[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.JESTEZ.odezwał się Bill.Zmierć Szczurów przytaknął.PIP.PAMITAM, rzekł Bill, JAK KIEDYZ BYAEZ CZZCI MNIE.Zmierć Szczurów pisnął znowu.Bill Brama pogrzebał po kieszeniach spodni.Schował tam swoje kanapki.O, są.PRZYPUSZCZAM, powiedział, %7łE CHTNIE ZAMORDUJESZ KAWA-AEK SERA.Zmierć Szczurów przyjął ser z wdzięcznością.Bill Brama przypomniał sobie, że kiedyś odwiedził pewnego starca  tylkoraz  który prawie całe życie spędził zamknięty w celi na wieży, skazany zatakie czy inne rzekome przestępstwo.Oswoił ptaszki, żeby dotrzymywać  mutowarzystwa w dożywotnim wyroku.Ptaszki brudziły mu na łóżko i wyjadałyjedzenie, ale tolerował je i uśmiechał się, widząc, jak wlatują i wylatują przezwąskie zakratowane okno.Zmierć zastanawiał się wtedy, dlaczego ktoś miałbysię tak zachowywać.106 NIE CHC CI ZATRZYMYWA, powiedział.PEWNIE MASZ PRACDO WYKONANIA, SZCZURY DO ODWIEDZENIA.WIEM, JAK TO JEST.Teraz zrozumiał.Odstawił postać na belkę i ułożył się na sianie.WPADNIJ, GDYBYZ BYA KIEDYZ W POBLI%7łU.Potem Bill Brama znowu wpatrzył się w ciemność.Sen.Czuł, jak krąży wokół niego.Sen, a wraz z nim senne zjawy.Leżał w ciemności i walczył.* * *Wołanie panny Flitworth poderwało go nagle.Ku jego uldze, nadal je słyszał.Wrota stodoły otworzyły się z trzaskiem. Bill! Zejdz na dół! Szybko!Spuścił nogi na drabinę.CO SI DZIEJE, PANNO FLITWORTH? Pali się!Przebiegli przez podwórze na gościniec.Niebo nad wioską było czerwone. Chodz!ALE TO NIE NASZ OGIEC. Niedługo będzie wszystkich! Przenosi się po strzechach jak szalony!Dotarli do marnej imitacji rynku.Gospoda stała już w płomieniach; jej strze-cha z rykiem wysyłała ku niebu miliony wirujących iskier. Patrz, tylko się gapią!  burknęła panna Flitworth. Przecież jest pompa,wszędzie stoją wiadra! Dlaczego ci ludzie nie myślą?Kawałek dalej wybuchła szamotanina  to kilku klientów próbowało po-wstrzymać oberżystę Liftona wyrywającego się w stronę budynku.Krzyczał nanich. Dziewczynka została w środku?  upewniła się panna Flitworth. Takpowiedział?TAK.Płomienie wylewały się ze wszystkich okien na piętrze. Musi być jakiś sposób  stwierdziła panna Flitworth. Może znajdziemydrabinę.NIE POWINNIZMY. Co? Przecież musimy spróbować.Nie możemy zostawiać tam ludzi!NIE ROZUMIE PANI, tłumaczył jej Bill Brama.MAJSTROWANIE PRZYLOSIE JEDNEJ OSOBY MO%7łE ZNISZCZY CAAY ZWIAT.107 Panna Flitworth spojrzała na niego, jakby nagle oszalał. Co to za bzdury?CHC POWIEDZIE, %7łE NA KA%7łDEGO PRZYCHODZI WAAZCIWYCZAS.Spojrzała na niego.Podniosła rękę i z rozmachem uderzyła go w twarz.Policzek był twardszy, niż się spodziewała.Krzyknęła i podniosła dłoń do ust. Jeszcze dziś opuścisz moją farmę  oznajmiła. Zrozumiano?Odwróciła się na pięcie i pobiegła w stronę pompy.Kilku ludzi przyniosło długie drągi z hakami, żeby zerwać z budynku płoną-cą strzechę.Panna Flitworth zorganizowała grupę, która oparła drabinę o jednoz okien na piętrze.Zanim jednak zdołała kogoś przekonać, by wszedł na górę podparującą osłoną mokrej derki, szczyt drabiny już się tlił.Bill Brama obserwował płomienie.Wyjął z kieszeni złotą klepsydrę.Odbity w szkle ogień jarzył się czerwienią.Bill schował klepsydrę.Część dachu się zapadła.PIP.Bill spojrzał pod nogi.Niewielka figurka w czarnej szacie przeszła mu międzystopami i ruszyła do ognistych drzwi gospody.Ktoś wrzeszczał o jakichś beczkach brandy.Bill Brama raz jeszcze wyjął z kieszeni klepsydrę.Mimo huku płomieni usły-szał szelest spadającego piasku.Przyszłość przesypywała się w przeszłość, a tejprzeszłości było o wiele więcej niż przyszłości.Uderzyło go nagłe odkrycie, żewszystko to zawsze płynęło przez teraz.Ostrożnie schował klepsydrę.Zmierć wiedział, że majstrowanie przy losie jednego człowieka może znisz-czyć cały świat.Ta wiedza była w niego wbudowana.Ale uświadomił sobie, że dla Billa Bramy to tylko głupstwa.A NIECH TO, powiedział.I wszedł w ogień.* * * Hej, bibliotekarzu!  zawołał Windle Poons, usiłując krzyczeć przezdziurkę od klucza. To ja, Windle Poons.Kilka razy załomotał w drzwi. Dlaczego nie odpowiada? Nie wiem  odpowiedział mu jakiś głos zza pleców.108  Schleppel? To ja, panie Poons. Dlaczego za mną chodzisz? Muszę stać za czymś, panie Poons.Tak zawsze robi strach. Bibliotekarzu!  Windle uderzył pięścią w drzwi. Uuk. Czemu nie chcesz mnie wpuścić? Uuk. Ale muszę coś sprawdzić! Uuk, uuk! No owszem, jestem.Ale co to ma wspólnego.? Uuk! To.to niesprawiedliwe! Co on mówi, panie Poons? %7łe nie wpuści mnie do środka, ponieważ jestem martwy. Typowe.Właśnie z takim traktowaniem walczy Reg Shoe. Czy jest ktoś jeszcze, kto zna się na sile życia? Zawsze pozostaje jeszcze pani Cake.Ale ona jest trochę dziwna [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl