[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czy to coś złego? - zdziwił się David.- W tenisa też umiesz grać?- Jasne, dlaczego nie?- To ekstra! - Benji zawahał się, jego ożywienie nagle zgasło.Zaczął skubać kołkiukulele.- O co chodzi? - zapytał David.- Nie masz ochoty na grę, tak?- Mam, tylko.- Tylko co?- Nie umiem szybko biegać, bo jestem.no wiesz.gruby.- Chłopiec nerwowoobracał kołki w palcach.David przechylił głowę na ramię i ostentacyjnie zmierzył go wzrokiem.- Nie wydaje mi się, żebyś był gruby.Mocno zbudowany, to owszem.Benji spojrzał na niego z nadzieją.- Naprawdę tak uważasz?- Oczywiście.Powiem ci, że za cztery lata nie chciałbym się z tobą spotkać wciemnym zaułku.- Dlaczego?- Bo przypuszczalnie bez trudu byś mnie pobił.Benji wyszczerzył zęby w uśmiechu.- Nie, no co ty! Mógłbym pobić wroga, ale nie przyjaciela! - Delikatnie odłożyłukulele na łóżko i podbiegł do drzwi.- To chodźmy grać!- Benji.- David przywołał go skinieniem palca.- Tak? - Chłopiec powiódł wzrokiem w ślad za jego spojrzeniem, zastanawiając się, coznów zrobił źle.- Widziałem, że rozstroiłeś instrument.- Przepraszam.- Benji zwiesił głowę, przybity.- Nic nie szkodzi.Tylko chciałbym, żebyś ją na jutro nastroił, dobrze?- Jasne! - rozpogodził się chłopiec.- Teraz możemy zagrać?- Jeszcze jedna sprawa.Benji ponownie zawrócił od drzwi, tym razem wzdychając ze zniecierpliwieniem.David uśmiechnął się do niego i podjął:- Jak pewnie słyszałeś, Germaine nie będzie cię już wozić do szkoły, w związku zczym, hm.wpadliśmy z Jasmine na pomysł, żebyś jeździł ze mną.- Co? Tym volkswagenem?- Jeśli nie masz nic przeciwko temu.- Jasne że nie! On jest super! Można spuścić dach?- Podejrzewam, że można.A czemu ci na tym zależy?- Bo bez dachu jest jeszcze większy szpan, a poza tym.- Co poza tym? - zagadnął David, nie doczekawszy się dalszego ciągu zdania.- Bo widzisz, wczoraj bawiłem się z Dodie i polizała mnie po twarzy, kiedy schyliłemsię po piłkę, no i.brzydko jej pachnie z buzi.Dlatego poszedłem pływać.- W porządku - zaśmiał się David.- Umowa stoi.A teraz chodźmy na kort.Przybili umowę klepnięciem dłoni.Benji jak na skrzydłach wypadł z pokoju i sfrunąłpo schodach, wołając głośno Jasmine.David dotarł do szczytu schodów akurat w porę, byzobaczyć, jak chłopiec czterema wielkimi susami pokonuje hol, omal nie przewracającgospodyni, która przerażona przybiegła z kuchni.- Jasmine! David nauczy mnie grać w tenisa, a oprócz tego nauczy mnie grać na u.uke.- obrócił się, szukając pomocy.- Ukulele - podpowiedział mu David.- Właśnie.Nauczy mnie grać na ukulelele! Już pokazał mi, jak się je stroi! - Benji wpodskokach wybiegł do kuchni.David zszedł do holu i zastał w nim Jasmine zastygłą jak żona Lota z wyrazemniedowierzania na twarzy.- Rany boskie, coś ty mu zrobił? - wyjąkała.- O, porozmawialiśmy sobie jak mężczyzna z mężczyzną - odparł wyniośle David - inie wiem, czy już słyszałaś, że mój samochód jest szpanerski i super, i w ogóle.Możesz więcspokojnie zadzwonić do Jennifer.- To rzekłszy, dmuchnął na swoje paznokcie i łaskawieskinął ręką, gestem tym podkreślając własną doskonałość, po czym mrugnął łobuzersko iwyszedł w ślad za Benjim.ROZDZIAŁ 20Sam Culpepper odłożył dokumenty na stół konferencyjny i poprawił się nawyściełanym skórą krześle z wysokim oparciem.Zerknął po kolei na zamyślone twarzeswoich dwojga menedżerów, którzy również spoglądali na niego w milczeniu.- Wiem, wiem: to nie jest duże zlecenie.Ale naprawdę chcę, żebyśmy je dostali.- Sampochylił się, podniósł tlące się w popielniczce cygaro i zaciągnął się nim.- Dlaczego?Ponieważ chodzą słuchy, że interesują się nim zarówno Bates, jak i Young & Rubicam.A dlanas byłoby to niezłe trofeum.Już ja bym dopilnował, żeby pisała o tym cała prasa branżowa!- Zaśmiał się i natychmiast targnął nim brzydki kaszel.- Mówiąc zupełnie szczerze, Sam - odezwał się pierwszy Russ Hogan - nie sądzę,byśmy w ogóle mieli szansę je dostać.Nigdy dotąd nie zajmowaliśmy się spirytualiami,jeszcze na dodatek angielskimi.Chodzi mi o to, że musielibyśmy przeorać się przez stertycałkiem nowych danych.Zastanawiam się, czy warto.Culpepper pokiwał głową.Mógłby się założyć o sto dolarów w ciemno, że to właśnieRuss wyskoczy z takim stwierdzeniem.Był to solidny menedżer zleceń, a co więcej, klienciwprost jedli mu z ręki, ale jednocześnie potrafił skreślić całkiem obiecujący projekt niezastanawiając się wiele nad tym, co mówi.To był właśnie najlepszy przykład.Wstał i podszedł do okna.Pykając cygaro, spoglądał przez chwilę w dół, na zatkanąsamochodami Piątą Aleję.Potem obrócił się do Russa.- Uważam, że nie masz racji, Russ.Moim zdaniem warto.- Wrócił do stołu, strzepnąłpopiół do popielniczki i oparł się o przechylone krzesło.- Doprowadzenie firmy CulpepperRowan do takiego statusu, jaki ma obecnie, zajęło nam dwadzieścia lat.Osiągnęliśmy szczyt idzisiaj po raz pierwszy martwię się o operatywność firmy.a raczej jej brak.Mogę się mylić,ale wydaje mi się, że zbyt łatwo zadowalamy się tym, co samo do nas przychodzi.Mamyliczne zlecenia, lecz większość to drobnica.Przydałaby się jakaś większa ryba na patelnię.- Nie chcesz chyba powiedzieć, że Tarvy's Gin to duże zlecenie? - przerwał mu Russ,rozdrażniony ukrytą aluzją, a zarazem z natury nie dość taktowny, by pozwolić szefowidokończyć.- Dopiero co czytałeś nam wyniki sprzedaży w Wielkiej Brytanii.Niepowiedziałbym, że są imponujące.W porządku, przyznaję, że na ich wysokość ma wpływ to,iż jest to całkiem nowy produkt na tamtejszym rynku, ale tutaj także będzie całkiem nowy imusielibyśmy go wypromować wśród takich marek jak Gordon czy Beefeater.Doprowadzony do ostateczności Sam wzniósł ręce do góry.- Nie rozumiesz, Russ? Pomyśl chwilę! Co jeszcze wam czytałem?Russ oparł się łokciem o poręcz fotela i przygryzł paznokieć, niepewny, co szef ma namyśli.Sam spojrzał z wyrzutem na swoich podkomendnych.- Czy naprawdę żadne z was nie rozumie, do czego zmierzam?Ciszę przerwał odgłos pióra, którym Jennifer Newman stuknęła w swój notes.- Do tego, jak sądzę - zaczęła powoli - że nie chodzi tu o sam dżin; bardziej o to, żejest to nowy produkt Gladwin Vintners, którzy mają w swej ofercie również GlentochryBlend Whisky oraz wódkę Valischka.A te dwa trunki zdobyły już dość znaczny udział wrynku Wielkiej Brytanii, choć żaden z nich nie jest prestiżowy.Ten dżin to rzecz świeża; chcązatem promować go w niskobudżetowej kampanii, a jeśli się powiedzie, zapewne rozszerząofertę o whisky i wódki.I zapewne wybiorą tę samą agencję.To oznacza, że ktokolwiekwygra przetarg na Tarvy's Gin, najprawdopodobniej zyska zlecenie na pełną ofertę produktówGladwin Vintners.Sam strzelił palcami i wycelował wskazujący w Jennifer.- Właśnie.Dziękuję ci, Jennifer.Oczywiście wiedzą o tym wszystkie czołowe agencjena Manhattanie i dlatego wokół tego dżinu zrobił się taki ruch.Russ mlasnął przeżuwaną gumą i zerknął na Jennifer z udawaną odrazą.- Daj spokój, Sam.Nie ma dowodów na poparcie tej teorii.To tylko przypuszczenia.- Może i tak.Ale naprawdę uważam, że musimy od czasu do czasu podjąć ryzyko ipoświęcić więcej czasu i środków na badanie rynku, inaczej spoczywanie na laurach może sięna nas zemścić [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Czy to coś złego? - zdziwił się David.- W tenisa też umiesz grać?- Jasne, dlaczego nie?- To ekstra! - Benji zawahał się, jego ożywienie nagle zgasło.Zaczął skubać kołkiukulele.- O co chodzi? - zapytał David.- Nie masz ochoty na grę, tak?- Mam, tylko.- Tylko co?- Nie umiem szybko biegać, bo jestem.no wiesz.gruby.- Chłopiec nerwowoobracał kołki w palcach.David przechylił głowę na ramię i ostentacyjnie zmierzył go wzrokiem.- Nie wydaje mi się, żebyś był gruby.Mocno zbudowany, to owszem.Benji spojrzał na niego z nadzieją.- Naprawdę tak uważasz?- Oczywiście.Powiem ci, że za cztery lata nie chciałbym się z tobą spotkać wciemnym zaułku.- Dlaczego?- Bo przypuszczalnie bez trudu byś mnie pobił.Benji wyszczerzył zęby w uśmiechu.- Nie, no co ty! Mógłbym pobić wroga, ale nie przyjaciela! - Delikatnie odłożyłukulele na łóżko i podbiegł do drzwi.- To chodźmy grać!- Benji.- David przywołał go skinieniem palca.- Tak? - Chłopiec powiódł wzrokiem w ślad za jego spojrzeniem, zastanawiając się, coznów zrobił źle.- Widziałem, że rozstroiłeś instrument.- Przepraszam.- Benji zwiesił głowę, przybity.- Nic nie szkodzi.Tylko chciałbym, żebyś ją na jutro nastroił, dobrze?- Jasne! - rozpogodził się chłopiec.- Teraz możemy zagrać?- Jeszcze jedna sprawa.Benji ponownie zawrócił od drzwi, tym razem wzdychając ze zniecierpliwieniem.David uśmiechnął się do niego i podjął:- Jak pewnie słyszałeś, Germaine nie będzie cię już wozić do szkoły, w związku zczym, hm.wpadliśmy z Jasmine na pomysł, żebyś jeździł ze mną.- Co? Tym volkswagenem?- Jeśli nie masz nic przeciwko temu.- Jasne że nie! On jest super! Można spuścić dach?- Podejrzewam, że można.A czemu ci na tym zależy?- Bo bez dachu jest jeszcze większy szpan, a poza tym.- Co poza tym? - zagadnął David, nie doczekawszy się dalszego ciągu zdania.- Bo widzisz, wczoraj bawiłem się z Dodie i polizała mnie po twarzy, kiedy schyliłemsię po piłkę, no i.brzydko jej pachnie z buzi.Dlatego poszedłem pływać.- W porządku - zaśmiał się David.- Umowa stoi.A teraz chodźmy na kort.Przybili umowę klepnięciem dłoni.Benji jak na skrzydłach wypadł z pokoju i sfrunąłpo schodach, wołając głośno Jasmine.David dotarł do szczytu schodów akurat w porę, byzobaczyć, jak chłopiec czterema wielkimi susami pokonuje hol, omal nie przewracającgospodyni, która przerażona przybiegła z kuchni.- Jasmine! David nauczy mnie grać w tenisa, a oprócz tego nauczy mnie grać na u.uke.- obrócił się, szukając pomocy.- Ukulele - podpowiedział mu David.- Właśnie.Nauczy mnie grać na ukulelele! Już pokazał mi, jak się je stroi! - Benji wpodskokach wybiegł do kuchni.David zszedł do holu i zastał w nim Jasmine zastygłą jak żona Lota z wyrazemniedowierzania na twarzy.- Rany boskie, coś ty mu zrobił? - wyjąkała.- O, porozmawialiśmy sobie jak mężczyzna z mężczyzną - odparł wyniośle David - inie wiem, czy już słyszałaś, że mój samochód jest szpanerski i super, i w ogóle.Możesz więcspokojnie zadzwonić do Jennifer.- To rzekłszy, dmuchnął na swoje paznokcie i łaskawieskinął ręką, gestem tym podkreślając własną doskonałość, po czym mrugnął łobuzersko iwyszedł w ślad za Benjim.ROZDZIAŁ 20Sam Culpepper odłożył dokumenty na stół konferencyjny i poprawił się nawyściełanym skórą krześle z wysokim oparciem.Zerknął po kolei na zamyślone twarzeswoich dwojga menedżerów, którzy również spoglądali na niego w milczeniu.- Wiem, wiem: to nie jest duże zlecenie.Ale naprawdę chcę, żebyśmy je dostali.- Sampochylił się, podniósł tlące się w popielniczce cygaro i zaciągnął się nim.- Dlaczego?Ponieważ chodzą słuchy, że interesują się nim zarówno Bates, jak i Young & Rubicam.A dlanas byłoby to niezłe trofeum.Już ja bym dopilnował, żeby pisała o tym cała prasa branżowa!- Zaśmiał się i natychmiast targnął nim brzydki kaszel.- Mówiąc zupełnie szczerze, Sam - odezwał się pierwszy Russ Hogan - nie sądzę,byśmy w ogóle mieli szansę je dostać.Nigdy dotąd nie zajmowaliśmy się spirytualiami,jeszcze na dodatek angielskimi.Chodzi mi o to, że musielibyśmy przeorać się przez stertycałkiem nowych danych.Zastanawiam się, czy warto.Culpepper pokiwał głową.Mógłby się założyć o sto dolarów w ciemno, że to właśnieRuss wyskoczy z takim stwierdzeniem.Był to solidny menedżer zleceń, a co więcej, klienciwprost jedli mu z ręki, ale jednocześnie potrafił skreślić całkiem obiecujący projekt niezastanawiając się wiele nad tym, co mówi.To był właśnie najlepszy przykład.Wstał i podszedł do okna.Pykając cygaro, spoglądał przez chwilę w dół, na zatkanąsamochodami Piątą Aleję.Potem obrócił się do Russa.- Uważam, że nie masz racji, Russ.Moim zdaniem warto.- Wrócił do stołu, strzepnąłpopiół do popielniczki i oparł się o przechylone krzesło.- Doprowadzenie firmy CulpepperRowan do takiego statusu, jaki ma obecnie, zajęło nam dwadzieścia lat.Osiągnęliśmy szczyt idzisiaj po raz pierwszy martwię się o operatywność firmy.a raczej jej brak.Mogę się mylić,ale wydaje mi się, że zbyt łatwo zadowalamy się tym, co samo do nas przychodzi.Mamyliczne zlecenia, lecz większość to drobnica.Przydałaby się jakaś większa ryba na patelnię.- Nie chcesz chyba powiedzieć, że Tarvy's Gin to duże zlecenie? - przerwał mu Russ,rozdrażniony ukrytą aluzją, a zarazem z natury nie dość taktowny, by pozwolić szefowidokończyć.- Dopiero co czytałeś nam wyniki sprzedaży w Wielkiej Brytanii.Niepowiedziałbym, że są imponujące.W porządku, przyznaję, że na ich wysokość ma wpływ to,iż jest to całkiem nowy produkt na tamtejszym rynku, ale tutaj także będzie całkiem nowy imusielibyśmy go wypromować wśród takich marek jak Gordon czy Beefeater.Doprowadzony do ostateczności Sam wzniósł ręce do góry.- Nie rozumiesz, Russ? Pomyśl chwilę! Co jeszcze wam czytałem?Russ oparł się łokciem o poręcz fotela i przygryzł paznokieć, niepewny, co szef ma namyśli.Sam spojrzał z wyrzutem na swoich podkomendnych.- Czy naprawdę żadne z was nie rozumie, do czego zmierzam?Ciszę przerwał odgłos pióra, którym Jennifer Newman stuknęła w swój notes.- Do tego, jak sądzę - zaczęła powoli - że nie chodzi tu o sam dżin; bardziej o to, żejest to nowy produkt Gladwin Vintners, którzy mają w swej ofercie również GlentochryBlend Whisky oraz wódkę Valischka.A te dwa trunki zdobyły już dość znaczny udział wrynku Wielkiej Brytanii, choć żaden z nich nie jest prestiżowy.Ten dżin to rzecz świeża; chcązatem promować go w niskobudżetowej kampanii, a jeśli się powiedzie, zapewne rozszerząofertę o whisky i wódki.I zapewne wybiorą tę samą agencję.To oznacza, że ktokolwiekwygra przetarg na Tarvy's Gin, najprawdopodobniej zyska zlecenie na pełną ofertę produktówGladwin Vintners.Sam strzelił palcami i wycelował wskazujący w Jennifer.- Właśnie.Dziękuję ci, Jennifer.Oczywiście wiedzą o tym wszystkie czołowe agencjena Manhattanie i dlatego wokół tego dżinu zrobił się taki ruch.Russ mlasnął przeżuwaną gumą i zerknął na Jennifer z udawaną odrazą.- Daj spokój, Sam.Nie ma dowodów na poparcie tej teorii.To tylko przypuszczenia.- Może i tak.Ale naprawdę uważam, że musimy od czasu do czasu podjąć ryzyko ipoświęcić więcej czasu i środków na badanie rynku, inaczej spoczywanie na laurach może sięna nas zemścić [ Pobierz całość w formacie PDF ]