.Podziwiałem go.Był dla mnie jak dziadek  mądry, szczodry i dobry.Mój ojciec świata poza nimnie widział. Milknie na chwilę, a potem mówi: - Wszyscy kochaliśmy Thaddeusa.Pan Muir.Edward.Amanda.- On tu był? Mój ojciec był w Kruczym Dworze?-Tak.Przez jakiś czas.Przybył tu szkolić mojego ojca.Widzisz, mój ojciec też był Opiekunem.Rolfe spogląda na Devona, jakby usiłował dostrzec coś, co powinien rozpoznać. Chociaż nie mampojęcia, kim mogli być twoim rodzice.Nie znam nikogo, kto mógł oddać cię pod opiekęThaddeusa.- Oni musieli być stąd, z Biedy  upiera się Devon. W przeciwnym razie po co ojciec przysyłałbymnie tutaj? I dlaczego nigdy mu o nich nie mówił?- Nie znam odpowiedzi na te pytania.Jednak Thaddeus Underwood nigdy nie robił niczego bezpowodu.Był na to o wiele za mądry.Tak, jestem pewien, że chciał, abyś odkrył prawdę o swoimdziedzictwie, ale nie mogę zgłębić powodu, dla jakiego ukrył ją przed tobą.Nie ma tu jużOpiekunów, nie został nikt, kto mógłby uczyć cię tak jak on.Devon znów stoi przy oknie twarzą do Rolfe a.- Nie rozumiem.Nie mam pojęcia, kim jest Opiekun.Opiekunowie Portalu& Czym jest Portal?Czy to takie drzwi jak we wschodnim skrzydle?- Jesteś bardzo domyślny, Devonie.Tak, dokładnie takie drzwi. Rolfe uśmiecha się sardonicznie. W potocznej mowie nazywa się je Otchłaniami.- Tak  mówi Devon. Otchłań.Taka jak ta w szafie w moim domu.Rolfe spogląda na niego ze współczuciem.- Zagniezdziły się w twojej szafie? Biedny dzieciaku.- Ale dlaczego? Właśnie to chcę wiedzieć.Dlaczego ja?Rolfe patrzy na niego ze smutkiem.- Naprawdę nie wiesz, prawda?- Nie  mówi błagalnym tonem Devon.Rolfe odstawia kieliszek na parapet okna.Kładzie dłonie na ramionach Devona i spogląda muprosto w oczy.- Devonie March, pochodzisz z pradawnego i starożytnego rodu, dumnego i szlachetnego oświadcza. Devonie March, jesteś czarodziejem Bractwa Skrzydła Nocy.Jakby na potwierdzenie nad morzem przetacza się grom.13.Halloween I To nie może się dziać& nie naprawdę.IDevon usiłuje rozłączyć przegniłe i kościste palce, splecione na swojej  a raczej na Jacksona piersi.Przesuwa dłonie po swoim ciele  swoich z w ł o k a c h  i wymacuje boki trumny.Zbutwiała, rozpadająca się satyna.Kiedy się porusza, słyszy obrzydliwy cichy chlupot.I Nie, myśli.To tylko złudzenie.I- Devonie March, jesteś teraz mój.Myślałeś, że zwyciężyłeś.Sądziłeś, że mnie pokonałeś!Popełniłeś błąd!W swej gnijącej czaszce Devon słyszy własny jęk przerażenia.- B ł ą d!  cieszy się Szaleniec. Potraficie to przeliterować, chłopcy i dziewczęta? B-A--D! Jakto brzmi? Błąd!Jego śmiech doprowadza Devona do szaleństwa.Nagle przypomina sobie słowa Sargona Wielkiego.I Za bardzo się bałeś.Te stwory żywią się strachem.Im bardziej się obawiasz, tym są potężniejsze.iRacja.Jest wystraszony.Przerażony.Musi opanować lęk.To jedyny sposób.Z jakiegoś powodu Devonowi nagle staje przed oczami Roxanne.Roxanne, przyjaciółka Rolfe a.Kobieta o z ł ościstych oczach.Chłopiec przypomina sobie coś, co mu powiedziała.I Trzaśnij obcasami, Devonie March.Czy nie tak jest powiedziane w jednej z waszych bajek?Trzykrotnie trzaśnij obcasami, a znajdziesz się tam, gdzie chcesz być.IPróbuje.Z wysiłkiem porusza kośćmi stóp Jacksona Muira.Uderzają o siebie  raz, drugi i trzeci.iUda sięi, mówi sobie i wierzy w to.Strach znika.I nagle znów stoi w gabinecie Rolfe a, trzymając w dłoniach kryształ.Zabierz to ode mnie!  krzyczy Devon, wyciągając przed siebie ręce.Rolfe usiłuje złapać kryształ, ale nie udaje mu się to.Bezradnie patrzy, jak cenny kamień jego ojcapada na podłogę i rozbija się na kawałki.- Przepraszam  mówi Devon. byłem w grobie Jacksona, w jego ciele!Rolfe ostrożnie zbiera odłamki.- W porządku.Kryształ zachowuje swoją moc niezależnie od postaci.Devon ciężko dyszy.- W tak paskudnej sytuacji jeszcze się nie znalazłem  mówi. Byłem Jacksonem.Byłem w jegorozkładającym się ciele!- Spokojnie, Devonie. Rolfe kładzie kawałki kryształu na stole. Czy Szaleniec rozmawiał ztobą?- Tak.Chciał, żebym przyznał, że jestem taki jak on [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl
  • ?>