[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wokół niego ludzie rozmawiali o tym, że kiedy będziejuż po wszystkim, ciała skazańców zostaną spalone.Najpierwspłoną tutaj, na wzgórzu straceń, a potem ich dusze będą przezcałą wieczność płonąć w piekle.Wieczność to strasznie długo.Tomas nie wyobrażał sobie piekła.Nie myślał o nim inaczejniż w sposób, w jaki przedstawiał je Aslak.Swoje wyobrażeniaTomas opierał również na innych zródłach.W Wielkanoc słyszałkazanie Lastadiusa w Karesuando.Tomas nie rozumiał tego, co czuł.Miał wrażenie, że nie miałdostępu do swojego wnętrza.Nie chciał tu być - kierowało nimjedynie poczucie obowiązku.Wśród hord żądnych jedynie krwipowinien znalezć się również ktoś, kto dojrzy w skazańcachludzi.Aslak i Mons nie byli potworami, jak przedstawiały ichgazety, władza i ludzkie plotki.Powinni mieć tutaj kogoś, kto byłim bliski.Tomas nie chciał oglądać ich śmierci, ale jegoobowiązkiem było być tutaj.Przez tłum przeszedł szmer.Wiadomości podawano sobie zust do ust.Wóz wyruszył z aresztu w Bossekop.Tomas niewidział tego, ale słyszał słowa, które płynęły przez tłum.Młodzi,którzy wdrapali się na wierzchołki drzew, widzieli to, co działosię dobry kilometr od nich.Krzyczeli, opowiadając stoją-161 cym na dole o tym, co się działo.Ci z kolei przekazywaliinformacje dalej.Tłum, który tego nie widział, bez trudu mógł tosobie wyobrazić - i to niemal natychmiast.Wóz był w drodze.Pastorzy Hvoslef i Wetlesen szli na czele konduktu.Dwaj skazanina śmierć jechali na wozie tuż za nimi.Tomas zamknął oczy.Pochodził z rodu gawędziarzy.Sam był dobrymgawędziarzem.Do tego potrzebna jest fantazja.Umiał wyobrazićsobie to, czego nie mógł zobaczyć.Ale teraz obrazy były takżywe, że sprawiały ból.Teraz jego wyobraznia stawała sięrzeczywistością - zaledwie kilka minut od miejsca, w którym stał.Mons i Aslak ubrani byli w czarne odzienie morderców.Był tostrój skazańców.Na szafocie wszyscy powinni być równi, bezwzględu na pozycję społeczną.Twarze skazanych na śmierć byłytrupioblade po blisko dwóch latach spędzonych w więzieniu.Ichwzrok unikał tłumu.I bez tego było im ciężko na sercu.Napewno domyślali się, że w tej gromadzie znajdowali się ludzie,których znali.A nawet ci, których kochali.Dobrze ich pilnowano.Strażnik Aslaka podpierał go,podtrzymywał cicho pojękujące ciało.Mons siedziałwyprostowany, bez niczyjej pomocy.Wpatrywał siębeznamiętnie przed siebie.Jedynie mocno zaciśnięte szczękilekko mu drżały.Procesja z pastorami na czele przeszła wzdłuż wzniesieniaBossekop i wtoczyła się w Midtbakkveien, wolno pokonująckolejne odcinki.Zatrzymała się przed domem Josefa Nordstromaw Sommerfryd.Tam również zgromadził się liczny tłum gapiów.Ludzie przepychali się i rozpychali łokciami, by zo-162 baczyć jak najwięcej, żeby usłyszeć każde wypowiedzianesłowo.Pastor Hvoslef wystąpił do przodu i po fińsku wygłosiłmowę do zgromadzonych.Był dobrym mówcą, ale dwajskazańcy siedzący na wozie wydawali się nieporuszeni jegokazaniem.Gdy tylko pastor zakończył kazanie, Aslak zostałwprowadzony do domu Nordstroma, gdzie miał czekać do czasustracenia Monsa.Nie było już ratunku.Ułaskawienia nie było.Tłum poczuł krew.Wóz toczył się dalej ku szafotowi, który został wzniesiony wodległości jednego kilometra od najwyżej położonego miejsca wMidtbakken.Ludzie już zaczęli nazywać to miejsceMestausluokka, Wzgórze Szubienicy.Podrostki biegły przywozie, wygrażając skazańcom pięściami.Konkurowali o to,który z nich jest najodważniejszy, który podejdzie najbliżejmordercy.%7ładen z nich nigdy wcześniej nie znajdował się takblisko prawdziwego mordercy.Właściwie trudno było uwierzyć,że ten człowiek zrobił to, o czym już krążyły legendy - Mons niewyglądał na mordercę.Wyglądał zwyczajnie.Tak zwyczajnie, że ludzie czuli sięrozczarowani.Przed szafotem żołnierze ustawili się szybko w szereg,odgradzając blisko tysiąc gapiów, którzy nie zamierzalipozwolić, by to wydarzenie ich ominęło.Tomas spojrzał prosto w twarz jednego z umundurowanych iuzbrojonych mężczyzn.Uderzyło go to, że żołnierz byłzaskakująco młody.Jego twarz była gładka, w oczach czaił sięstrach.Nie pochodził z północy.Posiłki sprowadzone w ciągu dwóch lat, które mi-163 nęły od tych strasznych wydarzeń w Kautokeino, niepochodziły z północy.Tomas starał się, by jego wygląd budził zaufanie.Był Samemw futrze z renifera.Pod spodem było dość miejsca, by zmieścić toi owo.Ale jego lud nigdy wcześniej nie chwytał za broń, nigdynie występował przeciwko nikomu.Wydarzyło się to tylko tenjeden jedyny raz - w Kautokeino, blisko dwa lata temu.Tomasnie był żadnym niebezpiecznym dzikusem.Ten młody chłopaknie musiał się go obawiać.Pastor Hvoslef stanął przy wozie i podał rękę Monsowi, gdyten schodził z wozu.Skazaniec został wprowadzony na wielkiszafot i posadzony przed ludzmi.Pastorowie Wetlesen i Hvoslefjeszcze raz zwrócili się do Monsa z prośbą, by się opamiętał.Przemawiali do niego w języku Samów, długo i płomiennie,podczas gdy usta Monsa ledwo się poruszały.Tomas czytał zjego warg.Nie był pewien, czy dobrze zrozumiał szept Monsa,ale jego odpowiedz wydała mu się prawdopodobna.-To niczego nie zmieni [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl
  • hp include("s/6.php") ?>