[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Grzmot zamienił się w głęboki pomruk, który co prawda wciąż przenikał doszpiku kości, ale nie próbował ani przewrócić, ani rozsadzić głowy.Dorcas za-wrócił i wspiął się na platformę, często przy tym przystając dla złapania oddechu.Gdy dotarł na górę, siadł ciężko i otarł czoło. Jestem na to za stary  oświadczył. Jak się osiąga pewien wiek, powin-no się przestać kraść wielkie pojazdy, taka jest brutalna prawda.A tak w ogóle todziała całkiem dobrze.Możesz nas stąd zabrać? Co? Sama?!  zdziwiła się Grimma. A dlaczego nie? No.myślałam, że Sacco albo ktoś będzie tu i. Urwała, zła sama nasiebie: odruchowo pozostawiła kierowanie komuś w spodniach tylko dlatego, żeje nosił. Mieliby na to wielką ochotę!  parsknął Dorcas. Ba, kochaliby to!Wypadlibyśmy stąd jak wariaci i gnali przed siebie, nie wiadomo gdzie.%7ład-nych takich! Chcę spokojnie i miło przejechać przez pola.Właściwe określenieto: łagodnie.I nie nerwowo. Pochylił się nieco i wrzasnął w dół:  Wszyscygotowi?!Odpowiedział mu nerwowy chórek przytaknięć. Właśnie mi przyszło do głowy, że Sacco jako szef zespołu przy pedalemoże nie być najlepszą kandydaturą. mruknął Dorcas i wstał. Dobra.Przypadkiem nie jesteś przestraszona? Kto? Ja?! Skądże.To nie jest żaden problem. No, to ruszamy!Zapadła cisza przerwana jedynie pomrukiem silnika.Grimma skupiła się wewnętrznie.Gdyby Masklin tu był, nadawałby się do kierowania znacznie lepiej niż ona.Albo Angalo.Albo choćby Gurder.a tymczasem nikt nawet już o nich nie96 wspominał.Nomy musiały się tego nauczyć dawno temu, w miejscu pełnym lisówi innych możliwości niemiłej śmierci: jak ktoś zaginie, to należy przestać o nimmyśleć, bo inaczej nie miałoby się czasu na myślenie o czymkolwiek innym.Tyletylko że ona nie potrafiła przestać o nim myśleć.Dorcas objął ją delikatnie, widząc, że drży. Powinniśmy byli wysłać grupę na lotnisko  wymamrotała. Okazali-byśmy, że się martwimy i. Nie mieliśmy czasu, a potem nie mieliśmy głowy  powiedział łagod-nie. Kiedy wrócą, wyjaśnimy im to.Masklin zrozumie. Tak  szepnęła. No to teraz  Dorcas odsunął się o krok  w drogę!Grimma odetchnęła głęboko i zakomenderowała głośno. Pierwszy bieg i powoli naprzód!Zespoły ożyły, ciągnąc, pchając i przesuwając każdy swoje.Jekubem lekkowstrząsnęło, silnik zmienił ton i maszyna szarpnęła do przodu.I stanęła.Silnikparsknął i umilkł.Dorcas uporczywie studiował własne paznokcie, mrucząc: Ręcznyhamulecręcznyhamulecręcznyhamulec.Grimma przyjrzała mu się średnio życzliwie i ryknęła: Spuścić ręczny hamulec! Teraz jeszcze raz pierwszy bieg i powoli naprzód!Coś szczęknęło i.cisza. Odpalsilnikodpalsilnikodpalsilnik  wymruczał Dorcas, gapiąc się przedsiebie.Tym razem Grimma przyjrzała mu się całkiem nieżyczliwie. Ustawcie wszystko w pozycjach wyjściowych i odpalcie silnik!  krzyk-nęła. Wszystko tak, jak było, zanim zaczęliśmy! Ręczny hamulec zaciągnąć czy zostawić?  rozległ się z dołu głos Nooty,dowodzącej zespołem ręcznego hamulca. Co? Nie powiedziałaś, co zrobić z ręcznym hamulcem  wyjaśnił uprzejmieSacco.Otaczające go nomy zaczęły uśmiechać się szeroko.Grimma pogroziła mu palcem. Jak będę musiała tam zejść i wytłumaczyć wszystkim razem i każdemuz osobna, co ma zrobić z hamulcem, to gorzko tego pożałujecie!  ostrzegła.Teraz przestańcie chichotać i robić z siebie idiotów, a wezcie się do roboty! Niemamy całego dnia, żeby stąd wyjechać!Na dole coś kliknęło, Jekub ryknął, tyle że znacznie ciszej niż za pierwszymrazem, i powoli ruszył do przodu.Rozległy się wiwaty. No!  pochwaliła Grimma. Tak już lepiej!97  Drzwidrzwidrzwi  wymamrotał Dorcas. Nie otworzyliśmy drzwi! Pewnie, że nie otworzyliśmy, bo i po co?  zdziwiła się Grimma. Prze-cież to Jekub! Rozdział czternastyV. I powiadam wam, że na naszej drodze nie stanie nic, albowiem jest tuJekub, który śmieje się z Płotów i Barier wszelakich.Księga nomów, Jekub, w.ITo była bardzo stara szopa.I mocno zniszczona.Kołysała się przy silnym wietrze, a jedyną w miarę nową rzeczą była kłódkana drzwiach, w które Jekub uderzył z prędkością jakichś sześciu mil na godzinę.Szopa zadzwięczała jak gong, oderwała się od fundamentów i została dociągnię-ta prawie do połowy kamieniołomu, zanim rozpadła się w kłębie rdzy i dymu.Z tego kłębu wynurzył się Jekub na podobieństwo ciężko wkurzonego kurczakawypadającego z bardzo starego, pancernego jajka.I stanął.Grimma pozbierała się i nerwowo otrzepała z rdzy. Stanęliśmy  zauważyła po chwili, gdyż w głowie wciąż jej huczało [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl